Dobry sygnał dla złota. Rynek traci cierpliwość


W dotychczasowych artykułach wielokrotnie wspominaliśmy o pozycjach zajmowanych przez producentów i banki (określanych po angielsku jako „commercials”). Ta grupa jest zazwyczaj nieco lepiej zorientowana i podejmuje odpowiednie decyzje.

Obecnie w przypadku złota, commercials są coraz bardziej pozytywnie nastawieni (czerwona linia jest stosunkowo wysoko na tle danych historycznych).

Źródło: Barchart.com

Jednocześnie po przeciwnej stronie mamy grupę określaną jako „speculators”, która ma niższą skuteczność i w tym momencie coraz pesymistyczniej podchodzi do złota (zielona linia). To oznaka, że inwestorzy tracą cierpliwość do metalu.

Czerwona i zielona linia określają pozycję netto dla obu grup. Netto czyli od pozycji na wzrosty (long) odjęto pozycje na spadki (short).

Jeśli jednak wzięlibyśmy pod uwagę wyłącznie pozycje short, to liczba takich pozycji w przypadku złota jest już bardzo duża i niebawem osiągnie ten sam poziom co w połowie 2018 roku.

Źródło: YouTube.com

Właśnie wtedy złoto zaczynało swój dwuletni rajd. Widząc jak dziś inwestorzy tracą cierpliwość do tego metalu, uważamy, że kolejne wzrosty złotą są naprawdę blisko.

 

Odwrót inflacji w USA?


Potężny dodruk wprowadzony w 2020 roku sprawił, że w USA w górę szło niemal wszystko: zyski spółek, ich notowania, wyceny nieruchomości… ale z tego samego powodu zaczęła też rosnąć inflacja. Wysokie ceny energii czy żywności, plus ograniczenie zasiłków, sprawiły, że Amerykanom zaczęło brakować pieniędzy. Stopniowo przekłada się to na inflację.

Spadła ona z 9,1% do 8,5% i generalnie można powiedzieć, że jest spora szansa na dalsze spadki, co ma oczywiście związek z pogarszającą się koniunkturą. Głównie z tego powodu od kilku tygodni obserwujemy też odbicie cen amerykańskich obligacji (spadająca inflacja jest pozytywna dla tej grupy aktywów).

 

Apple rekordzistą? 


Na poniższej grafice przedstawiony został najwyższy udział pojedynczych spółek w kapitalizacji indeksu S&P 500 w poszczególnych latach (niebieskie słupki).

Jak możemy zauważyć, w 1985 roku kapitalizacja spółki IBM odpowiadała za 6,4% całkowitej kapitalizacji indeksu 500 największych amerykańskich przedsiębiorstw. Z kolei w okolicach bańki internetowej z lat 2000 największy udział stanowił Microsoft, który odpowiadał wtedy za ok. 5% indeksu. Dziś Apple odpowiada za 7,3% całkowitej kapitalizacji S&P 500. Na bazie historycznych danych nie jesteśmy w stanie odnaleźć informacji, kiedy ostatnim razem jedna spółka miała tak duży udział w tym indeksie. Być może Apple jest w tym obszarze rekordzistą.

W ramach ciekawostki warto dodać, że kapitalizacja zaledwie 6 spółek odpowiada za ponad 20% całkowitej kapitalizacji indeksu S&P 500, co możecie zauważyć na poniższym wykresie. W skład TOP 6 wchodzi Alphabet (dawne Google), Amazon, Apple, Meta (dawny Facebook), Microsoft oraz Netflix.

 

Ceny najmu ostro w górę


Kilka dni temu grupa Morizon przeprowadziła analizę wysokości czynszów w 5-ciu dużych polskich miastach (Warszawa, Kraków, Wrocław, Poznań, Gdańsk). Analiza dotyczy okresu od sierpnia 2021 do sierpnia 2022 roku. 

Jeszcze latem 2021 roku w przypadku tych 5-ciu miast średni koszt kawalerki wynosił 1680 PLN miesięcznie. Dziś to już 2280 PLN, co oznacza wzrost o niemal 36%. Warto zwrócić uwagę na to, że za obecną stawkę najmu kawalerki, w większości przypadków jeszcze rok temu można było wynająć mieszkanie 2-pokojowe. Największy wzrost czynszów doświadczyli Ci, którzy chcieli wynająć mieszkanie na terenie Krakowa – wzrost o ok. 47%. Z kolei najemcy z Poznania doświadczyli najmniejszego wzrostu cen (ok. 23%) spośród wybranych miast.

Czy stawki najmu będą spadać? W ujęciu nominalnym - naszym zdaniem nie, a z pewnością nie w rejonach gdzie popyt jest jeszcze wyższy ze względu na obecność dużej liczby imigrantów ze Wschodu. Nie mamy tutaj na myśli wyłącznie Ukraińców, ponieważ w ostatnim czasie do Polski przybyło także sporo obywateli Białorusi czy Gruzji. 

 

Wielka Brytania: gigantyczny wzrost rachunków za energię


Kilka miesięcy temu w komunikacie Banku Anglii padło ostrzeżenie, zgodnie z którym „Brytyjczyków ma czekać znaczący spadek standardu życia”. Tymczasem kilka dni temu pojawiły się dane, które dobrze obrazują to, co czeka obywateli Wielkiej Brytanii (i wielu innych krajów również).

Poniższa grafika dotyczy średniego kosztu za „energy bill”, czyli rachunek obejmujący gaz i prąd (wartość za cały rok). Jesienią 2021 roku był on na poziomie niespełna 1200 funtów. Ostatnio wyraźnie wzrósł w okolice 2000 funtów.

Niestety, prawdziwy szok dopiero nadejdzie i już niebawem ten rachunek wzrośnie do 4000 funtów w skali roku. Tak nagły wzrost w połączeniu z drożejącą żywnością i wciąż drogim paliwem sprawi, że podstawowe wydatki będą pochłaniać dużo większą część budżetów gospodarstw domowych niż było to do tej pory. Wielu rodzinom zabraknie środków na konsumpcję, która była dotychczas normą: dodatkowe lekcje czy zajęcia dla dzieci, wyjścia do restauracji, wyjazdy na wakacje itd.

Podobny problem będzie dotyczył wielu krajów, które akurat nie mają pod nosem gazu, ropy czy węgla (ani odpowiedniego wsparcia w postaci elektrowni atomowych). Polska jest tutaj wyjątkiem, bo niby ma węgiel, ale za sprawą decyzji podejmowanych w Warszawie i Brukseli… nie jest w stanie go produkować na odpowiednią skalę. I dlatego pomimo surowca, który mamy pod ziemią, nas również czeka ciężka zima.

 

Fala zwolnień w USA przybiera na sile


Pogarszająca się koniunktura gospodarcza przynosi niestety wzrost bezrobocia. Nie inaczej jest i tym razem. Co prawda w przypadku Stanów Zjednoczonych oficjalna stopa bezrobocia wciąż jest na bardzo niskim poziomie (dzięki kreatywnym zabiegom), ale od pewnego czasu zauważalna jest większa ilość komunikatów o grupowych zwolnieniach. Poniższa grafika bierze pod uwagę wyłącznie przedsiębiorstwa notowane na giełdzie w USA. 

Źródło: VisualCapitalist.com

Jak widać, począwszy od kwietnia, coraz więcej dużych spółek decyduje się na zwalnianie setek pracowników, szykując się na nadchodzącą recesję. Spośród wymienionych, najbardziej radykalny ruch wykonał Ford, decydując się na zwolnienie 8000 osób.

 

Od strachu do chciwości w 3 miesiące


Indeks strachu i chciwości (Fear and Greed) zgodnie ze swoją nazwą ma pokazywać nam jakie emocje dominują wśród inwestorów. Często kilka tygodni wzrostów wystarcza by napędzić chciwości i odwrotnie – krótkie spadki powodują strach.

Pierwsze półrocze tego roku było w przypadku akcji w USA bardzo słabe, co sprawiło, że model mocno skierował się w strone strachu (poziom poniżej 20).

Z kolei dziś znajdujemy się na indeksach niewiele wyżej niż w maju, jednak ostatnie wzrosty mocno poprawiły nastroje. Do tego stopnia, że indeks wskazuje na chciwość. Ten model oczywiście o niczym nie przesądza, jednak wydaje się, że mocniejsze wejście w akcje nie jest obecnie najlepszym pomysłem. Oczywiście dla akcji pozytywny jest fakt, że inflacja zaczęła spadać. Dodatkowo giełda w USA i tak wygląda w miarę stabilnie na tle wielu innych rynków. Z drugiej strony pamiętajmy, że prognozy co do zysków spółek wciąż są bardzo optymistyczne jak na to, co dzieje się w gospodarce. A dodatkowo FED, przynajmniej póki co, nie wspomaga rynków poprzez dodruk.


Uwaga! W ostatnich tygodniach pojawiła się witryna exantefx.eu, która podszywa się pod brokera Exante (takich fałszywych domen oczywiście może być więcej). Przypominamy, że prawidłowa domena to: exante.eu i prosimy Was o ostrożność przy ewentualnym zakładaniu kont! Sprawdzoną metodą jest wejście na stronę Exante poprzez baner, który umieściliśmy w dziale Niezbędnik. Po pierwsze macie pewność, że trafiacie na odpowiednią domenę, a po drugie – w razie zasilenia konta otrzymujecie od nas 3-miesięczny darmowy abonament na www.portfeltradera.pl. Szczegóły w Niezbędniku.

 

Independent Trader Team