Niecały miesiąc temu jeden z czytelników, Piotrek Siarka przesłał mi bardzo ciekawy artykuł. Prezentuje on całkiem odmienne spojrzenie na obecną sytuację. Nic tak nie wzbogaca dyskusji, jak próba skonfrontowania się z własnymi poglądami, dlatego też postanowiłem opublikować artykuł oraz ustosunkować się do zaprezentowanych poglądów. Miłej lektury.

"Na blogu Tradera 21 i w większości komentarzy pod artykułami przedstawiona jest teza, że w przyszłości nastąpi krach/reset światowej gospodarki, co w konsekwencji wywinduje ceny złota/srebra mocno w górę. Pytanie dlaczego więc, pomimo logicznych argumentów, tak się nie dzieje; a wręcz przeciwnie - ceny metali zjeżdżają w dół?

Wydaje mi się, że prowadzący bloga oraz większość czytelników popełnia kilka błędów. Pierwszy z nich polega na utożsamianiu posiadanej wiedzy z dziejową koniecznością. Czyli posiadanie przekonania o własnej racji (i to rozsądnie uzasadnionej) prowadzić powinno – zdaniem Tradera i innych - na rynkach do określonych zachowań (czytaj: do wzrostu cen metali). Jest to typowy błąd. 

Np. większość ludzi popełnia go przy zwalczaniu swoich nawyków. Ludzie mają różne problemy np. z alkoholizmem, paleniem papierosów. Większości ludzi wydaje się, że jak już ustalą przyczynę problemu, to sam fakt jego zrozumienia spowoduje jego pokonanie; np. skoro wiem że za dużo palę, to teraz łatwo rzucę palenie poprzez dozowanie papierosów. Nic z tych rzeczy. Sama wiedza człowieka nie pokona jego charakteru, bo charakter/nawyki są silniejsze od wiedzy.

Tak samo jest z wiedzą ekonomiczną. Co z tego, że wiem jak funkcjonuje świat gospodarki i jak powinien funkcjonować, skoro nie mam wpływu na jego (nie)racjonalne zachowania. Co z tego że wiem, iż spółka X jest świetna, perspektywiczna i tania, skoro inni nie mają tej świadomości i nie inwestują w nią – i w konsekwencji ponosimy straty na jej akcjach, pomimo iż obiektywnie powinniśmy odnieść finansowy sukces. 

Ten sam błąd popełnił prof. Rybiński, który rozsądnie prawił, ustalił rozsądną strategię, ale koniec końców jego fundusz fatalnie prosperuje (dzisiaj coś ok. 50% straty na kapitale, nie licząc utraconych zysków!).

I tutaj dochodzimy moim zdaniem do drugiego błędu – niedocenieniem światowej elity finansowej. Jest ona oskarżana o manipulowanie cenami metali, że nie wspomnę o oskarżeniach o wywoływaniu przez nią wojen, czyli ogólnie obwiniana jest o knucie i spiskowanie. Ale jakoś nikt nie ciągnie tego tematu. A mianowicie nikt nie zastanawia się jakie są jej cele i niby dlaczego miałaby ona poddać się bez walki? Jak daleko może się ona posunąć w swoich działaniach? Jaki jest więc cel finansjery? Moim zdaniem jej celem jest ekonomiczny podbój świata.

Po pierwsze - leży to w ich interesie ekonomicznym (bo wtedy nie miałaby konkurencji i można by wszystko zrobić, w tym jeszcze więcej zarobić; nawet reset będzie im niestraszny).

Po drugie – bo taka jest natura hegemona (albo my ich albo oni nas).

Po trzecie – nadchodzący reset (o tym poniżej). Pytanie kto stoi na przeszkodzie hegemonii USA? Na pewno kraje arabskie (tzn. były, bo są już spacyfikowane przez arabskie rewolucje), Iran (ma ostatnią szansę na poprawę – czyli wejść w sojusz z USA). Najważniejszymi przeciwnikami są Rosja i Chiny. Trzeba więc je „zjeść”. A że są duże, to należy zjeść je po kawałku. Na początek Rosja, bo jest słabsza i mniej rozsądna. Najpierw była więc rewolucja na Ukrainie, aby wyszarpać ją Rosji. Rosja wkracza na Krym i do Donbasu i tu okazała swój brak rozsądku. W „odwecie” Zachód nałożył sankcje oraz obniżył ceny ropy i w ogóle surowców (piszę o odwecie w cudzysłowu, bo Ukraina obchodzi Zachód tyle co zeszłoroczny śnieg na Wołyniu).

Dzięki temu Zachód może osiągnąć kilka celów naraz. Po pierwsze - doprowadzić do degradacji ekonomicznej Rosji, a może nawet do jej upadku i podziału. Po drugie - wyeliminowania zagrożenia militarnego ze strony Rosji (co nastąpi przy upadku ekonomicznym). Po trzecie - uniemożliwi eksport surowców z Syberii do Chin (nowy „demokratyczny” rząd rosyjski anuluje kontrakty z Chinami). Po czwarte - pogłębienie spadków na złocie. Rosja ratując się będzie wyprzedawać to co może, a że niewiele ma do zaoferowania światu, to będzie sprzedawać m.in. złoto. To tylko pogłębi spadek cen złota.

Później przyjdzie czas na Chiny. I nagle dowiemy się o tragicznej sytuacji Mongołów w Mongolii Wewnętrznej, Ujgurów w Xinjiangu oraz oczywiście o Tybetańczykach. Zapewne pojawi się Richard Gere z apelem o wolny Tybet (lub jakiś inny celebryta). Powstanie zapewne jakaś akcja społeczna na facebooku w obronie czegoś tam. W mediach poznamy prawdziwe historie torturowanych przedstawicieli mniejszości (bo do tej pory jakoś nie mogą się przebić w TV). Dowiemy się także o prześladowaniach chrześcijańskich kościołów.

Cywilizowany świat z przerażeniem stwierdzi, że Chiny są państwem… totalitarnym, zawyje z oburzenia i wprowadzi sankcje (USA wespół z UE, Australią, Kanadą, Rosją – tak, tak już z tą nową Rosją lub tym co po niej zostanie, Wietnamem, Japonią, Koreą Pd, Tajwanem, Filipinami). Pretekst zawsze się znajdzie. Może to być zatarg Chin z Wietnamem, Japonią lub cokolwiek innego. Dodatkowo rozpowszechni się argument, że oprócz racji moralnej stoi za nami także racja ekonomiczna.

Bojkot Chin spowoduje bowiem szansę na reindustrializację Europy i USA. Połączenie tych dwóch racji da silną motywację społeczeństwu zachodniemu do bojkotu Chin i popierania swoich władz. W końcu nic nie przemawia tak do przekonania jak własny interes. Co będzie dalej? Chińczycy mając pętlę na szyi będą wyprzedawać złoto, co tylko obniży jeszcze bardziej jego cenę.

Społeczeństwo przed resetem należy zniechęcić do złota (w czym pomogą spadki cen). W zamian należy dać społeczeństwu inne możliwości inwestowania. Będzie to – moim zdaniem - jeszcze jeden, wielki, ostatni już boom ekonomiczny (przydadzą się dodrukowywane dolary).

Nikt nie będzie inwestował w złoto, kiedy będzie można zarobić na giełdzie lub na nieruchomościach kilkanaście procent rocznie. Giełdy będą więc rosnąć jak szalone, rynki nieruchomości będą ostro gnały do góry. Wtedy jak „właściwi” ludzie skupią tanio złoto, a ludzie zostaną zapakowani w bańki inwestycyjne - właśnie wtedy będzie można zrobić to co się przewiduje.

Czyli zresetować gospodarkę, oczyścić ją z długów, zmienić zasady polityki społecznej (poprzez likwidację socjału) i wtedy wprowadzić nowy pieniądz, być może oparty na złocie. W każdym bądź razie złoto przyda się przy przechodzeniu z jednej rzeczywistości ekonomicznej w drugą. Ludzie którzy zainwestują w akcje i nieruchomości w wyniku krachu zostaną praktycznie pozbawieni swojego majątku.

Reasumując ceny złota powinny spadać aż do momentu rozprawienia się z Rosją i Chinami. Kiedy to nastąpi? Wydaje się że Zachód ma niewiele czasu. Gdzieś do ok. 2020-2025. Wynika to z kilku powodów. Po pierwsze – demografia; społeczeństwa zachodnie będą zmuszone do utrzymania dużej ilości emerytów z baby boomu, co będzie ponad siły. To będzie dużo emerytów i stosunkowo duże emerytury + wysokie koszty opieki medycznej. Po drugie – emeryci z baby boomu aby utrzymać poziom życia (i przy okazji leczyć się: wydatki na leki, sanatoria, płatne procedury medyczne) zaczną sprzedawać swoje precjoza, m.in. domy, mieszkania (lub zamieniać na mniejsze), akcje, obligacje, wyciągać lokaty z banków.

Spowoduje to więc spadki wartości większości aktywów i wyzwoli oczekiwania na jeszcze większe spadki. Młodsze pokolenia nie posiadają oszczędności na zakupy tychże aktywów. Jedyne co posiadają to długi hipoteczne; poza tym wielu młodych ludzi nie ma rozsądnej pracy (rozumianej jako w miarę pewna i dobrze płatna). Wszystko to zniechęci do inwestowania (po co inwestować w dom, skoro za kilka lat będzie można kupić go taniej; albo będzie można go po prostu odziedziczyć – kłania się niska dzietność). Pokolenie urodzone w latach 1946-1964 właśnie przechodzi na emerytury (licząc 65 lat wieku emerytalnego, to mamy lata 2011-2029).

Po trzecie – nadmierne zadłużenie państw, które non stop rośnie, co ujawni się zapewne dopiero właśnie za kilka lat, gdy inflacja pójdzie do góry i wzrosną koszty obsługi długu. Po czwarte – wynika to z cyklu pokoleniowego/finansowego. Ile lat bowiem można nabierać ludzi na pusty pieniądz? To obecne młode pokolenie po prostu zbuntuje się (rewolucja?), bo narzuca się na nie olbrzymie koszty nie dając nic w zamian. Muszą bowiem utrzymywać emerytów, sami nie posiadając stałej pracy. Muszą także spłacać zadłużenie krajowe, które to pieniądze poszły w dużej mierze na konsumpcję poprzednich pokoleń. Wszystko to plus słabo płatna praca (dobrze jeśli w ogóle jest) powoduje, że nie mają warunków do posiadania dzieci. W zamian obiecuje się im niskie emerytury i nawołuje do oszczędzania na starość. Tak więc cykl pokoleniowy powinien domknąć się z cyklem pieniężnym.

Odchodzenie starego pokolenia połączy się chyba z odejściem starego pieniądza. Przedstawiona teoria ma jedną zaletę i kilka wad. Zaleta to: spiskowość tej teorii, a wiadomo że spiskowe teorie najlepiej tłumaczą rzeczywistość. Jedną z wad tej teorii jest to samo, co sam zarzuciłem na wstępie Traderowi 21 – a mianowicie próba racjonalizowania pewnych faktów i na ich podstawie prognozowanie przyszłości. Ale nie jest źle, bo prognozy mają to do siebie, że niektóre nawet się sprawdzają."

Piotr Siarka


Mimo, iż powyższa analiza jest bardzo wartościowa, to zawiera wiele rzeczy, z którymi nie mogę się zgodzić:

1. "Wydaje mi się, że prowadzący bloga oraz większość czytelników popełnia kilka błędów. Pierwszy z nich polega na utożsamianiu posiadanej wiedzy z dziejową koniecznością. Czyli posiadanie przekonania o własnej racji (i to rozsądnie uzasadnionej) prowadzić powinno – zdaniem Tradera i innych - na rynkach do określonych zachowań (czytaj: do wzrostu cen metali). Jest to typowy błąd."

Odp. Zarówno złoto, jak i srebro zawsze było antidotum na psucie waluty. Uśredniony czas życia papierowej waluty wynosi 27 lat. Dolar nie mający pokrycia w niczym funkcjonuje już 43 lata. Psucie amerykańskiej waluty przyśpieszyło w 2001 roku, kiedy to Allan Greenspan zapoczątkował okres masowego dodruku w imię „pobudzenia” gospodarki po atakach na WTC.

Od tego czasu do dziś cena złota wyrażona w USD wzrosła o 360% i to mimo bessy 2011-2014. Dla porównania szeroki indeks akcji Dow Jones wzrósł w tym samym czasie o 63%. Takie są fakty.

Oczywiście, aby uzasadnić każdą teorię medialni ekonomiści nieustannie twierdzą, że mamy do czynienia z nowym typem ekonomii, w którym stare zasady nie obowiązują i musimy zaakceptować nową rzeczywistość. Słyszeliśmy już o tym przy okazji bańki internetowej w 2000 roku, czy niekończącego się okresu prosperity tuż przed pęknięciem bańki w nieruchomościach w 2008.

Obecnie mamy do czynienia z nieporównywalnie większą bańką na rynku długu, ale o niej, podobnie jak w latach wcześniejszych, się nie mówi. Ostatecznie banki centralne zawsze będą mogły skupować wszystkie długi, na które nie będzie nabywców. Tak wygląda nowa ekonomia, rodem z Zimbabwe tyle, że tym razem wdrożona została na skalę globalną.
 

2.Co z tego, że wiem jak funkcjonuje świat gospodarki i jak powinien funkcjonować, skoro nie mam wpływu na jego (nie)racjonalne zachowania. Co z tego że wiem, iż spółka X jest świetna, perspektywiczna i tania, skoro inni nie mają tej świadomości i nie inwestują w nią – i w konsekwencji ponosimy straty na jej akcjach, pomimo iż obiektywnie powinniśmy odnieść finansowy sukces.

Odp. W tym przypadku rozbiję odpowiedź na 2 części:

a) akcje tanie vs akcje drogie

Właśnie inwestowanie w i tanie i perspektywiczne akcje przynosi nadzwyczajne zwroty w długim terminie. Na poniższym wykresie mamy porównanie zwrotów z inwestycji w najtańsze spółki (P/E, P/BV) oraz zwrot z tzw. spółek modnych, a tym samym drogich (przykład: Facebook, Tesla, Alibbaba).

Źródło: Mark Faber

Inwestycja 100 USD w najtańsze pod względem wyceny spółki przyniosłaby prawie 1 mln USD zysku na przestrzeni ostatnich 60 lat. Dla porównania inwestowanie w modne spółki w tym samym czasie przyniosłoby dochód jedynie 20 tys. USD.

Akcje modne przynosiły lepsze wyniki, niż tanie akcje wyłącznie w szczytowych okresach manii na rynkach akcji, zazwyczaj tuż przed wpadnięciem rynku w bessę, kiedy to poziom optymizmu osiągał rekordowe poziomy (ulica kupowała jak szalona).


b) Odnoszę się teraz do kwestii złota           

Akcje i złoto poruszają się w cyklach trwających około 20 lat. Przez pewien okres gospodarka rozwija się fantastycznie, ceny akcji rosną, zadłużenie rządu oraz korporacji jest na minimalnych poziomach. Złoto w takich czasach jest absolutnie zbędne z punku widzenia inwestora. Po co trzymać aktywo, które nie dość, że nic nie płaci, to jeszcze narażamy się na rabunek czy inne problemy? Z takim okresem mieliśmy właśnie do czynienia od roku 1980 do 2001, kiedy to ceny akcji wzrosły 45 razy w stosunku do złota.

Od 2001 roku na fali dodruku, niszczenia pieniądza, negatywnych stóp procentowych oraz dramatycznego przyrostu długu na każdym możliwym poziomie weszliśmy w fazę hossy w metalach szlachetnych. Stosunek Dow Jones / Gold od 2001 roku spadł z 45 do 7 (w 2011), po czym ponownie wzrósł do 14. Dla przypomnienia, w roku 1980 na fali załamania wiary w akcje oraz pędu do złota 1 uncja kosztowała dokładnie tyle co 1 jednostka Dow Jones, która dziś kosztuje 18 tys. USD. Złoto, a szczególnie srebro są obecnie tanie w stosunku do akacji, przy czym cykl metali szlachetnych absolutnie się jeszcze nie zakończył.

Czas na pozbycie się złota i powrót to tanich akcji nadejdzie, gdy system oczyści się z długów, wejdziemy w fazę realnych pozytywnych stóp procentowych oraz system socjalistyczny (nadmierne opodatkowanie) rozpadnie się pod własnym ciężarem. Na to jednak przyjdzie nam jeszcze chwilę poczekać.

Na koniec historyczny wykres Gold / Dow Ratio:

 

3. Ten sam błąd popełnił prof. Rybiński, który rozsądnie prawił, ustalił rozsądną strategię, ale koniec końców jego fundusz fatalnie prosperuje (dzisiaj coś ok. 50% straty na kapitale, nie licząc utraconych zysków!). I tutaj dochodzimy moim zdaniem do drugiego błędu – niedocenieniem światowej elity finansowej.

Odp. Prof. Rybiński, podobnie jak i ja nie docenił siły elity finansowej oraz tego, jak daleko można się posunąć. Eurogeddon w dużej części poległ na shortowaniu obligacji eurobankrutów, których obligacje stałyby się bezwartościowe, gdyby nie kupiec w postaci EBC. Jak bowiem można wytłumaczyć fakt, że fantastycznie prosperujący, nie mający długu netto Singapur musi oferować  dwukrotnie wyższe odsetki od obligacji rzadowych, niż rozpadająca się pod ciężarem socjału Francja oraz minimalnie więcej niż zbankrutowana Hiszpania? To się właśnie nazywa efektywność rynków kapitałowych :-)

Mimo iż obecnie żyjemy w Matrixie, to z punktu widzenia inwestora jedyne, co nam pozostaje, to zachować rozsądek. Ostateczne rynek zawsze wraca do równowagi, niezależnie jak silne są siły nim manipulujące.


4.Jaki jest więc cel finansjery? Moim zdaniem jej celem jest ekonomiczny podbój świata. Leży to w ich interesie ekonomicznym (bo wtedy nie miałaby konkurencji i można by wszystko zrobić, w tym jeszcze więcej zarobić; nawet reset będzie im niestraszny).”

Odp. Oczywiście, że tak, ale nie możemy zapominać, że tzw. finansjera nie mówi jednym głosem, ani że ich cele nie są zbieżne. Obecnie mamy kilka osrodków władzy. Imperium anglosaskie, w którym bardzo często dochodzi do walki. Mamy Chiny oraz Rosję, które w pewnych kwestiach współpracują, w innych zaś rywalizują między sobą. Mamy BRICS, który wie, że bez jedności nie ma szans z grupą anglosaską, mimo to współpraca różnie im wychodzi. Mamy także Niemcy, Japonię oraz Turcję, które na razie są pod dyktatem USA, ale siła oddziaływania Stanów Zjednoczonych maleje z każdym miesiącem (przedterminowe wybory w Japonii).
 

5. „Najważniejszymi przeciwnikami są Rosja i Chiny. Trzeba więc je „zjeść”. A że są duże, to należy zjeść je po kawałku. Na początek Rosja, bo jest słabsza i mniej rozsądna. Najpierw była więc rewolucja na Ukrainie, aby wyszarpać ją Rosji. Rosja wkracza na Krym i do Donbasu i tu okazała swój brak rozsądku. W „odwecie” Zachód nałożył sankcje oraz obniżył ceny ropy i w ogóle surowców.

Odp. Zgadam się, że najważniejszymi przeciwnikami są Rosja i Chiny. Atakując jednak Rosję cementuje się jej współpracę z Chinami, choć nie na takich zasadach, na jakich życzyłby sobie tego Putin. Każda reakcja rodzi jednak reakcję.

Obniżenie ceny ropy może szybko przerodzić się w utworzenie OPEC 2.0, zrzeszające kraje niezależne od USA. W takiej sytuacji Arabia Saudyjska straci na znaczeniu dla USA i rodzina Saudów może nie mieć innego wyjścia, jak zawiązać sojusz z Rosją i Chinami. Wówczas USA mimowolnie straci wszelką kontrolę nad cenami ropy.

Co do wejścia Rosji na Krym, Putin nie specjalnie miał wybór. W umowie pomiędzy UA a UE chodziło także o uruchomienie bazy wojskowej NATO na terenie wschodniej Ukrainy. Z analogiczną sytuacją mieliśmy do czynienia w 1962 roku, podczas kryzysu kubańskiego, kiedy to Rosjanie zaczęli instalować wyrzutnie rakietowe 300 km od granicy z USA.


6. „Rosja ratując się będzie wyprzedawać to co może, a że niewiele ma do zaoferowania światu, to będzie sprzedawać m.in. złoto.”…………. „Chińczycy mając pętlę na szyi będą wyprzedawać złoto, co tylko obniży jeszcze bardziej jego cenę.”

Odp. Rezerwy złota Rosji wynoszą ok 1 tys. ton. Prawdziwe rezerwy Banku Chin około 6 tys. ton (oficjalnie 1054 ton). Mamy zatem 7 tys. ton złota, które przy obecnych cenach jest warte około 270 mld USD. Jest to mniej, niż malutka Belgia wydała na zakup obligacji USA w ciągu 3 pierwszych miesięcy tego roku. Jednocześnie jest to ekwiwalent 6% chińskich rezerw walutowych.

Przy obecnych cenach złota absolutnie żaden kraj nie ma interesu w wyprzedaży złota. Nie mając noża na gardle, jak w przypadku Ukrainy żaden rząd, czy bank centralny nie pozbywa się złota.


7. „Cywilizowany świat z przerażeniem stwierdzi, że Chiny są państwem… totalitarnym, zawyje z oburzenia i wprowadzi sankcje (USA wespół z UE, Australią, Kanadą, Rosją – tak, tak już z tą nową Rosją lub tym co po niej zostanie, Wietnamem, Japonią, Koreą Pd, Tajwanem, Filipinami). Pretekst zawsze się znajdzie.”

Odp. Ten cywilizowany świat właśnie odwraca się od USA i jej roli globalnego policjanta, czego przejawy widzimy na wielu frontach.

W zeszłym tygodni na forum ONZ, dawniej kontrolowanym przez USA, Rosja wysunęła propozycję, aby zobowiązać wszystkie kraje członkowskie do przeciwdziałania wszelkim przejawom Nazizmu w związku z eskalacją tego zjawiska na Ukrainie. Ze 193 członków UN, 115 opowiedziało się za, kolejnych 55, głównie „sojuszników USA”, wstrzymało się od głosu. Przeciwne były 3 kraje, USA, Kanada oraz Ukraina. Tak właśnie działają sojusznicy USA.

W mediach głośno mówi się o alienacji Rosji. Prawda jest jednak taka, że globalna multipolarna polityka promowana przez BRICS zyskuje coraz większe poparcie przy jednoczesnej marginalizacji USA.


8.” Społeczeństwo przed resetem należy zniechęcić do złota (w czym pomogą spadki cen). W zamian należy dać społeczeństwu inne możliwości inwestowania. Będzie to – moim zdaniem - jeszcze jeden, wielki, ostatni już boom ekonomiczny (przydadzą się dodrukowywane dolary).

Nikt nie będzie inwestował w złoto, kiedy będzie można zarobić na giełdzie lub na nieruchomościach kilkanaście procent rocznie. Giełdy będą więc rosnąć jak szalone, rynki nieruchomości będą ostro gnały do góry. Wtedy jak „właściwi” ludzie skupią tanio złoto, a ludzie zostaną zapakowani w bańki inwestycyjne - właśnie wtedy będzie można zrobić to co się przewiduje.”

Odp. Piotr uważa, ze taki okres nastąpi nie wcześniej, niż w 2020 - 2025 roku. Uważam, że właśnie z taką sytuacją mamy obecnie do czynienia. Zewsząd słyszymy, jak to giełdy w USA biją kolejne rekordy, podczas gdy cena złota spada od 3 lat. Moim zdaniem, jesteśmy w okresie analogicznym do 1974-1975, kiedy to po kilku latach wzrostów cena złota spadła o prawie 50%, po to, aby w trakcie kolejnych 5 lat wzrosnąć o 800% i ostatecznie osiągnąć poziom bańki. Tego typu korekty organizuje się m.in. po to, aby wypłoszyć z niedowartościowanych aktywów, tzw. słabe ręce. Czy mam racje, czas pokaże.
 

Podsumowanie

Co do ostatniej części opracowania całkowicie zgadzam się z autorem. Demografia w Europie jest tragiczna. Nie poprawi jej napływ emigrantów, gdyż już obecnie rodzą się nastroje antyimigracyjne. W kilku krajach europejskich powstały miasta, w których ludność napływowa tworzy większość, co z kolei rodzi silne konflikty. W takiej sytuacji należy raczej spodziewać się ograniczeń emigracyjnych, niż otwarcia granic.

Dla odmiany w Azji mamy młodą i prężną populację, dzięki której zdecydowanie łatwiej będzie utrzymać wzrost gospodarczy w kolejnych kilku dekadach, co dokładnie obrazuje opracowanie McKinseya.

źródło: Geab

Trader21