Przełom na najważniejszej parze walutowej


W ostatnich tygodniach kurs EURUSD znalazł się na moment poniżej 1.00, co oznacza, że dolar był silniejszy od euro. Podkreślmy, że to pierwsza taka sytuacja od niemal 20 lat.

Od kilkunastu miesięcy amerykańska waluta zachowuje się dużo lepiej niż euro i nie ma w tym przypadku. Amerykański FED, mimo że dość późno zabrał się za walkę z inflacją, to i tak jest pod tym względem bardziej zdecydowany niż EBC. Już za kilka dni czeka nas kolejna podwyżka stóp w USA, mniej więcej do poziomu 3%. W tym samym czasie główna stopa procentowa w strefie euro doszła do poziomu 1,25%.

Dodajmy do tego fakt, że to strefa euro ma przed sobą dużo bardziej nerwowy okres, w którym ceny energii doprowadzą do upadku tysięcy firm i potężnie uderzą w budżety gospodarstw domowych. Oczywiście w USA problem również się pojawi, ale jednak kraj ten jest znaczącym producentem ropy i gazu, w związku z czym lepiej poradzi sobie w tej sytuacji.

Dlatego też znaczący rajd dolara względem euro nie dziwi nas ani trochę. Z drugiej strony, coraz mocniejszy dolar wywiera sporą presję na wiele krajów (zwłaszcza rozwijających się), które są zadłużone w tej walucie. Dlatego można spodziewać się skoordynowanej akcji mającej na celu osłabienie dolara (podobnie jak w marcu 2020).

Jeśli zatem ktoś planuje trzymać część oszczędności w mocniejszych walutach, chociażby czekając na spadki na giełdzie czy po prostu uciekając od złotego, to warto zastosować pewną dywersyfikację. Nie wybierać jedynie dolara. Ciekawymi opcjami naszym zdaniem są frank szwajcarski i korona norweska.

 

Bańka nieruchomościowa zaczyna pękać


Można powiedzieć, że banki centralne od początku XXI wieku prowadziły bardzo luźną politykę, utrzymując stopy procentowe na bardzo niskich poziomach. To z kolei przekładało się na niższe koszty kredytu. W efekcie więcej osób pozwalało sobie na zakup nieruchomości – właśnie z użyciem środków z banku. Konsekwencją takiej lekkomyślnej polityki była bańka na rynku nieruchomości, która oczywiście pękła w 2008 roku, jednak później znów zaczęła szybko rosnąć. Pokazuje to pierwsza z grafik. Jej górna część odzwierciedla wzrost cen nieruchomości w wybranych krajach – jest to wzrost realny, uwzględniający już inflację. Środkowa część pokazuje jak zmieniały się ceny domów w stosunku do dochodu obywateli. Z kolei dolna część to porównanie cen nieruchomości do kosztów wynajmu.

Jak widać, w ciągu ostatnich dwóch dekad potężne wzrosty miały miejsce w Nowej Zelandii, Kanadzie, Australii czy Szwecji. Sporo podrożały też nieruchomości w Wielkiej Brytanii. Oczywiście to tylko przykłady. Warto jednak zauważyć, że dziś, kiedy inflacja w świecie zachodnim jest na poziomach najwyższych od dekad, banki centralne nie mogą już dłużej siedzieć cicho. Konieczne jest podwyższanie stóp procentowych, co hamuje popyt na rynku nieruchomości. W efekcie ceny zaczynają spadać.

Jak wskazuje wykres, w Nowej Zelandii (Auckland) spadki zaczęły się rok temu. Nieco później tanieć zaczęły mieszkania w australijskim Sydney, potem to samo stało się w Szwecji, a ostatnie dane pokazują również pewne oznaki słabości w kanadyjskim Toronto.

 

Inwestorzy stracili cierpliwość do srebra


Dolarowa cena srebra od dłuższego czasu znajduje się na niskich poziomach, a niedawno spadki ściągnęły ją nawet w okolice 17 USD za uncję. W ostatnich dniach doszło co prawda do odbicia, ale to nie zmienia faktu, że inwestorzy nie są pozytywnie nastawieni do metalu. Wręcz przeciwnie, optymizm co do srebra jest na najniższych poziomach od kilku lat (niebieska linia).

Co ciekawe, dzieje się to w momencie, kiedy fizyczne srebro w dużych ilościach jest coraz trudniej dostępne. I nie mówimy tu o chwilowych komplikacjach, tylko o poważnych problemach, które nawarstwiają się od pewnego czasu.

 

Co przyniesie New World Order?


Poniższa grafika pojawiła się w ostatniej książce Raya Dalio i w dość prosty sposób ukazuje, jak z biegiem czasu jedno główne mocarstwo było zastępowane przez inne. Najpierw Holandia została zdetronizowana przez Wielką Brytanię, a następnie światowym liderem stały się Stany Zjednoczone. Obecnie głównym pretendentem do pozycji nr 1 są Chiny.

W momencie kiedy dotychczasowy hegemon ustępował miejsca nowej potędze, dochodziło do przemian i wprowadzano nowy porządek, oznaczony jako „New World Order”.

Co dokładnie niosły za sobą owe przemiany? Według Dalio, oba momenty oznaczone na grafice jako „New World Order” miały pewne punkty wspólne. Były to:

1. Kryzys zadłużenia

2. Wewnętrzna rewolucja (pokojowa lub nie), w trakcie której majątek trafiał od najbogatszych do reszty społeczeństwa

3. Wojny zewnętrzne, toczone poza terytorium dotychczasowego mocarstwa

4. Załamanie siły nabywczej walut

5. Rozpisanie nowych zasad, w dużej mierze korzystnych dla nowego lidera

O ile w obecnej sytuacji nie jesteśmy przekonani, że Chiny w ciągu 3 czy 5 lat przeskoczą USA i staną się nowym liderem, to ewidentnie powyższe 5 punktów zaczyna pasować do dzisiejszych realiów. Gigantyczne zadłużenie (pkt 1) stanowi poważny problem i dusi wiele rozwiniętych gospodarek. Wewnętrzna rewolucja (pkt 2) jest odczuwalna w USA i części innych krajów, gdzie coraz głośniej mówi się o podatkach od majątku. Wojna na Ukrainie to tak naprawdę przykład realizacji pkt 3. Jeśli chodzi o załamanie wartości walut (pkt 4) to w ostatnich latach ten proces przyspieszył, choć akurat w tym momencie jest to najmniej widoczne w przypadku franka szwajcarskiego i dolara.

Niewiadomą pozostaje ostatni z punktów.

 

Wydatki na badania: Chiny w środku stawki


Na poniższej grafice przedstawiono jaka jest skala wydatków w poszczególnych państwach na badania i rozwój. W przypadku Chin te wydatki to 2,8 bln juanów, czyli 1,92 bln złotych (ta suma odzwierciedlona jest wielkością koła z napisem „China” i może stanowić punkt odniesienia). Rok do roku chińskie wydatki wzrosły o niemal 15%.

Jednocześnie jest to równowartość ok. 2% PKB tego kraju (skala pozioma).

Źródło: Chiny24.pl

Nie jesteśmy przekonani czy ta grafika odzwierciedla aktualne dane dla wszystkich państw. Chociażby w przypadku Polski wykazuje ona wydatki na badania i rozwój na poziomie 1% PKB, podczas gdy w 2021 roku już wyraźnie przekroczyliśmy ten poziom.

Możemy jednak na podstawie tego wykresu stwierdzić, że Chiny na dzień dzisiejszy plasują się gdzieś w środku stawki i wciąż są daleko za USA czy Niemcami jeśli chodzi o wydatki w stosunku do PKB. Jest to o tyle istotne, że Stany Zjednoczone będą chciały stopniowo odcinać Pekin od swoich technologii, a zatem Państwo Środka musi szybko zwiększać nakłady na ten obszar.

Jednocześnie najlepiej pod kątem wydatków na rozwój i badania wygląda Korea Południowa i Izrael.

 

Tanie akcje na GPW. Jest jedno „ale”


Ostatnio w sieci kilkukrotnie trafiliśmy na grafikę, która ma pokazywać jak tanie są polskie akcje. Wykres pokazuje stosunek ceny do prognozowanych zysków spółek z indeksu MSCI Poland. Im niższej jesteśmy na wykresie, tym tańsze akcje (zakładając oczywiście, że faktyczne przyszłe zyski nie będą jakoś mocno odbiegać od prognoz).

O ile zgadzamy się, że na GPW aż roi się od tanich akcji, to uważamy, że akurat ta grafika nie jest najlepszym punktem odniesienia. Przede wszystkim dlatego, że w indeksie MSCI Poland większość stanowią spółki z udziałem Skarbu Państwa. Niestety, w przypadku wielu z nich nawet potężne zyski nie mają większego znaczenia. Wszystko dlatego, że tego typu przedsiębiorstwa są często angażowane przez polityków do nietypowych działań. A to w ramach walki z covid zadbają o dodatkowy szpital, a to przejmą jakąś nierentowną państwową spółkę. W efekcie dochodzi do takich absurdów jak w przypadku JSW (akurat ta spółka nie odgrywa większej roli w MSCI Poland), gdzie spółka dysponuje środkami na poziomie 4-5 mld zł „na czysto”, a jednocześnie jest wyceniana na 6 mld zł. To nie byłoby możliwe w przypadku prywatnej, rozsądnie zarządzanej firmy. Jest jednak możliwe, kiedy spółka ma po prostu działać na polecenie polityków.

Tego typu absurdy rzadziej dotyczą małych i średnich spółek na GPW i to raczej tam warto szukać okazji. W tej chwili mWIG40 jest po ponad 30-procentowym spadku. Z kolei sWIG80 stracił niespełna 25%.

 

Independent Trader Team