USA u progu rewolucji

W ciągu ostatniej dekady, jesteśmy świadkami postępującej militaryzacji policji w USA. Są to ciche przygotowania do stanu wyjątkowego, który może zostać wprowadzony w czasie przyszłego kryzysu, przekraczającego skalą nawet ten z 2008 roku. Szkopuł w tym, że zmiany w szkoleniu stróżów prawa, nastawione na pacyfikację zbuntowanej ludności, przynoszą przedwczesne, niespodziewane efekty.

Na terenie Stanów Zjednoczonych dochodzi, w ostatnim czasie, do coraz większej liczby zgonów podczas interwencji policji. Duża liczba postrzałów śmiertelnych – w krótkich odstępach czasu spowodowała, że w USA zawrzało, a czarnoskóra część społeczeństwa chwyciła za broń. Nie mówię tu o protestach ulicznych, które mają miejsce w całym kraju, tylko o zabójstwach stróżów prawa, do których strzelają zwykli obywatele. Dobrym przykładem jest ostatnia zajście w Dallas, podczas którego snajperzy zastrzelili 5 policjantów, a 4 zostało rannych. Sytuacja jest bardzo poważna i ciągle eskaluje. Jeśli władze w porę nie rozładują napięcia, konflikt może przerodzić się, moim zdaniem, nawet w rewolucję lub w wojnę domową.

Politycy i eksperci zajmują stanowiska po obu stronach. Niestety, pojawiają się w ich wypowiedziach również takie stwierdzenia jak: „należało im się”, które tylko potęgują konflikt. Obawiam się, że w obecnej sytuacji establishment, zamiast przywrócić porządek i prawo, spróbuje manewru „ucieczki do przodu”. By ponownie zjednoczyć społeczeństwo trzeba będzie przekierować nienawiść obywateli do policjantów, na nowego, zewnętrznego wroga. Uważam zatem, że nie przesadzam, gdy oczekuję potężnego zamachu w USA i/bądź wojny, o wiele większej, niż tej z Iraku czy Afganistanu.


Fundusze emerytalne w USA ścinają świadczenia

Zarządzający Centralnym Stanowym Funduszem Emerytalnym ogłosili ścięcie wypłat emerytom, docelowo nawet o 60%! Fundusze emerytalne muszą wypłacać pieniądze emerytom, a za posiadane w ich bilansach aktywa, nie dostają wystarczająco wysokich odsetek czy dywidend. Jest to efekt historycznie niskich stóp procentowych. Wraz z niskimi zwrotami przyszły spadki notowań wielu aktywów, które dodatkowo uderzyły w bilanse funduszy. Nałożył się na to problem z demografią, a on bardzo zmniejsza wpływy nowych środków do systemu emerytalnego.

Ostatecznie przychody i rozchody muszą się zgadzać i nie ma tu miejsca na politykę czy sentymenty. Alternatywą jest wyprzedaż aktywów i ostatecznie bankructwo instytucji. Kryzys jeszcze się na dobre nie zaczął, a dla emerytów już teraz brakuje pieniędzy.


Commerzbank buntuje się przeciwko polityce EBC

Niemiecki Commerzbank grozi EBC, że zerwie z dotychczasowymi praktykami bankowymi i wycofa całość środków ze swojego konta w Banku Centralnym. Mario Draghi obniżył stopy depozytowe dla banków trzymających kapitał w EBC do -0,4%. Jest to wynik polityki, której zadaniem jest zmuszenie banków komercyjnych do udzielania coraz większej ilości kredytów.

Problem w tym, że kredytobiorców z dobrą historią kredytową, którym bezpiecznie można pożyczyć pieniądze, jest coraz mniej, a ryzyko niewypłacalności ciągle rośnie. Polityków z Brukseli to nie interesuje i oczekują, że gdy narzucą  bankom opłatę za posiadanie kapitału, to zmuszą je tym samym do pozbywania się rezerw. Ostatecznie, władze Commerzbanku zapowiedziały, że całość środków z EBC wyciągną w formie gotówki i zamkną we własnym sejfie. W świecie postępującej globalizacji i informatyzacji jest to niebywały zwrot wydarzeń, który daje nadzieję na przyszłość. Najwyraźniej, sektor bankowy nie jest tak zunifikowany jak by się mogło wydawać, a dążenie bankierów do eliminacji gotówki może być zniweczone przez nich samych.


Dług zabija wzrost gospodarczy

Według danych, opublikowanych przez Biuro Analiz Ekonomicznych (BEA) w USA, kredyt przestał generować dostatecznie wysoki przyrost PKB. W pierwszym kwartale 2016 roku, przyrost długu o 645 mld USD wygenerował wzrost na poziomie zaledwie 65 mld USD. W efekcie, wzrost gospodarczy w stosunku do długu wynosi 1:10. Zgodnie z teorią Keynsa, przyrost długu powinien powodować jeszcze większy przyrost PKB. Takie założenie – uzasadniające niekończący się dodruk walut w krajach rozwiniętych – leży u podstaw obecnej polityki monetarnej banków centralnych.

Problem polega jednak na tym, że nadmierne zadłużenie generuje dodatkowe koszty, które – nawet pomimo niskich stóp procentowych – przekraczają przychody ze sprzedaży. Coraz większa ilość pieniędzy przeznaczana jest na spłatę starych zobowiązań, zamiast na nowe, produktywne inwestycje. Doszliśmy do momentu, w którym skończył się wzrost gospodarczy napędzany za walutę kreowaną bez opamiętania. Coraz większa ilość pompowanych do systemu euro czy dolarów – oficjalnie lub nieoficjalnie – nie przynosi zadowalających efektów. Należy zatem zadać sobie pytanie: co dalej? Jeszcze więcej taniego pieniądza, czy reset długów?


EBC rozpoczyna skup obligacji korporacyjnych

Mario Draghi, 8 czerwca rozpoczął program CSPP czyli skupowanie obligacji korporacyjnych. 18 lipca EBC opublikuje listę z danymi firm, których dług skupił w przeciągu 6 tygodni. Od tego dnia będzie ona systematycznie aktualizowana. Inwestorzy starają się wyprzedzić działania traderów z EBC i skupić (a później odsprzedać drożej) obligacje firm, które najprawdopodobniej zostaną wybrane w nowo uruchomionym programie.

CSPP to kolejny program ingerujący bezpośrednio w gospodarkę. Nie dość, że jest narzędziem szerzącym nadużycia i korupcję, to – dodatkowo – zniszczy rynek długu korporacyjnego. Tak jak wypaczone zostały ceny obligacji rządowych krajów rozwiniętych, które obecnie znajdują się na niespotykanych do tej pory poziomach, tak teraz wartość długu korporacyjnego zostanie zupełnie oderwana od realiów. Wbrew temu, co mówią politycy, nie spowoduje to większej ilości inwestycji czy stworzenia nowych miejsc pracy, a jedynie nową falę niezdrowych spekulacji. Dla przykładu – dlaczego firma miałaby ryzykować otwarciem nowych linii produkcyjnych, na produkty których w obecnej sytuacji nie znajdzie klientów? Przecież o wiele lepiej będzie, gdy wykorzysta pozyskane środki spekulując na rynkach finansowych.


Chiny ostro wkraczają na rynek mikrochipów

Chiny planują skończyć z importem mikroczipów z USA. Do tej pory, wartość importu procesorów przekraczała nawet ogólną wartość sprowadzanej ropy. Będzie to miało ogromny wpływ na jeden z ostatnich sektorów gospodarki w USA, w którym tworzy się, ciągle dobrze płatne, miejsca pracy. Chiny, jako największy eksporter na świecie, wykorzystują w swoich produktach ogromną ilość mikroczipów. Są one stosowane nie tylko do produkcji elektronicznych gadżetów, ale również do produkcji zaawansowanej broni.

Wydatki inwestycyjne na firmy produkujące te kluczowe elementy systemów elektronicznych w Państwie Środka, mają wynosić na początek 161 mld USD. 47 mld USD zostanie wydane na – kontrolowaną przez rząd Tsinghua – Unigroup. Ma ona, w przeciągu zaledwie 5 lat, zająć miejsce w pierwszej trójce największych korporacji produkujących mikrochipy. Dodatkowo,przygotowywany jest zakup niemieckiej firmy Aixtron za 670 mln. Planowano również przejąć podmioty z USA – transakcje zostały jednak zablokowane na poziomie politycznym. Stany Zjednoczone bronią własnego rynku blokując sprzedaży firmy Micron Tech oraz procesorów Xeon dla chińskich superkomputerów.

Działania Pekinu są uzasadnione. W momencie rosnących napięć z Waszyngtonem, władze Chin nie mogą sobie pozwolić na to, by jedne z ważniejszych komponentów (np. rakiet balistycznych – kluczowego składnika obrony własnego terytorium) produkowane były przez największego wroga.


Zachodnie korporacje lekceważą sankcje nałożone na Rosję

W ostatnim czasie, w St. Petersburgu, odbyła się konferencja ekonomiczna. Podpisano na niej około 330 umów handlowych na kwotę 16 mld USD. Sankcje są coraz bardziej lekceważone przez zachodnie korporacje i dochodzi nawet do jawnego pogwałcenia zakazów w nich obowiązujących. Na konferencji, oprócz Wladimira Putina, pojawił się włoski premier Matteo Rennzi czy Jean-Claude Juncker.

Jest to niewątpliwie dobry objaw. Powszechnie wiadomo, jak duży wpływ na politykę są w stanie wywrzeć międzynarodowe korporacje. Skoro ich właściciele mają żywotne interesy pomiędzy państwami UE i Rosji, to będą one łagodzić dążenia polityków unijnych do zbrojnej konfrontacji.


Rosja wyrasta na potęgę spożywczą

Sankcje, wprowadzone przeciwko Rosji, wywołały m.in. problemy z dostawami żywności i spadek wartości rubla o połowę. Nowe warunki i działania przeciwko polityce Kremla spowodowały, że ogłoszono nowy cel: „samowystarczalność w sektorze spożywczym do 2020 roku”. Słowa Putina nie zostały rzucone na wiatr – Rosja już teraz awansowała na pierwsze miejsce na świecie w eksporcie pszenicy. W ciągu 2015 roku ilość eksportu produktów spożywczych wzrosła o 33%, w porównaniu do wyniku z 2014 roku.

Uzależnienie rosyjskiego przemysłu od eksportu paliw spowodowało, że ogromne połacie ziemi uprawnej były słabo zagospodarowane. Dzięki temu, czarnoziemy rozciągające się na południu Rosji aż po Syberię oraz źródła wysokiej jakości wody pitnej z lodowców, nie są tak mocno skażone nawozami, pestycydami i uprawami GMO, jak w Europie czy Ameryce. Daje to ogromną przewagę w wydajności i jakości produktów sprowadzanych z Rosji, a dzięki taniemu rublowi dochodzą do tego również niższe koszty produkcji.

Sankcje stworzyły bardzo ciekawą możliwość inwestycyjną, zwłaszcza jeśli chodzi o zaangażowanie kapitałowe w produkcję żywności ekologicznej. Rynek upraw ekologicznych rośnie 3 razy szybciej od tradycyjnych upraw, z prędkością około 12% rocznie. Zważywszy na sprzyjające warunki klimatyczne i otoczenie polityczne, odpowiedni dobór aktywów może przynieść niemałe zwroty w ciągu najbliższej dekady.


Powstaje rosyjsko-chiński odpowiednik Airbusa

Porozumienie rosyjsko-chińskie zakłada realizację inwestycji (wartej 13 mld USD) o nazwie Sukhoi Superjet, czyli opracowanie i zbudowanie odpowiednika Dreamlinera i Airbusa. Samolot będzie miał parametry porównywalne z rywalami. Ilość miejsc w samolocie wyniesie około 270, a jego zasięg dochodzić będzie do 12 tys. km. Zyski Boeinga i Airbusa w 2015 roku opiewały na kwotę odpowiednio 125 i 92 mld USD – jest to zatem duży rynek, o który warto powalczyć.


Singapur zdywersyfikuje rezerwy walutowe o RMB

Władze Singapuru podpisały z Pekinem umowę o wzajemnym dostępie do rynków finansowych, dzięki czemu otworzyły sobie furtkę do włączenia chińskiego długu w skład własnych rezerw walutowych. Umowa ma spore znaczenie dla stabilności cen amerykańskiego długu, ponieważ umożliwia przedsiębiorcom, zarejestrowanym w Singapurze, obrót w RMB. Mimo iż kraj jest mały, to stanowi jeden z najważniejszych punktów handlowych na świecie. Niewątpliwie, jest to kolejny bardzo ważny krok na drodze umiędzynarodowienia RMB i marginalizacji USD.


Kolejne banki w tarapatach

Oprócz banków włoskich, na liście zagrożonych podmiotów znalazł się niemiecki Bremer Landesbank, posiadający dużą ekspozycję na dług firm związanych z transportem morskim. Zaledwie w ciągu jednego tygodnia ilość odpisów z tytułu niespłacanych kredytów wzrosła do 400 mln euro. Zagrożonych kredytów jest znacznie więcej, a wypłacalność Bremer Landesbank, którego aktywa opiewają na kwotę 29 mld euro, jest zagrożona.

Podobne problemy ma Korea Południowa. 9,5 mld USD wpompowano w dwa banki: Korea Development Bank i Export-Import Bank of Korea. Problemy finansowe instytucji zostały spowodowane przez bankructwo przedsiębiorstwa produkującego okręty: Sungdong Shipbuilding & Marine Engineering. Firma przechodzi restrukturyzację finansową, a dług został odpisany. To jednak nie koniec kłopotów. Banki Korei Południowej posiadają około 70 mld USD ekspozycji na dług firm związanych z transportem morskim. Z powodu drastycznego spadku wolumenu w światowym handlu, wiele z nich jest lub będzie, niewypłacalnych, a straty całego sektora bez wątpienia odbiją się na zagrożonych kryzysem bankach. Z tego powodu jeszcze raz podkreślę: trzymajcie się z dala od akcji banków. Bankructwo jednej dużej instytucji z łatwością zagrozi stabilności kolejnych. Efekt domina w tym przypadku jest pewny, a podmiot, który dzisiaj wygląda na stabilny, jutro może ogłosić bankructwo.

 

Zespół Independent Trader