Z reguły staram się stać z boku i nie komentować artykułów. Wiele z nich opisuje rzeczywistość w różowych barwach lub jest pisanych na zamówienie różnych grup interesów. Dziś jednak w Rzeczpospolitej oraz na Bankierze ukazał się artykuł opisujący korzyści wynikające z obecnego kryzysu. Są one tak nietrafione, że nie mogę tego pozostawić bez komentarza.

Wg autora korzyści wynikające z obecnego kryzysu są następujące:

  • spadek kosztów kredytu
  • realne niższe podatki bo spadnie inflacja
  • realnie wyższe płace o 1,5%
  • przez wyższą tegoroczną inflację wzrosną emerytury i renty o 4 %
  • mniej zapłacimy za gaz
  • spadną ceny połączeń komórkowych

 

Poniżej moje komentarze:

1.  “Spadek kosztów kredytu”

Kryzys rozpoczął się w 2007 roku, a nie w 2012. Zważywszy, że zdecydowana większość kredytów jest denominowana w walutach obcych to koszt obsługi kredytu zdecydowanie wzrósł. Cena walut jest czynnikiem zdecydowanie bardziej wpływającym na cenę kredytu niż jego oprocentowanie.

 Gdyby wziąć jednak pod uwagę okres od początku roku 2012 (recesja wg autora) to dziś mamy stopy procentowe na rekordowo niskim poziomie. Jest to raczej efekt skoordynowanej akcji banków centralnych a nie polityki niskich stóp procentowych wynikajacych z niskiej inflacji.

 W sytuacji gdy rozpocznie się proces podnoszenia stóp procentowych lub wybuchnie prawdziwy kryzys wynikający z zadłużenia krajów to niewątpliwie skokowo wzrosną ceny walut podobnie jak stało się to w 2008 roku. Wyższe ceny walut + wyższe oprocentowanie to zdecydowany wzrost kosztów kredytu a nie odwrotnie.

 

2.  “Realne niższe podatki bo spadnie inflacja”

Wysokość podatków nie ma prawie nic wspólnego z inflacją. Podatki płaci się aby pokryć wydatki rządowe. Podczas kryzysu dochody firm oraz obywateli spadają. Oznacza to mniejsze wpływy z podatków. Rządy zazwyczaj zrobią wszystko aby nie obniżać wydatków. Wpływ na kierowanie środków z budżetu to władza, której rządzący nie chcą łatwo oddawać. Cięcie wydatków publiczych to także spadek popularności.

Rząd ma zatem dwie możliwości: zadłużyć się lub zwiększyć podatki. Ze względu na zadłużenie dochodzące do progu oszczędnościowego zapisanego w konstytucji rząd nie może już bardzo zwiększyć zadłużenia. Podniesie zatem podatki. Nie musi tego robić oficjalnie. Wystarczy, że po cichu podniesie akcyzę na węgiel, paliwo czy alkohol. Może także przenieść część towarów z grupy, w której VAT wynosi 8% do grupy 23%. Ceny i podatki wzrosną niewątpliwie lecz nie będzie winnego.

 

3.  “Realnie wyższe płace o 1,5%”

Płace w gospodarce rosną gdy gospodarka się rozwija, a nie kurczy. Na skutek rozwoju gospodarczego firmy mają więcej zamówień. Zatrudniają nowych pracowników. Bezrobocie się zmniejsza. Aby pozyskać pracownika o odpowiednich kwalifikacjach pracodawca musi mu zaoferować wyższe wynagrodzenie. W przeciwnym razie zrobi to jego konkurent. W 2007 roku wynagrodzenia znacznie wzrosły ze względu na to, że bezrobocie było na rekordowo niskim poziomie.

Od 4 lat jednak bezrobocie rośnie. Wraz z nim spadają realne wynagrodzenia. W ujęciu do inflacji CPI (miara inflacji) może i rosną nominalnie jak twierdzi autor komentowanego artykułu lecz jak wielkrotnie pisałem inflacja podawana przez rząd jest zdecydowanie niższa niż realna inflacja.

 

4.  “Przez wyższą tegoroczną inflację renty i emerytury wzrosną o 4%”

Waloryzacja rent i emerytur zależna jest od dwóch rzeczy: inflacji oraz stanu budżetu. Kiedy rząd ma środki stara się podnosić wysokość świadczeń chociażby o wysokość oficjalnie podawanej inflacji.

W okresie kryzysu, kiedy to rząd cierpi na brak środków bedzie robił wszytko aby tylko nie wydać na waloryzacje zbyt dużych kwot zwłaszcza, że do wyborów jeszcze długa droga.

Tegoroczna wyższa inflacja nie jest zatem żadnym błogosławieństwem dla emerytów ponieważ w najlepszym przypadku ich świadczenia utrzymają siłę nabywczą. Bardziej realny scenariusz to zmniejszenie realnych świadczeń w efekcie braku środków w budżecie wywołanych przez kryzys.

 

5.  “Mniej zapłacimy za gaz”

Niska cena gazu jest pochodną nowoodkrytych zasobów gazu oraz PR’em związanym z wydobyciem gazu łupkowego. Piszę celowo PR’em dlatego, że koszt wydobycia gazu metodą szczelinowania to ok 7 USD/mmBtu (jednostka używana w handlu gazem).  Obecna cena gazu na rynkach światowych to ok 3,4 USD. Nie uzasadnia to zatem wydobycia gazu łupkowego.

Przytaczanie kryzysu jako przyczyny spadku ceny gazu jest nieporozumieniem. Czemu zatem nie spadła cena ropy, miedzi, czy innych surowców przemysłowych?

Poniżej wykres cen gazu na rynkach światowych za ostatnie 7 lat. Proszę porównać wykres z tym ile kosztuje dzisiaj gas LPG lub do ogrzewania domu, a ile kosztował 7 late temu i wyciągnąć samemu wnioski.

 

6.  “Spadną ceny połączeń komórkowych”

Zastanawiam się skąd autor znalazł taką analogię i przyznam się, że nie mam pojęcia. Ceny połączeń komórkowych spadają od początku powstania technologii komórkowej. Na skutek rozwoju technologii spadają ceny zarówno aparatów jak i kosztów przesyłu danych. Zwiększa się ilość odbiorców. To są właśnie czynniki spadku cen połączeń.

Jest to normalny proces funkcjonujący od zawsze.

Transport kolejowy był szalenie drogi w XIX wieku, podobnie transport lotniczy 50 lat temu. Dziś każdy może polecieć na weekend do Barcelony.

W okresie kryzysu operatorzy komórkowi mogą organizować promocje lecz prawdziwy spadek cen jest związany z dopuszczeniem kolejnych operatorów na rynek oraz ze spadkiem cen technologii samej w sobie.

 

Zacytowane powyżej wypowiedzi znanych ekonomistów wypaczają podstawowe prawa ekonomi. Podobne bzdury pisano tylko przy okazji katastrofy w Fukushimie.

Zaraz po tragiczym w skutkach trzęsieniu ziemi wielu ekonomistów chórem powtarzało, że to co spotkało Japonię to jednak coś dobrego jeżeli się temu głębiej przyjrzeć. Japonia była w recesji od 20 lat. W obliczu katastrofy kraj ten nie będzie miała wyjścia jak tylko wydać ogromne ilości pieniędzy na odbudowę pogorzeliska. Wzrost zatrudnienia pobudzi gospodarkę i Japonia powróci na ścieżkę wzrostu gospodarczego. Fukushima przyczyni się do tego z czym rządzący nie mogli sobie poradzić przez lata.

Nikt z ekonomistów wtedy nie zauważył, że odbudowa kraju po tsunami będzie sfinansowana kredytem. Kraj ten jest jednym z najbardziej zadłużonych na świecie co tylko pogorszy sytuację fiskalną. Aby wyjść z kryzysu Japonia próbowała bezskutecznie stymulować gospodarkę niskimi stopami procentowymi oraz wydatkami rządowymi przez ostatnie 2 dekady.

Co więcej idąc tokiem rozumowania tychże „ekonomistów“ czy nie powinniśmy zaraz po Euro wysadzić w powietrze wszystkich stadionów i autostrad? Moglibyśmy wtedy rozpocząć ich budowę od nowa. W końcu to nowe miejsca pracy oraz nowe inwestycje, które wpłyną pozytywnie na PKB.

Czytając codzienie artykuły ekonomiczne przeciętny Kowalski zapewne chciałby zwiększyć swoją wiedzę ekonomiczno – finansową. Pytanie tylko jak ma tego dokonać czytając przytaczane mądrości.

Zamiast tracić czas na zaprezentowane powyżej perełki proponuję przeczytać właśnie wydane w języku polskim: „Wojny Walutowe“ – Jima Rickardsa czy „Jak inwestować w złoto i srebro“ – Mike Maloney’a. Na chwilę obecną uważam, że są to dwie najbardziej wartościowe pozycje na rynku uczące prawdziwej ekonomii.

Trader21

Niezależny Portal Finansowy