Masowe aresztowania w Arabii Saudyjskiej


Początek listopada przyniósł polityczne trzęsienie ziemi w Arabii Saudyjskiej. W ciągu kilku dni doszło do aresztowań 11 książąt oraz co najmniej 38 byłych i obecnych ministrów, polityków i biznesmenów. Wśród zatrzymanych jest Al-Walid ibn Talal, najbogatszy saudyjski biznesmen (wg Forbes również 20. najbogatszy człowiek na świecie).

Dodajmy, że tuż po rozpoczęciu aresztowań w katastrofie śmigłowca zginął książe Mansour bin Muqrin. Z niewyjaśnionych przyczyn zmarł z kolei Abdul Aziz bin Fahd, czyli syn rządzącego w latach 1982-2005 króla Fahda.

Oficjalnie w Arabii Saudyjskiej rozpoczęto walkę z korupcją, jednak wszystkie wymienione wydarzenia określane są jako próba konsolidacji władzy przez następcę tronu, 32-letniego księcia Mohammeda bin Salmana. Cała sytuacja jest dla świata o tyle szokująca, że w trakcie kilku ostatnich dekad sytuacja polityczna wewnątrz Arabii Saudyjskiej była stabilna. Kraj ten oczywiście chętnie angażował się w wywoływanie napięć w innych rejonach świata, ale na własnym podwórku Saudowie utrzymywali spokój.

Zważywszy na kluczową rolę Arabii Saudyjskiej jako potężnego producenta ropy (opisaną w artykule „Czym jest petrodolar i jego znaczenie”), chaos polityczny musiał przełożyć się na wzrost ceny surowca. Dodając rajd z poprzednich miesięcy, cena czarnego złota wzrosła łącznie o 40% w ciągu 5 miesięcy! Dopiero ostatnie dni przyniosły lekką korektę.

Poniżej wykres pokazujący wartość baryłki ropy Brent (niebieski kolor – skala prawa) oraz Crude (czarny kolor – skala lewa).

Przypomnijmy, że wzrost ceny ropy naftowej automatycznie tworzy długą listę drożejących dóbr i usług.

 

La Nina coraz bardziej prawdopodobna


Najnowsze dane opublikowane przez Amerykańskie Centrum Prognozowania Klimatu wskazują na rosnące prawdopodobieństwo wystąpienia zjawiska La Nina.

Zjawisko to poprzedzone jest niższą temperaturą powierzchni Oceanu Spokojnego w pobliżu równika, przede wszystkim w okolicach wybrzeży Ameryki Południowej. Na poniższym zdjęciu kontynent widoczny jest po prawej stronie, natomiast w centralnej części obrazu czerwoną linią zaznaczony został obszar odznaczający się stosunkowo niską temperaturę wody.

Co oznacza nadejście La Nini? Znacznie większe prawdopodobieństwo wyjątkowo mroźnej zimy na północy USA oraz ekstremalnych susz na południu Stanów Zjednoczonych oraz Ameryki Południowej. Poza tym, La Nina przynosi zazwyczaj bardzo intensywne opady w Australii, Indonezji czy południowo-zachodniej części Afryki.

Obecnie prawdopodobieństwo wystąpienia La Nini szacuje się na 65-75%. Dla porównania, miesiąc temu był to poziom 55-65%.

Nadejście La Nini oznaczałoby wystąpienie tego zjawiska drugi rok z rzędu. W zeszłym roku Trader21 wspominał o tej kwestii pisząc: „Tegoroczna zima w USA będzie, najprawdopodobniej, wyjątkowo silna, podobnie jak huragany, które spustoszą południowo-wschodnie regiony tego kraju.”.

Faktycznie, wyjątkowo silne huragany uderzyły we wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych doprowadzając do ogromnych zniszczeń, ale przede wszystkim powodując śmierć wielu osób. Nie doszło natomiast do ekstremalnych zjawisk na większości pozostałych obszarów, w efekcie czego ceny surowców rolnych nadal są bardzo niskie.  

 

Niemcy rozważają rozpad Unii Europejskiej


Na początku 2017 roku niemiecka armia przygotowała raport „Strategiczna perspektywa 2040”. Zawiera on 6 scenariuszy dotyczących tego jak zmiany społeczne oraz międzynarodowe konflikty mogą zagrozić bezpieczeństwu Niemiec.

Informacje dotyczące treści raportu pojawiły się dopiero teraz jednak natychmiast zrobiło się o nich głośno. Głównie dlatego, że jeden z przedstawionych scenariuszy bierze pod uwagę rozpad Unii Europejskiej. Jak zakładają autorzy raportu, wiele krajów wspólnoty może pójść w ślady Wielkiej Brytanii i opuścić blok.

Naszym zdaniem analizowanie rozpadu UE w kontekście roku 2040 jest dość optymistyczne, bowiem do takich wydarzeń może dojść w ciągu kolejnej dekady.

Nie wiemy jakie rozwiązania zostały przygotowane przez Niemcy na wypadek chaosu politycznego w Europie. Można jednak zakładać, że jeśli rozpad UE potoczyłby się w szybkim tempie, to strefa Schengen zostałaby „tymczasowo” zawieszona. Wprowadzone zostałyby kontrole przepływów kapitału na poziomie międzynarodowe. Kolejnym ruchem byłoby zamrożenie środków na kontach (umożliwione zostałyby tylko wypłaty minimalnych kwot potrzebnych do przeżycia). Najprawdopodobniej doszłoby również do wymiany euro na nową walutę, jednak z jednym zastrzeżeniem – wymiana byłaby możliwa wyłącznie dla środków zgromadzonych na kontach.

 

Iran stawia na Bitcoina


Władze Iranu chcą, aby Bitcoin zyskał w ich kraju status legalnego środka płatniczego. W jednym z wywiadów irański minister cyfryzacji Amir Hossein Davaee przyznał, że jego resort przygotowuje się do zaadoptowania Bitcoina jako waluty.

Stworzenie infrastruktury potrzebnej do realizacji tego celu może okazać się dla Iranu bezcenne. Najprawdopodobniej już teraz prowadzone są rozmowy mające przekonać kolejne państwa do rozliczania się w systemie opartym o technologię blockchain. Jeśli tak się stanie, będzie to oznaczało stworzenie systemu konkurencyjnego dla kontrolowanego przez Stany Zjednoczone SWIFTu. Co za tym idzie, USA straci broń jaką do tej pory była możliwość pozbawienia danego państwa dostępu do międzynarodowego systemu transakcyjnego.

Przypomnijmy, że w 2012 roku Stany Zjednoczone odcięły Iran od SWIFTu. Wówczas kraj z Zatoki Perskiej poradził sobie poprzez wymianę barterową oraz zakupy za pośrednictwem złota. Na początku zeszłego roku większość sankcji zniesiono, jednak niedawno prezydent Donald Trump stwierdził, że Iran nie wywiązuje się z porozumienia dot. broni nuklearnej. Ze strony amerykańskiego przywódcy padły słowa o możliwości wprowadzenia nowych sankcji. Nie dziwi zatem fakt, że Iran szuka alternatywnych rozwiązań, które pozwolą na normalne funkcjonowanie kraju w momencie odcięcia od międzynarodowego system transakcyjnego kontrolowanego przez USA.

 

USA: 600 000 000 000 dolarów długu w 2 miesiące


Na przestrzeni zaledwie 2 miesięcy dług publiczny Stanów Zjednoczonych wzrósł o astronomiczną kwotę 600 mld dolarów (błękitna linia na wykresie). Z kolei całkowite zadłużenia USA przekroczyło próg 20 bln dolarów.

Z tej okazji Simon Black postanowił zwrócić uwagę na kilka kwestii ściśle związanych z długiem. Otóż w tym momencie łączne koszty amerykańskiego socjalu, opieki medycznej oraz obsługi długu pochłaniają wszystkie przychody z podatków. Aby sprostać pozostałym wydatkom Stany Zjednoczone muszą stale się zadłużać.

Dług rośnie w szybkim tempie, natomiast jakiekolwiek zmiany wysokości podatków nie są w stanie poprawić sytuacji. Do budżetu Stanów Zjednoczonych nie zacznie nagle wpływać więcej pieniędzy. Skąd to wiemy? W poprzednich dekadach wysokość podatków w USA często się zmieniała, a jednak poziom przychodów państwa w stosunku do PKB niemal zawsze oscylował wokół 17%. Zatem ewentualna podwyżka podatków mogłaby co najwyżej zaszkodzić gospodarce, natomiast nie zwiększyłaby wpływów do budżetu.

Z kolei rządowy fundusz zajmujący się wypłatami emerytur, rent i ubezpieczeń osób niepełnosprawnych ocenia, że od 2034 roku jego budżet nie będzie pozwalał na dalsze funkcjonowanie. Oznacza to, że działalność funduszu będzie uzależniona od wpływów z podatków. Tymczasem w 2034 roku większość pieniędzy podatników przekazywana będzie na obsługę długu. Jak widać, w tym momencie sytuacja staje się, łagodnie mówiąc, skomplikowana.

Tematykę związaną z długiem oraz państwem jako molochem przejadającym pieniądze obywateli znakomicie podsumował Marc Faber. Zwrócił on uwagę na fakt, iż opieka socjalna jest eksperymentem. W naszych czasach to stały element rzeczywistości, ale opieki socjalnej nie było przez kilka tysięcy lat i nie mamy pewności, że będzie ona obecna za 50 czy 100 lat.

Aktualna sytuacja w USA przypomina nam, że będziemy musieli sami zadbać o swoją finansową przyszłość. Naszym zdaniem rząd za 20-30 lat nadal będzie wypłacał emerytury, jednak będą one co najwyżej pozwalać na minimum egzystencji.


Zespół Independent Trader