Ostatni rok nie był łaskawy ani dla akcji z krajów rozwijających się, ani dla ich walut. W ciągu ostatnich 12 miesięcy ceny akcji w ujęciu dolarowym spadły średnio o 30%. Był to efekt zarówno ucieczki kapitału z rynków postrzeganych jako bardziej ryzykowne, jak i osłabienia się lokalnych walut względem dolara. Co ciekawe, w analizowanym okresie rynek akcji w Polsce zachowywał się, jakby bliżej mu było do ryków rozwiniętych, takich jak USA czy UK, niż do krajów rozwijających się, jak to było w przeszłości.
Jak to się stało, że spadki w pierwszej kolejności dotknęły rynki wschodzące, mimo iż pod względem wycen, akcje były zdecydowanie tańsze niż na rynkach rozwiniętych?
Przez blisko pięć lat kredytowego boomu, będącego wynikiem dodruku dolarów (QE1, QE2, Operation Twist oraz QE3), wiele krajów – szczególnie rozwijających się – zaciągało kredyty w taniejącym dolarze. Korzystając z „dobrodziejstw” taniego dolara, dramatycznie zwiększano dług na każdym poziomie: zaczynając od długu rządowego poprzez korporacyjny, a na przeciętnych obywatelach kończąc (którzy zaciągają kredyty na zakup nieruchomości). Wszystko było pod kontrolą do połowy 2014 roku, kiedy to dolar zaczął się błyskawicznie umacniać. Wraz z drożejącym dolarem, szybko rosła wartość zadłużenia, wskutek czego część kredytów stała się niespłacalna. W Polsce podobny problem mamy z kredytami denominowanymi w CHF.
Mocny dolar, problem dla wielu.
Koniec wzrostów cen dolara sygnalizowałem Wam w marcu. Od tego czasu dolar stracił już część swojej siły, jednak w porównaniu do lat wcześniejszych nadal jest relatywnie drogi, co generuje problemy dla sektora finansowego praktycznie na całym świecie.
a) Kraje rozwijające się
Dla krajów rozwijających się (takich jak: Brazylia, Rosja, RPA czy Turcja) problemem jest zadłużenie denominowane w USD. Rosnący kurs dolara sprawił, że w ciągu roku wartość długu liczona w lokalnych walutach wzrosła o 20-25%. Ponadto, drogi dolar – to wyższe ceny energii, przekładające się na wyższą inflację, która z kolei wymusiła podwyżki stóp procentowych, tłumiąc i tak niski już wzrost gospodarczy.
b) Chiny
Znaczenie tego kraju dla globalnej gospodarki jest na tyle duże, że należy analizować go osobno. Chiński juan przez lata był sztywno powiązany z amerykańskim dolarem. Co pewien czas dokonywano jego rewaluacji, po czym kurs ponownie usztywniano. Wzrost kursu dolara przełożył się na automatyczny wzrost kursu juana w stosunku do większości walut krajów, do których eksportowane są chińskie produkty (Europa, Japonia, Korea Pd, Ameryka Łacińska). Gospodarka chińska, mimo iż przechodzi transformację z gospodarki eksportowej na gospodarkę bazującą na popycie wewnętrznym, także odczuła negatywne skutki gwałtownego umocnienia się własnej waluty.
c) USA
Stany Zjednoczone są teoretycznie beneficjentem mocnego dolara. Z 500-miliardowym deficytem w handlu zagranicznym mogą importować wiele dóbr po zaniżonej cenie. Drogi dolar oznacza bowiem niższe ceny produktów sprowadzanych z zagranicy. Tymczasowe pozytywy są jednak zabójcze dla gospodarki USA. Na przestrzeni ostatnich trzech dekad, kraj ten praktycznie pozbył się przemysłu. Bezrobocie liczone metodami, jakich używamy w Europie, sięgnęło 23%. Tempo cyrkulacji pieniądza (wskaźnik pokazujący rzeczywisty stan gospodarki) jest na historycznych minimach. Dolar, który podrożał w ciągu roku o 20%, sprawił, że wiele amerykańskich firm nagle straciło swą konkurencyjność wobec taniego importu, co z kolei nasiliło problemy gospodarcze.
d) Nieliczni beneficjenci
Nadmiernie silny dolar jest problemem dla większości krajów. Do nielicznych beneficjentów należą kraje bez długu denominowanego w USA i jednocześnie eksportujące towary do USA. Drogi dolar pomógł także producentom surowców energetycznych i mineralnych zrekompensować straty wynikające z 4-letniej bessy. Jednak, zagrożenia wynikające z drogiego dolara zdecydowanie przeważają nad korzyściami.
Mocny dolar, problem dla ryków finansowych.
Wyznacznikiem koniunktury gospodarczej w USA nie jest poziom bezrobocia czy relacja zarobków do kosztów życia. Media oraz Wall Street przekonały społeczeństwo, że gospodarka ma się doskonale, gdy ceny akcji czy nieruchomości biją rekord za rekordem.
Do takiej właśnie sytuacji udało się doprowadzić, uruchamiając kolejne rundy dodruku dolarów (potocznie zwane Quantitative Easing), skutkiem czego w ciągu pięciu lat wykreowano z powietrza prawie 3,5 bln USD. Łatwy kredyt połączony z niszczeniem wartości dolara – doprowadził zarówno do wzrostu cen nieruchomości, jak i najdłuższej od 80 lat hossy na giełdzie.
źródło: zerohedge.com
Jak widać na powyższym wykresie, ceny akcji na giełdzie w USA, wyznaczającej globalne trendy – rosły, gdy FED „drukował” dolary (szare pola). Gdy tylko dodruk przerywano, natychmiast dochodziło do spadków cen. Zależność między dodrukiem a wzrostami cen akcji w ciągu ostatnich siedmiu lat, wyniosła prawie 98%.
FED, wraz z zapowiedziami podwyżek stóp procentowych, utknął w pułapce. Chcąc wywołać inflację w cenach aktywów (takich jak akcje czy nieruchomości) sprawił, że zmieniły się zachowania inwestorów. Fundusze inwestycyjne decydując się na zakup akcji, przestały zwracać uwagę na fundamenty gospodarcze. Akcje kupowano w oczekiwaniu, że zwiększenie podaży waluty podniesie ich ceny niezależnie od kondycji gospodarki. Ostatecznie, część dolarów, które dodrukuje FED, zawsze znajdzie ujście na rynkach akcji.
Wyższe stopy procentowe?
Podniesienie stóp procentowych (o czym mówi się od blisko roku) nie nadchodzi i – w mojej ocenie – jest bardzo mało prawdopodobne. Same zapowiedzi wyższych stóp – już doprowadziły do potężnego umocnienia się dolara oraz do spadków na giełdach na całym świecie.
Ponadto, sytuacja na rynku długu jest na tyle poważna, że banki centralne robią co mogą, aby utrzymać wiarę inwestorów w ich programy stymulacyjne. Podwyżki stóp procentowych mogłyby zachwiać zaufaniem do systemu i doprowadzić do paniki, której nie da się kontrolować.
O tragicznym stanie rynku długu świadczy chociażby ekstremalnie wysoki poziom operacji Reversed REPO, potwierdzający poważne problemy systemu finansowego.
źródło: stlouisfed.org
Innymi słowy, obecna sytuacja w systemie finansowym jest na tyle poważna, że ewentualne podniesienie stóp procentowych (choćby o nieznaczące 0,25%), mogłoby doprowadzić do niekontrolowanej paniki, a na to nie można pozwolić.
Czego możemy zatem oczekiwać?
Pewne sygnały nadeszły ostatnio z rynków wschodzących. Mianowicie, indonezyjska rupia umocniła się względem dolara o prawie 9%, rosyjski rubel o 6,5%, a brazylijski real czy norweska korona – o prawie 5%. W ciągu ostatnich trzech miesięcy indeks surowców wzrósł o około 10%. Jeszcze więcej, bo o 19% wzrosły ceny spółek wydobywczych.
Tego typu zmiany sugerują, że kapitał uciekający od „bezpiecznego” dolara, zaczyna wracać na tanie rynki wschodzące; a inwestorzy, spodziewając się dewaluacji amerykańskiej waluty, szukają schronienia w aktywach materialnych – czyli surowcach, które po 4-letniej bessie są na bardzo atrakcyjnych poziomach.
źródło: investing.com
Mamy zatem do czynienia z pewną ciekawą sytuacją:
a) FED wie, że podwyżka stóp procentowych doprowadzi do exodusu na rynkach finansowych i być może do dalszego umocnienia się dolara. Spowoduje to dalsze pogorszenie się stanu gospodarki USA. Największym problemem wydaje się być widmo licznych bankructw na długu dolarowym, zwłaszcza w krajach rozwijających się.
b) Podwyżka stóp procentowych jest pierwszym etapem do zmniejszenia bilansu FED, w co absolutnie nie wierzę, lecz wielu inwestorów dostrzega taką możliwość. Zmniejszenie bilansu banku centralnego to nic innego, jak wyprzedaż obligacji rządowych, wywołująca spadek ich ceny (wzrost rentowności).
c) FED stawia sobie za cel 2-procentową inflację, której nie dostrzegają rządowe miary CPI.
d) Dolar nadmiernie umocnił się względem wielu walut (szczyt w marcu).
e) Obecnie, na rynkach wschodzących następuje umocnienie walut oraz odbicie na giełdach.
Wnioski
W mojej ocenie, najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że bez informowania kogokolwiek, FED rozpoczął właśnie kolejną rundę dodruku dolarów. Zamiast podwyżki stóp procentowych (która zresztą była mało prawdopodobna) FED robi coś odwrotnego – czyli jedyną rzecz, w której jest naprawdę dobry: niszczy wartość dolara.
Większa podaż dolara przekłada się na jego niższą ceną, a więc wyższą cenę aktywów denominowanych w dolarze. Powrót do polityki dodruku dolarów oznacza jednocześnie powrót optymizmu na rynkach akcji i możliwość kontynuacji hossy. Mimo że obecnie ceny akcji są na wysokich poziomach, to w niektórych regionach (rynki wschodzące, np. Czechy czy Polska) pojawiają się okazje inwestycyjne.
Niemniej, zawsze należy patrzeć na sytuację z różnej perspektywy. Jeżeli nie mam racji i FED nie rozpoczął dodruku, a obecne wzrosty są jedynie korektą, po której dojdzie do dalszych spadków, to ryzyko związane z trzymaniem akcji jest ogromne.
Osobiście wolę stanąć z boku i obserwować sytuację, przynajmniej do końca października, który historycznie jest zdecydowanie najgorszym miesiącem dla rynków akcji.
Trader21
Sol
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
trader21
Albo ja niezbyt jasno opisałem sytuację albo Ty jej nie zrozumiałeś. W każdym razie dodruk dolarów QE4 wywoła najprawdopodobniej ponowny napływ kapitału zarówno na rynki akcji w USA, jak i na rynki wschodzące oraz do surowców.
Nie ma takiej możliwości aby na giełdzie w USA wystąpiły spadki przy jednoczesnych wzrostach na rynkach wschodzących.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Robkov
Problemem jest natomiast waga. Wg danych (z aplikacji BulionTest ) moneta powinna mieć 31.101g (ozt 31,103g), a dwie niezależne wagi laboratoryjne pokazują mi odpowiednio (dokładniejsza)31.226g i (mniej dokładna)31.2g
Próbne ważenia monet PLN na tych wagach
dały odpowiednio wyniki (waga dokładna / waga mniej dokładna) (w gramach)
5 - 6.54 6.5
2 - 5.216 5.2
1 - 5.045 5.0
0.1 - 2.454 2.4
0.05 - 2.646 2.6
0.01 - 1.646 1.6
Czy jest jakiś problem z tą srebrną monetą czy też dopuszczalne są takie odchyłki.
Moneta jest cięższa o 0.125g.
Podsumowując - brać czy odpuścić ? :)
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Dante
http://pl.investing.com/news/wskaźniki-ekonomiczne/złe-dane-o-eksporcie-i-imporcie-chin-81056
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Lavater
Ogólnie z tego co wyczytałem na tym blogu, Twoja przygoda z inwestowaniem to wiecej sukcesów niż porażek. Mam pytanie - co sądzisz o szkole inwestowania w wartość? Mam na myśli zasady stworzone przez Grahama, a następnie pojawiające sie w wypowiedziach niektorych inwestorow, z Buffetem na czele. Oczywiscie niektore zasady, z konieczności stały się nieaktualne (np. apropo obligacji), ale odnoszę się tutaj do samych zasad inwestowania w akcje.
Pytanie zrodziło się również z faktu, iż w Twoich wpisach pojawiaja sie niektore elementy inwestowania wartosciowego, natomiast nie zauważyłem zebys samym korzeniom tych zasad poswiecil jakikolwiek urywek tekstu.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
kiela
Dlaczego Chiny ciągną w dół NOK a wzmacniają SEK? O ile wiem dlaczego tak się dzieje dla pozostałych par które wymieniłeś, o tyle NOK I SEK jest dla mnie zagadką.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
kontofo
Brać!!!
- takie odchyłki to zupełnie normalna sprawa i na twoją korzyść... :-)
Test dźwiękowy jest bardzo dobrym testem.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Arcadio
Przyznam, że pierwszy raz po przeczytaniu Twojego artykułu jestem skonfundowany.
1) Piszesz, że w ciągu ostatniego roku polski rynek akcji przypomina rynki rozwinięte. Trudno się z tym zgodzić. Polski rynek od 7 lat porusza się w trendzie horyzontalnym, podczas gdy rynki rozwinięte nieustannie rosły. W ciągu ostatnich 12 miesięcy SP500 wciąż jest na plusie, CAC40 wciąż na plusie a nasz WIG 20 na zdecydowanym minusie,
2) Piszesz, że drogi dolar oznacza wyższe ceny energii. Zawsze myślałem, że ceny surowców są odwrotnie skorelowane z dolarem. CO widać choćby w ostatnim roku, kiedy dolar rośnie to ceny ropy, gazu i węgla spadają, więc gdzie tu wyższe ceny energii ?
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
trader21
Polski rynek rósł od marca 2009 do kwietnia 2015 z przerwą w II połowie 2011 roku. Szczyt osiągnął w maju tego roku podobnie jak rynki rozwinięte. Spadki trwają od 5 miesięcy podobnie jak na rynkach rozwiniętych. WIG jest na poziomach zbliżonych do tych sprzed roku. Dla porównania wiele rynków wschodzących spada już od 12-18 m-cy.
Odnośnie surowców, oczywiście, że są one negatywnie skorelowane z dolarem.
Nominalnie ceny ropy spadły o 50 % w ciągu roku. Realnie ceny energii (w tym paliw) spadły 10-12% gdyż składową energii jest akcyza i inne podatki. Tak wygląda sytuacja na całym świecie. Wiele walut krajów rozwijających osłabiło się silniej niż spadek cen energii w efekcie czego spadek cen energii został zniesiony wzrostem kursu USD.
Odnośnie inflacji: Rosja + 15%, Brazylia + 10%, Indonezja, Turcja, Nigeria, Iran +9%, a to wszystko dane na podstawie CPI. Rzeczywista inflacja jest 2 x wyższa.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
adam44
Też tego nie rozumiem. Polska giełda zachowywała się jak inne EEM. Ba powiem więcej byliśmy/jesteśmy od nich słabsi.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
trader21
Od "Inteligentnego Inwestora" Grahama powinien zacząć każdy kto chce inwestować na rynkach kapitałowych. Mimo, że wiele zasad jest przestarzałych (książka ma z 80 lat) to zgadam się z głównymi zasadami. Chociażby dlatego mam akcje Gazpromu płacącego ponad 5% dywidendę, 30% EBIDTA, a jednocześnie kupione przy p/bv poniżej 0,3. To jest dla mnie wartość.
Odnośnie korzeni, masz rację. Postaram się więcej pisać na ten temat zwłaszcza, że dziś większość osób przywiązuje większą uwagę do zysków kapitałowych niż do wartości.
Ogólnie z tego co wyczytałem na tym blogu, Twoja przygoda z inwestowaniem to wiecej sukcesów niż porażek. Mam pytanie - co sądzisz o szkole inwestowania w wartość? Mam na myśli zasady stworzone przez Grahama, a następnie pojawiające sie w wypowiedziach niektorych inwestorow, z Buffetem na czele. Oczywiscie niektore zasady, z konieczności stały się nieaktualne (np. apropo obligacji), ale odnoszę się tutaj do samych zasad inwestowania w akcje.
Pytanie zrodziło się również z faktu, iż w Twoich wpisach pojawiaja sie niektore elementy inwestowania wartosciowego, natomiast nie zauważyłem zebys samym korzeniom tych zasad poswiecil jakikolwiek urywek tekstu.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
trader21
Słaby był cały sektor europejski postrzegany jako rozwijający się, nie tylko Polska.
Emerging Europe:
Cape - 7,7
P/E - 10,9
P/S - 0,7
Świat:
CAPE - 19,3
P/E - 17,7
P/S - 1,2
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
smieciu
Cała sztuka polega tylko na jednej rzeczy: odgadnięciu co zamierza FED.
Tylko że to nie jest takie proste. FED może np. chcieć ratować USA czy światową gospodarkę. Ale równie dobrze może chcieć wywołać kryzys. Nie znamy idei przyświecających szefom FEDu. Nie znamy ich motywacji. Nie wiemy czego oni tak naprawdę chcą.
Parę rzeczy jednak wiemy. Przede wszystkim że już chyba dla każdego jest jasne że światowy system bankowy jest zarządzany przez jedno wspólne ciało. Czy to FED czy Goldman Sachs, czy IMF, czy BoJ czy ECB. Obecnie jest to oczywiste, kiedy w obliczu bardzo delikatnych rynków, różnych napompowanych baniek, pokręconych instrumentów pochodnych, trudnej sytuacji międzynarodowej, możemy obserwować dobrze zorganizowane współdziałanie powyższych instytucji w celu zachowania specyficznej stabilności finansowo gospodarczej świata. Zwłaszcza kiedy widzimy jak kruche są obecnie wszelkie fundamenty gospodarcze. Jak dziwne rzeczy dzieją się z ropą itd. Bez bardzo dobrze zorganizowanego współdziałania powyższych banków już dawno mógłby nastąpić chaos.
Widzimy np. skoordynowane, przeprowadzane na zmianę, akcje QE z każdej strony. Czy to ze strony BoJ czy FED czy ECB czy też centralnego banku chińskiego. Czasem możemy usłyszeć że toczy się coś w rodzaju wojny walutowej. Ale oczywiście prawda jest inna. Nie ma żadnej wojny. Jest wspólny wysiłek mający na celu zapewnienie jakiegoś rodzaju stabilności.
Wystarczy się rozejrzeć: codziennie czytamy o tych wszystkich dziwacznych, nie mających precedensu wydarzeniach jak QE. Ale co widzi ulica? Nic! Ciągle jest tak samo, względnie te same ceny, ta sama wartość pieniądza itd.
Czyli nie ma chaosu. Jest porządek. Tylko dlatego bo nikt się nie wyłamuje. Każdy drukuje (a raczej kreuje) dokładnie tyle ile trzeba. FED najwięcej z oczywistych powodów: dolar jest po prostu "najliczniejszą" walutą. Czyli długu w dolarze jest najwięcej.
Jak nam od czasu do czasu przypominają bardzo ważni ludzie pieniądz jest krwią gospodarki. Jest pieniądz to gospodarka się kręci. Nie ma to nie. Jednak ludzie o tym zapominają zarzuceni dziesiątkami wskaźników, indeksów giełdowych itd. Ludziom wydaje się że pieniądz jest tylko jednym z elementów tej gospodarki, ukryty za stopami procentowymi, siłą nabywczą (zdolnością kredytową) ludności itd. Jednak sprawa jest w istocie bardzo prosta. Wszystko zależy od podaży pieniądza. Jeśli go nie masz to nie rozkręcisz firmy. Jako państwo nie będziesz mógł toczyć wojny (np. Ukraina, ISIS czy Syria). Tu nie ma wielkiej tajemnicy.
W naszym obecnym świecie pieniądz determinuje wszystko.
Ci co zarządzają pieniądzem wiedzą to oczywiście doskonale. No i przede wszystkim przez dziesiątki a i pewnie setki lat wypracowali odpowiednie techniki. Matematyczne formuły. Analizy itd. Dla tych ludzi nie ma przypadków. Oni po prostu wiedzą. I mają narzędzia. Wiedzą kiedy wystąpi punkt zapalny, np. groźba bankructwa, zapaść jakiejś gałęzi gospodarki czy całego państwa. Z łatwością mogą sterować czy do tego dojdzie. Czy może wstrzyknąć trochę pieniądza i poratować sytuację. Ale nie muszą. To tylko zależy od planu jaki powzięli na tą sytuację.
A raczej jakbym powiedział oni już wcześniej mieli ten plan. Doskonale przetestowany plan. Od A do Z. Np. pompowanie kredytowo-dolarowe jakiegoś zapadłego kraju trzeciego świata, doprowadzenie do kryzysu na wskutek wstrzymania podaży pieniądza i zaprowadzenia swojego porządku, przejęcia majątku wypracowanego przez prostych obywateli.
Plan realizowany bez improwizacji.
No właśnie. Zbierzmy to więc do kupy. Mamy ludzi, którzy kontrolują pieniądz. Czyli mają pełnię władzy nad gospodarką i polityką. Wiemy że ci ludzie świetnie znają się na rzeczy. Mają wiedzę o każdym strumieniu pieniądza. Mają formuły, które im mówią które strumienie zasilić a które mogą wysychać. Używają tego w praktyce za pomocą QE, które nie tylko zasila świat duszony przez dług ale też jest dystrybuowane tylko do wybranych miejsc ustawiając wybrane indeksy, wskaźniki na żądany poziom.
Wiemy że ci ludzie niejedną firmę i nie jeden kraj i nie jeden milion ludzi zglebili z ziemią wpędzając w nędzę. Wiemy że bez tych ludzi Ukraina nie mogłaby nawet zacząć tej swojej "wojny". A tępy arab nie pomykałby z kałasznikowem nowiutką Toyotą po pustyni. Wiemy że bez tych pieniędzy nikt nie zająłby się przemytem emigrantów.
Wszystko to widzimy. Trzeba tylko wyciągnąć wnioski. Narazie jeden jest oczywisty:
Napięcie.
Wszystko co widzimy to kreowanie napięcia. Wszystkie te QE podtrzymują finansowy status quo ale jednocześnie sprawiają że obecna światowa gospodarka jest coraz delikatniejsza czyli coraz bardziej napięta.
Podobnie jest w polityce. Ukraina, Syria, ISIS, chińskie wyspy oraz ich próby uderzenia w petrodolara. Emigranci i już wcześnie zdestabilizowane kraje arabskie (Irak, Libia, Egipt). Teraz Turcja.
Napięcie kreowane przez gospodarkę i politykę. Tak to wygląda. I tylko pozostaje jedno pytanie:
Myślicie że oni to robią po to by potem w łagodny sposób je rozładować?
Kto wie w sumie czy nie byliby do tego zdolni. Pewne jest jednak jedno. Coś musi się zmienić. Nie wiemy tylko jak będą wyglądać zmiany. I kiedy się zaczną.
W istocie już jesteśmy w trakcie zmian. Kto 2 lata temu myślał że Putin zacznie jakąś wojnę z Ukrainą!!! To było czyste sci-fi.
Świat już zaczął się zmieniać a my jedynie możemy zabawiać się w zgadywanki co tam FED zrobi.
Mi się wydaje że póki co nic wielkiego (globalnego) dziać się nie będzie ale raczej powinniśmy oczekiwać wszelakich zawirowań na pojedynczych obszarach polityki i gospodarki.
Zatem będzie się kręcić i falować. Podobnie jak teraz tylko mocniej. Na razie. Potem się zobaczy :)
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
TBTFail
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
donkojot
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
hemer
Po co "grubasy" miałyby się wpychać w kredyty, które miałyby zdrożeć jeszcze w tym roku?
Jestem bardziej skłonny patrzeć w kierunku kolejnego QE. Zastanawiam się tylko czy trzymać swoje metale. Jeśli znowu mamy do czynienia z pompowaniem dolara to kolejny rok lub dłużej kasa zostawiona w metalach jest zamrożona.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
placek
Wyobraź sobie (wiem, to niełatwe), że tam mają kredyty o stałym oprocentowaniu :)
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Deckard
http://www.zerohedge.com/news/2015-10-13/oldest-trick-accounting-book-here-how-johnson-johnsons-beat-earnings-despite-sliding
Mam nadzieję że zainteresowani korelują spadek ilości ofert pracy dla accountants pracujących z GAAP ;-)
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Sol
To na co narzekał Arcadio chyba widać na tym wykresie. Jestem początkujący, więc proszę o wybaczenie jeśli porównuję nieporównywalne indeksy. Z tego co wiem Dax uwzględnia na przykład dywidendę a Wig nie.
http://stooq.com/q/?s=^spx&d=20151013&c=10y&t=l&a=ln&b=0&r=^dax+wig
W ogóle, to na mój nos te wykresy są ułomne. Brakuje mi swobodnej możliwości wyrażania ich w różnych walutach oraz dzielenia przez inflację (zamiast logarytmowania). Tak czy siak widać przewagę USA, a przy okazji jechanie polskiej i niemieckiej giełdy na tym samym wózku. Moje pytanie: czy amerykańska przewaga wynika z podstaw gospodarczych czy nieproporcjoanlnie większego pompowania balona w USA? Mówi się o deindustralziacji USA, ale chyba nie mają aż tak przerąbane jak Zielona Wyspa? :)
"Nie ma takiej możliwości aby na giełdzie w USA wystąpiły spadki przy jednoczesnych wzrostach na rynkach wschodzących."
To chyba zależy od reguł gry. OFE podnosi się limit dla inwestycji za granicą, a PIS zapowiada wprowadzenie podatku od transakcji giełdowych - czym dodatkowo zachęci do wyjścia z polskiej giełdy. Mogę sobie wyobrazić zachętę idącą w stronę przeciwną, choć nie w tej rzeczywistości politycznej.
@Śmiecu "Kto 2 lata temu myślał. że Putin zacznie jakąś wojnę z Ukrainą!!! To było czyste s.f."
Tu masz wątek zatytułowany "Rozpad Ukrainy jest nieunikniony". Data pierwszego posta to Maj 2011 roku czyli 4 latat temu, na 2 lata przed konfliktem. Od razu ostrzegam - założyciel wątku to kopalnia ciekawych informacji, ale 1) nie robiłbym z niego wyroczni 2) forum jest generalnie słabe. https://prawda2.info/viewtopic.php?t=16454
Przed wzbuchem konfliktu ukraińskiego w polskich ksigarniach widziałem książkę political-fiction o tym jak Rosja atakuje Ukrianę, a altruistyczne NATO niosąc internacjonalistyczną pomoc rozwala Rosję w drobny mak. Polscy żołnierze okupują Moskwę, a Rosjanie przechodzą do wojny domowej, niczym w Iraku. http://www.empik.com/czerwona-apokalipsa-wolff-vladimir,prod58962361,ksiazka-p
Uważam, że powstawanie tego typu literatury nie jest dziełem przypadku. Już w czasie olimpiady w Soczii polskojęzyczne media dostały wścieklicy. Pamiętam np. jak Gugała w głownym wydaniu wiadomości TV wypowiadał się z pogardą o Rosjanach w kontekście przygotowań do olimpiady. Polaków szykowano mentalnie do tego stanu: https://www.youtube.com/watch?v=t4zYlOU7Fpk i weilu niestety już w nim tkwi.
Dla dobrego analityka geopolitycznego takie wojny są do przewidzenia, przynajmniej z bardzo dużym prawdopodobieństwem. Ukraina to typowa pułapka anglosasów zastawiona na Rosję. Wyjaśnię na przykładzie Kuwejtu. Kuwejt to głupie, sztuczne państewkw wykrojone po to by żadne państwo arabskie nie miało za dużo ropy. Państewko nie ma co robić z zyskami, więc lokuje je u Anglosasów. Kwestią czasu było aż ktoś się nim zainteresuje. W 1990 zainteresował się Saddam Husajn i dostał po łapach. Inne przykłady: Pakistan vs Indie oraz...zatrzęsienie państw afrykańskich zaprojektowanych po to by tubylcy wzajemnie się szachowali. Granice szły w poprzek podziałów etnicznych. Stara zasada DZIEL I RZĄDŹ.
Zważywszy, że Ukraina jest sztucznym, wieloetnicznym tworem ze ZNACZNĄ mniejszością rosyjską na wschodzie...dla USA nic prostszego jak odpalić tam przewrót z ideologią opartą o nauki S.Bandery. Traktowani niczym Palestyńczycy Rosjanie podnieśli bunt, co na Zachodzie zostało określone jako...wojna rosyjsko-ukraińska (bo buntować się przecież nie miał kto, prawda?). Infantylność i głupota tego pojęcia nie uwzględniają zaangażowania USA (to wojna proxy USA z Rosją) oraz faktu, że gdyby ROsja toczyła regularną wojnę z Ukrainą, to przebieg konfliktu miałby zupełnie inny charakter. Nie byłoby kuriozów takich jak działająca wymiana handlowa Rosji i Ukrainy (mimo "wojny"), a rosyjskie lotnictwo z artylerią anihilowałyby wszystkie banderowskie bataliony ochotnicze w okolicy. Choćby z racji tego, że te bataliony okopały się pod gołym niebem i były niezmiernie łatwym celem. Jak wygląda realna wojna - masz przykład teraz w Syrii. Bomby kasetowe, bomby burzące, bomby paliwo-powietrzne - z pułapu 10km, pociski samosterujące (bez ryzykowania samolotu). Ile ocisków spadło na Kijów? Zero. Na Charków? Zero. Pociski spadają tylko na Donieck kontrolwoany przez separatystów. Taka to wojna rosyjsko-ukraińska.
Zwracam też uwagę, że prezydent Poroszenko odebrał mieszkańcom zbuntowanych terenów renty i emerytury. Ukraina wydała więc wojnę zbuntowanej prowincji oraz jej ludności. Sytuacja jest zatem analogiczna jak w wojnie czeczeńskiej. Tym razem to Rosjanie robią za "czeczenów", natomiast Amerykanie są konsekwentni - w każdym z tych konfliktów działali jako podpalacz.
Tutaj podsumowanie i uzupełnienie w wykonaniu szejka: https://www.youtube.com/watch?v=sGAjOzjgaDQ
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Sol
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Cygan
Porównywanie WIG20 i WIG nie ma sensu, bo WIG uwzględnia dywidendy, a WIG20 nie. Jak porównywać, to WIG i WIG20TR (który to uwzględnia dywidendy): http://stooq.pl/q/?s=wig20tr&d=20151013&c=10y&t=l&a=lg&b=0&r=wig - tu już różnica nie przeraża.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
spryciak
...Ben właśnie mówił o nacjonalizacji Fedu...polecam nowy jego raporcik ;)..
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Andrzej 43
„ Zwłaszcza kiedy widzimy jak kruche są obecnie wszelkie fundamenty gospodarcze. Jak dziwne rzeczy dzieją się z ropą itd. Bez bardzo dobrze zorganizowanego współdziałania powyższych banków już dawno mógłby nastąpić chaos.“
Sytuacja z ropą jest jasna i rola OPEC pod przewodnictwem Arabii Saudyjskiej też.
John Kerry chciał powtórzyć manewr polityczny Buscha i Schulca z 1998 roku. OPEC obniżył wtedy ceny ropy do 12$ za baryłkę i po dwóch latach Rosja Jelcyna zbankrutowała. Ale Rosja 2014 to była już całkiem inna Rosja. Sprytni Saudyjczycy na propozycję Johna Kerry ochoczo przystali węsząc jedyną okazję złapania największego konkurenta OPEC mocno za gardło i ten proces trwa do dziś. Subwencjonowana produkcja ropy ŁUPKOWEJ w USA dogorywa bo kończą się możliwości magazynowania a nadprodukcja dzienna wynosi 0,5 miliona baryłek. Wydobyciem zajmują się małe i średnie firmy zadłużone po uszy. Szacunkowo wraz z infrastrukturą kredyty sięgają ok.4tyś. miliardów $.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
gruby
"Subwencjonowana produkcja ropy ŁUPKOWEJ w USA dogorywa bo kończą się możliwości magazynowania a nadprodukcja dzienna wynosi 0,5 miliona baryłek. Wydobyciem zajmują się małe i średnie firmy zadłużone po uszy. Szacunkowo wraz z infrastrukturą kredyty sięgają ok.4tyś. miliardów $."
Za pomocą wielkiego kryzysu w 1929 roku FED spacyfikował małe, niezależne banki środkowego zachodu USA, czyli konkurencję dla wielkich bankierów ze wschodu USA będących jednocześnie właścicielami FEDu. Przez całe lata 20 XX wieku FED zalewał rynki świeżo drukowanymi pieniędzmi (czyli nowym kredytem). A w 1929 roku po prostu zakręcił kurek z kredytem.
Jeśli o dzisiejszą branżę łupkową chodzi: też jest (jeszcze) niezależna, też jest po uszy zadłużona. Ograniczenie podaży kredytu przez FED spowoduje upadek całej masy drobnych producentów ropy z łupków i przejęcie ich przez siedem sióstr, czyli firmy imperium Rockefellera.
Może to o to w tym wszystkim chodzi - o kontrolę i monopol nad wydobyciem i przerobem ropy naftowej na świecie ? Wszystkie te QE można określić jako zanętę, którą wędkarz rzuca rybom zanim spuści ze stawu wodę.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
marlod74
Wychodzi spora inflacja po 2017 roku tak gdzies do 2020 przyjmujac ze FED zakreci kurek z kredytem, podwyzszy stopy, zalamia sie łupki w USA, ropa skoczy w 2-3 lata o 100%, podobnie metale szlachetne (?) Dolar zanurkuje podobnie jak i gieldy na calym swiecie. Szok inflacyjny w deflacji zobaczymy:) Tak to widze.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
marlod74
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
marlod74
http://www.armstrongeconomics.com/archives/38069
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Arcadio
Nie dług jest problemem tylko system rezerwy cząstkowej. Oparcie waluty o złoto zapobiega drukowaniu pustego pieniądza i puszczaniu go w obieg jako kredytu.
A propos, pożyczyłbyś mi złoto na 3% rocznie ?
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
semperparatus
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
albert.zenhorst
Ktoś celowo napisał głupoty o przejęciu FED i dał na podpuchę linka na którym widać druk nowych 100 USD w 2013 roku bo wtedy właśnie wchodziły te banknoty do obiegu , zobacz że na matrycy też jest napis Federal Reserve Note :-)))) a ponoć wpisy miały być moderowane ?
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
rygar
"A jaki ma w tym cel?"
celem jest sianie zamętu. Rosjanie są w tym mistrzami. Dolar opiera się juz tylko na zaufaniu, aby go zniszczyc, trzeba zniszczyc zaufanie, prawda? Zamęt oznacza tez, ze USaki muszą wywalac coraz więcej kasy na utrzymanie systemu w ryzach (vide zwiększająca się ilosc kontraktów na złoto) Kilka lat temu krązyly podobne zdjęcia z kontenerami dojczmarek, które jakoby Bundesbank drukował na okolicznosc rozpadu EUR ;)
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Dante
Racja – sam standard złota nie rozwiązuje problemu. Konieczna by było jeszcze likwidacja rezerwy cząstkowej i banku centralnego. Bank centralny można po prostu zdelegalizować, a rezerwę cząstkową może zlikwidować wolna bankowość – konkurencyjne banki w transakcjach między sobą żądałyby żywej gotówki, a im większa by była konkurencja, tym więcej takowych żądań, które uszczuplałby kapitał na bazie, którego dany bank mógłby realizować rezerwę cząstkową (o czym pisał Rothbard). Bank, który mimo konkurencji chciałby mocniej zaangażować się w ten proceder, szybciej by upadł i nie byłoby żadnej instytucji (jak bank centralny) by go wyratować.
Co do stóp procentowych - żeby powróciłby wysokie stopy procentowe przy w miarę stabilnym otoczeniu makroekonomicznym (brak szoków podażowych) możliwe są dwa warianty. Pierwszy, wzrost zapotrzebowania na pieniądz (kredyt), co z reguły wiąże się z rosnącą populacją i rosnącą ilością siły roboczej. A drugi, mocny wzrost inflacji na skutek wzrostu ilości pieniądza i wzrostu jego szybkości obiegu w gospodarce. Sądzę, że pierwszy przypadek jest jak na razie wykluczony ze względu na prognozy demograficzne, ale drugi jest jak najbardziej możliwy – zwłaszcza jeśli zostanie dokonane poprzez wydatki rządowe, tzn. zgodnie z keynesowską doktryną, państwo uzupełni „lukę popytową” jaka powstała na skutek niewystarczającego popytu prywatnego przy nadprodukcji dóbr i usług.
https://www.youtube.com/watch?v=mDxU8hc3DmI
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Dante
http://i17.photobucket.com/albums/b84/bonddad/VelocityandCPI.jpg
Kolejny przykład na przekłamanie wskaźnika inflacji CPI – w latach 70’ (według dawnej metodologii) wzrost podaży pieniądza M2 z czasem przekładał się na wzrost inflacji. Według nowej metodologii korelacja ta przestaje być widoczna
https://davald.files.wordpress.com/2012/01/changes-in-m2-and-cpi1.png
Na wycenę S&P500 ma wpływ wiele rzeczy, ale nie bez znaczenia jest wielkość rezerw FED i wskaźniki Consumer & Business Confidence
http://www.ifg.ie/Content/Libraries/Blog_imagery/2014-01-06-12.sflb.ashx
http://www.ifg.ie/Content/Libraries/Blog_imagery/2014-01-06-13.sflb.ashx
Oprocentowanie 30-letnich obligacji rządowych od początku lat 80’ w trendzie spadkowym! Ciekawe kiedy nastąpi przełamanie trendu.
http://finance.yahoo.com/echarts?s=%5ETYX+Interactive#symbol=%5ETYX;range=my
Zmiana wydatków konsumentów CS jest pozytywnie skorelowana z prędkością obrotu pieniądza V – jeśli CS rośnie to i V (z pewnym opóźnieniem) będzie rosnąć
https://davald.files.wordpress.com/2012/01/consumer-spending-and-velocity.png
Zmiana wydatków konsumentów na przestrzeni ostatni 90 lat.
https://davald.files.wordpress.com/2012/01/annual-change-in-consumer-spending.png
Amerykańskie płace realne przy uwzględnieniu wartości dolara z 2005r. – wynika z tego, że od początku lat 70” do końca lat 90’ płace ten wykazywały stagnacje z lekką tendencją spadającą. Dopiero lata 2000’ przyniosły niewielkie wzrost płac realnych.
https://davald.files.wordpress.com/2012/01/real-wages-of-bottom-90-percent.png
Index USD, a bilans handlowy + deficyt handlowy – korelacja odwrotna, czyli wzrost ujemnego bilansu handlowego i deficytu budżetowego prowadzi do osłabienia indexu dolara
http://www.nowandfutures.com/images/tic_trade_budget_usdx1992on.png
Zmiana całkowitej podaży pieniądza w USA
http://www.nowandfutures.com/images/total_money_supply_sm2.png
Procentowa zmiana globalnej płynności (rezerw banków centralnych), a cena złota – w skrócie, jeśli rosną bilanse banków, to dobrze to wróży dla ceny złota
http://www.nowandfutures.com/images/global_liquidity_cofer_base.png
Procentowa zmiana podaży pieniądza M2 i M3 oraz ich korelacja z inflacją na przestrzeni 100 lat – korelacja pozytywna, przy czym inflacja reaguje z pewnym opóźnieniem na te zmiany
http://www.nowandfutures.com/images/m2m3_cpi_money_supply.png
Wpływ kursu wymiany dolara na bilans handlowy USA
https://www.minneapolisfed.org/~/media/images/pubs/eppapers/13-4/epp_sept2013kehoe_fig1_large.jpg?la=en
Cena złota, a index USD – korelacja negatywna (choć o zmiennej wartości w czasie)
http://marketrealist.com/2015/03/us-dollar-index-hits-11-year-high-good-economy-bad-gold/
Bilans handlowy USA, a cena złota
http://marketrealist.com/2015/03/us-trade-deficit-excluding-oil-record-high-january/
Cena złota, a ilość złota importowana przez Chiny poprzez Hong Kong
http://marketrealist.com/analysis/commodity_etf_analysis/commodity-etfs/gold/charts/?featured_post=302202&featured_chart=302300
Ciekawa zależność – w raz ze spadkiem prędkości obrotu pieniądza z czasem rząd USA powiększa deficyt handlowy. A zatem prawdopodobnie rząd USA niedługo będzie zwiększać deficyt
https://emsnews.files.wordpress.com/2015/01/deficits-part-of-gnp-relentlessly-in-the-red-for-40-years.png
http://goldsilverworldscom.c.presscdn.com/wp-content/uploads/2012/09/Velocity_of_Money_2012.gif
Stosunek sektora prywatnego do sektora publicznego, a wzrost gospodarczy – w skrócie im większy sektor prywatny (mniej państwa), tym wzrost gospodarczy wyższy.
http://static2.businessinsider.com/image/4e22124e4bd7c87037220000/chart.png
Wydatki rządu USA (jako % PKB), a wzrost gospodarczy – im większe są te wydatki, tym niższy wzrost gospodarczy!
http://static1.businessinsider.com/image/4e22126cccd1d50a0d020000/chart.png
Struktura amerykańskich wydatków rządowych na 2016r.
http://blogs.lclark.edu/hart-landsberg/files/2015/02/2016-budget-chart-total-spending2_large.png
Procentowa skala opodatkowania dla najlepiej i najgorzej zarabiających w USA https://en.wikipedia.org/wiki/File:Historical_Mariginal_Tax_Rate_for_Highest_and_Lowest_Income_Earners.jpg
Efektywne opodatkowanie dla różnych grup wiekowych – ogólnie im się jest młodszym (w wieku reprodukcyjnym), tym efektywne opodatkowanie wyższe.
https://en.wikipedia.org/wiki/File:Average_Effective_Sales_Tax_of_the_50_States_(2007).gif
Wskaźnik wzrostu gospodarczego USA na przestrzeni ostatnich 50 lat – tendencja spadkowa
https://marketrealist.imgix.net/uploads/2013/10/US-Real-GDP-Growth-Rates-2013-10-05.jpg?w=660&fit=max&auto=format
Mediana zarobków w USA – od 2000r. tendencja spadkowa, a od 2007r. to już jawny trend spadkowy. A zatem jeśli w USA występuje inflacja (wyższa od oficjalnej) i nie ma nacisków na wzrost płac, a wręcz przeciwnie, płace spadają – oznacza to, że mamy do czynienia z bezrobociem znacznie wyższym niż bezrobocie naturalne
https://research.stlouisfed.org/fred2/series/MEHOINUSA672N
Podsumowując powyższe, rząd USA opodatkowuje coraz mocniej obywateli amerykańskich, przez co mają mniej środków na inwestycje, co przekłada się na mniejszą liczbę miejsc pracy (czy nawet utrzymanie obecnych) i wzrost bezrobocia. Wysoki poziom bezrobocia powoduje spadek dochodów (presja na obniżenie płac) i ograniczenie wydatków konsumpcyjnych (przy okazji mniejszą chęć do zadłużania się i spadek podaży pieniądza M3), a tym samy wzrost popytu na pieniądz (ze względu na niepewną przyszłość). Chęć do ograniczenia wydatków przekłada się na spadek prędkości pieniądza i mniejszą inflację (mimo wzrostu podaży pieniądza M0), co może ograniczy wpływy podatkowe rządu. A to z kolei powinno przełożyć się na deficyt budżetowy. Poza tym, coraz gorsza sytuacja gospodarcza może zainicjować rządowe programy zwiększenia wydatków rządowych, aby „stymulować gospodarkę i tworzyć nowe miejsca pracy”, co może spowodować dopływ nowego pieniądza do realnej gospodarki i wywołać inflację. Wówczas wielu Amerykanów może zobaczyć, że pieniądz coraz mocniej traci na wartości i nie ma sensu akumulować go na przyszłość – lepiej wydać jak najszybciej, co może przełożyć się na akcelerację inflacji i osłabienia dolara względem innych walut (a także surowców). Wiele krajów taką sytuację w USA może wówczas potraktować jako wypowiedzenie wojny walutowej i mogą odpowiedzieć dewaluacją własnych walut (co jeszcze bardziej wzmocni wzrost cen surowców). Wówczas całą zabawę będą mogły zakończyć bardzo wysokie stopy procentowe, wywołujące przy tym krach na rynku surowców.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
nivol
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,19023900,goldman-sachs-wieszczy-trzecia-fale-kryzysu.html?biznes=opole#BoxBizImg
czyli USA odwracaja kota ogonem
lecac na kontraktach po cenie z surowcami dobijaja male surowcowe kraje, te wpadajac w recesje - beda zaciagac pozyczki w dolarze na bilansowanie budzetow! a wiec hegemon bedzie go znow mogl produkowac i eksportowac w swiat swoja inflacje - czyli to bedzie dopiero ZAKAMUFLOWANE QE!!
no chyba beda musieli dobic azjatycki AIIB, bo rosnie im konkurencja
mozliwe jest tez, ze piszac o tym oficjalnie...daja znac ze kryzysu nie bedzie
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
gruby
"Racja – sam standard złota nie rozwiązuje problemu. Konieczna by było jeszcze likwidacja rezerwy cząstkowej i banku centralnego. Bank centralny można po prostu zdelegalizować, a rezerwę cząstkową może zlikwidować wolna bankowość – konkurencyjne banki w transakcjach między sobą żądałyby żywej gotówki, a im większa by była konkurencja, tym więcej takowych żądań, które uszczuplałby kapitał na bazie, którego dany bank mógłby realizować rezerwę cząstkową (o czym pisał Rothbard). Bank, który mimo konkurencji chciałby mocniej zaangażować się w ten proceder, szybciej by upadł i nie byłoby żadnej instytucji (jak bank centralny) by go wyratować."
Zgadzając się z Tobą w pełni stwierdzę że jesteś niepoprawnym marzycielem. Wybacz, proszę.
System rezerwy cząstkowej, czyli prawo do pożyczania niezarobionych wcześniej pieniędzy jest fundamentem władzy systemu bankowego nad gospodarkami, państwami oraz obywatelami praktycznie całego świata (z wyjątkiem Chin).
Znalazłem w sieci globalną ilość pieniądza M3: wynosi ona około 75 bilionów dolarów USA.
(źródło: https://www.quora.com/How-much-money-is-in-the-world-right-now)
Ponieważ prawie na całym świecie (z wyjątkiem Chin) pieniądz nie jest już pieniądzem, lecz zaledwie papierkowym pokwitowaniem zawarcia umowy kredytowej od każdego istniejącego dolara, euro, jena, franka i tak dalej należą się bankierom rocznie odsetki. Zakładając, że średnio rocznie do właścicieli systemu czyli do ludzi, którzy posiadają prawnie usankcjonowany monopol na tworzenie walut trafiają 2 procenty odsetek otrzymamy przyprawiającą o ból głowy kwotę
PÓŁTORA BILIONA dolarów. Rocznie. Za nic.
Dalej: właściciele systemu założyli, że rocznie występować powinna dwuprocentowa inflacja.
Inflacja powoduje że właściciele systemu kupują taniej, dokładnie o dwa procent taniej a wszyscy inni. Światowe subwencjonowanie systemu bankowego przez resztę planety wynosi zatem następne półtora biliona dolarów rocznie.
Podsumujmy: banksterka wysysa ze świata trzy biliony dolarów rocznie. Od tego odjąć należy co prawda yuana, który nie jest oparty na długu ale dodać należy realną inflację, której wysokość już od dziesięcioleci jest oficjalnie fałszowana i zaniżana.
Dlatego te trzy biliony dolarów rocznie, którymi świat karmi banksterów wcale nie wydają mi się zawyżonym rachunkiem, a raczej są kwotą mocno zaniżoną.
A teraz zastanów się na spokojnie: naprawdę uważasz, że właściciele tego systemu zgodzą się dobrowolnie na to, żeby zabrać im tą kurę znoszącą trzy biliony złotych jaj rocznie ?
Dla porównania: budżet RFN to pi razy drzwi 300 mld euro rocznie. Banksterka kosztuje świat tyle, ile dziesięć Republik Federalnych Niemiec. Rok w rok.
Nie chce mi się wypisywać co można byłoby kupić albo i załatwić w skali świata za te trzy biliony dolarów, ale generalnie można byłoby wydać je bardziej sensownie niż na dokarmianie grupki rodzinnie ze sobą powiązanych bankierskich dynastii, którzy przecież i bez naszych subwencji do najbiedniejszych ludzi na tej planecie nie należą.
I jeszcze jedno pytanie na sam koniec: kto według ciebie ma powstrzymać ten zorganizowany zabór mienia ? Państwa, które lecą na kroplówce i dbają o nienaruszalność władzy banksterów czy też społeczeństwa, którym się nawet nie chce raz na cztery lata wziąć udział w wyborach, że o codziennym aktywnym udziale w życiu politycznym nie wspomnę ?
TRZY BILIONY DOLARÓW ROCZNIE, a świat podnieca się nowym iphonem 6s. Co za dom wariatów.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Dante
Sama metoda nie jest trudna - ale jej wdrożenie w obecnej rzeczywistości (demokracji) graniczy z cudem! Poza tym, próba zmian jest możliwa jedynie w danym kraju – reszty Europy czy świata nie jesteśmy w stanie uratować. A co do większości ludzi, to się nie dziw ich zachowaniu - preferują stabilizacje i bezpieczeństwo (nawet złudne) niż niepewną (lepszą) zmianę. Jest co jeść, a co roku można kupić nowego, lepszego Iphona – a zatem co miałoby skłonić ludzi do wyjścia na ulicę? Ale mnie opinia większości nie interesuje – to, że 90 czy 99% ludzi uzna kłamstwo za prawdę, nie zmienia faktu, że nadal jest kłamstwem. Prawdziwa zmiana nie jest możliwa przy pomocy demokratycznych narzędzi zmian, narzędzi buntu jak demokratyczne petycje czy demokratyczne wybory – bo jak pisał Herbet Marcuse, jeśli narzędzie buntu jest normatywne dla danego ustroju, to znaczy, że jest dla niego nieszkodliwe! Dlatego lepsza jest koncepcja Karola Marksa, który pisał, że ekonomię można wykorzystać do zmian polityczno-społecznych, a dokładniej, że zmiana stosunków własnościowych prowadzi do obalenia dotychczasowego porządku. W polskich warunkach mogło to by być dążenie do całkowitej likwidacji własności państwowej (według koncepcji prywatyzacji prof. Hansa-Hermanna Hoppe’ego) i bojkotu podatkowego (koncepcji wg Samuela Konkina i Étienne de La Boétie). Prawdziwe zmiany w Polsce nastąpią dopiero, gdy wpływy do budżetu rządowego spadną poniżej 100 mld zł – prawdziwy krach finansów politycznych jest w stanie wywołać poważne zmiany polityczne, które powinny być „odpowiednio” moderowane.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00