Od czasu wyborczego zwycięstwa Donalda Trumpa oraz pogorszenia się stosunków na linii USA – UE, kilkukrotnie wspominaliśmy, że Europa będzie musiała wziąć sprawy w swoje ręce. W trakcie kolejnych miesięcy europejscy politycy ograniczali się jednak głównie do odpowiedzi na cła zapowiedziane przez Stany Zjednoczone.

Zasadniczą zmianę zobaczyliśmy dopiero w ostatnich tygodniach. Nie chodzi nam tu bynajmniej o jakieś działania unijnych przedstawicieli, a o zmianę narracji ze strony dwóch najważniejszych krajów wspólnoty – Niemiec i Francji (ze szczególnym uwzględnieniem tego pierwszego państwa).

 

„Nie chcemy być wasalem”


Kilka dni temu na łamach dziennika „Handelsblatt” ukazał się tekst niemieckiego ministra spraw zagranicznych Heiko Maasa. Nie jest to człowiek nowy w polityce (wiele lat działalności wśród socjaldemokratów), ale jego słowa z pewnością stanowią pewnego rodzaju nowość. Niewykluczone, że należy traktować je jako założenia polityki zagranicznej Niemiec na kolejne lata.

Co takiego napisał Maas? Zaczynając od ogólników, dał do zrozumienia, że Niemcy nie pozwolą na to, by ktoś ich kosztem prowadził swoją politykę. Oczywiście chodziło tutaj o dotychczasową zwierzchnią rolę USA, a zwłaszcza ostatnie sankcje wobec Iranu. Stany Zjednoczone wymagają od innych krajów, aby do 4 listopada porzuciły jakiekolwiek kontakty gospodarcze z tym państwem. O ile Niemcy jeszcze kilka miesięcy temu przyłączyły się do sankcji na Rosje, to tym razem postanowili zaprotestować. Maas podkreślił, że jego kraj chce aby porozumienie nuklearne z Iranem (porzucone przez Trumpa) pozostało utrzymane, ponieważ taki układ zmniejsza prawdopodobieństwo konfliktu zbrojnego. Trudno mu w tym przypadku odmówić racji.

Maas nie ograniczył komentowania polityki USA jedynie do sprawy Iranu. Dodał, że tak jak atakowanie Persów jest pozbawione sensu, tak podobnie ma się kwestia z agresywną polityką wobec Rosji, Chin czy Turcji. Ten fragment wydaje nam się bardzo ważny, gdyż brzmi jak groźba wykonania podobnego zwrotu z zachodu na wschód, jaki w ostatni latach wykonali właśnie Turcy (na mniejszą skalę podobną drogą podąża właśnie Pakistan).

W tekście Maasa nie zabrakło wątku finansowego. Niemiecki minister spraw zagranicznych poinformował, że jednym z elementów nowej niezależnej polityki będzie stworzenie systemu płatniczego niezależnego od amerykańskiego SWIFTu. W ramach przypomnienia: zdecydowana większość międzynarodowych płatności odbywa się w oparciu o system SWIFT, będący w zarządzaniu USA. Stany Zjednoczone, chcąc „przywołać do porządku” jakikolwiek kraj, mogły w poprzednich dekadach odciąć go od rozliczeń. W ten sposób kilka lat tam potraktowano Iran. Chcąc uniezależnić się od USA, swoje systemy płatnicze rozwinęły niedawno Rosja oraz Chiny. Teraz podobnie (we współpracy z Francją) zamierzają zrobić Niemcy.

Kilka dni po publikacji tekstu, do planów stworzenia systemu rozliczeń odniósł się francuski minister finansów. Bruno Le Maire powiedział, że chodzi o stworzenie „europejskiego lub francusko-niemieckiego” narzędzia, które uchroniłoby kontynent przed niepożądanymi skutkami sankcji nakładanych przez USA. Mówiąc prościej: Francja i Niemcy chcą doprowadzić do sytuacji w której Stany Zjednoczone nakładają sankcję, a Europa może je zlekceważyć. Spora, naprawdę spora zmiana.

Le Maire dodał też, że chce by Europa była niezależnym kontynentem, a nie wasalem.

 

Krok po kroku w stronę Rosji


Oczywiście w tekście niemieckiego ministra nie zabrakło grzecznościowych regułek i twierdzeń, że Niemcy wciąż liczą na współpracę ze Stanami Zjednoczonymi. Biorąc jednak pod uwagę całość, było to stanowisko, które pokazywało jak silnie Europa Zachodnia i USA oddaliły się od siebie. To z kolei sprawia, że takie kraje jak Niemcy, Austria czy Francja dryfują w stronę ścisłej współpracy z Rosją.

W przypadku naszych sąsiadów brzmi to jeszcze wymowniej, kiedy weźmie się pod uwagę wydarzenia sprzed 2 tygodni. Po 3-godzinnym spotkaniu Angeli Merkel i Władimira Putin w Mesebergu, głowy państw obu krajów dały do zrozumienia, że gazociąg Nord Stream 2 z pewnością zostanie zrealizowany. Dwa dni przed tym spotkaniem odpowiedni urząd z Brandenburgii wydał też zgodę na budowę odcinka gazociągu EUGAL, którym gaz z Rosji będzie reeksportowany z Niemiec do Czech.

Ostateczna realizacja Nord Stream 2 to bardzo zła informacja dla nas, jak i dla Ukrainy, w przypadku której zyski z tranzytu rosyjskiego gazu są dość istotne. Teraz Putin stwierdził, że tranzyt przez Ukrainę zostanie utrzymany jeśli będzie to opłacalne. Równie dobrze mógł powiedzieć: ograniczamy tranzyt przez Ukrainę do minimum.

Współpraca Rosji z najważniejszymi krajami UE nie musi ograniczać się do typowej wymiany gospodarczej. Skoro Niemcy i Francja chcą stworzenia własnego systemu płatności to potrzebują banków, które nie są uzależnione od amerykańskiego rynku. Takie banki funkcjonują w Rosji (np. Rossiya czy SMP), która kilka miesięcy temu ukończyła swój system płatniczy. Daje to pole do współpracy – Niemcy i Francuzi mogą wykorzystać rosyjskie doświadczenia bądź też skorzystać z pomocy rosyjskich banków, zanim sami nie stworzą odpowiedniej infrastruktury. Nie ma wątpliwości, że Rosja będzie miała czego zażądać w zamian.

 

Wnioski
 

1. Potencjalna walka Niemiec o uniezależnienie się od USA (o ile faktycznie taką podejmą) potrwa długo. Standardem staną się sankcje wobec niemieckich koncernów wprowadzane pod byle pretekstem (tak jak w przypadku Rosji). Im bardziej zaognione będą relacje, tym bardziej Stanom Zjednoczonym zależeć będzie na aprecjacji euro względem dolara, tak by utrudnić działalność niemieckim eksporterom (przy wzroście euro ich produkty stają się droższe).

2. Sytuacja geopolityczna układa się w taki sposób, że zarówno USA, Chiny, jak i Niemcy potrzebują Rosji po swojej stronie. Stawia to Putina w bardzo wygodnej sytuacji, to on może coraz częściej stawiać wymagania. Jednocześnie warto zauważyć, że inflacja w Rosji została opanowana, a giełda jest jedną z 2-3 najtańszych na świecie. Wzrost notowań rosyjskich aktywów jest w tym momencie hamowany jedynie osłabianiem się rubla względem dolara, co też ma swoje ograniczenia. Co ciekawe, ETF na mniejsze spółki rosyjskie (RSXJ), jest 60% powyżej dna z 2016 roku, a jednocześnie jest bardzo tani (p/e = 6,3, p/bv = 1,09). W tym wypadku wstrzymujemy się z ruchami tylko z jednego powodu – mamy już ekspozycję na większe spółki rosyjskie i Gazprom, a sytuacja na światowych rynkach jest bardzo napięta.

3. Zwrot Niemiec, Francji i innych krajów Europy Zachodniej w kierunku Rosji, jest oczywiście bardzo złą wiadomością dla Polski. Co ciekawe, polskie władze poparły właśnie udział Niemiec w pracach inicjatywy Trójmorza (skupiającej kraje leżące między Rosją a Niemcami). Brzmi to absurdalnie i pojawia się wrażenie, że Polska chce zadowolić i Niemcy, i USA. Tymczasem oba te kraje ostatecznie będą chciały zyskać przychylność Rosji. Tak czy inaczej, przede wszystkim powinien niepokoić nas fakt, iż współpraca na linii Rosja – Niemcy znowu się zacieśnia, w czym duża zasługa naszego sojusznika zza oceanu.

4. Potencjalne stworzenie przez Niemcy i Francję nowego systemu płatniczego teoretycznie powinno cieszyć. W końcu to dalsze odejście od amerykańskiego monopolu i jeśli tylko w przyszłości Polska będzie mogła korzystać z obu platform, to z pewnością da nam to pewne pole manewru w przypadku takich sytuacji jak obecne problemy z Iranem. Gorzej jeśli nowy system stanie się dla Niemiec i Francji narzędziem do terroryzowania pozostałych krajów wspólnoty.

5. Awanturnicza polityka Donalda Trumpa jak do tej pory może robić wrażenie. W USA trwa normalizacja polityki monetarnej, dolar radzi sobie dobrze, a kłopoty przeżywają rynki wschodzące (w tym także kraje na które Stany nałożyły sankcje). Wszystko to będzie jednak trwać do czasu. Po pierwsze, jeśli chodzi o politykę monetarną to niezależnie od obecnych danych z gospodarki, FED będzie musiał wyhamować (inaczej rosnące koszty kredytu zabiją firmy bądź też problemy rynków wschodzących odbiją się w końcu na amerykańskiej gospodarce). Po drugie, działania USA sprawiają, że inne liczące się państwa zaczynają ze sobą współpracować na wielu frontach. W kilku artykułach wspominaliśmy, że atak na Iran nie przejdzie bez echa – i tak właśnie się dzieje. Z czasem może się okazać, że sankcje wobec tego kraju dały przyczynek do silnego zwrotu na wschód w wykonaniu Francji i Niemiec. Brzmi to tym bardziej ironicznie, że przecież to nie sami Amerykanie najbardziej dążą do konfliktu z Iranem.


Zespół Independent Trader