Polityka zerowych stóp procentowych w teorii ma za zadanie pobudzić gospodarkę. Brak motywacji do oszczędzania oraz tanie kredyty mają zmusić społeczeństwo do zakupów co ma z kolei pobudzić gospodarkę. Dowodów potwierdzających, że tego typu polityka nie działa mamy aż nad to. 

Najważniejsze jest jednak fakt, że polityka darmowego kredytu zawsze prowadzi do baniek spekulacyjnych oraz marnotrawstwa kapitału na ogromną skalę. Doskonałym przykładem tego jest sektor zajmujący się wydobyciem ropy i gazu w USA oraz Kanadzie.

W Stanach Zjednoczonych szczyt produkcji ropy naftowej przypadł na lata 70-te. Od tego czasu produkcja systematycznie spadała osiągając najniższy poziom w 2008 roku. Wtedy właśnie rozpoczął się boom związany z wydobyciem popularnych łupków. W ciągu zaledwie 7 lat produkcja ropy wzrosła o 70%, gazu ziemnego o 28%.

Koszt wydobycia ropy naftowej metodą łupkową w USA wynosi 80 - 90 USD za baryłkę. Jeszcze do połowy 2014 roku produkcja przynosiła zyski. Dla odmiany wydobycie gazu od 2009 roku jest wysoce deficytowe. 


Przychody vs. koszty wydobycia

W latach 2011 - 2014 produkcja ropy przynosiła zyski podczas gdy do produkcji gazu była bardzo deficytowa. Wydatki na zwiększenie wydobycia w obu przypadkach rosły dużo szybciej niż przychody ze sprzedaży. Taką politykę można było prowadzić wyłącznie dzięki polityce zerowych stóp procentowych finansując rozwój produkcji szybko rosnącym kredytem.

W sytuacji, w której lokaty czy obligacje rządowe nic nie płacą inwestorzy zwrócili się w kierunku „obligacji łupkowych” oferujących 6 - 8% odsetek rocznie. Wall Street inkasowało solidne prowizje wypłacane przy każdej emisji. Inwestorzy otrzymywali przyzwoity zysk z odsetek, a firmy wydobywcze pozyskiwały kapitał umożliwiający kontynuację wydobycia. 

Pozornie wszyscy na tym zyskiwali. Problem był jednak taki, że od 2010 wydatki całego sektora znacznie przekraczają przychody ze sprzedaży ropy i gazu. Jeżeli porównamy przychody branży (słupki niebieskie) z wydatkami na utrzymanie i rozwój wydobycia (linia czerwona) to szybko okaże się, że od ponad 5 lat firmy wydobywcze generują straty.

źródło. inflation.us


Zadłużenie całego sektora

Prawdziwą skalę problemów widać dopiero gdy  przyjrzymy się zadłużeniu całego sektora które od 2011 roku wzrosło z niecałych 100 mld do 290 mld obecnie. Co więcej ze względu na bardzo niskie ceny ropy oraz gazu zadłużenie rośnie w tempie 25 mld USD kwartalnie.

Problem jest na tyle poważny, gdyż dług ten nigdy nie będzie spłacony podobnie jak MBS'y (śmieciowe kredyty hipoteczne), które w 2008 roku prawie doprowadziły do upadku systemu bankowego. Gdy w 2014 roku ceny ropy oscylowały na poziomie 100 - 110 USD / baryłkę spora część firm miała zahedgowaną cenę na kilka miesięcy do przodu. Oznacza to, że z góry ustalono cenę po jakiej sprzedawano ropę. Spadek cen zatem dotknął producentów z pewnym opóźnieniem.

źródło: inflation.us

Obecnie większość firm nie ma już możliwości sprzedaży ropy powyżej obowiązujących cen. Część z nich ponownie zahedgowała ceny ropy na kilka miesięcy do przodu gdy w czerwcu cena na chwilę zbliżyła się do 60 USD. Taki ruch tylko nieznacznie ograniczył straty.

Straty wynikające z produkcji deficytowego gazu w USA są astronomiczne i w tym przypadku jednym rozsądnym rozwiązaniem byłoby wstrzymanie produkcji oraz ogłoszenie bankructwa. Problem jest natomiast taki, że nadal znajdują się inwestorzy którzy chętnie dotują niewypłacalnych producentów.

Prawdziwą skalę problemów odzwierciedla poniższy wykres. Obecnie aż  83% wszystkich przychodów przeznaczane jest na spłatę zadłużenia. Jeszcze trzy lata temu odsetek ten był dwukrotnie niższy.  

źródło: www.eia.gov
 

Problem dla całego sektora obligacji korporacyjnych

Tragiczna sytuacja sektora wydobywczego rzutuje nie tylko na sytuację osób czy instytucji, posiadających obligacje producentów ropy czy gazu. Do tej pory bankructwo ogłosiło już kilka firm w efekcie czego sentyment do „długu sektora energetycznego” znacznie się pogorszył. 

Inwestorzy zaczęli wreszcie patrzeć nie tyle na wysokość odsetek ale na to czy w ogóle odzyskają zainwestowane pieniądze.

Ostatecznie jeżeli kupujesz obligacje firmy, która od kilku lat generuje straty, a jej funkcjonowanie jest możliwe wyłącznie dzięki nieustannemu zwiększaniu zadłużenia to sytuacja przypomina typowy schemat Ponziego. Wszystko funkcjonuje do czasu aż nagle zabraknie chętnych. Wtedy wszystko się nagle wali. 

źródło: www.eia.gov 

Jeszcze rok temu firmy łupkowe mogły pożyczyć kapitał płacąc zaledwie 4- 5% odsetek czyli minimalne więcej niż średnia dla sektora high yield bond czyli obligacji o podwyższonym ryzyku. Obecnie firmy z sektora energetycznego muszą zaoferować 11% odsetek aby przyciągnąć inwestorów.
 

Podsumowanie

O sytuacji sektora łupkowego postanowiłem napisać w kontekście obligacji, a konkretnie ich shortowania. Sytuacja ta przypomina mi bowiem przekręt z morgage backed securities (kredyty zabezpieczone na hipotece) od których zaczął się kryzys w 2008 roku. 

W tamtym czasie banki ochoczo udzielały kredytów na zakup domów po bardzo zawyżonej cenie. Kredyty były przyznawane osobom bez dochodów czy wkładu własnego. Łatwe do przewidzenia było to, że większość tego typu kredytów nie będzie nigdy spłacona. Podobnie wygląda sytuacja z długiem sektora energetycznego. 


Warto także zwrócić uwagę na fakt, że podczas kryzysów kapitał ucieka od obligacji o niskim ratingu równie szybko jak z rynku akcji. Na poniższym wykresie widzicie jak wzrosła rentowność obligacji śmieciowych podczas bessy w 2008 roku. W kulminacyjnym momencie rentowność obligacji o ratingu CCC lub niższym przekroczyła 40%!!! Oznacza to, że ceny obligacji spadły od 40 do 70%, zależnie od terminu wykupu. Spadki zatem były porównywalne ze spadkami cen akcji notowanych na NYSE.

Chciałbym Was jednak przestrzec przed natychmiastowym shortowaniem obligacji łupkowych czy generalnie sektora high yield (podwyższone ryzyko). Rynek długu korporacyjnego (z wyłączeniem sektora finansowego) w USA wart jest ponad 7,7 bln USD. Jest to 50% więcej niż jeszcze 10 lat temu. 

Tylko w ciągu ostatnich 3 miesięcy korporacje pożyczyły więcej niż spłaciły w ciągu 2 lat (2009 - 2010). W normalnym świecie zarabianie na spadkach cen takich obligacji było by bardzo łatwe.

Obecnie jednak rynki są wypaczone interwencjami banków centralnych. W razie zagrożenia FED może nagle zwiększyć podaż dolarów po czym skupić obligacje energetyczne na które brakuje chętnych. To się nazywa niewidzialna ręka wolnego rynku :-) Wtłoczenie w rynek kolejnego biliona USD wystarczyło by aby uspokoić sytuację.  Masom wytłumaczy się oczywiście, że bezpieczeństwo energetyczne kraju wymaga nadzwyczajnych kroków. Ostatecznie mamy stać się drugą Arabią Saudyjską czy Katarem.

Najbardziej jednak ciekawi mnie sytuacja potencjalnej interwencji banku centralnego na rynku obligacji w kontekście zapowiadanych od roku podwyżek stóp procentowych. Niedawno jeden ze znajomych z którym czasami konsultujemy nasze decyzje zasugerował, że podniesienie stóp procentowych mogło by łatwo doprowadzić do bankructwa całej branży łupkowej, a co za tym idzie przejęcia aktywów firm wydobywczych po bardzo okazyjnej cenie. Jest to wyłącznie wycinek naszych wywodów ale ostatecznie w trakcie kryzysu 2007 - 2008 doszło do największej konsolidacji władzy w sektorze finansowym w efekcie czego 5 największych banków w USA kontroluje obecnie ponad 80% rynku. Krach który teoretycznie mógł pogrążyć sektor bankowy w Stanach Zjednoczonych doprowadził wyłącznie do wzmocnienia największym banków oraz do wyeliminowania konkurencji. 

Trader21