„Kto bowiem posiada odpowiednio wielki prestiż i nie dopuści do jego osłabienia, ten może pogardzać ludźmi, może ich mordować milionami, może narazić kraj na niebezpieczeństwa grożące z zewnątrz, a wszystko mu ujdzie bezkarnie.” – Gustaw Le Bon


Prawda o Syrii wychodzi na jaw


Niemal rok temu napisaliśmy artykuł „Czy konflikt w Syrii przerodzi się w III Wojnę Światową?”. Opisaliśmy w nim serię wydarzeń z okresu luty-kwiecień 2018 roku. Był to jednocześnie moment w którym mainstreamowe media prowadziły nagonkę na syryjskiego przywódcę Baszara Al Asada, obwiniając go o przeprowadzenie ataku chemicznego. Wspominano nawet o użyciu sarinu.

Do ataku doszło 7 kwietnia 2018 roku. Pięć dni później, we wspomnianym artykule napisaliśmy, iż naszym zdaniem była to operacja fałszywej flagi, ponieważ Al Asad nie miał żadnego interesu w organizacji ataku. Był to przecież moment kiedy jego pozycja stawała się coraz silniejsza, a Amerykanie zapowiadali wycofanie wojsk z Syrii.

Po ataku swoje śledztwo zaczął prowadzić syryjski reporter BBC Riam Dalati. Niedawno napisał on na Twitterze: „Mogę udowodnić, że sceny ze szpitala w Doumie były przedstawieniem.” Dalati odniósł się w ten sposób do ujęć wykorzystywanych przez dziennikarzy największych stacji – wszystkie telewizje non stop pokazywały wówczas ujęcia dzieci rzekomo poszkodowanych w wyniku ataku. Tymczasem, jak twierdzi reporter, w szpitalu nie było żadnych ofiar śmiertelnych.

Jakby tego było mało, jednym z nagrywających sceny w szpitalu był doktor, tymczasem przesłanie płynące z nagrań brzmiało „w szpitalu brakuje lekarzy”.

Dalati zebrał swoje materiały m.in. w oparciu o rozmowy z przedstawicielami Białych Hełmów, organizację przeciwną Al Asadowi.

Warto przy okazji wspomnieć, że w trakcie konferencji w Hadze (końcówka kwietnia 2018) Rosja miała po swojej stronie 11-letniego chłopca, widocznego na nagraniach ze szpitala. Zeznał on, że nie doszło do żadnego ataku chemicznego.

Tak czy inaczej, na nagraniach stacji telewizyjnych pokazywano także dużą liczbę zwłok w mieszkaniach. Do tej kwestii Dalati odnosi się następująco: „Co naprawdę zdarzyło się w tych budynkach mieszkalnych, wiedzą jedynie aktywiści manipulujący tamtymi scenami”. Reporter dodaje też, że to co można stwierdzić na pewno to fakt, iż nie użyto sarinu (taką wersję propagował Waszyngton).

W tym miejscu warto wspomnieć jeszcze o jednym wpisie na twitterze, który Dalati wysłał 11 kwietnia 2018 roku, a który został przez niego szybko skasowany. Napisał wówczas: „Mam dość tych ochotników używających zwłok dzieci na potrzeby reportaży dla zachodnich mediów. Nic dziwnego, że poważni dziennikarze kwestionują narrację wydarzeń z Syrii.”

Dla jasności: pisząc o aktywistach czy ochotnikach, niemal zawsze chodzi o organizację Białe Hełmy, której celem działalności rzekomo jest zaprowadzenie pokoju. W rzeczywistości działa ona na zlecenie USA i Wielkiej Brytanii.

Jeśli przeczytacie nasz artykuł sprzed roku oraz relację Dalatiego, to połączenie kropek nie stanowi trudności. W kwietniu 2018 roku Al Asad nie miał żadnego interesu w przeprowadzeniu jakiegokolwiek ataku chemicznego. Stał się on za to pretekstem do zbombardowania Syrii przez USA. Użyto 100 rakiet Tomahowk, z których każda to 1 mln dolarów. Czysty biznes. Akcja na zlecenie amerykańskiego kompleksu militarno-wojskowego. Dodatkowe profity miała telewizja – stacjom wzrosła oglądalność.

Przy okazji jest to pokaz do czego doprowadziła konsolidacja mediów. Zauważcie, że ws. wspomnianego ataku kłamstwa opowiadały właściwie wszystkie stacje radiowe i telewizyjne. Wszystkie! Tymczasem wnikliwie szukając informacji i opierając się na zdrowym rozsądku można było stworzyć sobie zupełnie inny obraz tego, co faktycznie stało się w Syrii. Dlatego lepiej czytać różnorodne blogi i oglądać telewizje internetowe, niż karmić się papką z mainstreamu.

 

Nowa era telewizji


Zostajemy jeszcze na chwilę przy medialnej papce. Odpalcie poniższe nagranie:

Tak, ta pani reprezentuje sztuczną inteligencję. Część z Was zauważyła od razu, część z powodu napisów. Technologia rozwija się jednak w takim tempie, że już niebawem różnica między prawdziwą a wykreowaną prezenterką będzie trudna do zauważenia. Ułatwi to życie medialnych koncernów. Ostatecznie dziś, przynajmniej od czasu do czasu, muszą mierzyć się one ze sprzeciwem dziennikarzy, którzy nie chcą brać udziału w coraz bardziej bezczelnych manipulacjach, o fake newsach nie wspominając.

Tymczasem robot nie ma wymagań, powie wszystko, a koszty jeszcze spadną. Dlatego stacje będą mogły do upadłego bombardować ludzi wybraną przez siebie narracją i stworzyć rzeczywistość, której nie ma. To oczywiście dzieje się już dziś, natomiast bywa problematyczne. Już niebawem problemy znikną.

 

Arabskie przetasowania


W poprzednich artykułach kilkukrotnie wspominaliśmy już o przemilczanej wojnie w Jemenie, gdzie Arabia Saudyjska i jej sojusznicy bezkarnie bombardują kraj, przyczyniając się do śmierci tysięcy cywili. Efektem działań koalicji jest 14 mln obywateli Jemenu zagrożonych śmiercią głodową. Dodatkowo, większość ofiar tej wojny, to osoby, które zginęły po nalotach Saudyjczyków i ich sojuszników.

Co ciekawe, agresja Arabii Saudyjskiej nie jest transmitowana przez żadne spośród zachodnich mediów. Pytanie co działoby się, gdyby to np. Syria przeprowadziła ataki na niezależny kraj?

Do tej pory w działaniach Arabię Saudyjską wspierało m.in. Maroko. To już jednak przeszłość ponieważ kraj ten ogłosił niedawno, że przestanie wspierać Saudów w nalotach na Jemen. Dodatkowo, Maroko ściągnęła do kraju swojego ambasadora, z kolei książę Arabii Saudyjskiej nie pojawił się w Maroku podczas swojej podróży po arabskich krajach.

O ile stosunki Saudów z Marokiem uległy pogorszeniu, to zupełnie inaczej sprawy mają się w kwestii relacji z Chinami. Podczas spotkania księcia Mohammeda Bin Salmana oraz prezydenta Chin Xi Jinpinga, udało się sfinalizować umowę na mocy której saudyjski gigant petrochemiczny Saudi Aramco zainwestuje w Chinach 10 mld dolarów.

Nas jednak bardziej zaciekawiła inna informacja. Otóż Saudowie zdecydowali się włączyć naukę języka chińskiego do programu nauczania w swoich szkołach i na uniwersytetach.

Taka decyzja w długim terminie może oczywiście ułatwić współpracę gospodarczą na linii Arabia Saudyjska – Chiny. To kolejny ruch księcia Mohammeda bin Salmana mający na celu rozwinięcie współpracy z krajami ze Wschodu (wcześniej zauważalna była poprawa relacji z Rosją). Przypomnijmy, że do tej pory Arabia Saudyjska opierała się głównie na układzie z USA, w ramach którego saudyjska ropa była nabywana wyłącznie za dolary, a Saudowie nadwyżki z handlu inwestowali w amerykańskie obligacje. Teraz jednak sytuacja ulega znaczącej zmianie, a Arabia Saudyjska staje się kolejnym krajem, który od ścisłej współpracy z USA przechodzi do zdywersyfikowanych działań (prowadzenie interesów zarówno na Zachodzie, jak i na Wschodzie).

Kto wie, może za jakiś czas Chińczycy będą kupować saudyjską ropę płacąc juanami. Co wtedy stanie się z kursem dolara? Zastanówcie się sami.

 

Azja i Australia: Banki centralne zwalniają tempo


W ciągu ostatnich 12 miesięcy globalna gospodarka a za nią polityka banków centralnych diametralnie zmieniły swój kierunek. Jeszcze pod koniec ubiegłego roku w Japonii mówiło się o wadach drukowania pieniędzy, a Bank Centralny Australii uparcie twierdził, że wkrótce podniesie stopy procentowe.

W związku z tym co działo się przez ostatni rok, Chiny oraz inne kraje Azjatyckie, a także Australia znalazły się w sytuacji, w której nie ma mowy o kontynuowaniu zacieśniania polityki monetarnej. Pokazuje to słabość tych gospodarek. To także dowód, że zapowiedzi dot. normalizacji polityki przez bankierów centralnych okazały się bajkami. Jak widać bankierzy są w stanie od razu wrócić do luźnej polityki, w celu pompowania gospodarki i odłożenia problemów w czasie.

Prezes Banku Japonii Haruhiko Kuroda powiedział kilka dni temu, że bank centralny jest gotowy do dalszego luzowania, jeśli gwałtowne umocnienie jena zacznie negatywnie wpływać na gospodarkę Japonii. Z kolei zastępca Banku Centralnego Filipin stwierdził, że celem banku jest obecnie utrzymanie płynności na rynku, tak aby umożliwić dalszy rozwój gospodarczy.

Również wypowiedzi przedstawicieli Banku Centralnego Australii stały się bardziej neutralne. W związku z tym większość ekonomistów przewiduje obniżkę stóp procentowych.

Z kolei Indyjski bank centralny w lutym niespodziewanie obniżył stopy procentowe, a analitycy przewidują już kolejną obniżkę. Warto dodać, że w 2018 roku w Indiach podnoszono stopy procentowe 6 razy i o obniżkach stóp nie było mowy.

W przypadku Chin wygląda to trochę inaczej, gdyż bank centralny stara się wspierać gospodarkę od dłuższego czasu. Co prawda analitycy spodziewają się maksymalnie jednej obniżki stóp procentowych, jednak gdyby do niej doszło to mocno zagroziłaby juanowi. Polityka monetarna w Państwie Środka będzie zależeć od wpływu wojny handlowej z USA na gospodarkę oraz od tego czy poprzednie próby łagodzenia działań przez bank centralny przyniosą pożądane skutki. Należy przypomnieć, że Bank Ludowy w Chinach w ciągu ostatnich 12 miesięcy kilkukrotnie obniżał minimalny poziom rezerw obowiązkowych (wielkość środków pieniężnych jaką banki muszą trzymać w banku centralnym). Spowodował to duży zastrzyk płynności do chińskiej gospodarki.

Poniższy wykres przedstawia wysokość stóp procentowych w poszczególnych krajach azjatyckich.

Na grafice widać, że od początku 2018 roku w kilku krajach doszło do podwyżek stóp procentowych (z wyjątkiem Chin). Były one minimalne, a jednak wszystko wskazuje na to, że banków centralnych nie stać już na więcej. Globalna gospodarka jest w bardzo poważnym stanie, przede wszystkim jeśli chodzi o gigantyczne zadłużenie. W związku z tym szefowie banków centralnych nie są w stanie już bardziej podnosić stóp procentowych.

 

Gorąco na linii Indie – Pakistan


Kilkanaście miesięcy temu, opisując działania Chin związane z Nowym Jedwabnym Szlakiem, wspomnieliśmy także o zacieśniającej się współpracy gospodarczej na linii Pakistan-Chiny. Wynika ona m.in. z chińskiego zaangażowania w pakistański port w Gwadarze, który jest istotną częścią tzw. chińsko-pakistańskiego korytarza gospodarczego. Biegnie on od wspomnianego portu do Kashgaru (zachodnie Chiny).

Korytarz ten jest bardzo istotny, ponieważ transport towarów na zachód Chin tą drogą jest bardziej opłacalny niż rozładunek w porcie w Szanghaju (wschodnia część kraju) i przejazd przez całe Chiny. Pisząc precyzyjniej, chodzi głównie o transport ropy i gazu z Bliskiego Wschodu.

To czego nie widać na powyższej mapie, to fakt, iż korytarz biegnie przez Kaszmir, czyli obszar będący częścią sporu między Indiami, Pakistanem, a po części także Chinami. W tym miejscu mamy do czynienia ze specjalną granicą, Kaszmir został podzielony na część pakistańską i hinduską.

Ze względu na wymienione czynniki (spory o Kaszmir, korytarz gospodarczy, zmiana polityki Pakistanu) Trader21 wspomniał kilkanaście miesięcy temu, że jest to jeden z głównych punktów zapalnych na mapie świata.

W trakcie 2 ostatnich tygodni na linii Indie – Pakistan zawrzało. Podobnie jak w przeszłości, chodzi o Kaszmir i tereny pobliskie. Wszystko zaczęło się 14 lutego kiedy w ataku terrorystycznym w Kaszmirze zginęło 44 policjantów, a do zamachu przyznała się pakistańska organizacja. Władze Indii oskarżyły rząd Pakistanu o współudział, oczywiście druga strona zaprzeczyła.

W odpowiedzi Indie przeprowadziły atak na bazy islamskich ekstremistów – 12 myśliwców zbombardowało tereny w pobliżu Balakot (zaznaczone na mapie). Był to pierwszy atak na terenie Pakistanu od 1971 roku. Tak naprawdę trudno powiedzieć jaki był efekt nalotu: jedne źródła wspominały o setkach zabitych, inne twierdzą, że zbombardowano zalesione tereny.

Wspomniany atak miał miejsce 26 lutego. Pomimo padających z obu stron deklaracji o „potrzebie łagodzenia napięcia” w kolejnych godzinach jedni i drudzy zestrzelili wrogie myśliwce.

Na ten moment trudno jest przewidzieć dalszy rozwój wypadków, choć skłaniamy się raczej ku scenariuszowi szybkiego złagodzenia napięć. Tak czy inaczej, sytuacji w Kaszmirze warto się przyglądać, gdyż mówimy o starciach dwóch krajów mających do dyspozycji broń atomową. Wszelkie działania militarne w tym wypadku mają znaczenie i mogą wpływać także na rynki finansowe.


Independent Trader Team