Cena ropy spadała nieustannie od połowy 2014 roku. Do tej pory cena czarnego złota obniżyła się już o 70%. W przeszłości, gdy tylko dochodziło do spadków na poziomie 10-15% OPEC wraz z Rosją ograniczał wydobycie, po czym cena się stabilizowała. Obecnie jednak, nikt nie wspomina o zmniejszeniu produkcji, gdyż poszczególne kraje ani myślą o dalszym ograniczaniu przychodów.

Niskie ceny ropy są w dużej mierze elementem gry geopolitycznej. Rząd USA próbuje złamać Rosję. Arabia Saudyjska liczy na pozbycie się konkurencji ze strony sektora łupkowego. Z drugiej strony, niskie ceny ropy narażają cały sektor finansowy, który przez lata ochoczo finansował wydobycie ropy.

 Na obecną sytuację wpływ ma wiele czynników. Zanim jednak przejdę do dywagacji na temat kursu ropy, przybliżę kilka nowych wydarzeń w krajach wydobywających ropę naftową i gaz ziemny.  


Arabia Saudyjska

Saudyjski król Salman ogłosił licytację obligacji na kwotę 27 mld USD. Jest to kwota, która ma posłużyć do sfinansowania wydatków rządowych oraz rekompensować spadek przychodów z powodu niższych cen ropy. Z tego powodu, według szacunków MFW, zadłużenie państwa może wzrosnąć z niecałych 2% do prawie 20% w najbliższym czasie. Jak do tej pory nowe obligacje miały termin zapadalności nie dłuższy niż 12 miesięcy, a zobowiązania spłacane były z nadwyżek z eksportu ropy.

Źródło: imf.org

Wykres zamieszczony powyżej przedstawia wymaganą cenę ropy przez poszczególne kraje do osiągnięcia zbilansowanego budżetu. Przedstawiają to żółte słupki na wykresie. Zielone kwadraty (skala po prawej stronie) przedstawiają nam, ile lat pozostało do tego, by dany kraj popadł w poważne problemy finansowe, kończące się niewypłacalnością. Bufer fiskalny to rezerwa walutowa stworzona, by móc przetrwać przejściowe problemy z ceną sprzedawanego dobra. Tworzy się ją zwłaszcza w podmiotach, które działają na rynku o wyraźnej cykliczności, czyli regularnie zmieniającym się poziomie ceny danego aktywa.

Saudowie znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji. Budżet Arabii Saudyjskiej wymaga cen ropy na poziomie 106 USD za baryłkę, by zamknąć się bez deficytu. Pomimo domniemanych wysokich rezerw i niskich kosztów wydobycia, problemem jest tutaj struktura samego państwa. Z jednej strony, opresyjny rząd musi utrzymać wydatki socjalne, by nie podburzać nieprzychylnego im społeczeństwa. Król Salman przyznał nawet pracownikom sektora publicznego bonus w wysokości 2-miesięcznych dochodów. Z drugiej zaś strony, próbują utrzymać swoją pozycję na Bliskim Wschodzie przeciwko rosnącemu w siłę Iranowi. W tym celu zaangażowali się w walkę przeciwko Syrii i sponsorują ISIS, dostarczając im nie tylko pieniędzy i broni, ale również rekrutów.

Do tej pory pytania o stan rezerw na polach roponośnych Saudów nie znajdowały odpowiedzi. Dzisiaj jednak sytuacja się zmienia. Ilość surowca pod ziemią nie była aktualizowana od ponad 25 lat, a by móc sprzedać obligacje o rozsądnej rentowności w końcu przyjdzie im się zmierzyć z takimi pytaniami. W tym kontekście na uwagę zasługuje fakt ataku Arabii Saudyjskiej na Jemen, po tym jak odkryto tam nowe złoża ropy naftowej. Czyżby rezerwy Saudów nie były tak duże, jak się powszechnie uważa?


Jemen

Jemen został zaatakowany przez Arabię Saudyjską pod pretekstem walki z terroryzmem. Jak się jednak okazało powód agresji był zupełnie inny. Pod powierzchnią terenów należących do Jemenu odkryto pokaźne złoża ropy i gazu. Samego LPG przy odpowiednich inwestycjach wystarczy na zapewnienie wydobycia na poziomie 6 mln m3 dziennie Oprócz samego ataku, poważnymi problemami są również słaba władza centralna (która została utworzona dość niedawno) oraz rozproszenie ośrodków decyzyjnych między ludność zjednoczoną w plemiona, zajmujące kluczowe tereny. Na domiar złego, jemeńskie finanse publiczne trzyma w całości pomoc międzynarodowa, co nie daje dużego pola manewru dla własnych interesów narodowych.

Rząd Jemenu nie ma na razie zamiaru przyznawać żadnych koncesji wydobywczych, tym bardziej, że nie jest w stanie aktualnie zapanować nad własnym terytorium. Oprócz samych złóż, Arabia Saudyjska planuje przejąć również wybrzeże i tym samym kontrolować transport przez strategiczną cieśninę Bab al-Mandab.



Oman

Oman, tak samo jak pozostałe kraje utrzymujące się głównie z wydobycia ropy naftowej, zmaga się z problemami gospodarczymi. W Muscat, stolicy Omanu, szykują się zwolnienia pracownicze na masową skalę. Jak na razie, podjęto decyzję o zwalnianiu emigrantów, by uchronić własnych obywateli przed bezrobociem. Do tej pory, przez ostatnie kilka miesięcy pracę straciło około 1500 pracowników. Związki zawodowe zapowiadają protesty, mimo iż te są zabronione prawnie, ze względu na wagę przemysłu wydobywczego dla gospodarki kraju.

Władze Omanu w tym roku uchwaliły budżet z deficytem na poziomie 2,68 mld reali omańskich, czyli około 7 mld USD, co stanowi 8,5% PKB, mimo iż jeszcze rok temu notowali nadwyżkę.


Iran

W związku z częściowym zniesieniem sankcji w pierwszym tygodniu 2016 roku, na rynek irański wchodzą między innymi francuski Total, duński Shell i rosyjski Lukoil. Każda z tych firm, razem z innymi próbuje ugrać jak najwięcej dla siebie spośród 70 projektów opiewających na kwotę 30 mld USD, przeznaczonych na inwestycje w wydobycie gazu i ropy naftowej. Według szacunków, Iran posiada czwarte największe złoża na świecie, więc jest o co walczyć. Warunkiem stawianym międzynarodowym korporacjom jest przynajmniej 50-procentowe zaangażowanie lokalnych firm w każde podejmowane przedsięwzięcie.

Jednym z projektów jest zbudowanie pływającej fabryki skraplającej gaz na LNG, operującej na wodach Zatoki Perskiej. Moce przerobowe mają wynosić 5,7 mln m3 gazu dziennie. Przedsięwzięcie ma realizować irańska firma NIOC wraz z firmą francuską, której nazwa nie została jeszcze upubliczniona.

Źródło: newscientist.com

Aktualnie, Iran może sprzedać 1 mln baryłek ropy crude dziennie. Możliwości produkcyjne sięgają około 2,7 mln, a planowane jest podwojenie tej ilości do 2020 roku. Iran wracający w niemałych bólach na rynek paliw planuje połączyć swe wysiłki z Rosją, tworząc wspólny wschodni blok energetyczny. Według aktualnie prowadzonych negocjacji głównym odbiorcą paliwa mają zostać Indie, które w zamian za odbiór paliwa żądają wysokich upustów. W świecie pogrążonym w wojnie o udział w rynku, żadnego odbiorcy nie można pominąć, niezależnie od stawianych warunków.


Rosja

Rosja walczy o udział w rynku paliw w Europie sprzedając je po niższych cenach. Wojna handlowa rozgorzała na dobre. Można dostrzec również zmagania na różnych frontach. Ostatnie wizyty saudyjskich oficjeli na Kremlu przyniosły konkretne rezultaty. Saudyjczycy niedługo zaczną akceptować płatności za ropę w rublu i juanie.

Rosja zaczyna walczyć o swoje interesy również na polu standardu brent. Bazuje na nim około 70% światowego wydobycia ropy. Mimo iż Rosja dominuje w tym segmencie rynku, cena jest determinowana na giełdach zagranicznych. Ropa transportowana przez ESPO, czyli rurociągi z Syberii ciągnące się do portu we Władywostoku, jest sprzedawana po niższych cenach niż wynika to z notowań crude, mimo iż jest wyższej jakości. Wszystko z powodu nie spełniania standardu transparentności w ustalaniu ceny i gwarancji dostawy paliwa.

Kreml zamierza z tym walczyć, ustanawiając własne standardy mieszanek ropy w zależności, z którego pola są wydobywane, by później móc samemu dyktować ich ceny, niezależnie od  platform transakcyjnych w Londynie czy Nowym Jorku. 


Brazylia

Gospodarka Brazylii znajduje się w opłakanym stanie. Real w stosunku do dolara jest obecnie najtańszy od początku swojego istnienia. PKB kraju przez cały rok jest na minusie, rentowność 10-letnich obligacji wynosi 16%, a dług publiczny w stosunku do PKB wyraźnie wzrasta.

Z powodu spadku cen ropy brazylijski gigant naftowy Petrobras dosłownie tonie w długach. W ciągu zaledwie 5 lat ilość zobowiązań wzrosła 4-krotne. Dług w przeliczeniu na USD wynosi 128 mld, a sytuację pogarsza fakt, że 84% jest denominowane w walutach obcych. W ciągu najbliższych 24 miesięcy wygasają obligacje na kwotę 24 mld USD, co przy nieustannym deficycie w bilansie (ciągnącym się już od 8 lat) może być niemożliwe do obsłużenia.


USA

Niskie ceny ropy odbiły się w końcu na wydobyciu z łupków. Produkcja w USA spadła ze swojego szczytu w marcu ubiegłego roku, z poziomu 5,30 mln baryłek dziennie do 4,67 mln baryłek obecnie.


Jest to związane z dwoma podstawowymi czynnikami. Średni koszt wydobycia ropy z łupków waha się w przedziale 70-90 USD za baryłkę (w zależności od źródła danych). Można oczywiście znaleźć studnie o rentowności dużo niższej, czyli tzw. „monster well'e”. Wynika to bezpośrednio ze specyfiki wydobycia szczelinowego. Wiercąc studnie, nie można stwierdzić wcześniej, jaką wydajność będzie ona miała. Tego można się dowiedzieć dopiero po jej uruchomieniu. Dlatego właśnie średni koszt wydobycia mieści się w okolicach 80 USD za baryłkę, mimo iż firmy wydobywcze często chwalą się tylko perełkami (czyli studniami o największej rentowności) zaniżając tym samym ogólne koszty eksploatacji pola.

Drugim czynnikiem jest sama specyfika wydobycia. Zaraz po dokonaniu odwiertu ilość wydobytych baryłek wynosi około 10 tys. na miesiąc, jednak liczba ta szybko spada. Już po 2 latach wydobywana, ilość baryłek to tylko 20% ilości początkowej, a po 5 latach spada poniżej 10%. Przeciętna długość życia studni wynosi 30 lat. Można oczywiście przyspieszyć wydobycie, jednak kosztem ogólnej ilości surowca możliwego do pozyskania z danego źródła.

Wydobycie z całego pola przedstawione na wykresie poniżej szybko rośnie, wraz z powstawaniem kolejnych odwiertów, aż dochodzi do swojego szczytu i później maleje, po stabilizacji wydobycia z poszczególnych studni.


Widać zatem wyraźnie, że wraz z wstrzymaniem kolejnych inwestycji, ilość wydobywanej w USA ropy z łupków szybko zmaleje, zmniejszając tym samym jej podaż. Jeśli sytuacja w najbliższych latach się nie poprawi, a cena ropy nie wróci w okolice 100 USD za baryłkę, wydobycie w ciągu najbliższych 5 lat spadnie o ponad 60%, a po 10 latach nawet o 90%.


OPEC

OPEC, czyli Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową, przeżywa poważne problemy. W 2013 roku zniesiono ograniczenia na produkcję ropy, by walczyć o udział w rynku z wydobyciem z łupków. W 2011 roku ilość wydobywanych w USA baryłek metodą szczelinowania wzrosła z 2 do ponad 5 mln dziennie w zaledwie 4 lata. Zaczynając wojnę handlową nikt jednak nie przypuszczał, że ceny mogą spaść tak nisko i tak długo utrzymywać się na poziomie około 40-45 USD. Niewątpliwie, wpływ na obecną sytuację ma globalna recesja i ogólny spadek cen surowców. Na rzecz producentów łupków w USA na pewno wpływa również hossa na rynku długu śmieciowego, która jednak obecnie się kończy.

Niskie ceny ropy związane z jej nadpodażą spowodowały niemałą konsternację w grupie krajów OPEC. Wspólna polityka, która do tej pory nosiła wszelkie znamiona zmowy kartelowej, przestała istnieć. Podczas ostatniego spotkania w Wiedniu, 4 grudnia ubiegłego roku, znów nie podjęto żadnych konkretnych decyzji, ani nie wypracowano stanowiska, które miałoby zaradzić obecnym problemom. Zostaje więc trzymanie się obecnej strategii, która zakłada wydobywanie ropy w każdych ilościach i utrzymywanie niskich cen, aż konkurencja popadnie w kłopoty finansowe i ogłosi bankructwo.

Oczywiście, takie podejście do tematu eliminuje wszelką możliwość na porozumienie w grupie krajów rozrzuconych po całym świecie, nie mających już wspólnego celu. Nadpodaż będzie więc trwać dalej, wchodząc w nowy rok z dodatkową podażą dostarczaną przez Iran, na poziomie 2,7 mln baryłek dziennie. Co prawda, porozumienie z USA odnośnie anulowania sankcji pozwala Iranowi na sprzedaż 1 mln baryłek dziennie przez następne 3 lub 4 miesiące, jednak jak wiadomo Iran ma doświadczenie w omijaniu tego typu zakazów zważywszy, że mają również zapas 100 mln baryłek czekających na kupca. Można zatem spokojnie powiedzieć, że OPEC to martwa organizacja i dopóki trwać będzie wojna o udział w rynku, nic na tym polu się nie zmieni. Czasy, gdy OPEC mogło szachować innych graczy na rynku, dobiegły końca.


Obniżenie ratingu firm łupkowych

W listopadzie ubiegłego roku agencja ratingowa Moodys postawiła 29 firm zajmujących się eksploracją i wydobyciem szczelinowym z obecnym ratingiem Baa w pozycji zagrożonej dalszymi obniżkami, po obniżeniu dalszych perspektyw. Przewidziane jest obniżenie ratingu do niższego poziomu Ba (lub nawet B) co świadczy o obligacjach z bardzo dużym ryzykiem niewypłacalności. Do agencji ratingowych trzeba oczywiście podchodzić ostrożnie, pamiętając o ich spektakularnych (delikatnie mówiąc) wpadkach. Uważam jednak, że w tym przypadku ich postępowanie jest słuszne, choć mocno spóźnione.


Załadowane supertankowce pływają bez konkretnego celu

Niższe ceny paliw wynikają przede wszystkim z nadpodaży. Większa niż w poprzednich latach ilość produkowanej ropy wpływa na spadek jej ceny. Dodatnia różnica między podażą a popytem – jest przechowywana w magazynach na całym świecie. Z każdym kolejnym dniem możliwości magazynowe się kurczą, z prędkością od 1,5 do 2,3 mln baryłek. Sytuacja ta doprowadziła do tego, że do przechowywania paliwa wykorzystuje się nawet statki je przewożące.


Tankowce stojące bezczynnie przed portem Galveston

W ostatnim miesiącu świat obiegły zdjęcia o dziwnym zachowaniu się tankowców. Prawie 40 z nich stoi u wybrzeży USA u wejścia do portu Galveston w Teksasie. Załadowane są ropą w ilości 28,4 mln baryłek, której nie mogą rozładować z powodu pełnych magazynów.

Taka sytuacja nie jest tak naprawdę nowa. Widzieliśmy to już w 2008 roku, gdy cena ropy spadła w okolice 38 USD za baryłkę. Korporacje wydobywcze traktowały wtedy supertankowce jak magazyny ropy, czekając aż cena odbije od dna. Wykorzystanie supertankowców do magazynowania ropy spowodowało, że ceny morskiego transportu paliwa wzrosły na poziomy nie notowane od 7 lat. Zatem, przechowywanie ropy na statkach staje się coraz droższe i przestaje się opłacać.

Musimy jednak pamiętać, że każdego dnia świat zużywa około 90 mln baryłek ropy. Gdyby doszło do blokady szlaków handlowych, bądź innego rodzaju przestoju w zaopatrzeniu, problem przepełnionych magazynów u odbiorców paliwa szybko zostałby rozwiązany.


Cena ropy

W związku z wydarzeniami 2015 roku, coraz trudniejszą sytuacją na Bliskim Wschodzie i pogarszającym się stanem światowej gospodarki, mamy trudny orzech do zgryzienia. Z jednej strony, cena paliw jest już na wyjątkowo niskich poziomach, co ogranicza możliwość dalszych spadków. Z drugiej jednak strony, mamy pełne magazyny i chaos organizacyjny w strukturach OPEC, skutkujący nadpodażą surowców energetycznych na rynku.

Niskie ceny nie są tylko wypadkową sił rynkowych i stanu światowego handlu. Jest to przede wszystkim wyrachowana gra, której celów możemy się tylko domyślać. Główną przyczyną niskich cen ropy, moim zdaniem, jest walka między USA i Rosją. Dopiero na kolejnych miejscach uplasowałbym czynnik gospodarczy oraz sytuację na Bliskim Wschodzie. Władze Arabii Saudyjskiej są wspomagane przez ich amerykańskich partnerów. Bardzo możliwe, że straty na ropie są im rekompensowane przez krótką pozycję na kontraktach terminowych, a drugą ich stroną i jednocześnie poręczycielem jest FED.

Zdjęcie sankcji z Iranu daje dodatkową podaż na poziomie około 3 mln baryłek dziennie. Samo dogadanie się polityków obu krajów nie byłoby jeszcze niczym nadzwyczajnym, gdyby nie czas i styl. Dopuszczenie do rynku paliw jednego z większych ich producentów w momencie 75% spadków, jest bardzo wymowne. Władze USA liczą na wzmocnienie podaży i utrzymanie trendu spadkowego. Wskazuje na to również sposób, w jaki Irańczycy potraktowali Carry’ego, odpowiedzialnego za politykę zagraniczną Stanów – szydząc z niego na twitterze, czy też amerykańskich marynarzy, wchodząc na pokład ich łodzi i rozbrajając ich. Jeśli zatem do politycznego zacieśniania stosunków nie dochodzi, a mimo upokarzających przytyk pod adresem Obamy i jego administracji, dalej idą oni w zaparte, to gra toczy się o coś innego. Moim zdaniem, jedynym sensownym argumentem jest właśnie dodatkowa podaż ropy.

Niewątpliwa chęć wygryzienia z rynku podaży z łupków może być również na rękę USA. Suma długów firm wydobywczych metodą szczelinowania wynosi około 3 bln USD. Są to firmy pozyskujące kapitał z rozproszonych źródeł, emitujące obligacje bądź udziały własne. Ich bankructwo może być zatem zamierzone, a atak na nie (którego koszty ponoszą kraje OPEC) odbija się również na Rosji.

Po niewypłacalności dużej części firm wydobywczych, będzie je można wykupić za bezcen, przejmując tym samym w pełni rozwiniętą infrastrukturę wydobywczą, która będzie dostarczać surowiec bez kolejnych inwestycji przez następne 20-30 lat. Dobra materialne przejdą za grosze w jedyne słuszne i „silne ręce”, kosztem ludzi i gospodarek krajów opierających się na wydobyciu paliw.

Tego typu mechanizm nie jest niczym nowym i jest stosowany cały czas. Dobrym przykładem podobnych praktyk może być ostatni kryzys bankowy z 2008 roku. Po pęknięciu bańki na nieruchomościach, która mocno odbiła się na wypłacalności kredytodawców, doszło do ogromnej konsolidacji w sektorze bankowym. Praktycznie cały sektor jest zdominowany przez kilka największych korporacji, które de facto są zbyt duże, by upaść.

Bankructw w sektorze wydobywczym nie zobaczymy jednak zbyt szybko. Jak donosi Zerohedge, FED nakazał bankom dalsze finansowanie firm z sektora łupkowego, pomimo ich niewypłacalności. Kredytodawcy mają dalej rolować długi przedsiębiorstw wydobywczych bez zwracania uwagi na fundamenty. Kwota śmieciowych długów wynosi 3 bln USD, a tak duża dziura, jaka powstałaby w bilansach banków, wywołałaby kryzys trudny do opanowania i zmniejszyła podaż paliw, eliminując z rynku dużą część producentów.

Nadmienić trzeba również, że podaż dolarów wzrasta średnio o 8% każdego roku. Dowodem na spadek wartości dolara jest m.in. chapwood index. Mamy zatem walutę tracącą praktycznie każdego roku na wartości, w której denominowana jest cena ropy, a ta obecnie spadła do poziomów nie notowanych od ponad 10 lat. Realna cena, przy aktualnych spadkach z uwzględnieniem inflacji, notuje więc rekordowe minima, bądź jest ich bliska.

Wrócę zatem do pytania: czy obecne niskie poziomy cen paliw wyczerpują możliwości dalszych spadków? Mimo iż wiele czynników popytowo-podażowych wskazuje na możliwość dalszych spadków w okolicę 20-25 USD, to moim zdaniem dno na ropie mieliśmy kilka dni temu, kiedy cena ropy BRENT spadła poniżej 28 USD/baryłkę.

Bankructwa w sektorze wydobywczym oraz pogłębiające się problemy krajów surowcowych, w końcu spowodują zmniejszenie podaży ropy, co z kolei ustabilizuje ceny na wyższych poziomach. Doskonale zdają sobie z tego sprawę traderzy, handlujący na rynku ropy, którzy już teraz mogą uwzględniać oczekiwane zmniejszenie produkcji, doprowadzając tym samym do stopniowego wzrostu cen.


Zespół Independent Trader