Chiny ukrywają odpływy kapitału

Analitycy z Goldman Sachs odkryli, w jaki sposób urzędnicy z Ludowego Banku Chin (PBOC) ukrywają odpływy kapitału z Państwa Środka. Jak się okazało, od października 2015 do czerwca 2016 roku, Chińczycy wytransferowali z kraju około 500 mld USD. Aby bilans przepływów kapitału wyglądał pozytywnie, wyrzucono ze sprawozdania publikowanego przez PBOC dane o transferach środków w walutach zagranicznych. Gdy trik z usunięciem części informacji nie wystarczył (aby ukryć odpływ pieniędzy), sfabrykowano również kwoty przelewów.

W Chinach obowiązuje zakaz wyprowadzania kapitału za granicę do kwoty 50 tys. USD rocznie (na osobę). Jest on jednak nieustannie omijany, a stosuje się w tym celu wiele metod: od przelewów zagranicznych z wykorzystaniem banków działających „w podziemiu”, po kupno/sprzedaż bitcoinów. Wytransferowane pieniądze pomagają w pompowaniu baniek spekulacyjnych na Zachodzie (głównie na nieruchomościach).

Odpływy kapitału przybierają na sile w momencie, gdy PBOC przeprowadza (poprzez interwencje na rynku walutowym) sztuczne obniżanie kursu RMB. Szacuje się, że w ciągu tylko 2015 roku wytransferowano z Chin około 1 bln USD. Bardzo prawdopodobne, że w najbliższym czasie dojdzie do jeszcze szybszej ucieczki środków z kraju. Głównym powodem miałaby być trudna sytuacja chińskich przedsiębiorstw. Na ich kondycji odbija się spowolnienie gospodarcze w krajach rozwiniętych.

Wyżej wspomniany odpływ kapitału, to dla Pekinu coraz większy problem, zwłaszcza w świetle słabnącego handlu międzynarodowego. W efekcie, jeśli wyprowadzanie pieniędzy nabierze dostatecznie na sile, Chiny mogą mieć problem z utrzymaniem płynności finansowej (i tak już mocno nadwyrężonej przez gigantyczną bańkę na nieruchomościach).


Lockheed i DigitalGlobe szykują nowy system mapowania świata

W sierpniu zostanie wystrzelona na orbitę nowa satelita WorldViev-4, która będzie dostarczała (z terenu)  zdjęcia o wysokiej jakości. Rozdzielczość fotografii będzie na tyle dobra, by pomóc w zebraniu informacji na temat żyjących gatunków roślin i zwierząt, struktury gleby czy rodzaju drzewostanu. Zdjęcia, po obróbce i analizie, mają umożliwić również wykrywanie złóż minerałów i surowców energetycznych.

Nowy monitoring znajdzie więc zastosowanie nawet w przemyśle, ale może niestety stanowić zagrożenie dla prywatności obywateli (nie tylko w USA, ale i na świecie). Podejrzenia wydają się uzasadnione, jeśli weźmiemy pod rozwagę informację o bezpośredniej współpracy rządu i DigitalGlobe. O dobiciu targu świadczy np. fakt o otrzymaniu (w zamian za dostęp do informacji) pozwolenia na sprzedaż zdjęć sektorowi prywatnemu (o które DigitalGlobe starała się bezskutecznie od lat). Podobnych transakcji nie wykonuje się za darmo, a obecny trend na nieustanne zwiększanie inwigilacji nie zostawia wątpliwości, do jakich celów wykorzystana zostanie nowa technologia.


Konta emerytalne zabezpieczone złotem?

Brytyjscy przyszli emeryci dostaną możliwość kupna złota za środki przeznaczone na przyszłą emeryturę. Pieniądze, odkładane do tej pory na kontach emerytalnych czy inwestowane w najróżniejsze aktywa, będzie można przekierować na zakup bulionu i sztabek z The Royal Mint of England. W obecnej sytuacji, rozsądnym rozwiązaniem wydaje się zainwestowanie części oszczędności w zakup metali szlachetnych. Jest jednak pewien problem. Przyszli emeryci nie mają szans na jakąkolwiek weryfikację posiadanych przez nich aktywów. Mogą jedynie wierzyć w ustne zapewniania bankierów o faktycznym stanie rezerw.

Wdrażane rozwiązanie przypomina bardzo praktyki FED, który od 1953 roku zabrania przeprowadzania audytów rezerw złota. Jest to wyjątkowo ważne zagadnienie, ponieważ instytucja nie posiada nawet grama fizycznego złota, a jedynie akt własności na nie (takiej informacji udzielił, przed komisją w Kongresie, jeden z pracowników FED–u). Sam kruszec natomiast został, najprawdopodobniej, oddany w leasing bankom bulionowym. Czy emeryci mogą mieć zatem pewność, że złoto, które kupili, faktycznie istnieje? Jaką mają gwarancję, że możliwa będzie sprzedaż kruszcu w przyszłości?


Bańka na rządowym długu ciągle rośnie

Wg najnowszych obliczeń obligacje rządowe krajów UE, Szwajcarii i Japonii (posiadające ujemne oprocentowanie) opiewają już na kwotę 13 bln USD. W przybliżeniu jest to 80% PKB całej Unii Europejskiej! Mało tego, w wyniku interwencji EBC, do grona instytucji emitujących dług oprocentowany poniżej zera, dołączyły również firmy takie jak Johnson & Johnson czy General Electric. Pomijając przewagę na rynku, którą otrzymują z błogosławieństwem EBC największe korporacje, jest to wyjątkowo niebezpieczna sytuacja.

Prywatni inwestorzy czy fundusze inwestycyjne trzymają ujemnie oprocentowane obligacje tylko dlatego,  ponieważ mają nadzieje odsprzedać je za wyższą cenę w przyszłości. Wszystko jest dobrze tylko wówczas,  gdy można znaleźć kupca takiego jak EBC (który skupi dług gwarantujący stratę). Przyjdzie jednak moment, w którym inflacja raportowana – nawet przez rządowe źródła – zacznie rosnąć, a kupców na przewartościowany dług zabraknie. Możemy się wtedy spodziewać wyprzedaży dziesiątek bilionów obligacji z ujemnym oprocentowaniem, których nikt nie będzie chciał kupić. Kwota kredytów subprime (opiewająca na 0,7 bln USD), przez którą zaczął się kryzys w 2008 roku, dzisiaj wygląda po prostu śmiesznie.


Oficjalny bilans derywatów największych banków w USA

Według najnowszych danych suma, na którą opiewają derywaty 25 największych banków w USA, wynosi 250 bln USD. Według szacunków Banku Rozrachunków Międzynarodowych w Bazylei (BIS), suma derywatów to około 700 bln USD, a według nieoficjalnych danych, to już 1,5 biliarda USD.

Opisywane sumy są niewyobrażalne, zwłaszcza gdy zestawimy je z PKB świata w wysokości 78 bln USD. Są to wyłącznie kwoty nominalne, stanowiące zapisy w umowach. Problem polega jednak na tym, że na podstawie tych kwot przeprowadza się rozliczenia, a strata nawet 1% to wartość 1,5 bln USD! W przypadku poważniejszego kryzysu Banki Centralne mogą nie podołać problemowi i niemożliwe będzie ponowne uratowanie sytuacji. Im większy bilans, tym większe ryzyko (które rośnie wykładniczo).

Instytucje bankowe zbyt duże, by upaść (którym, od kryzysu w 2008 roku, pozwolono jeszcze urosnąć), są tak wielkie, że zagrażają już nie tylko konkretnemu regionowi czy sektorowi (w którym operują), ale całemu globalnemu systemowi finansowemu. Bankructwo tak ogromnej instytucji spowoduje powstanie roszczeń i dziur w bilansach kolejnych podmiotów, a efekt domina – w sytuacji kolejnego kryzysu – może przypominać bardziej reakcję łańcuchową.


Nowe inwestycje na Wzgórzach Golan

Nowe inwestycje, które zakładają wydobycie ropy naftowej z pola Ness-2 na Wzgórzach Golan, są nielegalne. Teren, który jest zajmowany przez wojska Izraelskie, wg prawa międzynarodowego należy do Syrii. Po analizie listy inwestorów zaangażowanych w projekt możemy wnioskować, że inwestycje zostaną jednak  zrealizowane, a niezgodność z prawem nikomu nie będzie przeszkadzać. Do głównych inwestorów należą:

- Rupert Murdoch – właściciel m.in. koncernu medialnego Twenty-First Century Fox,

- Dick Cheney – były wiceprezydent USA,

- James Woolsey – były szef CIA,

- Lord Jacob Rothschild – nieformalny właściciel banków centralnych.

Jak powiedziała jedna z postaci w filmie "Kontrakt": "Demokracja demokracją, ale przecież ktoś tym musi rządzić”. Najwyraźniej żadna wojna, nawet domowa, nie może zostać zmarnowana, a prawo obowiązuje tylko słabych.


Funduszom emerytalnym w USA brakuje 6 bln USD

Według najnowszego raportu Trustees Report, opublikowanego przez Social Security Trustees, w ciągu zaledwie jednego roku dziura w budżecie systemu federalnego funduszy emerytalnych w USA powiększyła się o 6 bln USD. Braki wynikają z różnicy między aktywami (26 bln USD), które fundusze mają w swoich bilansach, a zobowiązaniami wobec emerytów (32 bln USD). Jeszcze rok temu różnica wynosiła połowę, czyli 3 bln USD. Prędkość z jaką rośnie rozbieżność pomiędzy aktywami i pasywami wskazuje na nieuchronny, a przede wszystkim bliski kryzys płynności instytucji państwowych.

W poprzednich częściach najważniejszych wydarzeń poruszałem temat funduszy emerytalnych. Nowe dane jeszcze wyraźniej opisują problem, przed którym stoją urzędnicy odpowiedzialni za stabilność wypłat emerytur w krajach rozwiniętych. Bez znaczenia jest, czy chodzi o system redystrybucji czy system kapitałowy. Zachód, poprzez odejście od tradycyjnych modeli wielopokoleniowych rodzin, wszedł na ogromną minę. To dzięki pieniądzom emerytów hulano, w minionych latach, na największych giełdach na świecie. Natomiast teraz, gdy w alarmującym tempie kończą się środki, problem staje się śmiertelnie poważny.


Urzędnicy w USA rozpoczęli działania

Aby zwiększyć strumień pieniędzy płynących do systemu emerytalnego, urzędnicy pracują nad nowym programem kont oszczędnościowych o nazwie SAVE UP Accounts Act (Secure, Accessible, Valuable, Efficient Universal Pension Accounts Act czyli Bezpieczny, Dostępny, Cenny, Skuteczny, Uniwersalny). Nowy program przewiduje zwiększenie składek, wpłacanych przez przedsiębiorców na konta emerytalne swoich pracowników, o 32%.  Jak mawiał Albert Einstein: „Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innych rezultatów”, jednak niczego innego po urzędnikach państwowych spodziewać się nie powinniśmy.


Import złota ze Szwajcarii do USA rośnie

Znacznie wzrósł w maju import złota ze szwajcarskich rafinerii do USA i przebił tym samym ilości notowane w poprzednich latach (przynajmniej 3-krotnie).

Jest to zaskakujące wydarzenie, ponieważ w ostatnich latach jesteśmy świadkami nieustannego odpływu złota z Zachodu na Wschód (a nie na odwrót). Ilość nie jest imponująca, ale ważny jest trend. Najwidoczniej inwestorzy w USA wreszcie zastanawiają się nad tym, co dalej? Ich własne aktywa są jednocześnie zobowiązaniami innych podmiotów, a może przecież zaistnieć sytuacja, że przestaną być honorowane.

Dużo ważniejszy, w tym kontekście, jest konsensus zawarty między Chinami a USA, o którym mówią analitycy rynków metali szlachetnych. Chodzi o to, że Pekin dostał od Waszyngtonu zielone światło (przywilej) na zdywersyfikowanie rezerw dolarowych w fizyczne złoto. Układ ma być gwarantem Chin i zapewnieniem, że nie podejmą działań prowadzących do rewaluacji złota i dewaluacji dolara tak długo, jak długo metal płynąć będzie do Państwa Środka. Czyżby ten fundamentalny (dla stabilności finansowej świata) układ trząsł się w posadach?


Rebelianci Huti atakują Arabię Saudyjską

Jemeńscy żołnierze z ugrupowania Huti, którzy w ciągu ostatnich 4 dekad stoczyli 6 wojen (wszystkie wygrane), pokazują, że nie boją się Arabii Saudyjskiej. Wojska koalicji złożonej z armii Arabii Saudyjskiej, Emiratów Arabskich i Kataru próbują przejąć ziemie należące do Jemenu, z uwagi na odkryte tam niedawno duże złoża ropy naftowej. Inwazja na południowego sąsiada zaczęła się ponad rok temu, a wojska – wyposażone w nowoczesny sprzęt z fabryk USA – do tej pory nie poradziły sobie z przejęciem władzy w kraju. Mało tego, w ostatnim czasie rebelianci przeprowadzili własną inwazję na ziemie Arabii Saudyjskiej i pokazali, że naloty i bombardowania ich nie przestraszą.

Wydarzenia przybierają dramatyczny obrót dla rodu Saudów, pomimo tego, że bezpieczeństwo powinna zagwarantować im przecież umowa zawarta z rządem USA. Kiepsko wyposażeni rebelianci z Huti udowodnili, że wojska Rijadu mogą zostać łatwo pokonane, mimo iż zaopatrywane w sprzęt za miliardy USD. Sytuację wykorzystuje saudyjska opozycja, której wyżej wspomniane wydarzenia dodają niewątpliwie wiatru w żagle. Jak długo – przy obecnej fatalnej polityce zagranicznej USA i niewątpliwej słabości Rijadu – uda się jeszcze utrzymać reżim Saudów przy władzy? Jest to fundamentalne pytanie, ponieważ to oni stworzyli i utrzymali (przez prawie 4 dekady) petrodolara, jako walutę rezerwową świata.


Independent Trader Team