Niecały miesiąc temu Czytelnik posługujący się nikiem Rafikol poruszył bardzo ważny temat przypominając mi, zresztą słusznie, że pisząc artykuły nie mogę zapominać o osobach, które są dopiero na początku drogi do budowania kapitału.

Mam do Ciebie Trader ogromną prośbę, czy mógłbyś kiedyś napisać artykuł o tym, gdzie by było najtaniej co miesiąc np. za 200 zł inwestować długoterminowo lub średnioterminowo. Dokładnie chodzi mi o możliwość inwestowania w poszczególne akcje spółek, towary, rynek pieniężny, obligacje”.

Część osób może stwierdzić, iż 200 zł odkładane co miesiąc to mało. Z jednej strony, faktycznie nie jest to duża kwota. Z drugiej strony, po kilkunastu latach uzbiera się z tego niemały kapitał, zwłaszcza, że oszczędności nie leżą odłogiem, a pracują na siebie.

Poza tym w wielu przypadkach bilans przychody - koszty nie pozwala na zaoszczędzenie większej kwoty i to należy zrozumieć.

Tak czy inaczej sami musimy odkładać kapitał na przyszłą emeryturę. Dzisiaj już chyba nikt nie ma wątpliwości, że albo będziemy pracować do śmierci, albo przyszłe emerytury pozwolą co najwyżej na wegetacje. Albo zapewnimy sobie sami środki na przyszłą emeryturę, albo zostaniemy na łasce czy niełasce państwa.

Kwota 200 zł, o której wspomniał Rafikol pozornie wydaje się nieznaczna. Sprawa wygląda inaczej, jeżeli posłużymy się dłuższym okresem oraz procentem składanym.

Z moich wyliczeń wynika, iż odkładając 200 zł miesięcznie przy uśrednionej 12% rocznej stopie zwrotu po 10 latach uzyskamy łącznie 47 tys. Złożą się na nie nasze wpłaty - 24 tys. oraz wypracowane zyski 23 tys.

Dużo lepiej wygląda sytuacja po upływie 20 lat. Uzyskamy bowiem kapitał rzędu 193 tys. PLN (48 tys. naszych wpłat + 145 tys. zysków kapitałowych). Ostatecznie im dłuższy okres, tym dłużej mamy możliwość pomnażania oszczędności. Aby uprościć schemat myślenia pominąłem inflację.

Owe dwanaście procent rocznie nie jest wynikiem, który możemy zrobić od tak sobie. Do tego potrzebna jest wiedza, czyli tak naprawdę nieustanna edukacja, ale ostatecznie chodzi o naszą przyszłość i sytuację finansową. Zresztą samodzielne inwestowanie wcale nie jest tak skomplikowane, jak to przedstawiają instytucje finansowe, wokół których wytworzył się mit  „doradztwa specjalistów”, którzy nie wiedzieć czemu pracują na etacie, zamiast zająć się własnym biznesem.


Zanim zacznę omawiać poszczególne aktywa, opiszę w jaki sposób nie należy inwestować.

a)     Unikajmy wszelkich pośredników generujących koszty. Każde prowizje płacone przy zakupie, zamianie czy sprzedaży obniżają nasz zysk.

b)     Unikajmy drogich funduszy. Myślę, że nie przesadzę jeżeli powiem, że 90% różnego rodzaju funduszy na polskim rynku jest bardzo droga w zarządzaniu.

c)      Zwracajmy uwagę na wartość transakcji. Czasami dużo rozsądniej jest zbierać kapitał przez kilka miesięcy i wykonać jedną transakcję niż dokonywać zakupów co miesiąc, gdyż koszty 6 małych transakcji mogą być wyższe niż zysk, jaki możemy wypracować przez pół roku.

d)     Nie kupujmy drogich aktywów. Przez "drogie" możemy rozumieć dwie rzeczy:

Po pierwsze: aktywa, które zaliczyły zbyt silny rajd w ostatnim czasie i krótkoterminowo są drogie (RSI powyżej 60 oraz bardzo wysoki poziom optymizmu).

Po drugie: aktywa, które są w późnej fazie hossy i ich wyceny względem innych grup aktywów są wysokie, np. akcje w krajach rozwiniętych względem metali szlachetnych, nieruchomości względem surowców itd.

e)     Unikajmy aktywów o wysokich ukrytych kosztach. Większość funduszy podaje tylko oficjalne koszty zarządzania, pomija dużo większe koszty ukryte.

Grając na spadki poprzez fundusze typu Inverse (odwrócony), rzeczywisty wynik po roku będzie niższy o kilka procent niż sobie założyliśmy. Jeżeli zatem shortowany indeks nie zmieni swojej wartości, my poniesiemy stratę. Podobnie wygląda sytuacja z inwestowaniem w surowce poprzez CFD czy ETN’y, jeżeli występuje zjawisko contanga

Aby pokazać Wam jak powyższe opłaty, nawet pozornie niskie, wpływają na nasz długoterminowy wynik, założyłem, że inwestujemy poprzez „pośrednika” lub fundusz, który kosztuje nas 2% rocznie. Nasz zysk spada zatem z 12% do 10%.

W ciągu 20 lat zgromadzimy nie 193 tys. PLN, lecz 150 tys. PLN, a co ważne nasz kapitał zamiast wypracować łącznie 143 tys. PLN zwrotu wygospodaruje tylko 102 tys. PLN. W tym miejscu różnica rzuca się już w oczy.


W co bym inwestował mając do dyspozycji wyłącznie 200 zł / m-c?

Na wstępie musimy sobie jasno powiedzieć, że inwestując 200 zł miesięcznie, zapłacimy w każdym przypadku horrendalne prowizje (oczywiście w ujęciu procentowym). Wydaje mi się, że dużo rozsądniej będzie zbierać kapitał przez kilka miesięcy i dokonywać inwestycji pod koniec każdego roku, kiedy to ceny wielu aktywów są na niskich poziomach. W tym roku zresztą było podobnie, kiedy to jednocześnie dołowały ceny metali, surowców oraz akcji. Nie bez przyczyny zresztą mówi się „sell in may and go away”.

Załóżmy zatem, że dysponujemy kwotą 2500 zł. W mojej ocenie rozbijanie jej pomiędzy różne aktywa mija się z celem. Gdybym miał dziś lokować taki kapitał, zapewne ulokowałbym całość w srebrze ze względu na niedowartościowanie zarówno w relacji do złota, jak i akcji.

Zakładając, że za rok sytuacja się nie zmieni, część kapitału ulokowałbym w surowcach przemysłowych lub rolnych. Na pewno bym ich nie dzielił. Zakup taniego w zarządzaniu ETN’u (0,6% rocznej opłaty) to wydatek rzędu 60 zł (15 USD), czyli w naszym przypadku 2,4%. Zwielokrotnienie kosztu wynikające z zakupu dwóch funduszy jest pozbawione sensu.

W kolejnym roku przy niezmienionej sytuacji najprawdopodobniej ulokowałbym kapitał na rynkach akcji, koncentrując się wyłącznie na rynkach rozwijających się, które moim zdaniem przyniosą dużo większe zwroty niż rynki rozwinięte. Wybrałbym pod nie tani w zarządzaniu ETF na rynki rozwijające się lub przy bardziej ryzykownym podejściu ETF tylko na rynek rosyjski. W przypadku inwestycji w akcje należy być świadomym, iż panika na drogich rynkach rozwiniętych z bardzo dużym prawdopodobieństwem przełoży się także na globalną bessę. Nikt nam nie zagwarantuje, że tanie akcje nie staną się jeszcze tańsze.


Inne aktywa:

Rynek nieruchomości, a konkretnie inwestycje w REIT’y odpuściłbym sobie (przy obecnych warunkach) ze względu na ich wysokie ceny, a tym samym niską dywidendę oraz duże ryzyko spadków. Pewnym wyjątkiem są REIT’y działające w Singapurze lub ETF’y na REIT’y w krajach rozwijających się, ale moim zdaniem trzy pierwsze grupy (srebro, surowce, akcje EM) są lepszym rozwiązaniem.

Absolutnie nie inwestowałbym w obligacje ze względu na ogromne ryzyko wynikające ze sztucznie zawyżonych cen, będących efektem zakupów przez banki centralne oraz końca 35-letniego okresu spadających stóp procentowych. W nadchodzących latach w umysłach inwestorów dojdzie do przemiany. Dotychczas „bezpieczne obligacje” staną się „gwarantem straty” w efekcie wzrostu stóp procentowych, bezpośrednich bankructw, restrukturyzacji długów czy po prostu rosnącej inflacji.

Celowo nie wspominałem o inwestycji w złoto, gdyż roczny kapitał rzędu 2500 zł pozwoliłby nam na zakup co najwyżej 1/2 uncji. Moim zdaniem koszt nabycia / zbycia monet poniżej 1 uncji jest zbyt wysoki. Alternatywą jest jeden z dwóch funduszy złota w 100% zabezpieczony metalem fizycznym. Mowa o szwajcarskim ZKB oraz kanadyjskim funduszu Sprotta.

W kolejnych latach kapitał powinniśmy lokować pomiędzy akcje, metale szlachetne oraz nieruchomości. Nie powinniśmy także zapominać o buforze gotówkowym, jeżeli sytuacja będzie przypominała tę obecną (wysokie ceny wielu aktywów). Ostatecznie, dużo lepiej jest przechować kapitał w bezpiecznej walucie np. CHF, niż na siłę inwestować na przewartościowanym rynku. To, że inwestujemy długoterminowo absolutnie nie zmienia tu sytuacji. Osoby, które inwestowały długoterminowo w polskie akcje w 2007 roku do dziś nie są w stanie wyjść ze strat, mimo kumulacji dywidend wypłacanych przez prawie dekadę.

Rozsądek, chłodne podejście i nieustanne poszerzanie wiedzy finansowej przede wszystkim.


Trader21