Już dziś (wtorek) odbędą się w USA tzw. wybory połówkowe. Z perspektywy Polski jest to zupełnie obcy termin, dlatego też najpierw krótko wyjaśnimy o co w tym wszystkim chodzi, a później zastanowimy się jak to głosowanie może wpłynąć na rynki.

Midterms


Wybory połówkowe, określane jako „midterms”, odbywają się w połowie kadencji prezydenta Stanów Zjednoczonych. Podczas głosowania wybiera się nowy skład Izby Reprezentantów (435 osób) oraz wymienia się mniej więcej 1/3 Senatu (w tym roku głosowanie dotyczy 35 spośród 100 miejsc). Połączone siły Izby Reprezentantów oraz Senatu składają się na Kongres Stanów Zjednoczonych.

Na ten moment obie wymienione izby są pod kontrolą Partii Republikańskiej. Taki układ przez ostatnie 2 lata bardzo ułatwiał działania Donaldowi Trumpowi, który jest liderem Republikanów. Obecny prezydent USA miał większą swobodę działania, dzięki czemu m.in. wprowadził obniżki podatków dla przedsiębiorstw, co sprawiło, że korporacje zaczęły ściągać do kraju gotówkę trzymaną za granicą.

Czy po dzisiejszych wyborach sytuacja ulegnie zmianie? Prawdopodobnie tak. Przede wszystkim Demokraci mają bardzo duże szanse, by przejąć Izbę Reprezentantów. Według sondaży szansa na taki scenariusz to 80-85%. Znacznie bardziej wiarygodne w naszych oczach zakłady bukmacherskie oceniają prawdopodobieństwo na 70-75%.

Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w Senacie. Do tej pory podział był następujący: 51 Republikanów, 47 Demokratów i 2 posłów niezależnych. Dziś podczas głosowania decydują się losy 35 miejsc, z czego aż 24 były do tej pory zajmowane przez Demokratów. Jakby tego było mało, spośród wspomnianych 24 miejsc, aż 10 dotyczy stanów w których Trump zwyciężył w 2016 roku. Nie będzie zatem żadnego zaskoczenia, jeśli Partia Republikańska jeszcze nieco umocni swoją pozycję w Senacie.

W tym miejscu chcemy jednoznacznie podkreślić, że mamy w pamięci rok 2016 (Brexit i zwycięstwo Trumpa – całkowite zaskoczenie względem sondaży) i odradzamy nastawianie się na konkretny scenariusz. Nie sposób jest przewidzieć jak wysoka będzie frekwencja podczas głosowania wśród poszczególnych grup (np. Millenialsi, Afroamerykanie itd.). Można zatem powiedzieć, że jeden czynnik wystarczy, aby przedwyborcze sondaże przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.

 

Sytuacja wokół wyborów


Wybory połówkowe mają miejsce w specyficznym momencie. Zacznijmy najpierw od gospodarki. Obecnie najważniejsze dane prezentują się następująco:

- oficjalnie bezrobocie znajduje się na najniższym poziomie od 50 lat i wynosi 3,7%. Przy obliczaniu tego wskaźnika nie bierze się pod uwagę niemal 100 mln osób będących „poza siłą roboczą”.

- inflacja jest w trendzie wzrostowym i dotarła już do 3 fazy. Pierwsza faza obejmuje wyższe ceny producentów, druga – wyższe ceny produktów i usług, a trzecia – wzrost wynagrodzeń.

- efektem wyższych wynagrodzeń jest ograniczenie dalszych wzrostów zysków spółek. Prawdopodobnie pod tym względem przedsiębiorstwa osiągnęły szczyt w połowie 2018 roku.

- kolejnym efektem inflacji jest stopniowo podnoszenie stóp procentowych przez FED. Coraz droższy kredyt może wkrótce doprowadzić do załamania i recesji.

Póki co jednak gospodarka z perspektywy oficjalnych danych wygląda imponująco, co zwiększa szanse na sukces wyborczy Republikanów.

Z drugiej strony wśród Amerykanów popularne są także inne kwestie, w przypadku których punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Chodzi m.in. o handel, opiekę zdrowotną oraz imigrację. Niektórym obywatelom podoba się realizacja hasła „America First” zgodnie z którym Trump ponownie negocjuje traktaty dotyczące wymiany handlowej, a także sprzeciwia się wpuszczeniu tysięcy imigrantów z Ameryki Południowej. Inni zaś uważają, że działania prezydenta są sprzeczne z tradycyjnymi amerykańskimi wartościami.

Tak czy inaczej, prezydent USA cieszy się dziś większym poparciem niż rok temu, co działa na korzyść Partii Republikańskiej. Dla porównania, w Europie Emannuel Macron czy Angela Merkel mogą tylko pomarzyć o czymś podobnym.


Trzy scenariusze


Niezależnie od sondażowni i kursów bukmacherskich, warto pokrótce przeanalizować każdy z możliwych scenariuszy, aby wiedzieć co może on oznaczać dla Amerykanów, tamtejszej gospodarki oraz dla rynków finansowych.


Scenariusz nr 1: Republikanie utrzymują Senat, Demokraci wygrywają w Izbie Reprezentantów

Najbardziej prawdopodobny scenariusz. W samych Stanach Zjednoczonych wywoła on dyskusję pt. „jak Demokraci będą przeszkadzać Trumpowi?”. Ponownie odżyją teorie dotyczące impeachmentu, czyli usunięcia prezydenta ze stanowiska. Naszym zdaniem będzie to typowy medialny bełkot, na który nie należy zwracać uwagi.

Taki scenariusz w krótkim terminie nie będzie miał większego wpływu na dolara. Przede wszystkim dlatego, że właśnie takich wyników spodziewa się większość rynku. Trzeba jednak mieć na uwadze fakt, że częściowe zwycięstwo Demokratów oddala wizję dalszych obniżek podatków w wykonaniu Trumpa. Oznacza to, że zyski spółek zaczną spadać znacznie szybciej, co przyspieszy spadki na rynkach. Z kolei nerwowa atmosfera wywoła ucieczkę kapitału do bezpiecznych aktywów – wtedy dolar faktycznie zacznie rosnąć. Cała sytuacja potrwa do momentu kiedy banki centralne ponownie postawią na luźną politykę monetarną.

Scenariusz nr 1 sprawi, że Trump chcąc przekonać Kongres np. do inwestycji infrastrukturalnych, będzie musiał dać coś w zamian. Jeśli zdecyduje się częściowo ograniczyć swoją agresywną politykę zagraniczną, może w ten sposób doprowadzić do uspokojenia sytuacji międzynarodowej i osłabienia dolara.


Scenariusz nr 2: Zwycięstwo Republikanów w obu izbach

Lepiej nie lekceważyć tego scenariusza. Byłby niczym kolejny oddech dla giełdy. Oznaczałby duże prawdopodobieństwo kolejnych obniżek podatków, co z kolei zwiększyłoby szanse na utrzymanie wysokich zysków spółek przez dłuższy czas.

Taka sytuacja naszym zdaniem miałaby dwojaki wpływ na dolara. W krótkim terminie mogłoby dojść do spadków na dolarze, z kolei w górę powędrowałyby notowania rynków emerging markets oraz surowce. W dłuższej perspektywie scenariusz ten oznaczałby jednak wzrost inflacji, co zwiększyłoby oczekiwania względem FEDu jeśli chodzi o podwyżki stóp. Zacieśnianie polityki monetarnej przez Rezerwę Federalną ostatecznie doprowadziłoby do umocnienia dolara.

Utrzymanie dominującej pozycji Republikanów w Kongresie byłoby także zapowiedzią dalszej ofensywy międzynarodowej Trumpa. Jej efektem byłyby kolejne próby izolowania Chin na arenie międzynarodowej i być może pęknięcie chińskiej bańki kredytowej.


Scenariusz nr 3: Zwycięstwo Demokratów w obu izbach

Mało prawdopodobny scenariusz. Jeśli jednak stałby się faktem, oznaczałby falę spekulacji wokół przyszłości Trumpa. Z naszej perspektywy istotna jest jednak nie medialna wojna, ale faktyczne problemy jakie Demokraci mogliby sprawić obecnemu prezydentowi.

Można uznać za realne, że po zwycięstwie Demokratów w obu izbach, Trump stałby się bardziej powściągliwy w atakowaniu Chin. Uspokojenie międzynarodowej sytuacji przyniosłoby z kolei osłabienie dolara. Do czasu. Większa władza Demokratów to też gorsze perspektywy dla zysków spółek. Przy obecnym stopniu przegrzania gospodarki oraz wysokich wycenach spółek giełdowych, oznaczałoby to nadejście dużego krachu. Oczywiście ta zapaść nadejdzie tak czy inaczej. Po prostu dominacja Demokratów ją przyspieszy.


Co mówi nam historia?


Wybory połówkowe zawsze były wyznacznikiem poparcia dla prezydenta. Zazwyczaj głosowanie weryfikowało głowę państwa negatywnie. W ciągu 150 lat, tylko 4-krotnie partia Prezydenta USA poprawiała swoją pozycję.

Co ciekawe, po II Wojnie Światowej, pierwszy rok po wyborach połówkowych zawsze przynosił wzrosty indeksu S&P500. Potwierdza to poniższa grafika:

Widać wyraźnie, że zwycięstwa Republikanów w obu izbach zazwyczaj przynosiły dużo lepsze wyniki spółek giełdowych niż w przypadku zwycięstw Demokratów. Z najbardziej prawdopodobnym dziś scenariuszem, czyli podziałem władzy między obie partie, mieliśmy do czynienia w 1982 oraz 2010 roku. W tych przypadkach indeks wypracowywał w ciągu roku odpowiednio 19,9% i 3,7%. Naszym zdaniem obecnie bardziej prawdopodobny jest ten drugi wynik i to tylko przy znaczącej pomocy dodruku ze strony banków centralnych.

 

Podsumowanie


Nie będziemy udawać, że wybory połówkowe w USA są dla nas wydarzeniem nr 1 w tym roku. Naszym zdaniem dużo ważniejsze są posunięcia banków centralnych, które w bardzo prosty sposób mogą doprowadzić do kolejnej fali inflacji rodem z lat 70-tych, bądź też zostawić rynki same sobie i pozwolić im upaść.

Pewne rzeczy pozostają jednak niezmienne: inwestorzy z całego świata kojarzą Demokratów i Republikanów z konkretnymi postulatami. Sukces tych pierwszych może ograniczyć działania Trumpa, co znajdzie odzwierciedlenie w zachowaniu giełdy. Podobnie sukces Republikanów może dać jeden z ostatnich impulsów do wzrostów na amerykańskich akcjach. Tak czy inaczej – wynik wyborów wpłynie na inwestorów i warto o tym pamiętać.

Jeśli wybory zakończą się podziałem władzy w Kongresie USA, nie wpłynie to znacząco na rynki finansowym (przynajmniej w krótkim terminie). Z kolei dla polityków będzie to okazja, by jeszcze mocniej nakręcać medialną wojnę, która skupia uwagę milionów Amerykanów. Poziom nienawiści pomiędzy dwiema stronami (wyborcy Demokratów vs. wyborcy Republikanów) wejdzie na nowe, niespotykane dotąd poziomy. Wielkimi zwycięzcami wyborów okażą się ludzie będący u władzy. Zwycięstwo polityków polega przecież na przekonaniu zwykłego człowieka, że właśnie klasa polityczna jest mu potrzebna, by mógł on normalnie żyć. Fundamentem takiego zwycięstwa jest z kolei stworzenie dwupartyjnego systemu, w którym obie strony chcą mieć coraz większy wpływ na życie zwykłych obywateli. Taki system działa sprawnie w USA i nieźle radzi sobie w Polsce.

Po napisaniu artykułu dotarła do nas informacja o badaniu Gallupa. Respondentom zadano pytanie: „Niezależnie od tego jak zagłosujesz, kto Twoim zdaniem wygra wybory do Izby Reprezentantów?”. Tylko 44% wskazało Demokratów, natomiast aż 50% wybrało Republikanów. Każde z podobnych badań Gallupa, począwszy od 1946, prawidłowo wskazywało zwycięzców wyborów.


Zespół Independent Trader