„Skup akcji i obligacji przez banki centralne jest tak naprawdę polityką monetarną stworzoną z myślą o najbogatszych” – Steve Eisman


Ostatni kryzys finansowy trwał około 1,5 roku. Od marca 2009 roku zaczęliśmy notować intensywne wzrosty. Pomijając spadki z końca zeszłego roku, możemy uznać, że był to moment w którym rozpoczęła się trwająca do dziś hossa. Od tamtej chwili mija właśnie 10 lat.

Hossa, która trwa (lub jak kto woli – trwała do października) jest w znacznym stopniu oparta o działania banków centralnych. Jeszcze w trakcie kryzysu uwolniły one banki komercyjne od wielu toksycznych aktywów, a następnie sprowadziły stopy procentowe do zera. Rozpoczęto także skup aktywów, określany przez nas w uproszczeniu dodrukiem (czytaj więcej: "Czym jest dodruk?"). Polega on na tym, że banki centralne za wykreowaną z powietrza walutę nabywają akcje oraz obligacje rządowe i korporacyjne. W ten sposób sztucznie zwiększają ich ceny, zachęcając inwestorów do powrotu na rynek.

Zgodnie z tym o czym pisaliśmy niedawno, mimo gigantycznego dodruku, globalna gospodarka nie przeżyła hiperinflacji. Wszystko dlatego, że wykreowana waluta została skierowana na rynki finansowe (akcje, obligacje, REITy). Zdecydowana większość z tych środków nie trafiła do realnej gospodarki, czyli nie miała wpływu na inflację. Wzrosły za to ceny papierów wartościowych, a te najczęściej posiadają ludzie najzamożniejsi. Czasem posiadają je też przeciętni zjadacze chleba, natomiast nigdy nie są one własnością ludzi biednych. Dlatego też rację ma Steve Eisman mówiąc, że polityka dodruku/skupu aktywów/QE została zaprojektowana z myślą o najbogatszej warstwie społeczeństwa.

Wszelkie dane potwierdzają tą opinię. Nie myślcie, że to atak na kapitalizm, bo dodruk waluty nie ma z nim nic wspólnego. Fakty są takie, że sztuczne podbijanie cen aktywów finansowych przy przeciętnej koniunkturze gospodarczej doprowadziło do sytuacji w której 0,1% najbogatszych ponownie ma gigantyczny udział w ogólnym majątku społeczeństwa. Zerknijmy jak to wygląda w USA (udział najzamożniejszych osób zaznaczony na niebiesko):

Przyjmując, że przez 3 ostatnie lata tendencja została zachowana, możemy powiedzieć, iż 0,1% najbogatszych ma dziś taki udział w majątku społeczeństwa jak w 1929 roku, na moment przed Wielkim Kryzysem.

Grafika ma już kilka lat, natomiast podpisany pod nią profesor Zucman nie przestał prowadzić badań nad tym zagadnieniem. Z jego kolejnych publikacji możemy dowiedzieć się m.in. że w 2016 roku 400 najbogatszych Amerykanów zgromadziło majątek większy niż 60% biedniejszych obywateli USA.

Na czerwono widzimy udział procentowy 400 najbogatszych osób, na niebiesko – wspomniane 60%, czyli 150 mln Amerykanów.

Z kolei jeśli weźmiemy pod uwagę udział 10% najbogatszych w ogólnym majątku danego narodu, to Stany Zjednoczone wyglądają podobnie jak Rosja i Chiny.

Oczywiście wynik Francji i Wielkiej Brytanii nie oznacza, że sytuacja w tych krajach wygląda lepiej. Zawsze musimy patrzeć na to jak działa system w danym kraju. W Europie niższy udział najbogatszych nie wynika z tego, że wszyscy mają równe szanse, ale z tego, że uznano, iż najbogatsi powinni płacić wysokie podatki, przeznaczane następnie na coraz szersze wsparcie socjalne. Także dla tych osób, którym nie chce się pracować.

Wróćmy jednak do tematu. Spokojnie, nie będziemy kolejny raz pastwić się nad samymi bankami centralnymi oraz finansową elitą. Tym razem skupimy się na tym jaki wpływ na społeczeństwo miał wspomniany dodruk i jakie skutki może przynieść w kolejnych latach. A mogą one być tragiczne.

 

Zawsze można pożyczyć


Znakiem szczególnym poprzedniego kryzysu był fakt, iż wiele państw i korporacji zostało uratowane przed bankructwem. Innymi słowy: wiele osób nie dostało nauczki, zgodnie z którą zadłużanie się ponad stan połączone z:

a) Nadmierną konsumpcją m.in na kredyt oraz niską skłonnością do oszczędzania,

b) Nietrafionymi inwestycjami rządowymi,

c) Ryzykownymi inwestycjami na rynkach finansowych,

może skończyć się tragicznie. W wybranych przypadkach wręcz powinno skończyć się tragicznie, czyli bankructwem. Tak działa kapitalizm. I po prawdzie to fala bankructw jest mniejszym złem. Wybrano jednak ratowanie nieefektywnych spółek oraz skrajnie zadłużonych państw, co w dłuższej perspektywie czasu przyniesie dużo większe problemy.

Efektem wspomnianego ratunku finansowego dla zadłużonych jest wytworzenie w społeczeństwie mylnego przekonania, że dobrobyt może trwać w nieskończoność, bo zawsze można się bardziej zadłużyć. Tak po prawdzie, czy ludzie mogli dojść do innego wniosku, skoro bankrutujące kraje Europy zostały uratowane dodrukiem EBC? A skoro rządy uratowano to politycy mogli to wykorzystać, utrzymując wszelkie zasiłki i dopłaty. Nikomu nie wylano na głowę kubła zimnej wody, nikomu nic się nie stało, za każdym razem wybrano krótkowzroczne rozwiązanie – nieważne czy mówimy o USA, Europie czy Japonii.

Teraz weźmy pod uwagę osoby zajmujące się masą innych rzeczy niż finanse. Dla większości z nich nie ma znaczenia co sprawiło, że np. strefa euro dalej funkcjonuje, a kredyt wciąż jest tani. Takie osoby wyciągają wnioski na podstawie tego, co widzą. A co widzą? Że system dalej działa, że koszty kredytu dalej są niskie, że państwo dalej wypłaca cały obiecany socjał.

W międzyczasie, ze względu na rosnący udział wydatków państwa w PKB, coraz więcej osób zaczyna być uzależnionych od państwa. Od kartek na jedzenie (dziesiątki milionów osób w USA), od dopłat do mieszkania, od bezpłatnej edukacji czy bezpłatnej komunikacji itd. Jednocześnie te same osoby widzą efekty działań finansowej elity, czyli kumulację majątku w rękach małej grupy osób. Wniosek najczęściej jest taki: te kapitalistyczne świnie mają specjalne przywileje, więc czas zabrać im to co ukradli i rozdać każdemu po równo. Niech żyje socjalizm!

O ile w Europie to nie szokuje (niestety, podobne podejście zakorzeniło się u nas solidnie), to podobnie zaczyna wyglądać sytuacja w Stanach Zjednoczonych. Jeśli zerkniecie na badanie Gallupa, to zauważycie, że wśród zwolenników Partii Demokratycznej obecnie zdecydowanie lepiej kojarzony jest socjalizm niż kapitalizm.

Wyniki wśród Republikanów niech Was nie zwiodą. Kolejna grafika jest znacznie ważniejsza i pokazuje sympatie do kapitalizmu oraz socjalizmu wśród poszczególnych grup wiekowych.

Kiedy spojrzymy na poszczególne grupy wiekowe, pozytywne nastawienie do socjalizmu widoczne jest zwłaszcza wśród najmłodszych. Wielu z nich to osoby wychowane w rzeczywistości, w której niezależnie od okoliczności nic Ci się nie stanie, bo państwo zawsze się Tobą zaopiekuje. A skoro wystarcza na socjal, to możemy zadłużać się dalej i wydawać na każdą bzdurę jaka przyjdzie nam do głowy. Nie tylko jako pojedyncze osoby, ale także państwo. Skąd wziąć na to pieniądze? No jak to? Zabrać najbogatszym! A jak braknie? Dodrukujemy.

To właśnie jest ten moment, który jeszcze bardziej niż do tej pory otwiera pole do popisu skrajnie populistycznym politykom, którzy są w stanie obiecać wszystko byle wygrać wybory. Proces ten obserwujemy w tym momencie. Jest on efektem:

1. Zerwania linku do złota w 1971 roku, w efekcie czego rządy mogły zacząć znacząco zwiększać zadłużenie.

2. Wprowadzenia skupu aktywów na masową skalę po 2007 roku, co sprawiło m.in. że silnie zadłużone kraje nie zbankrutowały (odsetki od długu zostały zaniżone przez wykreowanie sztucznego popytu na obligacje).

 

Wyborcza licytacja


Zgodnie z tym co napisaliśmy wyżej, w obecnych realiach każde kolejne wybory będą jak niekończący się maraton obietnic. Kiedy podczas wiecu wyborczego naprzeciwko siebie masz ludzi, którzy myślą, że dobrobyt da się wydrukować, to możesz im powiedzieć wszystko! Tak też się dzieje.

Zacząć można od wydarzeń we Włoszech, gdzie ponownie zawitała recesja. Gospodarka kraju się kurczy, ale rządzący populiści nie są na straconej pozycji. Wiedzą, że Europejski Bank Centralny, aby utrzymać strefę euro na powierzchni, musi skupować włoski dług. Oznacza to, że nawet ogłaszając spełnienie kolejnych skrajnie socjalistycznych postulatów (np. dochód bezwarunkowy) mogą mieć pewność, że odsetki od długu nie wzrosną nagle dwukrotnie. Jeśli nawet rynek odsunie się nieco od włoskich obligacji, to zostaną one skupione przez EBC. I to nawet w momencie kiedy oficjalnie bank centralny nie będzie prowadził skupu, co pokazaliśmy w artykule „Banki centralne tracą resztki wiarygodności”. Można zatem mieć pewność, że w przypadku kolejnych wyborów we Włoszech doczekamy się jeszcze bardziej absurdalnych postulatów, bo mogą one zapewnić zwycięstwo i reelekcje.

Populistyczne hasła przynoszą też już efekty w USA. Gdyby nie polityka monetarna zaprojektowana z myślą o najbogatszych, być może byłoby inaczej. A tak, osoba pokroju Alexandrii Ocasio – Cortez, która jeszcze 1,5 roku temu pracowała na zmywaku, dziś ze swoimi socjalistycznymi hasłami nie tylko zasiada w parlamencie, ale jest też jedną z najbardziej znanych postaci! W efekcie jej propozycje reform muszą niestety być traktowane poważnie. Oto kilka z nich:

- bezpłatne szkolnictwo wyższe,

- dopłaty do mieszkań,

- przebudowanie każdego budynku w USA, by funkcjonował w oparciu o nowoczesne systemy z odpowiednią wydajnością energetyczną,

- osiągnięcie zerowej emisji gazów cieplarnianych w ciągu 10 lat,

- zakazanie energii jądrowej w 10 lat o ile to możliwe (jak najszybsze odejście od paliw kopalnych),

- kolej wysokich prędkości po całych Stanach Zjednoczonych, odejście od podróży lotniczych,

- nowe związki zawodowe dla wszystkich miejsc pracy,

- podatek węglowy.

To tylko część jej pomysłów. Według różnych szacunków wspomniany program tzw. Green New Deal kosztowałby od 51 do 93 bln dolarów. To nawet 30-krotnie więcej niż rząd federalny zbiera w podatkach przez cały rok!

Ale z drugiej strony: przecież zawsze możemy dodrukować te pieniądze, prawda?

Skoro wiecie już jakim rodzajem człowieka jest Ocasio – Cortez to dodamy tylko, że zapewniła ona sobie miejsce w parlamentarnej Komisji Nadzoru Finansowego, która kontroluje Wall Street.

To jednak nie wszystko jeśli chodzi o USA. Za 1,5 roku wybory prezydenckie, a po stronie Demokratów nie brakuje kandydatów, którzy na pewno dogadują się z Ocasio – Cortez. Pierwszy z nich to Bernie Sanders, który proponuje wprowadzenie bardzo wysokiego podatku od nieruchomości wartych powyżej 3,5 mln dolarów. Ktokolwiek posiada nieruchomości warte powyżej 1 mld USD, zapłaci podatek rzędu 77%! Sanders tłumaczy, że ze względu na próg, podatek dotknie jedynie 0,2% najbogatszych.

Wtóruje mu inna kandydatka na prezydenta, a mianowicie Elizabeth Warren. Ona też ma chrapkę na to, by dorwać się do majątku najbogatszych, natomiast jej plan wygląda nieco inaczej. Warren proponuje specjalny podatek rzędu 2% od aktywów płacony przez wszystkie gospodarstwa domowe z majątkiem powyżej 50 mln dolarów.

Jak widać, socjalistyczny szał trwa w najlepsze, a postulaty brzmią równie absurdalnie co program edukacji seksualnej dla najmłodszych w Niemczech. Z drugiej strony, skoro ten ostatni stał się faktem, to być może również wspomniane postulaty faktycznie będą realizowane. Z kolei Ocasio – Cortez zostanie specjalnym doradcą ekonomicznym nowego prezydenta. Amerykańskim wyborcom życzymy opamiętania się w porę.

 

Czym to się skończy?


Oczywiście nie możemy na ten moment stwierdzić kto wygra wybory w USA, natomiast ogólna tendencja w kierunku realizowania socjalistycznych postulatów zostanie utrzymana. W tym aspekcie Donald Trump jawi się dla normalnych wyborców raczej jako ostatnia nadzieja, a nie zagrożenie. No, chyba że Partia Demokratyczna zaskoczy sensownym kandydatem.

Podobnie dziać się będzie w Europie. Na Starym Kontynencie nawet Ci, którzy występują przeciwko UE, muszą sporo obiecać, aby wygrać wybory.

Ostateczny efekt jest zawsze ten sam. Dochodzi do zmiany struktury społeczeństwa z trójpoziomowej (bogaci, klasa średnia, biedni) na dwupoziomową (bogaci i biedni). Wszelkie nowe podatki oraz inflacja zawsze najsilniej uderzają w klasę średnią, która nie może się przed nimi obronić. Najbogatsi zawsze sobie poradzą, choćby trzeba było oprzeć się na armii specjalistów z dziedziny finansów i prawa.

Niestety w takich warunkach zwykli ludzie staną się coraz bardziej uzależnieni od państwa. Takie nieporadne społeczeństwo łatwiej jest zastraszyć. Zatem jeśli w którymś momencie system finansowy dojdzie do ściany to obywatele mogą wówczas usłyszeć od rządzących: nie bójcie się, zaopiekujemy się Wami dalej. Będziecie dostawać 1000 euro dochodu bezwarunkowego. Zastąpią was roboty, więc ceny wielu dóbr spadną. Pieniądze będziecie dostawać na konto, więc gotówka nie będzie Wam potrzebna, zresztą jest ona potrzebna tylko osobom działającym nielegalnie. Dopóki sytuacja w systemie nie jest opanowana, musimy jednak wprowadzić negatywne stopy procentowe. Jeszcze wcześniej będziemy zmuszeni zabrać 50% depozytów, ale bez obaw – dotyczy to tylko osób z majątkiem powyżej 100 tys. USD.

Oczywiście to tylko jeden z możliwych scenariuszy. Alternatywny to niestety powtórka z przeszłości, kiedy zagubionym masom populiści wmówili kto jest ich wrogiem, a ludzie ruszyli na wojnę.

Socjalizm zawsze kończy się tragicznie i sprawia, że ludzie są zdesperowani. Tymczasem zdesperowany tłum jest nieobliczalny, co po prawdzie trochę kłóci się z priorytetami elit. Choćby dlatego za bardziej wiarygodny scenariusz uznajemy ten z dochodem bezwarunkowym, który zamiast desperacji, wywołuje u ludzi obojętność.

Na koniec chcemy podkreślić, że zdajemy sobie sprawę, iż wśród aktualnych amerykańskich milionerów jest mnóstwo osób, które ciężko na to zapracowały. Chcemy jednak zwrócić uwagę, że od 10 lat mamy nowe zasady gry. Milionerem może zostać osoba, która z małymi środkami wchodzi na giełdę i wybiera najpopularniejsze spółki. Taki „inwestor” nie wie, że uczestniczy w zabawie podobnej do krzeseł tzn. liczba krzeseł jest mniejsza od liczby uczestników, a kiedy muzyka przestaje grać, uczestnicy starają się usiąść. Z kolei DJ-em jest bank centralny, a tylko on wie kiedy muzyka zostanie wyłączona.

Pozwalając na akcję ratunkową banków centralnych 10 lat temu, tak naprawdę niesamowicie wzmocniono ich rolę. Bankierzy wykorzystali to, kreując niesamowite dysproporcje w majątkach. Teraz kluczowe pozostaje pytanie w jaki sposób odbędzie się walka z nierównościami. Jeśli bronią mają być socjalistyczne reformy, to nic dobrego nie może z tego wyniknąć.


Zespół Independent Trader