Globalna gospodarka dzieli się na kraje rozwinięte oraz rozwijające się. Zazwyczaj w krajach rozwiniętych mamy wolniejszy wzrost gospodarczy, większą stabilizację, mniejszą inflację a tym samym niższe stopy procentowe.

Dla odmiany kraje rozwijające się zwykle notują szybsze tempo rozwoju gdyż zaczynają z dużo niższego poziomu. Wyższe tempo rozwoju  przeważnie doprowadza do przegrzania gospodarki oraz wyższej inflacji. W efekcie banki centralne krajów rozwijających się utrzymują wyższe stopy procentowe.

Różnica w stopach procentowych oraz potencjalnych zyskach jest wykorzystywana przez globalny kapitał w celu osiągania zysków finansowych.
W obecnie zglobalizowanym świecie rynki kapitałowe praktycznie w każdym zakątku świata są ściśle powiązane ze sobą. Jeżeli mamy hossę to z dużym prawdopodobieństwem ceny akcji wzrosną na większości giełd na świecie. W przypadku bessy czy paniki giełdowej korelacja jest jeszcze większa. Jeżeli kapitał ucieka z większych rynków to sytuacja natychmiast przekłada się na cały świat.

Carry Trade bo o tym będzie dzisiejszy artykuł dotyczy globalnych przepływów finansowych, które pompują rynki oraz waluty do astronomicznych poziomów po czym następuje odpływ kapitału wpędzając gospodarki wielu krajów w recesje. 

Aby przedstawić jak przebiega cały proces Carry Trade podzielę go na kilka części:

Faza pierwsza:
Globalna gospodarka wchodzi w kilkuletni okres rozwoju. Stopy procentowe w krajach rozwiniętych (Strefa Euro, USA, Japonia) są dużo niższe niż w pozostałych częściach świata. Globalne fundusze pożyczają więc ogromne środki w krajach o niskim oprocentowaniu, a następnie lokują je na rynkach wschodzących oferujących wyższe zyski.

Kapitał płynie szerokim strumieniem na rynek akcji. W końcu firmy działające na rynkach wschodzących mają większy potencjał od krajów rozwiniętych. Znacznym popytem cieszą się bezpieczne obligacje płacące przyzwoite odsetki jak i typowe lokaty bankowe.

W efekcie napływu kapitału wzmacnia się także waluta danego kraju. Napływający kapitał niezależnie czy jest to USD, EURO czy CHF musi być w pierwszej kolejności zamieniony na lokalną walutę.

Fundusze spekulacyjne na tym etapie zyskują dwojako:

- Rosną wyceny akcji oraz nieruchomości

- Odsetki od obligacji czy lokat bankowych są dużo wyższe od kosztów spłaty odsetek od kredytu zaciągniętego w USA, Szwajcarii czy Japonii

- Drożeje waluta, w której wyceniane są nasze inwestycje

Władze kraju, do którego napływał kapitał w pierwszym etapie są także zadowolone. Waluta się umacnia, ceny nieruchomości czy akcji rosną. Rząd nie ma problemu ze znalezieniem kupców na obligacje w efekcie czego łatwo można się zadłużyć finansując populistyczne programy socjalne. Generalnie mamy wzrost gospodarczy i jest to ewidentna zasługa rządu :-)


Faza druga:
W efekcie znacznego napływu kapitału spekulacyjnego nastąpił ogromny wzrost popytu na lokalną walutę, która wzmocniła się do poziomów oderwanych od realiów ekonomicznych jak np. pamiętny CHF poniżej 2 zł.

Wielu eksporterów zaczyna mieć problem ze sprzedażą swoich produktów w skutek drogiej waluty. Co więcej kraj jest zalewany tanimi produktami z zagranicy. Jednocześnie na tym etapie mamy do czynienia ze znacznym wzrostem ilości udzielanych kredytów gdyż sektor bankowy posiada ogromne nadwyżki kapitału, z którymi próbuje coś zrobić. Jest to perfekcyjne środowisko do formowania się baniek spekulacyjnych.

Aby przeciwdziałać dalszemu umacnianiu się waluty, banki centralne zaczynają zwiększać podaż pieniądza co pociąga za sobą wzrost zadłużenia kraju. Czasami nakłada się różnego rodzaju podatki na fundusze spekulacyjne aby powstrzymać (spowolnić) dalszy napływ kapitału.

W ostatnich latach carry trade szczególnie silnie przejawiał się w Brazylii, Turcji, Indonezji, RPA, Rosji czy w Indiach.


Faza trzecia:
Po kilku latach sowitych zysków przyszedł czas na ich realizację. Gdy ceny aktywów biją rekordy, szanse na dalsze wzrosty znacznie maleją i rozsądnie jest się po cichu wycofać. To właśnie robi tzw. smart money pamiętając, że zyski buduje się powoli podczas gdy okresy paniki są nagłe i w ciągu zaledwie kilku tygodni możemy stracić to co budowaliśmy przez 2-3 lata.

Odpływ kapitału spekulacyjnego widać po spadających cenach akcji czy obligacji (rosnąca rentowność). Nieruchomości są zdecydowanie mniej podatne na zmiany cen. Równolegle dochodzi do spadku wartości lokalnej waluty gdyż środki ze sprzedanych aktywów są ponownie zamieniane na dolary, jeny czy franki.

Strach na rynkach jest zazwyczaj szybko wyłapywany przez agencje ratingowe, które widząc rosnące kursy walut, spadające ceny akcji czy rosnący deficyt wydają negatywne rekomendacje dla kraju dolewając tym samym oliwy do ognia.

Odpływ kapitału nasila się i powoli zaczyna odciskać się na sektorze bankowym. W czasie hossy banki posiadając nadmiar płynności zasilany funduszami spekulacyjnymi chętnie udzielały kredytów. Nagle, w efekcie braku finansowania znacznie rośnie stopień zelwarowania, a banki przestają udzielać kredytów.

Jeżeli znaczna część kredytów była udzielona w walutach obcych to problemy banków się potęgują.

W efekcie dalszego osłabienia się waluty dochodzi do inflacji gdyż drogi dolar znacznie podraża koszty ropy, energii czy żywności. Jeżeli kraj jest średnio rozwinięty to sytuacja jest pod kontrolą. Jeżeli jednak powyżej 70% dochodów jest przeznaczanych na żywność i energię to sytuacje jest tragiczna.
 

Faza czwarta
Zmagając się z nagłym odpływem kapitału oraz utratą wartości waluty rząd oraz bank centralny ma kilka metod obrony lecz żadna z nich nie jest efektywna:

a) Radyklane podniesienie stóp procentowych w nadziei, że kapitał skusi się wyższym oprocentowaniem depozytów. Niestety wyższe stopy procentowe przekładają się na wolniejszy wzrost gospodarczy co z kolei inicjuje dalszą utratę zaufania wśród inwestorów. (Turcja, Indie, RPA, Indonezja)

b) Obrona waluty poprzez wyprzedaż rezerw walutowych. Bank centralny na wolnym rynku wyzbywa się USD, EURO czy CHF aby skupić lokalną walutę a tym samym zrównoważyć uciekający kapitał.  O ile w przypadku dużych krajów z potężnymi rezerwami taka akcja ma sens to przeważnie kończy się tym, że bank centralny pozostaje bez rezerw walutowych co przekłada się na dalszy spadek zaufania do lokalnej waluty. (Ukraina, Wenezuela)

c) Brak reakcji z reguły przekłada się na dalszy spadek wartości waluty, potęgowany przez negatywny PR oraz gorsze oceny agencji ratingowych.

Gdy dojdzie do panicznej wyprzedaży waluty zazwyczaj jest za późno na efektywne reakcje. Dochodzi do paniki. Z reguły im waluta jest bardziej przewartościowana w trakcie hossy tym większa jest skala przeceny. Ostatecznie gdy wartość waluty dramatycznie spada część inwestorów wraca na rynek i sytuacja powoli się stabilizuje. Niestety w całym procesie wynikającym z carry trade największym poszkodowanym jest społeczeństwo.


Cały schemat w podręcznikowy sposób został zastosowany w Polsce w latach 2003 – 2008.

W ciągu 5 lat PLN umocnił się od 60% do 94% w zależności od porównywanej waluty. Jednocześnie w tym samym czasie giełda wzrosła o blisko 200%. Dla funduszy pożyczających tanie dolary czy jeny inwestycje w polskie akcje okazały się fantastycznym źródłem zysków.

Następnie w trakcie krachu trwającego półtorej roku zarówno ceny walut jaki i wyceny spółek giełdowych powróciły dokładnie do punktu wyjściowego.

Absolutnie nie twierdzę, że polscy inwestorzy nie mieli udziału w pompowaniu cen akcji lecz bez globalnych przepływów finansowych nie mielibyśmy do czynienia z:

- wzrostem wartości złotówki do nierealnych poziomów w stylu 1 CHF = 2 PLN

- spektakularnym wzrostem cen akcji

- ogromną skalą przeceny zarówno cen akcji jak i polskiej waluty

Efekt zastosowania carry trade w przypadku Polski był taki, że przeciętny Kowalski skusił się na zakup akcji blisko szczytu mamiony historycznymi zwrotami. Z drugiej strony ogromna ilość Polaków wpakowała się w hipoteki frankowe w momencie gdy wartość złotówki biła rekordy.

 

Jak wykorzystać carry trade do ataków finansowych

Przed ponad rokiem w artykule Globalna struktura własności. Wyniki 4-letnich badań pokazywałem powiązania pomiędzy 25 największymi korporacjami finansowymi a większością funduszy inwestycyjnych czy korporacji. Przy takiej koncentracji władzy oraz dostępie do darmowego kredytu z FED, poprzez carry trade można manipulować gospodarkami całych krajów. O ile zysk na operacjach jest bardzo istotny to przepływem kapitału można wymuszać konkretne decyzje polityczne lub zmiany całych rządów.

Otóż, od początku 2013 roku Turcja zmaga się z niebywałym odpływem kapitału. W ciągu kilku miesięcy giełda turecka straciła blisko 25%. W tym samym czasie turecki lir stracił 30% wartości względem dolara. Rząd widząc jak szybko waluta traci na wartości zdecydował się na podniesienie stóp procentowych z 5,5% do 10%. Dla kraju oznacza to wyższe koszty spłaty zadłużenia, spowolnienie gospodarcze oraz destabilizację polityczną.

Dramatyczny odpływ kapitału dotknął Turcję nie bez powodu. Gdy tylko Iran został odcięty od handlu w efekcie sankcji nałożonych przez USA to właśnie Turcja pełniła rolę pośrednika w handlu z Iranem.

Co więcej, Turcja rozliczała się z Iranem w złocie inicjując tym samym Gold Trade Settlement co jest ewidentnym uderzeniem w system dolarowy.

Turcja nie jest jedynym poszkodowanym w procesie carry trade. W nieciekawej sytuacji są Indie, Rosja, RPA, Indonezja. Proces powrotu kapitału do źródła nasilił się zwłaszcza po czerwcowej zapowiedzi ograniczenia skali dodruku przez Bena Bernanke. Kapitał pożyczony z FED przed kilkoma laty obecnie ucieka z rynków rozwijających doprowadzając do dewaluacji waluty. Cały proces jest sprytnie nakręcany przez usłużne agencje ratingowe oraz media. Uciekający kapitał musi się gdzieś podziać, a jak widać wędruje w kierunku amerykańskich obligacji chwilowo odwlekając problemy dolara.

W całym procesie jest bardzo pozytywny czynnik. Jest nim rozłam wśród bankierów centralnych. O ile jeszcze 5 lat temu działali oni jak jeden organizm pod kierownictwem Banku Rozrachunków Międzynarodowych to obecnie wygląda na to, że każdy ratuje własną skórę.

Proces odpływu kapitału z rynków wschodzących zapewne jeszcze się nasili podobnie jak działo się to w przeszłości. Niemniej napływ kapitału do USA wydaje się kończyć. Obligacje USA stały się drogie i najprawdopodobniej ich rentowność za moment zacznie ponownie rosnąć.

Ewidentnie będziemy mieli walkę między walutami BRICS a dolarem. Kartel będzie robił wszystko aby utrzymać mit dolara jako bezpiecznego schronienia. Głównym celem jest nie tyle postrzeganie walut BRICS jako alternatywy lecz torpedowanie Gold Trade Settlement.

Trader21