W artykule znajdziecie informacje na temat tego czym są agencje ratingowe. Czy ich oceny są wiarygodne? Czy punkty przyznawane instytucjom finansowym, które świadczą o ich kondycji finansowej naprawdę są miarodajne? Czy bank mający rating AAA na pewno jest wypłacalny i bezpieczny? Skąd pewność, że nie zbankrutuje? Na jakich zasadach agencje ratingowe dokonują oceny produktu finansowego? I czy powinniśmy wierzyć ich ocenie?
Nieodłącznym elementem funkcjonowania systemu finansowego jaki znamy są agencje ratingowe. Ich historia sięga początków XX wieku. Celem ich powstania było zwiększenie przejrzystości rynku oraz ułatwienie inwestorom dostępu do niezależnej oceny. Ich zadaniem jest zbieranie informacji, ich analiza oraz ocena produktu finansowego, banku, czy też całego kraju pod względem wierygodności a tym samym wypłacalności.
Agencje dokonują oceny głównie na potrzeby emisji długu lub sprzedaży produktów finansowych opartych na długu. Oceniają także wypłacalność samych banków, funduszy inwestycyjnych czy headgingowych.
Na tej podstawie agencje przyznają oceny, najczęściej w skali od AAA do C, które mają nam odpowiedzieć na pytanie czy oceniany podmiot jest w doskonałej kondycji finansowej i mamy niemalże 100% pewność odzyskania zainwestowanych pieniędzy czy też stoi na skraju bankructwa i potencjalna inwestycja ma charakter stricte spekulacyjny.
Tzw „Wielka Trójka” czyli najbardziej znane agencje to Fitch, Moody’s oraz Standard & Poor’s. Historia pokazuje, iż każda z nich niemalże identycznie ocenia dany badany podmiot. W zdecydowanej większości przyznawane oceny nie odbiegają więcej niż 1 stopień w skalach od 11 do 21 stopni zależnie od agencji.
Problemem jaki pojawia się w funkcjonowaniu i niezależności agencji jest system ich finansowania. Mianowicie, pewien bank przygotowuje produkt finansowy, który chciałby sprzedać swoim klientom. Chce oczywiście sprzedać go możliwie jak najdrożej. Produkt musi wyglądać nie tylko na dochodowy ale i na bezpieczny. Mało który klient chiałby stracić swoje pieniądze inwestując w bankruta, nawet za obietnicę wysokich zysków. Bank – emitent powinien zatem przedstawić dokument potwierdzający sytuację finansową oferowanego produktu. Zleca więc jednej lub kilku agencjom wykonanie ekspertyzy finansowej oraz ocenę produktu, za który to bank płaci. Agencja, zdaje sobie sprawę, iż jej główny klient oczekuje możliwie jak najwyższej oceny, gdyż taka ocena zwiększy popyt na produkt, a tym samym zyski banku – zlecniodawcy. W 2005 roku Moody’s oszacował, iż 90% ich przychodów pochodzi od emitentów produktów finansowych. Taka zależność zniekształca jej bezstronność. Gdyby tylko agencja bezstronnie oceniła produkt banku nadając mu rating niższy niż życzyłby sobie kilent, ten natychmiast zrezygnowałby z ich usług i poprosił konkurencyjną agencję o ocenę.
Do spektakularnych „pomyłek” w ocenie ryzyka dochodzi coraz częściej. Agencje rozdają na lewo i prawo najwyższe oceny. Efektem tego są głośne bankructwa i masowe straty inwestorów bazujących na ocenach „niezależnych agencji”.
W grudniu 2001 roku światem wstrząsnął spaktakularny upadek amerykańskiego ginanta energetycznego – Enronu. Na początku roku 2001 firmę wyceniano na ponad 100 mld USD. Na początku grudnia firma ogłosiła upadłość. Prześledźmy w jakim stopniu agencje ratingowe śledziły to co się działo w firmie.
Marzec 2001 roku – trzy główne agencje oceniają ryzyko bankructwa firmy poniżej 2 %. Od kilku miesięcy widoczy jest jednak spadek ceny akcji zaś Zarząd wyprzedaje zapewniając jednocześnie, że kondycja finansowa spółki jest doskonała. Agencje ratingowe przyjmują takie zapewnienia bezkrytycznie. W dużej mierze w końcu żyją z oceny ryzyka obligacji emitowanych przez Enron.
Sierpień 2001 – akcje spadły już o 70 % w ciagu ostatniego roku do poziomu 32USD. Moody’s, S&P oraz Fitch decydują się obniżyć rating w obliczu 138 mil USD straty ogłoszonej przez spółkę. (Aby oddać wielkość ogłoszonej straty, wynosi 0,15% wartości spółki ze szczytu hossy giełdowej)
Październik 2001 – akcje spadają do 5 USD. Agencje przystępują do skokowego obniżenia ratingów o kilka poziomów.
Listopad 2001– w ciągu kilku dni rating spada do CC czyli do poziomu czysto spekulacyjnego lub inaczej mówiąc śmieciowego. Na 4 dni przed bankructwem czyli 28 listopada agencje ratingowe wyceniały dług Enronu ciągle na poziomie inwestycyjnym!
Agencje, które miały stać na straży obiektywnych informacji nie dostrzegały ryzyka przez niemalże rok. W momencie, kiedy pospolici inwestorzy jak i media uznały koniec Enronu za bliski agencje nie mają wyjścia uległy wreszcie i rzetelnie oceniły wypłacalność firmy na poziomie bankruta.
Nie inaczej było w przypadku tzw. Subprime morages, od których rozpoczął się obecny kryzys. Aby to wyjaśnić wrócę do roku 2002.
W celu podźwignięcia gospodarki z recesji spowodowanej pęknięciem bańki internetowej Fed znacznie obniżył stopy procentowe. Polityka ówczesnego prezydenta Busha była nakierowna na wspieranie polityki własnego domu. „W naszym wspaniałym kraju każdego powinno być stać na własny dom”. Nie miało znaczenia czy ktoś był pracowity, miał oszczędności itd. Każdy to każdy.
W obliczu niskich stóp procentowych rata kredytu hipoteczego wydawała się do udźwignięcia dla każdego. Banki nie musiały się specjalnie obawiać spłaty kredytu jako, że 2 intytucje Fanie May i Fredie Mac gwarantowały spłatę w przypadku niewypłacalności kredytobiorcy. W ten sposób rozpoczęła się bańka w nieruchomościach w USA. W ciagu kilku lat banki rozdawały kredyty na lewo i prawo. Każdy kto dotyczas wynajmował dom teraz go kupował. Ten kto miał już jeden dom, zamieniał go na większy lub kupował kolejny jako inwestycję. Ostatecznie ceny nieruchomości zawsze rosną mówiła ogólna mądrość. W ciagu kiku lat ceny nieruchomości się podwoiły. W niektórych, szczególnie atrakcyjnych lokalizacjach, jak np. Las Vegas potroiły. Banki nie widząc żadnego zagrożenia prześcigały się w udzialaniu kredytów. Mniej zamożna część społeczeństwa, która wcześniej nie mogła liczyć na kredyt dziś była witana z otwartymi ramionami. Powstał nawet termin dla pewnego grona kredytobiorców NINJA (od skrótu: brak dochodu, brak aktywów, brak pracy). Taki system mógł funkcjonować tak długo jak ceny nieruchomości rosły.
W sytuacji gdy rynek nieruchomości rozgrzany był do czerwoności, banki poza udzielaniem kredytów hipotecznych znalazły kolejny sposób na zarobienie pieniędzy. Kredyty udzielane osobom bez pracy na zakup nieruchomości po bardzo zawyżonych cenach zwane „kredytami subprime” zostały przemienione w produkty inwestycyjne. Przykładowo bank, posiadający w aktywach kredyty o wartości 10 mld USD scalał je w jeden produkt. Następnie prosił agencje ratingowe o przyznanie ratingu dla takiego produktu. Agencja miała ocenić w uproszczeniu czy kredytobiorcy bez pracy i aktywów, którzy kupili domy w cenie dużo wyższej niż jego realna wartość są w stanie spłacać kredyty. W efekcie pod wpływem nacisków oraz strumienia gotówki przynącego za przyznawanie ocen, agencje przyznawały w/w produktom AAA czyli najwyższy z możliwych ratingów. Najwyższa ocena umożliwiła bankom amerykańskim sprzedaż tzw. CDO (Collateralized Debt Obligations) czyli tworów powstałych ze scalenia ogromnej ilości kredytów hipotecznych w jeden produkt. CDO’sy rozeszły się na całym świecie w pełnej cenie podczas gdy ich realna warość oscylowała na poziomie kilku procent nominalnej wartości. Washington Post napisał „Standard & Poors nie tylko nie dostrzegł bańki w nieruchomościach, pomogli wręcz go stworzyć”.
W lipcu 2007 roku kiedy większość banków tworzących tzw. CDO’sy zdążyła je sprzedać innym bankom, głównie z poza USA, agencje Standard & Poor’s, Fitch i Moody’s rozpoczęły proces obniżania ratingów. Stało się to w momencie gdy największe banki w USA praktycznie wyprzedały tzw. złe kredyty. Gdy doszło do pierwszych bankructw banków agencje szybko obniżyły rating tzw. CDO’sów wywołując panikę na rynkach. W tym momencie ich główni klienci byli już w miarę bezpieczni i przygotowani do kolejnego ruchu.
Po świecie rozeszły się morgage backed securities doprowadzając nieostrożne banki na całym świecie do upadku. Pod wpływem lobby bankowego, rządy tych krajów zadecydowały o ratowaniu banków. W praktyce polegało to na znacznym zwiększeniu długu kraju i wykupieniu długów od banku wraz z ogromnymi stratami. Jeżeli dług danego kraju rośnie dwukrotnie w ciagu kilku miesięcy to możliwość regulowania jego zobowiązań spada. Dobrze poinformowane banki, wiedziały jak zareagują na to agencje ratingowe. W dopowiednim momencie wykupiły kontrakty terminowe zyskujace na wartości jeżeli wzrośnie oprocentowanie obligacji danego kraju. Tu wkraczają agencje ratingowe i rating taki obniżają. W świecie bankierów tajemnicą Poliszynela jest informacja kiedy zostanie obniżony rating danego kraju.
Działania agencji ratingowych od co najmniej kilkunastu lat dowodzą, iż odgrywaja one istotną rolę we wpływaniu na ceny produktów fiansowych na całym świecie tak jak tego życzą sobie ich klienci. Po każdym głośnym skandalu czy bankructwie giganta przeoczonym przez agencje, politycy rozpoczynają debatę jak ten system usprawnić. Najczęściej słyszymy o zwiększonej kontroli, nadzorze. Niestety nie ma żadnych szans aby coś się zmieniło w momencie kiedy dochody agencji są zależne od ilości zleceń. Te z kolei zależą od tego czy zleceniodawcy będą z nich zadowoleni i błędne koło się zamyka. W obecnych czasów agencje ratingowe są bardziej narzędziem w rękach banków niż dotarczycielem niezależnych ocen. Co więcej wg Sądów w USA agencje są tylko dostarczycielem opinii i z tego względu nie mogą być pociągnięte do odpowiedzialności za swoje błędy.
Trader21
Niezależny Portal Finansowy
Możliwość dodawania komentarzy tylko dla zalogowanych użytkowników.
Zaloguj się, by móc dodawać komentarze.