Latem 2018 roku na naszym blogu ukazał się artykuł „Skąd wiara w złoto?”, w którym pisaliśmy o spodziewanym wzroście cen metali szlachetnych. Po publikacji tekstu złoto jeszcze przez 2 miesiące zachowywało się spokojnie, po czym podrożało o niemal 70% w ciągu 2 lat. W przypadku tego aktywa jest to kolosalny wzrost.

Trochę dłużej trzeba było czekać na wzrosty innych chwalonych przez nas aktywów, takich jak uran (spółka Cameco jest dziś najwyżej od 7 lat) czy spółki rolne. Podobnie było z krypto - kiedy na początku 2019 roku Trader21 pisał o zakupach Ethereum, to przez kilka kolejnych miesięcy nic się nie działo. Eksplozja ceny przyszła dopiero w 2020 roku. Do czego dążymy? Nasze analizy nie muszą sprawdzać się od razu. Chodzi o to, by inwestycje przyniosły zadowalający zwrot w terminie od kilku miesięcy do kilku lat. Pamiętajcie o tym podczas czytania najnowszej analizy złota.


Optymizm na rynkach = zapomniane złoto


W lutym i marcu 2020 roku na rynkach doszło do gigantycznych spadków. Kapitał szukał wówczas bezpieczeństwa w złocie oraz amerykańskich obligacjach i to właśnie te dwa aktywa radziły sobie przyzwoicie. Potem nadeszła fala dodruku, która pozwoliła wyciągnąć indeksy na powierzchnię. Latem wiele osób spodziewało się, że lada moment nadejdzie kolejna fala spadków. My również rozważaliśmy taki scenariusz. Nic takiego się jednak nie stało. Zamiast tego mieliśmy kolejne newsy o szczepionkach, które napędzały optymizm wśród inwestorów. Wszystko to zaowocowało wzrostami akcji, surowców i kryptowalut, czyli generalnie przez niemal rok mieliśmy dominację ryzykownych aktywów.

Złoto swój szczyt ustanowiło w sierpniu. Metal zbliżył się wówczas do 2100 dolarów za uncję, co oznaczało nowy rekord (przynajmniej nominalnie, bo nie uwzględniamy tutaj inflacji).

W tamtym okresie metal był krótkoterminowo drogi, a kapitał inwestorów stopniowo przenosił się do innych aktywów. Kolejne miesiące były słabe w wykonaniu złota. Regularne spadki sprawiły, że w ubiegły piątek 26-go lutego cena złota zbliżyła się w pewnym momencie do 1700 dolarów za uncję, co oznacza spadek o niemal 20% w ciągu pół roku.

O ile w przypadku kryptowalut korekty rzędu 30-40% to nic nadzwyczajnego, to w przypadku złota spadek o niemal 20% jest znaczącą zmianą. Warto więc zadać sobie pytanie co jest bardziej prawdopodobne - odbicie złota z okolic 1700 USD za uncję czy może dalsze spadki? Postanowiliśmy zebrać argumenty przemawiające za jednym i drugim scenariuszem.

 

Co przemawia za ponownymi wzrostami cen złota w najbliższym okresie?


Istnieje stosunkowo długa lista argumentów za tym, że spadki na złocie niebawem dobiegną końca i metal ponownie zacznie drożeć.

1. Skala korekty

Jak zostało to opisane wyżej, spadki rzędu 20% w przypadku złota oznaczają już bardzo silną korektę. Metal w swoim portfelu trzymają obecnie głównie osoby mocno przekonane do tego aktywa, a więc potencjał do dalszych spadków wydaje się być bardzo ograniczony.

Inna sprawa, że złoto będąc 20% poniżej szczytu jest obecnie jednym z niewielu aktywów, które nie są krótkoterminowo drogie. Zauważcie, że akcje w USA są blisko szczytów, kryptowaluty także, a wśród surowców rolnych i metali przemysłowych znajdziemy pełno aktywów, które właśnie zaliczyły niesamowite rajdy.

2. Helicopter money w USA

Dość długo zapowiadana była kolejna akcja rozdawania pieniędzy w USA i w końcu tzw. Pakiet stymulacyjny został zatwierdzony. Tym razem środki trafią głównie do dorosłych Amerykanów zarabiających poniżej 75 tys. USD rocznie, przy czym miesięcznie będzie to kwota aż 1400 USD na osobę. Ostrożnie szacując mówimy o 200-300 mld dolarów miesięcznie. W odróżnieniu od dodruku banków centralnych, te konkretne środki trafią bezpośrednio do gospodarki przekładając się na wyższą inflację. Tymczasem złoto obok surowców jest aktywem, które najbardziej zyskuje w okresach rosnącej inflacji.

Tutaj musimy podkreślić jeszcze jedną istotną kwestię. Tak wysokie czeki sprawiają, że wielu Amerykanów jest zniechęcanych do pracy. W dłuższym terminie to rozdawnictwo przyczyni się do wzrostu bezrobocia, a więc jeszcze większego obciążenia budżetu państwa. Będziemy mieć zatem efekt domina: czeki będą powodować inflacje i wyższe bezrobocie, a to z kolei będzie powodować konieczność wysyłania jeszcze większej ilości czeków (inaczej politykom spadnie poparcie). Długoterminowo będzie to czynnik bardzo wzmacniający złoto.

3. Możliwe helicopter money w innych krajach

Stany Zjednoczone mają ten przywilej, że dolar jest waluta rezerwową. Kiedy jest on dodrukowywany, to nie oznacza to od razu jego spadku względem innych walut. Pozostałe kraje muszą postępować ostrożniej.

Nie zmienia to jednak faktu, że są takie państwa, które rozważają dziś coś na wzór helicopter money. Kilka dni temu Bloomberg poinformował, że szwedzki bank centralny rozważa wysłanie narodowej waluty cyfrowej (e-krona) na konta obywateli, aby napędzić popyt w gospodarce. Coś nam mówi, że nie jest to ostatni bank, który weźmie ten pomysł pod uwagę.

4. Dalszy przyrost bilansów banków centralnych

Chociaż dodruk ze strony banków centralnych (QE) nie przekłada się natychmiast na inflację, to jednak w długim terminie widać korelację pomiędzy bilansami banków centralnych a ceną złota.

Obecnie swój bilans powiększają FED, BOJ, BOE oraz Bank Australii, z kolei prezes EBC Christine Lagarde niedawno jasno dała do zrozumienia, że wszelkie narzędzia stosowane do tej pory przez bank są nadal dostępne. A zatem jeśli tylko sytuacja na rynku obligacji rządowych bądź korporacyjnych zacznie się pogarszać, to EBC znowu odpali drukarkę.

Wniosek: o ograniczeniu bilansów banków centralnych można zapomnieć. Nawet wyhamowanie dodruku nie wydaje się dziś realne. Banki centralne będą drukowały coraz więcej, co z czasem przełoży się też na wyższą cenę złota.

5. Złoto potaniało względem innych metali

Gdybyśmy pisali ten artykuł niespełna rok temu musielibyśmy stwierdzić, że złoto było drogie na tle srebra, platyny czy miedzi. Dziś sytuacja wygląda kompletnie inaczej. Po pierwsze srebro udowodniło, że jest w sporej mierze zależne od koniunktury w przemyśle i radziło sobie w ostatnich miesiącach całkiem dobrze (pomimo spadków złota).

Dziś sytuacja wygląda tak, że za uncję złota należy zapłacić 64 uncje srebra.

A jeśli wzięlibyśmy pod uwagę realne ceny jakie płacimy u dealerów, to współczynnik ten spada w okolice 50. Złoto nie było tak tanie względem srebra od 7 lat.

Dodatkowo złoto zrobiło się także krótkoterminowo tanie względem platyny…

…oraz miedzi.

6. Dow-to-gold ratio ponownie wysoko

Najbardziej znanym wskaźnikiem porównującym wyceny akcji i złota jest dow-to-gold ratio, który mówi nam ile uncji złota musimy wydać by kupić jednostkę Dow Jones. Im wyższy wskaźnik, tym droższe są akcje względem złota.

 

Dzisiaj dow-to-gold ratio wynosi już 18, co oznacza, że akcje ponownie są drogie względem złota.

Zwróćcie uwagę na jeszcze jedną rzecz. Gdyby akcje miały stać się tak drogie względem złota, jak w 2000 roku, to musiałyby wzrosnąć o kolejne 125%. Z drugiej strony gdyby złoto miało stać się tak drogie względem akcji, jak w 1980 roku, to musiałoby wzrosnąć o 1100%.

7. Umyślne niszczenie globalnej gospodarki

Ten temat rozwijaliśmy chociażby w niedawnym artykule „71 dowodów na szkodliwość lockdownu”, ale też w kilku innych wpisach. Zarówno polski rząd, jak i wiele innych rządów na całym świecie z pełną świadomością podejmują szkodliwe dla gospodarki decyzje. Miliony ludzi tracą pracę, nerwy i pieniądze. Potem trzeba jakoś ratować sytuację poprzez tarcze antykryzysowe i inne tego typu przedsięwzięcia. To z kolei oznacza inflację, która wkrótce napędzi dalsze wzrosty cen złota.

8. Możliwe obniżki stóp procentowych

Wydawałoby się, że chociażby w Polsce dotarliśmy do ściany obniżając stopy procentowe do zera. Jednocześnie inflacja doszła do 3,6%, więc realne stopy procentowe to -3,6%. Tyle traci się na trzymaniu gotówki w banku.

Mimo wszystko prezes NBP Adam Glapiński dopuszcza obniżenie stóp procentowych poniżej zera. Dla oszczędzających to informacja: „dodatnie realne stopy procentowe nie wrócą prędko, więc lepiej uciekać z banku”.

Gdyby chodziło jedynie o Polskę, to nie byłoby problemu. Obniżki stóp procentowych rozważa się jednak także chociażby we wspomnianej Szwecji oraz wielu innych krajach na całym świecie. Tymczasem złoto radzi sobie najlepiej w otoczeniu negatywnych realnych stóp procentowych.

9. Obligacje pociągną złoto w górę?

Na początku należy wyjaśnić jedną kwestie: obligacje długoterminowe USA zachowują się podobnie jak złoto, zresztą oba aktywa są uznawane za bezpieczną przystań.

Obecnie ceny obligacji USA spadły, a to oznacza, że wzrosła ich rentowność. Dla przykładu 30-letnie obligacje USA oferują odsetki rzędu 2,3%, z kolei niemieckie 30-latki płacą zaledwie 0,25%. Różnica jest ogromna i już niebawem kapitał może popłynąć do obligacji USA. Jeśli one będą rosnąć, to zyskiwać powinno także złoto. 


Co sugeruje, że złoto może jeszcze spaść?


1. Możliwe odbicie dolara

Amerykańska waluta po słabszym dla siebie okresie, nieco ustabilizowała swoje notowania. Indeks dolara od dłuższego czasu oscyluje w okolicach 90-91.

Jednocześnie największe banki grają obecnie na wzrost dolara, podczas gdy indywidualni inwestorzy oraz fundusze głównie shortują USD. W takiej sytuacji zazwyczaj rację mają Ci pierwsi, co także przemawiałoby za odbiciem dolara.

Dolar zazwyczaj porusza się przeciwnie do złota, chyba że w systemie dzieje się coś bardzo złego - wówczas oba te aktywa drożeją.

2. Neutralne nastawienie do złota

Kiedy złoto zaczynało swój rajd w 2018 roku, tzw. Indeks optix (indeks optymizmu) był na bardzo niskim poziomie. Większość inwestorów nie chciała wtedy słyszeć o tym metalu i potencjał do spadków był niemal zerowy. Dziś jest inaczej.

Optix wciąż nie jest tak nisko jak w połowie 2018 roku.

3. Największe banki wciąż mocno shortują złoto

Pozycja short na złocie wśród największych banków (czerwona linia) wciąż jest znacząca.

 

Podsumowanie


Naszym zdaniem osoby, które dopiero zaczynają budować swój zdywersyfikowany portfel, mogą się cieszyć. Obecna sytuacja to doskonała okazja do pierwszego zakupu złota. Po pierwsze jego cena znacząco spadła, a po drugie dolar wciąż jest nisko względem złotego (na tle ostatnich miesięcy).

Co innego w przypadku osób, które już mają sporo złota bądź też spółek wydobywczych. Naszym zdaniem w obecnej sytuacji udział metali szlachetnych w portfelu powinien oscylować w granicach 25-30%, a każdy spadek złota o kolejne 100 dolarów będzie świetną okazją do kolejnych zakupów samego metalu bądź spółek z nim powiązanych.

Warto trzymać w zanadrzu trochę gotówki. Obecne ceny są atrakcyjne, ale to nie oznacza, że lada dzień nie doświadczymy jeszcze większych okazji. Przypomnijcie sobie chociażby ETF GDXJ po 20 USD rok temu. Na takie okazje warto mieć odłożone nieco grosza w portfelu. Jednocześnie trzeba też pamiętać by żadna grupa aktywów w naszym portfelu nie zbliżyła się do 50%.

Patrząc nieco bardziej długoterminowo uważamy, że na przestrzeni najbliższego roku złoto ustanowi kolejny rekord. Największą zasługę będą mieć w tym politycy i bankierzy, którzy w skoordynowany sposób psują waluty i napędzają cenę złota.


Independent Trader Team