Wczoraj po raz pierwszy od 9 lat FED podniósł stopy procentowe. Bank centralny Stanów Zjednoczonych zrobił ostatecznie to, co zapowiadał od ponad roku. Dalsze odkładanie podwyżki w czasie pozbawiłoby FED resztek wiarygodności. Stopy procentowe ostatecznie podniesiono zaledwie o 0,25% co jest w zasadzie ruchem marginalnym, ale samo zasygnalizowanie początku cyklu podwyżek ma ogromne znaczenie.

Wokół podwyżek stóp procentowych narosło wiele teorii. Dziś spróbuję się z nimi zmierzyć.


1. „Podwyżka stóp procentowych w USA doprowadzi do drastycznego umocnienia się dolara”.

Jak to mówią: „Kupuj plotki, sprzedawaj fakty”. O podniesieniu stóp procentowych mówiono od ponad roku. Na każdym posiedzeniu FOMC odkładano jednak podwyżkę o kolejne 3 miesiące, argumentując to zbyt wysokim bezrobociem oraz niską inflacją. W międzyczasie, inwestorzy spodziewający się podwyżki stóp, przenieśli kapitał do USA, doprowadzając tym samym do wzrostu kursu dolara. Do jego umocnienia przyczyniła się także różnica między oprocentowaniem obligacji niemieckich i amerykańskich.


Same zapowiedzi słowne, jak i relatywnie wysoka rentowność długu USA sprawiła, że kapitał zaczął migrować w kierunku dolara, doprowadzając do znacznego umocnienia amerykańskiej waluty. Proces ten dobrze odwzorowuje poniższy wykres, przedstawiający indeks USD odwzorowujący siłę dolara względem: euro, jena japońskiego, funta brytyjskiego, franka szwajcarskiego, dolara kanadyjskiego oraz korony szwedzkiej.

Źródło: Bloomberg


Obecnie, dolar jest na tyle drogi, że jego dalsze umocnienie (chociażby ponad poziom 105) jest bardzo wątpliwe.

Na potencjalne osłabienie dolara wskazuje także bardzo wysoka koncentracja short wśród commercials (największe banki inwestycyjne, będące jednocześnie akcjonariuszami banków centralnych).

Źródło: goldseek.com


Poniżej załączam także identyczny raport z połowy 2014 roku, czyli sprzed umocnienia się dolara:

Źródło: goldseek.com


Jak widzicie, przewaga pozycji short wzrosła z 2:1 w kwietniu 2014, do 6:1 obecnie.


2. „Obecna podwyżka jest dopiero pierwszą podwyżką. Weszliśmy w kolejny etap wysokich stóp procentowych”.

Na przestrzeni ostatnich 40 lat podwyżki stóp nie były jednorazowe. Gdy tylko raz podniesiono stopy, rozpoczynano tym samym cały cykl trwający zazwyczaj kilka lat.


Różnica między poprzednimi 7 cyklami jest taka, że w przeszłości wzrost stóp procentowych wynikał z wysokiej inflacji, będącej efektem szybszego wzrostu gospodarczego oraz wzrostu tempa cyrkulacji pieniądza w gospodarce.


Dziś jednak mamy ten problem, że rzeczywistego wzrostu praktycznie nie widać. Od kilku lat mamy depresję gospodarczą i to mimo programów stymulacyjnych na niespotykaną skalę oraz zerowych stóp procentowych. Inflacja rzeczywiście występuje, ale jest ona skutkiem drastycznego wzrostu tempa kreacji pieniądza.

Przy obecnym, tragicznym stanie gospodarki oraz ogromnym zadłużeniu na poziomie osobistym, korporacyjnym oraz rządowym, wzrost stóp procentowych w okolicach 5% okazałby się zabójczy dla gospodarki. Mowa oczywiście nie tylko o gospodarce USA, lecz także o wielu gospodarkach krajów rozwijających się, które w erze zerowych stóp procentowych ochoczo zaciągały kredyty denominowane w USD.

W mojej ocenie, FED może jeszcze nieznacznie podnieść stopy procentowe, ale wprowadzenie pozytywnych stóp procentowych (czyli wyższych niż rzeczywista inflacja) jest absolutnie niemożliwe.

Poniżej załączam wykres, obrazujący rzeczywistą inflację, liczoną wg metodologii używanej przez rząd USA w latach 80-tych (linia niebieska) oraz oficjalnej inflacji CPI (kolor czerwony).


3. „Rosnące stopy procentowe doprowadzą do poważnych spadków na giełdach”.

Z tą tezą akurat się zgadzam, mimo iż przeczą temu dane historyczne. W przeszłości, rozpoczęcie procesu wzrostu stóp procentowych nigdy nie inicjowało spadków cen akcji. W ciągu ostatnich trzech cykli koniunkturalnych za każdym razem, gdy rozpoczynano proces podnoszenia stóp procentowych, ceny akcji rosły jeszcze przez pewien czas. Dopiero gdy skala podwyżek przekraczała 4-6% dochodziło do spadków. Najniższy poziom stóp procentowych, przy którym rozpoczęła się bessa, wynosił 5%.


Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?

Obecna hossa na rynkach akcji pompowana była trzema czynnikami:

a) dodruk na bezprecedensową skalę,

b) polityka zerowych stóp procentowych,

c) zakupy akcji realizowane przez banki centralne.
 

Dodruk na bezprecedensową skalę.

Najsilniejsza faza obecnej hossy przypadła na rok 2009 i była efektem drastycznego zwiększenia podaży pieniądza przez największe banki centralne. Efekt był taki, że rynki akcji – a właściwie inwestorzy – przestali przywiązywać uwagę do danych gospodarczych, a zaczęli bacznie obserwować, co robią banki centralne.

Doprowadziło to do paradoksu, kiedy to fatalne dane ekonomiczne wywoływały euforię na rynkach akcji. Dlaczego? Otóż, złe dane z gospodarki oznaczały większe prawdopodobieństwo dodruku, rzekomo w imię pobudzenia gospodarki. Dodruk waluty z kolei przekładał się na wyższe wyceny akcji, gdyż kapitał szukał ujścia w aktywach materialnych. Tym właśnie sposobem doszliśmy do sytuacji, w której mimo braku rzeczywistego wzrostu gospodarczego, ceny akcji w krajach rozwiniętych znalazły się na bardzo wysokich poziomach, których utrzymanie wymaga stałego dodruku waluty oraz niskich stóp procentowych.


Polityka zerowych stóp procentowych.

Zerowe stopy procentowe utrzymywane od 2009 roku doprowadziły do sytuacji, w której rynki finansowe uzależniły się od „darmowego” kredytu. Korporacje, których akcje notowane są na światowych giełdach, drastycznie zwiększyły zadłużenie. Co gorsze, kredyt nie został przeznaczony na inwestycje, lecz na to, by sfinansował bardzo modny w ostatnim czasie skup własnych akcji (popularnie zwany buybackiem).

Dług zaciągnięty u brokerów na zakup akcji jest także na rekordowo wysokich poziomach, co odzwierciedla poniższy wykres.

Źródło: inflation.us


Mamy zatem rekordowo wysokie zadłużenie – zarówno firm notowanych na światowych giełdach, jak i inwestorów, którzy przy zakupie drogich już akcji finansowali się kredytem.

Największym jednak problemem wynikającym z wyższych stóp procentowych jest rynek derywatów, opiewający wg bardzo ostrożnych szacunków na 1000 bln USD (12-krotny globalny PKB). Obecnie, około 70% derywatów dotyczy stóp procentowych, a większość kontraktów zabezpieczona jest obligacjami rządowymi, których ceny maleją wraz z rosnącymi stopami procentowymi.


4. Rosnące stopy procentowe przełożą się na niższe ceny złota.

źródło: usagold.com


Od roku 1970 mieliśmy 8 cykli podwyżek stóp procentowych. W 4 przypadkach ceny złota rosły, a w 4 spadały. Wbrew pozorom, sam wzrost czy spadek stóp nie ma dużego znaczenia dla cen metali szlachetnych.

Najważniejszy jest fakt czy mamy pozytywne, czy negatywne stopy procentowe. Przez pozytywne – rozumiem stopy wyższe niż rzeczywista inflacja.

Źródło: usfunds.com


Dlaczego jest to takie ważne? Otóż, jeżeli rzeczywista inflacja jest wyższa niż stopy procentowe, to zysk z obligacji czy lokat nie jest w stanie zrekompensować nam straty wynikającej z inflacji. W takich okresach złoto zyskuje szczególnie na wartości.

Dla odmiany, jeżeli mamy rzeczywiste wysokie stopy procentowe, inwestowanie w kruszce nie ma sensu, gdyż lepiej jest po prostu zainwestować kapitał w obligacje rządowe, wypłacające odsetki na dużo wyższym poziomie niż inflacja.

Powyższy wykres dzieli ostatnie 45 lat na 3 okresy:

a)    1971 - 1980. Przez 54% czasu mieliśmy negatywne stopy procentowe (niższe niż inflacja) w efekcie czego cena złota wzrosła 24-krotnie z 35 USD do 850 USD.

b)   1980 - 2001. Praktycznie przez cały czas mieliśmy pozytywne, wysokie stopy procentowe, co doprowadziło do spadku ceny złota o 70% (z 850 USD do 256 USD). W praktyce, strata była dużo większa, gdyż owe 70% nie uwzględnia utraty siły nabywczej dolara na przestrzeni 20 lat.

c)    2001 - 2015. Na wykresie widzimy, że negatywne stopy procentowe obowiązywały przez 58% czasu, czyli dłużej niż w w cyklu 1971 - 80. W praktyce jednak, odsetek ten był jeszcze wyższy. Wykres kończy nam się w 2013 roku; nie uwzględnia zatem ostatnich 2 lat zerowych stóp procentowych.

Co jednak najważniejsze, do wyliczeń przyjmowana jest inflacja CPI, a nie rzeczywista inflacja liczona metodami jakich używano w latach 80-tych. Możemy zatem założyć, że na przestrzeni ostatnich 15 lat negatywne stopy procentowe mieliśmy przez około 80% analizowanego okresu czasu, w efekcie czego cena złota wzrosła 3-krotnie (z 256 USD w 2001 do 1050 USD obecnie).

Powtarzam, cena złota zależy nie tyle od wysokości stóp procentowych, ale od tego, czy owe stopy są wyższe od rzeczywistej inflacji.


Podsumowanie

Wczorajsze podniesienie stóp procentowych w USA jest w mojej ocenie wyłącznie zabiegiem marketingowym, mającym na celu wykazanie, że „jesteśmy w stanie to zrobić”. Ostatecznie, po ponad roku pustych obietnic, FED stracił już całkowicie wiarygodność.

W obliczu 7% inflacji (shadowstats) podniesienie stóp o 0,25% wydaje się nie mieć znaczenia. Ważniejsza jest sama percepcja. Wśród większości inwestorów panuje przekonanie, że wzrost stóp procentowych oznacza wzrost ryzyka systemowego. Inwestorzy tym samym będą unikać ryzykownych inwestycji i przenosić kapitał do „bezpiecznych” obligacji rządowych, z których „najbezpieczniejsze” są amerykańskie obligacje.

Jak widzicie poniżej, w ciągu ostaniach kilku miesięcy inwestorzy pozbywali się długu USA.

Źródło: Deutsche Bank


Zainicjowanie paniki na rynkach finansowych może być więc Amerykanom na rękę. Po pierwsze dlatego, że spowoduje to napływ kapitału w kierunku obligacji Stanów Zjednoczonych. Po drugie (i najważniejsze), panika będzie doskonałą wymówką uruchomienia kolejnej rundy dodruku. Przy rzeczywistym deficycie na poziomie 1 bln USD rocznie oraz ucieczce inwestorów z rynku długu, ponowne uruchomienie dodruku jest praktycznie niezbędne. W przeciwnym razie, FED może stracić kontrolę nad długoterminowymi stopami procentowymi i tym samym rozpocznie się potężny kryzys walutowy.

Czas pokaże, w którą stronę pójdziemy, ale jak dla mnie, pewne są dwie rzeczy:

1.  FED nigdy nie podniesie stóp procentowych powyżej rzeczywistej inflacji.

2.  W perspektywie nie dłuższej niż 12 miesięcy, czeka nas uruchomienie kolejnej rundy dodruku w Stanach Zjednoczonych.

Pytanie tylko: czy panikę na globalnych rynkach finansowych zainicjuje wzrost oprocentowania, czy raczej krach na obligacjach korporacyjnych sektora łupkowego?
 

Trader21