Na początku września media często poruszały temat Elona Muska. Wiele z tych wzmianek dotyczyło jednak nośnych tematów, mających niewiele wspólnego z Teslą. Jednym z nich była sytuacja w której Musk zapalił marihuanę podczas wywiadu. Z pewnością nakręciło to dyskusję dotyczącą CEO Tesli, my jednak wolelibyśmy skupić się na samej spółce. Tym bardziej, że jest o czym mówić. W ostatnim czasie nt. Tesli chętnie wypowiadali się dostawcy, pracownicy oraz analitycy. Inwestorzy powinni wziąć ich słowa pod uwagę.

 

Co mówią dostawcy?


W lipcu Tesla zgłosiła się po tzw. „rabaty wsteczne” do swoich dostawców. Najprościej mówiąc, ze względu na trudności finansowe spółka chciała odzyskać część pieniędzy, które wydała na części potrzebne do produkcji.

Przedstawiciele Tesli argumentowali, że brak wspomnianych rabatów może z czasem uderzyć w samych dostawców. W zakamuflowany sposób dali zatem do zrozumienia: jeśli nie obniżycie cen, to możemy zbankrutować.

Osobna kwestia to wysokość proponowanych rabatów. Chodziło o zwrot od 9 do 20 procent tego, co firma zapłaciła począwszy od 2016 roku! Zgodnie ze słowami jednego z dostawców, jeśli takie propozycje pojawiały się ze strony innych firm, chodziło o rabaty rzędu 1-2 procent.

Tesla poinformowała też, że jeśli partnerzy nie zgodzą się na rabaty, to spółka będzie chciała wydłużyć terminy płatności z 60 do 120 dni.

Działania kierownictwa Tesli rodzą obawy u dostawców. W przeprowadzonej niedawno ankiecie, aż 18 spośród 22 partnerów Tesli stwierdziło, że spółka Muska stanowi dla nich finansowe zagrożenie (czytaj: może nie być w stanie pokryć zobowiązań w najbliższym czasie). Z kolei 8 z 22 obawia się bankructwa Tesli.

 

Co mówią byli i obecni pracownicy?


Business Insider dokonał niedawno bardzo wnikliwej analizy Tesli – nie pod kątem finansów, ale od strony warunków pracowniczych. Dziennikarze oparli się przy tym na relacjach 42 byłych i obecnych pracowników spółki.

Wielu rozmówców odnosiło się do trudnych warunków i bardzo wysokiego tempa pracy. Wspominali o osobach, które rezygnowały po 2 godzinach lub jednym przepracowanym dniu. Szczerze mówiąc – taka statystyka nas nie rusza. Są prywatne firmy, które dużo wymagają od swoich pracowników i są ludzie, którzy do takiej pracy się nie nadają. Wrażenie zrobiły na nas dopiero szczegóły oraz porównanie z działaniami konkurentów.

Z opowieści pracowników wynika, że tempo pracy jest tak wysokie, a zaplecze sanitarne w fabrykach na tyle niewystarczające, iż niektórzy pracownicy załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne na samej hali. Z kolei organizacyjny chaos sprawia, że robotnicy są rzucani do nowych zajęć po kilku minutach praktyki.

Złe warunki pracy przekładają się na częstą rotację kadry. Konieczność ciągłego szkolenia nowych pracowników przy jednoczesnym pospiechu na produkcji sprawiają, że dochodzi do mnóstwa pomyłek. Wystarczy wspomnieć sytuację z ostatniego tygodnia czerwca, kiedy wyprodukowano 5000 sztuk modelu 3, z czego aż 4300 trzeba było poprawiać! To 86% z całkowitej liczby.

Niepokojące informacje dotyczące tego, co dzieje się w fabrykach Tesli, potwierdza poniższa statystyka.


Źródło: Zerohedge.com

Zgodnie z nią, na przestrzeni 2 lat z fabryki Tesli we Fremont wykonano 300 telefonów na linię 911 (wypadki, naruszenie bezpieczeństwa etc.). Dla porównania, z fabryki GM w Lake Orion dzwoniono 9 razy.

Kończąc temat pracowników, warto wspomnieć o byłych dyrektorach, którzy szybko porzucili pracę w Tesli, a część z nich znalazła zatrudnienie u konkurencji. Na szczególną uwagę zasługuje szef księgowości, który zrezygnował po niecałym miesiącu(!) od podjęcia pracy.

 

Co mówią analitycy?


Bardzo rzadko zwracamy uwagę na to, co mówią wszelkiej maści „specjaliści” i „analitycy”. Tesla jest wyjątkiem. Powód jest bardzo prosty: do tej pory analitycy uznający 350 USD za akcję Tesli jako coś normalnego stanowili dużą grupę. Teraz powoli zaczyna się to zmieniać.

Niezwykle pozytywnie nastawiony do Tesli analityk Gene Munster uderzył w zarząd spółki, twierdząc, że większość kierownictwa powinna wylecieć ze stanowisk. W innym wypadku, przyszłość Tesli rysuje się w ponurych barwach.

Zdanie na temat Tesli zmienił też Bank Nomura, którego analitycy obniżyli rekomendację dla spółki z „kupuj” na „neutralny”. Dla odmiany, tutaj obawy dotyczą przede wszystkim zachowania Elona Muska. Docelowa cena akcji została z kolei obniżona z 400 do 300 USD. Naszym zdaniem bank nie obniżył poziomu do 100 USD tylko po to, aby z miejsca nie ośmieszyć swoich poprzednich analiz.

Oczywiście sama cena docelowa akcji jest w tym wypadku nieistotna. Liczy się zmiana trendu wśród analityków. Najpierw mieliśmy hurraoptymizm i same pozytywne komentarze. Teraz doszło do zmiany oczekiwań, a kolejne oznaki odwrócenia trendu będą wpływać na wielu inwestorów.

 

Co mówi rynek długu?


Nieco ponad rok temu Tesla wyemitowała obligacje z terminem zapadalności na 2025 rok. Zainteresowanie było ogromne – udało się zebrać 1,8 mld USD, czyli 20% więcej niż oczekiwało kierownictwo spółki. Rentowność obligacji wynosiła 5,3%.

Obecnie sytuacja nie wygląda już tak kolorowo. Rentowność obligacji Tesli dotarła do 8,3%, co oznacza bardzo duże obawy inwestorów i brak popytu na dług spółki. Dla osób, które nabyły obligacje jest to równoznaczne z 18-procentową stratę.

W jednym z ostatnich wywiadów Mark Faber stwierdził, że nie pamięta aby w przypadku jakiejkolwiek spółki z kapitalizacją rynkową na poziomie Tesli rentowność obligacji była tak wysoka.

 

Gdzie szukać pozytywów?


Nie oszukujmy się, w komentarzach na pewno ktoś wytknie, że szukamy wyłącznie negatywnych informacji. Pytamy zatem: gdzie szukać pozytywów? Przez długi czas taką nadzieją dla Tesli był sam Elon Musk. Niezależnie od rozczarowań związanych z wynikami, prezes potrafił natchnąć wiarą inwestorów, a notowania wbrew wszelkiej logice wędrowały w górę.

W ostatnich tygodniach także sam Musk zaczął zaliczać kolejne potknięcia. Z pewnością największym błędem był wpis, w którym CEO Tesli zasugerował, że „spółka zostanie wykupiona po 420 USD za akcję, a fundusze są już zabezpieczone”. Reakcja rynku była jasna – akcje ruszyły w górę, ostatecznie kto nie chciałby kupić za 350 USD, żeby potem otrzymać 420 USD? Mimo wszystko rynek szybko zaczął wątpić w słowa Muska. On sam zaczął dość pokrętnie wycofywać się ze swojej deklaracji, dzięki czemu stało się jasne, że zwyczajnie skłamał.

Problem polega na tym, że przez słowa Muska, a następnie wybicie ceny akcji, wielu shortujących zostało zmuszonych do zamknięcia swojej pozycji ze stratą. Jeśli wpis o „zabezpieczonych funduszach” nie miał oparcia w faktach, to Musk złamał prawo. Komisja Papierów Wartościowych i Giełd rozpoczęła już dochodzenie w tej sprawie.

Swoją drogą, dlaczego ktokolwiek miałby wykupować spółkę tak ekstremalnie drogą? Z punktu widzenia instytucji wyspecjalizowanych w przejęciach lepszym pomysłem byłoby odcięcie spółki od finansowania. Złe wiadomości doprowadziłyby do spadku ceny akcji i wtedy można byłoby pokusić się o przejęcie. Naszym zdaniem nie braknie chętnych na przejęcie Tesli, ale nie przy tak skrajnej wycenie. Dość powiedzieć, że wskaźnik ceny do wartości księgowej wynosi dla tej spółki 12,83, podczas gdy w przypadku ETFu na sektor motoryzacyjny jest to 1,02.

 

Podsumowanie


Najlepszym komentarzem do sytuacji w Tesli jest fakt, że Elon Musk uważany za najsilniejszy punkt Tesli, zaczął być przez niektórych postrzegany jako… największe zagrożenie. Coraz więcej osób ma wątpliwości czy inwestycja w producenta samochodów elektrycznych jest dobrym pomysłem. Z kolei grający na spadki nie odpuszczają – Tesla wciąż jest w czołówce najsilniej shortowanych spółek.

Dla nas dane dotyczące produkcji, jak i informacje zawarte powyżej, są potwierdzeniem, że Tesla to TOP 3 najbardziej przewartościowanych spółek na amerykańskiej giełdzie. Uważamy, że optymalna cena za akcję tej spółki to 40 USD, a jeśli znajdzie się niżej to też nie będziemy zdziwieni. Konkurencja coraz ostrzej zaznacza swoją obecność na rynku elektryków, a historia pokazuje, że bycie pionierem na danym rynku nie gwarantuje sukcesu. Yahoo czy Nokia coś o tym wiedzą.


Zespół Independent Trader