Ostatnie tygodnie przyniosły silną reakcję rynków na słowa prezesa Rezerwy Federalnej – Jerome’a Powella. Szef najważniejszego banku centralnego na świecie dwukrotnie stwierdził, że obniżki stóp procentowych są możliwe w trakcie 2024 roku.

Były to pierwsze od dłuższego czasu tak istotne wypowiedzi sygnalizujące łagodzenie polityki FED-u. Wcześniej Powell wielokrotnie powtarzał, że najważniejsze jest, aby inflacja ponownie spadła w pobliże tzw. celu inflacyjnego, czyli do poziomu ok. 2%. Stanom Zjednoczonym wciąż dużo brakuje do realizacji tego celu, a jednak szef FED-u zdecydował się na takie słowa.

Warto zatem wyjaśnić, dlaczego te słowa są tak istotne dla rynków i dlaczego sprawiły, że na rynkach ostatnio rosło… niemal wszystko.

 

Gwarantowane 5%


Gigantyczny dodruk przeprowadzony przez bankierów na początku tej dekady oraz zamknięcie sporej części globalnej gospodarki podczas pandemii doprowadziły do wyraźnego wzrostu inflacji. Banki centralne musiały w końcu zareagować podniesieniem stóp procentowych. Takie podwyżki oznaczają generalnie, że koszt kredytu rośnie. Z czasem wpływa to na wyhamowanie popytu w gospodarce, waluta krąży wolniej i inflacja zaczyna spadać.

W Stanach Zjednoczonych stopy procentowe podniesiono z poziomu zera aż do 5,5%. Seria podwyżek zakończyła się w połowie 2023 roku. Od tej pory koszty kredytu utrzymywały się na dość wysokim poziomie, ale trzeba też pamiętać, że cała sytuacja ma również drugie oblicze – mianowicie lokaty czy obligacje płacą dużo wyższe odsetki. Dla przykładu, oprocentowanie krótkoterminowych obligacji USA, czyli długu najpotężniejszego państwa na świecie, doszło do wspomnianych 5,5%. Zmierzamy do tego, że w ostatnich miesiącach, przy znikomym ryzyku i zmienności (cena takich obligacji praktycznie się nie zmienia) można było liczyć na ponad 5% odsetek w skali roku.

Mieliśmy więc do czynienia z gigantycznym napływem środków do wszelkiego rodzaju funduszy i ETF-ów, które dawały możliwość zgarniania wspomnianych odsetek. Było to tym bardziej atrakcyjne, że inflacja stopniowo hamowała, a oficjalny wskaźnik CPI dla USA spadł w końcu wyraźnie poniżej tych 5%.

W tym czasie bardzo trudno było o aktywa, które skusiłyby inwestorów na odejście od gotówki (krótkoterminowe obligacje traktujemy jak gotówkę). Przecież w przypadku zwykłych akcji niełatwo jest o wzrost rzędu 10% rocznie, zwłaszcza kiedy FED wyprzedaje aktywa (czyli prowadzi odwrotność dodruku), a akcje zawsze niosą za sobą pewne ryzyko.

W dużym skrócie można powiedzieć, że jedynymi aktywami, które mocno przekonały do siebie inwestorów w trakcie epoki „gwarantowanych 5%”, były:

a) Spółki technologiczne, które szybko się rozwijają, więc ich wyceny rosną w niezłym tempie.

b) Kryptowaluty, które weszły w kolejną hossę, a przy okazji zwiększyły swoje zasięgi (wprowadzenie ETF-ów na Bitcoina).

Cała reszta została w tyle. Metale szlachetne stały w miejscu, surowce radziły sobie słabo (z wyjątkiem uranu), akcje z tradycyjnych branż często nie były w stanie pobić notowań z 2021 roku, REIT-y i obligacje długoterminowe głównie dołowały.

Sytuację zmienił dopiero Jerome Powell, który najpierw w lutym dał do zrozumienia, że pewne obniżki stóp w 2024 roku są możliwe, a w ostatnich dniach potwierdził swoje słowa. Oczywiście Powell nie doprecyzował kiedy dokładnie miałoby się to stać, ale dla rynku taki przekaz jest wystarczający.

 

Wzrosty na giełdach


Planowane obniżenie stóp procentowych oznacza, że coraz trudniej będzie zapewnić sobie wspomniane wyżej „gwarantowane 5%”. Z drugiej strony – spadną nieco koszty kredytu.

Obie te informacje są korzystne dla rynku akcji. Dlaczego?

Skoro coraz niższe odsetki będą gwarantowane, to inwestorzy będą mieć coraz większą motywację, aby szukać zysku poprzez zakup akcji. Dodatkowo w takiej sytuacji spółki dywidendowe płacące regularnie 3-4% rocznie także zaczną wyglądać całkiem nieźle.

Z kolei niższe koszty kredytu sprawią, że te spółki, które były w nieciekawej sytuacji finansowej, będą mieć większe szanse na wygrzebanie się z problemów.

Nic zatem dziwnego, że wypowiedzi prezesa FED-u dały paliwo do wzrostu zarówno spółkom technologicznym, jak i firmom z bardziej tradycyjnych obszarów gospodarki. Dla przykładu publikujemy wykres SCHD, czyli ETF-u dające ekspozycję na dywidendowe spółki z USA. Grafika obejmuje ostatni rok.

Słowa Powella okazały się też wsparciem dla REIT-ów, choć akurat ten rynek ma swoje poważne problemy i w przypadku niektórych funduszy nawet obniżka stóp procentowych może nie pomóc.

 

Słabszy dolar


Plany Rezerwy Federalnej dotyczące obniżania stóp procentowych mają też inny skutek. Niższe stopy to osłabianie waluty. Dlatego też w ostatnim czasie dolar nieco wyhamował, za to ewidentnie ożywiły się aktywa, które są z nim odwrotnie skorelowane – surowce oraz metale szlachetne.

Poniżej możecie zobaczyć jak ostatnio zachowywał się surowcowy indeks CRB (warto pamiętać, że spora część indeksu to ropa).

Jak widać, od początku lutego odrobił sporą część zeszłorocznych strat.

Jeszcze większą uwagę przykuło jednak złoto, które począwszy od lutego zaczęło mocno rosnąć i w końcu ustanowiło nowe szczyty w ujęciu dolarowym.

Przed królewskim metalem stoi teraz poważna bariera w postaci 2200 USD. Przebicie tego poziomu z pewnością przyciągnie jeszcze większe zainteresowanie – ostatecznie w skali globalnej najważniejsza jest wycena właśnie w dolarze, a nie żadnej innej walucie.

Z perspektywy polskiego inwestora osłabienie dolara sprawiło, że kurs USDPLN dotarł w bardzo ciekawe miejsce.

Jak widać, od lat USDPLN porusza się w trendzie wzrostowym, i to w konkretnym kanale wyrysowanym na grafice. Teraz, po słowach Powella, kurs znalazł się na granicy. Pojawia się pytanie czy zapowiedzi FED-u wystarczą do tego, aby polski złoty pokazał siłę względem dolara.

 

Podsumowanie


Tym krótkim artykułem chcieliśmy pokazać Wam jak istotna jest kwestia stóp procentowych. I to nawet nie zmian, a samych zapowiedzi ze strony banku centralnego (jest to oczywiście też przykład jak potężne są wpływy osób, które kierują takim bankiem).

Zapowiedzi niższych stóp procentowych doprowadziły do wzrostu optymizmu wśród inwestorów. I dotyczy to całego świata, ponieważ w USA inwestują osoby z różnych miejsc.

Nie można wykluczyć, że słowa Powella pomogą amerykańskim indeksom iść jeszcze mocniej w górę. W ramach przestrogi chcemy jednak podkreślić, że problemy mogą się pojawić, kiedy nadejdzie czas faktycznego obniżania stóp procentowych. Dane historyczne wskazują, że okres po pierwszej obniżce stóp często był słaby w wykonaniu rynku akcji. Po części dlatego, że zazwyczaj w tym samym czasie gospodarka wpadała w recesję. Ta z kolei jest już obecna w niektórych krajach europejskich.

Jak wskazaliśmy powyżej, obniżanie stóp procentowych będzie oznaczało, że część inwestorów odwróci się od gotówki, gdyż będzie ona oferowała coraz niższe odsetki. Podkreślmy jednak, że ta ucieczka od gotówki i napływ na rynki nie zaczyna się nagle w tym momencie. Wielu inwestorów odchodziło od lokat i obligacji już w poprzednich miesiącach – zostali skuszeni zyskami ze spółek technologicznych i kryptowalut. Pod koniec lutego 2024 roku poziom gotówki w portfelach amerykańskich inwestorów indywidualnych spadł do najniższych poziomów od 2 lat. Jeśli teraz pozytywne informacje jeszcze mocniej zwiększą chciwość kupujących, to w kolejnych miesiącach poziom gotówki może spaść do równie niskich poziomów, co w szczytowym momencie 2021 roku. A to będzie oznaczało prawdziwą euforię.

Jeśli chodzi o perspektywy rynku akcji na kolejne miesiące, to warto wspomnieć o jeszcze jednej istotnej kwestii. Nie doczekaliśmy się w Stanach Zjednoczonych spadku oficjalnej inflacji do poziomów, których domagał się Powell, czyli ok. 2%. Mało tego – bazowa inflacja w tym roku nie chce spadać (kolejne dane już za kilka dni). Może się zatem okazać, że w którymś momencie w trakcie tego roku Powell przypomni sobie o walce z inflacją. Jeśli prezes FED-u stwierdzi, że „obniżki stóp trzeba ponownie odłożyć w czasie” to taka wypowiedź z pewnością mocno wstrząśnie giełdą.


Independent Trader Team