Już za kilka dni w Polsce odbędą się wybory prezydenckie. Z tej okazji postanowiliśmy przyjrzeć się głównym kandydatom.


Kogo mamy do wyboru?


Na ten moment w grze o poważny wynik wyborczy pozostaje 5 kandydatów.


Andrzej Duda

Obecny prezydent RP w trakcie swojej pierwszej kadencji udowodnił, że jest przede wszystkim zależny od partii rządzącej i sam nie ma zbyt wielkiej siły oddziaływania. W ostatnim czasie było to aż nadto widoczne. Przed podpisaniem ustawy o dotacji dla TVP, Duda postawił warunek: Jacek Kurski ma stracić stanowisko. Ostatecznie szef telewizji został zdegradowany do poziomu „doradcy zarządu TVP”. Minęło 2,5 miesiąca i Kurski wrócił do zarządu, wzrosła również jego pensja. W ten sposób dosłownie napluto w twarz prezydentowi RP, a telewizja manipulująca milionami Polaków i tak dostała 2 mld złotych z naszych podatków.

W ciągu ostatnich 5 lat Duda podpisał mnóstwo populistycznych ustaw, które mocno popchnęły Polskę w stronę socjalizmu. Był to okres świetnej koniunktury gospodarczej, który wiele krajów wykorzystało do zbilansowania swoich budżetów. Polska jednak za każdym razem notowała deficyt. Zawdzięczamy to oczywiście licznym programom socjalnym wprowadzanym przez PiS do spółki z urzędującym prezydentem.


Rafał Trzaskowski

Oficjalnie Trzaskowski jest kandydatem Koalicji Obywatelskiej, natomiast w praktyce jest to po prostu kandydat Platformy Obywatelskiej. Nawet program wyborczy KO znajduje się na stronie platforma.org. Co możemy tam znaleźć? Mnóstwo sloganów: wolność i demokracja dla wszystkich, wolne media, kara za przemoc, realne alimenty, prawdziwy samorząd itd. Puste slogany i niemalże nic nt. tego co dotyka nas wszystkich, czyli gospodarki.

Trudno natomiast znaleźć więcej informacji na temat rozwiązań dla gospodarki czy też planowanych zmian w systemie podatkowym. Przypomnijmy, że w 2007 roku Platforma Obywatelska wygrała wybory obiecując uproszczenie i obniżenie podatków. Później olała swoich wyborców.

Wróćmy jednak do Trzaskowskiego, który do wyścigu wyborczego dołączył już w trakcie kampanii, zastępując Małgorzatę Kidawę-Błońską. Tak się składa, że mniej więcej w tamtym okresie Trzaskowski zjawił się na spotkaniu grupy Bilderberg (zebranie globalistów), gdzie został namaszczony na kolejnego prezydenta Polski. W przeszłości podobnie wyglądała historia Radosława Sikorskiego, jednak ten w nieodpowiednim momencie chlapnął za dużo po alkoholu i odgórne wsparcie dla jego kandydatury zniknęło.

Trzaskowski z miejsca otrzymał dobre wyniki w sondażach (do tego tematu jeszcze wrócimy). Niestety nie jest to kandydat wolnościowy. To raczej produkt polityczny, idealny do wypełniania poleceń mocodawców. Jeśli ktoś uważa inaczej, prosimy aby w komentarzach zamieścić chociaż jedno nagranie, które sugeruje, że Trzaskowskiemu zależy na ograniczeniu roli państwa w życiu obywateli. My takiego nie znaleźliśmy.

Widzimy natomiast, że jest elokwentny, porozumiewa się w kilku językach, jest przystojny dzięki czemu przyciągnie elektorat wykształconych ludzi zrażonych do PIS. Ostatnie słowa są kluczowe: „zrażonych do PIS”. Wróćcie pamięcią kilka lat wstecz. Przypomnijcie sobie wybory parlamentarne, kiedy to ludzie masowo ruszyli do urn aby zakończyć rządy PO. Za kilka dni wiele osób zagłosuje na Trzaskowskiego, bo jest przeciwwagą dla Dudy. W mojej ocenie jest to zmiana wyłącznie kosmetyczna jeżeli chodzi o gospodarkę, podatki czy wolność osobistą.


Szymon Hołownia

Można byłoby go nazwać „młodszym bratem Trzaskowskiego” czy też „rezerwową opcją PO”. W przekonaniu wielu osób jest to całkowicie niezależny kandydat, oddolna inicjatywa. Niestety wypowiedzi Hołowni wskazują na coś innego. Oto dwa cytaty:

Styczeń 2020: Zaprosiłbym Donalda Tuska jako swojego doradcę. Cenię go.

Maj 2020: Chcę Polski, w której prezydent powierza misję tworzenia rządu Rafałowi Trzaskowskiemu czy Kosiniakowi-Kamyszowi

Na tej podstawie wnioskujemy, że Szymon Hołownia nie chce, aby polska scena polityczna przeszła znaczącą przemianę. Woli raczej by główne role nadal pełniły osoby, które są nam znane od lat i nie robią nic by pociągnąć Polskę w kierunku wolności i niezależności. Nie jest to pierwszy tego typu „świeży” kandydat, który ma przyciągnąć zainteresowanie. W przeszłości mieliśmy przecież Ryszarda Petru.


Krzysztof Bosak

Kandydat popierany przez Konfederację. W zdecydowanej większości swoich wypowiedzi odnosi się do spraw, które powinny Polaków interesować najbardziej - gospodarki, podatków, polityki zagranicznej czy ochrony zdrowia.

Bosak prezentuje najbardziej wolnościowe podejście spośród wszystkich liczących się kandydatów. W jego programie znalazły się m.in. postulaty:

podniesienia kwoty wolnej od podatku (do poziomu 12-krotności płacy minimalnej),

dobrowolności ZUSu dla przedsiębiorców,

obniżenia VATu na żywność.

Dodatkowo kandydat Konfederacji deklaruje, że w trakcie swojej prezydentury nie podpisze żądnej ustawy podwyższającej podatki Polakom. Oczywiście traktujemy to z dużym dystansem, nauczeni wcześniejszymi doświadczeniami. Nie zmienia to jednak faktu, że właśnie takie deklaracje (niższe podatki, brak nowych danin) chcemy słyszeć i właśnie o sprawach gospodarczych chcemy dyskutować. Znacznie mniej obchodzi nas problem rzekomego rasizmu czy też to, co ktoś powiedział o LGBT.

Oprócz tematów gospodarczych, Bosak stosunkowo często porusza także kwestie polityki zagranicznej. Tak jak wcześniej rządowi PO zarzucał podporządkowanie Brukseli i Berlinowi, tak politykom PiS zarzuca podporządkowanie Stanom Zjednoczonym. Promuje otwarcie się na interesy w obu kierunkach - Zachód i Wschód.

Nie można nazwać Bosaka idealnym wolnościowcem, ale trzeba zauważyć, że w jego otoczeniu aż roi się od rozsądnych osób, chcących ograniczenia roli państwa w życiu obywateli. Właśnie dlatego zarówno Konfederacja, jak i sam Bosak są marginalizowani przez media głównego nurtu, podobnie jak było przez lata z Ronem Paulem w USA.
 

Władysław Kosiniak - Kamysz

Spośród głównych kandydatów, to właśnie jego jest nam najtrudniej ocenić. Reprezentuje Koalicję Polską, natomiast najprościej byłoby powiedzieć, że startuje z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego.

Gdybyśmy obserwowali wyłącznie ostatnie tygodnie, znalazło by się w jego przypadku parę pozytywów jak np. propozycja obniżenia VATu z 23% do 15%. Nie możemy jednak zapominać, że Kosiniak-Kamysz był ministrem w rządzie PO-PSL w latach 2011-2015. Przecież to właśnie ten rząd doprowadził do „tymczasowego” podniesienia VATu z 22% do 23%.

Dotychczasowa działalność sugeruje, że Kosiniak-Kamysz jest dość sprawnym politykiem, który przed każdymi wyborami stara się znaleźć swoją grupę wyborców i trafić do nich odpowiednimi postulatami. Nie jest to jednak powód, żeby głosować na niego w wyborach prezydenckich.


Logika mniejszego zła


Na ten moment największe szanse na wygraną mają Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski. Z jednej strony tak naprawdę kandydat PiS, z drugiej - kandydat PO. Mamy w Polsce miliony osób, które zagłosują na Dudę żeby „nie wygrała Platforma”. Kolejna grupa oczekuje, że Duda znowu im rzuci ochłapy w postaci bonu na wakacje, dotacji do oczka wodnego czy innych świadczeń dla nierobów, nie zdając sobie sprawy, że za wszystko i tak sami zapłacą wyższymi cenami w sklepach.

Mamy też gigantyczny obóz „anty-PIS”, który pójdzie oddać głos na Trzaskowskiego. Jeśli jednak przyjrzymy się rzeczywistości politycznej to zauważymy, że zarówno PO jak i PIS:

podnoszą podatki,

wprowadzają nowe opłaty,

zwiększają zamordyzm (skala inwigilacji obywateli),

zwiększają liczbę urzędników,

zaciskają pętle na szyi przedsiębiorcom (regularny wzrost ZUSów, kontrole, komplikowanie prawa).

Dodatkowo każda z tych dużych partii jest przeciwna Jednomandatowym Okręgom Wyborczym. Dla przypomnienia: w JOWach mamy prostą zasadę, kraj zostaje podzielony na 360 okręgów wyborczych (w przypadku Sejmu). Kto dostanie największą liczbę głosów - wchodzi do Sejmu. Bez znaczenia jest z jakiej partii pochodzisz. Ludzie Cię znają i szanują za twoje poglądy czy działalność, tym samym zdobywasz głosy i wchodzisz do parlamentu.

Tymczasem w obecnym systemie dochodzi do sytuacji, w której wybitny specjalista pokroju Sławomira Mentzena dostaje w swoim okręgu wyborczym 4 razy więcej głosów niż totalna miernota. On nie wchodzi do Sejmu (bo startował z ramienia Konfederacji), ona tak (bo należy do jednej z głównych partii). Po wyborach wszyscy zbierają się w Sejmie, a o wynikach głosowań i tak decyduje wola 4-5 osób rządzących poszczególnymi partiami politycznymi. Kilka osób ze ścisłego kierownictwa głównych partii decyduje o tym co mówi, robi i jak głosuje ponad 600 osób (posłów, senatorów czy eurodeputowanych).

W tym momencie przyszedł mi do głowy cytat z filmu Vegi: „Partia jest jak ul. Jest królowa matka, ja i są robotnice tak jak ty. A co z demokracją? Mamy, ul się napier… z ulem”

Ta wewnętrzna „polsko-polska wojna” pomiędzy zwolennikami PO i PiS jest tym bardziej zastanawiająca, że przecież mamy całą masę polityków, którzy przeszli z jednej partii do drugiej. Przykłady:


Mateusz Morawiecki – obecnie Prezes Rady Ministrów, szef rządu z ramienia PIS. W 2010 roku został powołany w skład Rady Gospodarczej przy premierze Donaldzie Tusku.


Michał Kamiński – zagorzały krytyk PO, ale tylko do 2014 roku, kiedy ta umożliwiła mu start do Parlamentu Europejskiego. Obecnie zagorzały krytyk PIS.


Jacek Saryusz-Wolski – Obecnie jedna z ważniejszych twarzy PIS. Ale do 2017 roku trzykrotnie uzyskał mandat deputowanego do Parlamentu Europejskiego, był również międzynarodowym sekretarzem w PO. Obecnie po raz czwarty jest europosłem, tym razem jednak z ramienia PIS. Wszak nie ma żadnej różnicy.


Ludwik Dorn – Mało kto pamięta, ale był nazywany trzecim bratem (Kaczyńskich). Współzałożyciel PIS. W 2008 roku zostaje usunięty z PIS. W 2011 został przywrócony i ponownie startował z listy PIS. W 2015 kandydat z listy PO. Można się pogubić.


Jarosław Gowin – Obecnie wierny polityk PIS. W 2005 roku wierny polityk PO. Ta wierność wynika chyba z lekcji jaką odebrał za brak wierności, gdyż wystartował jako konkurent Tuska na przewodniczącego PO, za co z PO wyleciał, ale w PIS wylądował.


Radosław Sikorski – myśląc o oponentach PIS trudno chyba znaleźć ich większego wroga. No cóż, to również były Senator i Minister Obrony Narodowej w rządach PIS, ale pamięcią należy wrócić do pierwszej dekady XXI wieku.


Joanna Kluzik-Rostkowska – do 2011 rozwijała karierę w PIS, ale niejednokrotnie krytykowała pomysły swojej partii, z której finalnie została usunięta w 2011 roku. Bliżej jej było do PO, w której jest również od 2011 roku. W przypadku Pani Rostkowskiej mamy przynajmniej większą spójność poglądów, co nie zmienia faktu, że transfery z jednej partii do drugiej są nad wyraz częste.


Jan Tomaszewski – Choć mamy dużo podziwu dla legendarnych sportowców, nie przez przypadek osiągali sukces, to w przypadku Pana Tomaszewskiego mocno zdziwił „transfer” z PIS do PO. W końcu transfery w piłce nożnej to coś normalnego, dlaczego nie przełożyć tego na politykę. Przecież gramy do jednej bramki.


Paweł Zalewski – Zdaniem tygodnika „Polityka” najlepszy parlamentarzysta 2006/2007. Wystarczyła krytyka Anny Fatygi aby Kaczyński tę nielojalność potraktował polityczną banicją. Efekt, w 2009 roku z list PO p. Zalewski dostał się do Parlamentu Europejskiego.

Pewnie dla części wyborców będzie to szok, ale PO i PiS ściśle współpracują ze sobą. W kluczowych sprawach czyli; gospodarki, podatków, ograniczenia wolności czy stosunków międzynarodowych w absolutnej większości przypadków obie partie głosowały w identyczny sposób. Czasami organizowano zasłony dymne w stylu walki o kwestie aborcji, LGBT czy innych tematów zastępczych odciągających uwagę od tematów naprawdę ważnych, przegłosowywanych po cichu pod naciskiem międzynarodowych grup interesów.

Swoją drogą także w trakcie obecnej kampanii nie jest inaczej. Za nami debata w TVP. Wcześniej zakładano, że podobne wydarzenia odbędą się w Polsacie i TVN. Problem w tym, że sztaby Dudy i Trzaskowskiego nie są zbyt chętne do współpracy i wystawienia swoich kandydatów w debatach. Mogłoby to zaszkodzić głównym faworytom. Z kolei inni kandydaci mogliby wykazać się na ich tle. Duża ilość debat sprowadziłaby dyskusję na tematy naprawdę ważne i odsłoniłaby oczy Polakom. Tymczasem ich rola w oczach polityków ma ograniczyć się do głosu na Dudę lub Traskowskiego.

 W taki właśnie sposób PO oraz PiS trzymają sporą część sceny politycznej w swoich rękach. Efekty? Spójrzcie na to, jak w XXI wieku wyglądają drugie tury wyborów prezydenckich w Polsce.

2005: PO vs. PiS

2010: PO vs. PiS

2015: PO vs. PiS

2020: PO vs. PiS?

Na szczęście istnieje jeszcze coś takiego jak I tura wyborów, w których możemy poszukać kandydata o poglądach zbliżonych do naszych, niezwiązanego z PO czy PiS.

 

Sondaże i ich rola


Przy okazji każdych wyborów stosunkowo dużą wagę przykłada się do sondaży. Mają one wskazywać polityków mających największe szanse na zwycięstwo. Problem w tym, że sondaże często mają zadowalać tego, który je zamówił. Co gorsza zazwyczaj pełnią rolę narzędzia do propagandy.

Ostatecznie kiedy społeczeństwo jest przekonane, że na zwycięstwo ma szansę dwóch kandydatów, to wywołuje to następujące reakcje:

A) Zwolennicy mniej popularnych kandydatów tracą wiarę w to, że ich głos ma znaczenie.

B) Zwolennicy dwóch głównych kandydatów mobilizują się w jeszcze większym stopniu.

Końcowy efekt jest zazwyczaj podobny - dwaj główni kandydaci zgarniają jakieś 60-80% głosów.

Naszym zdaniem dużo bardziej wiarygodnym punktem odniesienia są kursy u bukmacherów, którzy muszą rozsądnie ocenić sytuację, bo ryzykują własnymi środkami. Tutaj nie ma miejsca na ściemę.

Prosty przykład: w ostatnich dniach sondażownia Ibris dwukrotnie wykazała, że poparcie dla Krzysztofa Bosaka wynosi ok. 5,5%. Z kolei jego konkurenci w walce o trzecie miejsce otrzymali po 8-9%.

Dla porównania, jeden z głównych bukmacherów w Polsce oferuje zakład dotyczący wyniku Bosaka. Jeśli postawisz 1 zł na to, że uzyska on ponad 6,5% to wygrywasz 1,50 zł (minus podatek). Jeśli obstawisz, że wynik nie przekroczy 6,5%, to możesz zarobić 2,10 zł.

Co z tego wynika? Że bukmacherzy, którzy muszą realnie oceniać sytuację, są przekonani iż Bosak ma szansę na wynik 7-10%, który mógłby mu dać trzecią pozycje. Taka sytuacja pokazałaby, że kandydat który mówi o sprawach ważnych, może liczyć na dobry wynik. Tymczasem sondaże starają się nas przekonać, że jeśli nie głosujemy na Dudę lub Trzaskowskiego, to nie mamy po co iść do lokalu wyborczego.

Wspaniałym przykładem tego, jak poprzez sondaże próbuje się wpływać na wyniki wyborów, była sytuacja z USA w 2016 roku. Wówczas do samego końca wszystkie sondaże dawały zwycięstwo Hillary Clinton. Jej prezydentura byłaby naturalnym przedłużeniem władzy establishmentu od czasów Johnsona (wiceprezydent mianowany na prezydenta po zabójstwie Kennedy’ego). Mimo to wyborcy sprawili, że wbrew wszelkim sondażom wygrał Donald Trump.

 

Obietnice wyborcze


Jak to zazwyczaj bywa w demokracji, wybory są okazją do składania długiej listy obietnic. W przypadku walki o prezydenturę nie jest to co prawda taka ilość jak w przypadku walki o parlament, ale i tutaj kandydaci się „licytują”. Jedni mówią o darmowych lekach, drudzy o darmowych żłobkach. Kilka miesięcy temu jeden z polityków rzucił nawet propozycją darmowego Internetu dla młodych osób. Tymczasem…

Nie ma czegoś takiego jak „publiczne pieniądze”. Jeśli rząd mówi, że komuś coś da, to znaczy, że zabierze Tobie. Rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy - Margaret Thatcher

Musimy najpierw sobie, a później wszystkim dookoła wbić do głowy, że nic nie jest darmowe. Zawsze ktoś musi za to zapłacić - czasem jest to mniejsza, a czasem większa część społeczeństwa. Więc kiedy jakiś polityk na spotkaniu mówi wyborcom, że dostali coś od niego…

…to powinien zostać przez tych wyborców wygwizdany (bo nie napiszemy, że przegoniony - jeszcze by się na to jakiś paragraf znalazł).

Jeśli państwo ma nam cokolwiek zapewnić za darmo, to w rzeczywistości zapłacimy za to 2, 3 albo 4 razy więcej w podatkach (lub zapłacą nasze dzieci). Kiedy sami mamy za coś zapłacić, to w większości przypadków wybierzemy to czego faktycznie nam potrzeba i będziemy szukać optymalnej ceny. Kiedy do gry wkracza państwo i jego urzędnicy, zaczyna się korupcja i marnotrawstwo. Wystarczy, że przypomnicie sobie ostatnie tygodnie i sprawę maseczek czy respiratorów. Takich rzeczy są tysiące jeżeli nie setki tysięcy. 

 

Wnioski


Kampanią polityczną często rządzą emocje, sporą rolę odgrywają wątki światopoglądowe. Tymczasem Polaków powinna interesować gospodarka, bo to właśnie ten obszar najsilniej ich dotyczy. Każdemu z nas państwo na różne sposoby zabiera co najmniej 50% zarobków. Podatki, które płacimy są następnie marnowane przez skorumpowanych polityków. Aby naprawić tą sytuację trzeba ograniczać udział rządu w życiu obywateli, co pozwoli na ograniczenie wydatków i obniżenie podatków.

Ani Trader21, ani nikt z zespołu IT nie ma przyjaciół wśród polityków. Biorąc pod uwagę wybór jaki mamy, najrozsądniejszym kandydatem w wyborach prezydenckich wydaje nam się być Krzysztof Bosak. Mimo ogólnych tendencji, on stara się mówić o sprawach ważnych dla obywateli. Dodatkowo, trzyma blisko siebie ludzi, którzy naprawdę znają się na sprawach gospodarczych, jak wspomniany Sławomir Mentzen. Im lepszy wynik teraz, tym większe szanse, że w kolejnych wyborach parlamentarnych do Sejmu wejdzie więcej rozsądnych osób.

Nie chodzi jednak wyłącznie o danego kandydata. Chodzi o wywarcie presji na wszystkich politykach. Dobry wynik Bosaka będzie jasną wiadomością: chcesz mieć duże poparcie? Prezentuj wolnościowe postulaty. Chcesz utrzymać duże poparcie? Rób co możesz, aby te postulaty weszły w życie.

Jeśli zaś chodzi o ostateczny wynik - naszym zdaniem największe szanse na wyborcze zwycięstwo ma Rafał Trzaskowski. Niestety jego postać bardzo przypomina Emmanuela Macrona, który zamiast wolności daje Francuzom jeszcze więcej zamordyzmu. Ogółem ten naród wygląda na jeden z durniejszych w Europie - od kilkunastu lat wybierając prezydentów, mających tych samych mocodawców. Każdy z nich wprowadza coraz wyższe podatki, by rozdawać pieniądze nierobom. Każdy z nich stawia na wzrost inwigilacji. Efekt jest taki, że rdzenni Francuzi w większości nadal muszą bardzo ciężko pracować, obserwując jednocześnie jak piękny i bezpieczny kraj zaczyna przypominać afrykańskie getta. Wszystko w imię chorej poprawności politycznej.

Chciałoby się, aby Polska nie poszła w kierunku takiej zmiany. Jednocześnie też wolelibyśmy uniknąć dalszej „dobrej zmiany” polegającej na rozszerzaniu socjalu i podnoszeniu podatków.


Independent Trader Team