Dwa tygodnie temu przy okazji regularnych dyskusji organizowanych przez Centrum Imienia Adama Smitha dyskutowaliśmy na temat: „Dlaczego Polacy nie odczuwają na własnej skórze wzrostu gospodarczego, mimo iż Polska zalicza się do krajów z najszybciej rosnąca gospodarką?”
Na potrzeby dyskusji przygotowałem sobie własne wyliczenia zaczerpnięte z bazy NBP, GUS i roczników statystycznych. Poniżej możecie zapoznać się z najważniejszymi wnioskami, a także z problemami, z jakimi boryka się polskie społeczeństwo.
1. Brak rosnącej siły nabywczej.
Na przestrzeni ostatnich 14 lat (2000 - 2014) skumulowany wzrost gospodarczy wyniósł 64%.
Siła nabywcza przeciętnego wynagrodzenia rosła nieporównywalnie wolniej i dla poszczególnych grup wydatków przedstawia się następująco:
a) Żywność i napoje bezalkoholowe (wzrost siły nabywczej) +29%.
b) Użytkowanie mieszkania i nośniki energii (spadek siły nabywczej) - 3%.
c) Transport (wzrost siły nabywczej) + 43%.
d) Towary nieżywnościowe i usługi (wzrost siły nabywczej) +17%.
Jak to jest możliwe, że wzrost gospodarczy rośnie nam o 64%, podczas gdy siła nabywcza przeciętego wynagrodzenia wzrasta o 15 - 25% w zależności od struktury wydatków?
Otóż wzrost gospodarczy jest w rzeczywistości dużo niższy, niż nam się to przedstawia. Czasami mamy recesję co jest rzeczą absolutnie normalną, lecz żaden rząd się do tego nie przyzna. Aby zrozumieć, w jaki sposób wykazywać nieustanny wzrost gospodarczy musimy zrozumieć, w jaki sposób się go wylicza.
W pierwszej kolejności sumujemy łączną ilość dóbr / usług wyprodukowanych / świadczonych na przestrzeni roku, a następnie porównujemy tę wartość do roku poprzedniego. Załóżmy, że w roku 2014 wartość PKB była wyższa niż przed rokiem o 3,8%. Czy zatem mamy wzrost gospodarczy wynoszący 3,8%?
Nie do końca. System monetarny jest skonstruowany w taki sposób, że z każdym rokiem wzrasta ilość pieniądza w obiegu, w efekcie czego mamy inflację, czyli rosnące ceny. Wzrost PKB powinniśmy zatem skorygować o wartość inflacji. Gdybyśmy mieli 3,8% inflację lub wyższą okazałoby się, że o żadnym wzroście gospodarczym nie ma mowy. Wystarczy jednak aby zastosować odpowiednią metodologię liczenia inflacji (CPI), pozwalającą na zaniżanie inflacji, w efekcie czego wzrost gospodarczy nam się sam wygeneruje, przynajmniej na papierze.
2. Czy generalnie PKB jest dobrą miarą wzrostu gospodarczego?
Oczywiście, że nie. Jak to jest możliwe, że gospodarka rozwija się w szalonym tempie, podczas gdy siła nabywcza naszych wynagrodzeń rośnie nieporównywalnie wolniej?
Dużym problemem jest fakt, że do PKB wliczamy wydatki rządowe. Rząd polski, jak i każdy na świecie, bardzo chętnie się zadłuża. Politycy, aby zdobyć władzę lub się przy niej utrzymać obiecują najróżniejsze świadczenia czy programy. Absolutna większość z nich to czyste marnotrawstwo naszych pieniędzy, ale kogo to obchodzi. Ostatecznie chodzi o popularność i głosy wyborców.
Aby pozyskać środki na spełnienie obietnic rząd ma 3 możliwości. Obciąć wydatki w różnych miejscach (niepopularne), podnieść podatki (także niepopularne) lub po prostu się zadłużyć. Trzecia możliwość jest najczęściej wykorzystywana, gdyż w mojej ocenie, dla co najmniej 95% społeczeństwa wzrost zadłużenia kraju nie jest problemem. Niestety, ale mało kto zdaje sobie sprawę z konsekwencji rosnącego długu. Dla przykładu, gdyby rząd Polski mógł sam kreować pieniądz bez konieczności spłaty odsetek, to natychmiast można by zlikwidować podatek dochodowy od osób fizycznych bez żadnej szkody dla budżetu!
Jak widzicie powyżej dług w ciągu 15 lat wzrósł z 37% w relacji do PKB do 50% obecnie. Gdyby nie kradzież naszych pieniędzy ulokowanych na kontach w OFE oficjalny dług już dawno przekroczyłby 60%. Celowo piszę oficjalny, gdyż rzeczywisty dług jest dużo wyższy.
3. Nadmierny udział rządu w gospodarce.
Szacuje się, że optymalny udział rządu w gospodarce nie powinien przekraczać 10% max 15%. Rząd powinien zapewnić infrastrukturę energetyczną, drogową, bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne oraz sprawne sądownictwo.
Ingerując w kolejne aspekty życia, rząd robi to, co umie najlepiej. Trwoni nasze pieniądze. Większy udział rządu wymaga większej ilości urzędników, których efektywność sami możecie ocenić. Większa ilość urzędników = większa biurokracja = większe potrzeby fiskalne.
Obecnie w Polsce mamy 11 razy więcej regulacji, niż w odbiurokratyzowanej Estonii i trzy razy więcej urzędników niż mieliśmy w 1989 roku.
Co więcej, udział wydatków rządowych w relacji do PKB wynosi prawie 45%. To się nazywa dopiero kapitalistyczna gospodarka wolnorynkowa!
4. Dzień wolności podatkowej.
Duży udział rządu w gospodarce oznacza ogromne wypaczenia oraz potrzeby kapitałowe. Skąd zatem ściągnąć pieniądze, aby utrzymać rząd, przez który przechodzi blisko 45% całej gospodarki? Jak to skąd? Oczywiście z podatków.
Oficjalnie słyszymy, że podatki w Polsce nie są wysokie, zwłaszcza na tle Europy. Jest to kompletna bzdura. Europa jest regionem o ekstremalnie wysokich podatkach. Jaki jest sens porównywać się do najgorszych?
Aby zdać sobie sprawę z rzeczywistej wysokości podatków, powinniśmy odnieść się do dnia wolności podatkowej, który określa jak długo pracujemy na podatki, a jak długo dla siebie. W Polsce w 2014 roku dzień ten przypadał na 14-go czerwca. Oznacza to, że rząd pod przykrywką podatków i opłat zabiera nam wszystko, na co pracujemy przez prawie pół roku (165 dni).
Aby to sobie lepiej uświadomić, sprawdźmy, ile zabiera nam państwo:
Załóżmy, że przeciętny Kowalski zarabia średnią krajową czyli 2800 zł netto. Pracodawcę kosztuje on jednak około 4800 zł, gdyż poza wynagrodzeniem netto pracodawca musi odprowadzić haracz do Zus czy US. Na tym etapie państwo zabiera z naszych 4800 zł już 2000 zł podatków.
Nasze 2800 przeznaczamy na spłatę hipoteki. W cenie mieszkania oczywiście był wliczony podatek 8%, podatek Vat, w efekcie czego w każdej racie nasze kredytu wynoszącej powiedzmy 1000 zł jest 80 zł podatku, który deweloper odporowadził do US.
Z zakupem samochodu, paliwa czy energii elektrycznej sprawa jest podobna, z tą różnicą, że ukrytych podatków jest znacznie więcej. Kupując samochód, płacimy za niego w zależności od pojemności od 26% do 45% więcej ze wzgledu na podatki. W cenie paliwa podatki, to prawie 50% płaconej ceny.
Generalnie przy dniu wolności podatkowej przypadającym na 14 czerwca z 4000 zł naszej pensji brutto rzeczywiście trafia do nas 2170 zł. 1830 zabiera nam natomiast państwo pod postacią podatku dochodowego, zus, vatu, akcyzy czy 180 innych opłat.
Skoro oddajemy państwu połowę naszych dochodów, to ile z nich rzeczywiście trafia do nas? Ułamek, reszta jest po prostu marnotrawiona, nie wspominając o wypaczeniach spowodowanych ingerencją rządu w gospodarkę.
Mimo tak ekstremalnie wysokich podatków rząd w 2014 roku wydał o 12% więcej, niż zebrał z podatków, przy czym rok ten specjalnie nie różnił się od pozostałych.
5. Spadek tempa cyrkulacji pieniądza.
Dobrym wskaźnikiem pokazującym rzeczywisty stan gospodarki jest tempo cyrkulacji pieniądza. Generalnie, gdy mamy dobrą koniunkturę, społeczeństwo bez obaw patrzy w przyszłość, chętnie wydaje pieniądze, a firmy inwestują w rozwój. Jest to samonapędzająca się spirala, w efekcie której pieniądz w gospodarce krąży coraz szybciej. Dla odmiany, gdy mamy spowolnienie czy recesję każdy zastanawia się dwa razy czy wydać ciężko zarobione pieniądze.
Tempo cyrkulacji pieniądza w Polsce nie jest publikowane, lecz łatwo je wyliczyć zestawiając ze sobą PKB oraz podaż pieniądza M3. Wykres zamieszczam poniżej:
6. Drastyczny wzrost „złych kredytów”.
Wielu z Was zapewne nie zgodzi się ze mną, co do samej definicji „złych czy dobrych” kredytów. Zasadniczo uważam, że obecnie bardzo nadużywamy kredytów. Brakuje nam środków na dowolny zakup, więc udajemy się po kredyt.
Kredyt przynosi pozytywne skutki dla gospodarki, gdy zaciągają go np. firmy, na zwiększenie mocy produkcyjnych lub poprawienie produktywności. Zyski dla przedsiębiorstwa są zazwyczaj dużo wyższe, niż koszt samego kredytu. Co więcej, gdy firmy stawiają na rozwój, w większości przypadków tworzą nowe miejsca pracy, napędzając tym samym wzrost gospodarczy.
W mojej ocenie, sytuacja, w której kredyt tworzy szkody, następuje, gdy zaciągamy kredyty, by sfinansować potrzeby konsumpcyjne. W pierwszym etapie pieniądz trafia do gospodarki i mamy tymczasowy wzrost gospodarczy. Długofalowo jednak strumień naszych dochodów (spłata odsetek) zostaje przesunięty od konsumentów w kierunku bezproduktywnego systemu bankowego, co negatywnie odbija się na całej gospodarce.
W ciągu analizowanych 14 lat zadłużenie Polaków z tytułu kredytów konsumenckich w relacji do średniego wynagrodzenia wzrosło z 1,27 do 6,48, co oznacza wzrost o 400%.
Podsumowanie
Ogólnie jakość życia Polaków na przestrzeni ostatnich 14 lat uległa nieznacznej poprawie pod względem siły nabywczej. Niestety część tego wzrostu została wygenerowana znacznym wzrostem zadłużenia na poziomie konsumenckim, co negatywnie wpłynie na wzrost w kolejnych latach.
Ogromnym problemem są horrendalnie wysokie podatki oraz udział rządu w gospodarce, przez co tłumi się inicjatywę oraz możliwości rozwoju w prywatnym sektorze, który tworzy produktywne miejsca pracy.
Kolejnym wielkim problemem jest także dysfunkcyjny aparat sądowy oraz UOKiK, który zamiast pilnować konkurencji, zezwala na tworzenie się monopoli i oligopoli w różnych sektorach gospodarki, co z pewnością przełoży się na spadek pozycji konsumenta w najbliższych latach.
Wskaźnikiem, którym rząd się nieustannie chwali jest niskie bezrobocie, ale gdyby nie fala ponad 2 mln emigracji bezrobocie byłoby na nieporównywalnie wyższym poziomie. Wyjazd tak dużej liczby osób w wieku produkcyjnych jest sporym problemem, bowiem przyśpiesza proces starzenia się polskiego społeczeństwa i wzrost osób korzystających ze świadczeń względem osób pracujących.
Trader21
haael
Szara strefa nie płaci podatków. To znaczy, że przedsiębiorcy płacą więcej, niż by to wynikało ze statystyk. Baza podatkowa jest mniejsza, niż to oficjalnie głoszą.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Karo
Uważam, że lepszy jest system ulg podatkowych jako mechanizm sterowania przez państwo kierunkiem inwestycji obywateli. Taki był w latach 90-tych i wtedy było mi osobiście najlepiej (ulga na budowę domów).
System zdzierania kasy ze społeczeństwa, żeby ją potem w postaci zapomóg i dotacji redystrybuować jest droższy w utrzymaniu, ale jakież pole dla korupcji i możliwości subsydiowania "znajomych króliczka".
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
matimateo89
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Karo
Podobno pewien Amerykanin oglądając piękne nowe domy na Podhalu zapytał jaki to bank kredytował te inwestycje. Jakież było jego zdziwienie, że to wszystko za gotówkę, zresztą od rodzin górali ze Stanów.
Poza tym znam osobiście rodzinę, która budowała się kiedyś w ten sposób, że po pracy rozstawiali z żoną maszynkę do produkcji bloczków betonowych (po 5 na jeden wsad), rozrabiali piasek z cementem i jazda. Trochę im to zajęło. Jak długo dostępne będą tanie kredyty to se ne wrati.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
jack318
"Szara strefa nie płaci podatków."
Ależ oczywiście że płacą, jeżeli kupują np. materiały budowlane, paliwo, jedzenie to płacą podatki. Nie płacą tylko podatków dochodowych, co korzystnie wpływa na gospodarkę. Podatki dochodowe powinny być zlikwidowane, a przepisy bardzo uproszczone. To jest główny problem naszego "dobrobytu".
Nie do końca jestem anarchokapitalistą, ale uważam że udział państwa w gospodarce nie powinien przekraczać nawet 10%, na najlepiej gdyby wynosił w okolicach 5%.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
kobyszcze
http://www.earthbaghouse.com/nhcdnndc.html
Ludzie próbujo...
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Karo
Piękna architektura :))))))))) szczególnie te nadproża mnie ubawiły :))))))))
Chodziło mi bardziej o to, że jeśli znikąd pomocy, to ludzi stać na wiele poświęceń. Dostępność tanich kredytów to zabiła. Teraz nikt nie wyobraża sobie wprowadzenie się do domu niewykończonego z kuchnia na dwóch cegłach.
Ale też widać jak dzięki temu mimo wszystko podniósł się standard życia.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
LesnyPatataj
Zbigniew Stonoga organizuje masę krytyczną, która polega na wypłaceniu 2tys. z bankomatu w najbliższy poniedziałek. Jak na razie 4 tys. osób weźmie udział. Może jesteście chętni nas wspomóc ?
Pozdrawiam
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
JohnnyD
Inicjatywa może i słuszna ale trochę dziecinna. Jak na razie zebrały się 4 tysiące ludzi. Jeśli każdy z nich wypłaci po 2000 zł to w sumie wyjmą 8 milionów zł. Tyle to się mieści w 2-3 bankomatach. Zaiste, 2-3 kursy z gotówką więcej zrujnują cały system bankowy.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Mercator
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
City of London
USTAWA
z dnia 29 sierpnia 1997 r.
o Narodowym Banku Polskim
(Dz. U. z 2013 r. poz. 908, z późn. zm.1) (tekst ujednolicony)
Rozdział 1
Przepisy ogólne
Art. 4. NBP przysługuje wyłączne prawo emitowania znaków pieniężnych Rzeczypospolitej Polskiej.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
deepblue
http://www.zerohedge.com/news/2015-08-08/chinese-trade-crashes-and-why-yuan-devaluation-now-just-matter-time
Trzymającym juana pod rozwagę.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
City of London
Nie mozna pomijac faktu iz zwiekszenie ilosci pieniadza to rowniez zwiekszenie sily nabywczej ktorej przeciez ten nowy pieniadz na rynek dostarcza.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
supermario
Zaciąganie kredytu przez firmy jest nie mniej szkodliwe niż przez osoby fizyczne.Jeśli pieniądz powstaje jako dług jest matematycznie nie do spłacenia.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Eltor
Obawiam się, że masz trochę fałszywy obraz rzeczywistości. Gdyby zwiększanie podaży pieniądza (kolokwialnie: dodruk) zwiększało siłę nabywczą, to nie istniałoby zjawisko inflacji.
Niestety, jest odwrotnie i zwiększanie podaży pieniądza prowadzi do spadku siły nabywczej tak owego pieniądza, jak i posługującej się nim społeczności.
Przykładów hiperinflacji daleko szukać nie trzeba. W końcu za naszego (a przynajmniej mojego) życia, mieliśmy w Polsce widoczne efekty "zwiększania podaży pieniądza".
Odnośnie Twojego drugiego komentarza, gdzie napisałeś "(...) Art. 4. NBP przysługuje wyłączne prawo emitowania znaków pieniężnych Rzeczypospolitej Polskiej."
No i?
Zrozum, że "znaki pieniężne RP" to nie to samo, co "pieniądze".
Ustawa Prawo Bankowe daje bankom komercyjnym uprawnienia do kreowania pieniądza, choć nie daje uprawnień do emitowania "znaków pieniężnych RP".
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
City of London
Kredyty moga byc szkodliwe, kredyt to zawsze jest ryzyko. Najwiekszym ryzykiem jednak sa dla tych ktorzy biora je nieodpowiedzialnie czyli na kiepskich warunkach po to zeby zasokoic konsumpcje, a nie inwestowac. Choc cos 'szkodliwe' dla jednego np. wysoko oprocentowany kredyt na wakacje w USA, to rowniez zysk dla firmy ktora ten wyjazd zorganizowala, zysk linii lotniczej, zysk mieszkancow USA u ktorych bedzie wydawal na miejscu pieniadze ktore przywiozl itd.
Problem z zadluzeniem jest taki, ze gdy oddajemy dlugi nie zaciagajac nowych to ilosc pieniedzy w gospodarce sie zmniejsza co niesie ze soba bardzo negatywne konsekwencje. Dlatego swiat coraz bardziej sie zadluza.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
City of London
Ja zdaje sobie sprawe ze zjawiska inflacji podobnie jak i deflacji z ktora np. UK obecnie ma maly problem. Nie mozna jednak zapominac, ze pieniadz reprezentuje sile nabywcza wiec wieksza ilosc pieniadza dostarczona do gospodarki to wiecej tej sily (po prostu mozesz za ten pieniadz cos kupic).
Znaki pieniezne to sa banknoty i monety (a to nie sa pieniadze?, ciekawe) na ktorych produkcje NBP ma monopol (nikt inny nie moze tego robic). A to, ze komercyjne banki kreuja pieniadze udzielajac pozyczek dla nikogo kto zajmuje sie ekonomia nie powinno byc zaskoczeniem. Pozdrowienia z City of London!
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
gruby
"Nie mozna jednak zapominac, ze pieniadz reprezentuje sile nabywcza wiec wieksza ilosc pieniadza dostarczona do gospodarki to wiecej tej sily (po prostu mozesz za ten pieniadz cos kupic)."
Wyobraź sobie prosty eksperyment ekonomiczny:
mała wyspa, trzech mieszkańców. Jeden łowi trzy ryby dziennie, drugi z gór znosi trzy litry słodkiej wody dziennie, trzeci łazi po lesie i zbiera w ciągu jednego dnia owoce w ilości akurat pokrywające zapotrzebowanie na witaminy trzech dorosłych ludzi. Gospodarka opiera się na sześciu srebrnych monetach znajdujących się w obiegu, którymi płaci się za wodę, ryby i owoce.
A teraz zrzuć z helikoptera nad tą wyspą następne sześć srebrnych monet i zastanów się o ile wzrośnie przez to siła nabywcza mieszkańców. Bo moim skromnym zdaniem efektem wybicia nowych sześciu monet będzie 100% inflacja, czyli cała para pójdzie w gwizdek.
A teraz zastanów się dlaczego wszyscy ekonomiści od keynesa wraz z banksterami oraz politykami popierają dodruk walut, który sam z siebie przecież ani nie zastąpi ryb, ani wody ani owoców. Jaki mają w tym cel ?
city of london napisał również:
"Znaki pieniezne to sa banknoty i monety (a to nie sa pieniadze?, ciekawe) na ktorych produkcje NBP ma monopol (nikt inny nie moze tego robic). A to, ze komercyjne banki kreuja pieniadze udzielajac pozyczek dla nikogo kto zajmuje sie ekonomia nie powinno byc zaskoczeniem."
Pieniądz posiada siedem funkcji. Znaki pieniężne NBP podobnie zresztą jak i produkty firm FED, ECB, SNB, BoJ, BoE itd. nie zachowują wartości w czasie (ang. "store of value"). Z tego powodu waluty fiat nie są pieniędzmi, to jest skrypt dłużny, to tylko dowód zaciągnięcia kredytu.
Te produkty są celowo i z premedytacją dewaluowane przez właścicieli systemu, którzy dzięki temu osiągają bajeczne zyski. Ta kradzież dokonuje się już od stu lat.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
City of London
Jesli popatrzysz na realny swiat to zauwazysz, ze szeroko rozumiany rozwoj gospodarczy nie opiera sie na posiadaniu przez spoleczenstwo coraz mniejszej ilosci pieniedzy majacych coraz wieksza sile nabywcza, tylko na posiadaniu coraz wiekszej ilosci pieniedzy posiadajacych coraz nizsza sile nabywcza.
Pieniadz w obecnych czasach jest niezbedny do przeprowadzania transakcji, a na przeprowadzaniu roznorakich transakcji opiera sie nasza realna gospodarka i jej rozwoj.
Co do store of value to oczywiscie sie mylisz. Moze ta definicja Ci to wyjasni. Pozdrawiam
store of value
A commodity, currency or other type of capital that is tradable and can be stored for future use. It is a fundamental component of the economic system because it allows trade to occur with items that have inherent value. An example of a store of value is currency, which can be exchanged for goods and services. If the value of currency becomes unpredictable, such as in times of hyperinflation, investors and consumers will shift to alternative stores of value, such as gold, silver, precious stones and real estate.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Lore Seeker
Swoim cytatem ("If the value of currency becomes unpredictable, such as in times of hyperinflation, investors and consumers will shift to alternative stores of value, such as gold, silver, precious stones and real estate.") potwierdziłeś słowa Grubego. Pieniądz nie gwarantuje utrzymania wartości w czasie i dlatego są konieczne jego cykliczne wymiany na inne dobra, które lepiej się w tej funkcji sprawdzają. Gdyby nie odgórny przymus to waluty oparte na niczym już dawno podzieliłyby los dolara Zimbabwe.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
City of London
A commodity, currency or other type of capital that is tradable and can be stored for future use - to jest pierwsze zdanie, ktorego chyba nie zrozumiales?
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
City of London
DEFINITION of 'Store Of Value'
Any form of commodity, asset, or money that has value and can be stored and retrieved over time. Possessing a store of value is an underlying basis for any economic system, as some medium is necessary for a store of value in order for individuals to engage in the exchange of goods and services. As long as a currency is relatively stable in its value, money (such as a dollar bill) is the most common and efficient store of value found in an economy.
Read more: http://www.investopedia.com/terms/s/storeofvalue.asp#ixzz3iJZuz6Mw
Follow us: @Investopedia on Twitter
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Bagracz
Może w końcu napiszesz jasno o co Ci chodzi, zamiast wklejać tu jakieś definicje?
Udawana tajemniczość i rzekoma oczywistość Twoich wypowiedzi nie dodają wcale Ci wiarygodności. W czym myli się Gruby?
Dlaczego niby w/g Ciebie "szeroko rozumiany rozwoj gospodarczy nie opiera sie na posiadaniu przez spoleczenstwo coraz mniejszej ilosci pieniedzy majacych coraz wieksza sile nabywcza, tylko na posiadaniu coraz wiekszej ilosci pieniedzy posiadajacych coraz nizsza sile nabywcza"?
Gdyby tak było, to Zimbabwe byłoby najbardziej rozwinięte gospodarczo.
Moim zdaniem, dałeś się omamić propagandzie złodziejów, którzy muszą jakoś uzasadnić swoją działalność i stanie ponad prawem. Uzasadnienia są idiotyczne bo muszą takie być. Człowiek rozumny potrafi zdać sobie z tego sprawę. Zamiast udawać, że te uzasadnienia są tak głebokie, że nikt nie jest ich w stanie zrozumieć.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
PK
"Jak na razie zebrały się 4 tysiące ludzi. Jeśli każdy z nich wypłaci po 2000 zł to w sumie wyjmą 8 milionów zł. Tyle to się mieści w 2-3 bankomatach."
Chyba nigdy nie kupowałeś auta za gotówkę którą wypłacałeś z bankomatu. Według moich obserwacji w bankomatach jest ok 25.000 PLN. I to w Warszawie na Mokotowie. Gdzie indziej podejrzewam, że jeszcze mniej. Najśmieszniej, że wyciągająć właśnie ok. 25k z bankomatu w siedzibie IdeaBanku na Domaniewskiej wyczyściłem go do zera :-)
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Arcadio
Ze swej chciałbym zauważyć, że to nie sam udział państwa w gospodarce jest zły tylko złe, a tak naprawdę antypolskie rządy. Trzeba pamiętać, że największym złem trapiącym polską gospodarkę jest notoryczne życie na kredyt i ciągły wypływ kapitałów z Polski, czy to pod postacią odsetek od zaciągniętych długów czy też co chyba najważniejsze wyprowadzanie zysków od zachodnich korporacji, zwykle nieopodatkowanych a często w postaci cen transferowych czy nieistniejących usług. Antypolski rząd PO składający się głównie z osób o niepolskim pochodzeniu działa od lat na szkodę naszego kraju poprzez dopuszczanie do tych transferów a uzupełnianie niedoborów kredytami i obligacjami. Ogółem do Polski napływają przecież ogromne sumy pieniędzy unijnych plus zaciągnięte pożyczki a saldo na rachunku bieżącym jest wciąż ujemne. Uważam że to właśnie złodziejska prywatyzacja doprowadziła do zabicia polskiej gospodarki a nie udział państwa. Same firmy państwowe mogą pełnić bardzo słuszną, regulacyjną rolę w gospodarce bo np. nie musi być parcia na zysk, a pieniądze mogą iść na zatrudnienie bezrobotnych choćby nawet sama firma ich nie potrzebowała to i tak tańsze niż płacenie im zasiłków czy zapomóg. Zamiast np. wyciskać dywidendę z takiego PGE, która i tak pójdzie do Skarbu Państwa np. na zasiłki lepiej zwiększyć zatrudnienie i zmniejszyć bezrobocie. Obecnie najgorszą formą zmniejszania bezrobocia jest tworzenie coraz to nowych etatów urzędniczych, bądź innych nie dodających wartości.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
City of London
Po pierwsze, nie rozmawiam z toba.
Po drugie, nie podoba mi sie prostacka forma w jakiej sie do mnie zwracasz wiec wybacz, ale to jest ostatni wpis do ciebie, chyba ze nauczysz sie troche kultury i szacunku do innych.
Po trzecie, definicje jeszcze nikomu nie zaszkodzily, a pozwala a zrozumiec omawiane zagadnienia
Po czwartek, po takiej wypowiedzi zupelnie nie interesuje mnie twoja osoba albo opinia na cokolwiek.
Po piate, nie trzeba byc orlem zeby patrzac na rozwoj gospodarczy ostatnich lat w inflacyjnym srodowisku i zwiekszajacej sie ilosci pieniadza wraz z spadajaca jego wartoscia zeby dostrzec to o czym pisze.
Po szoste, nikomu chyba nie trzeba tlumaczyc dlaczego Zimbabwe ktore dotknela hiperinflacja nie jest potega gospodarcza.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Arcadio
Absurdem jest ściąganie podatków dochodowych od ludzi pracujących w budżetówce. To tak jakbym dawał dziecku kieszonkowe a następnie potrącił mu od tego podatek. To powoduje, że ludzie z budżetówki nazywają siebie podatnikami, choć tak naprawdę żyją z podatków innych.
Podsumowując, gospodarka oparta na takich podstawach nie może funkcjonować dobrze.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Bagracz
Ok, zrozumiałem. Czyli nie potrafisz uzasadnić swoich wypowiedzi.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
City of London
pieniądz jako środek przechowywania wartości (tezauryzacji), można go wykorzystać do dokonania zakupów w przyszłości. Dana osoba może przechowywać pieniądze i użyć ich później, aby dokonać jakiejś transakcji. (E. Mansfield 2002, s. 214). Funkcja przechowywania wartości (tezauryzacja) związana jest ze stabilnością pieniądza. Środkiem przechowywania wartości mogą być domy, kolekcje znaczków pocztowych a także oprocentowane wkłady w bankach.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
supermario
Do akcji runu na banki nawoływał kilka lat temu Eric Cantona.Sprawa była głośna ,persona dużo bardziej znana od Stonogi.Efekt mizerny.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Bagracz
Istotne jest to, że żaden z nich nie potrafił uzasadnić banksterskiej propagandy na temat pieniądza. Ja im się nie dziwię, bo tego się uzasadnić nie da. Gość nie ma argumentów więc sypie definicjami w nadziei, że głupi plebs się wystraszy rzekomych autorytetów i przyjmie na wiarę. Dzisiaj nawet sztandarowy argument, "o proszę, jak wszystko świetnie działa dzięki nam" posypał się jak domek z kart. Dziwi mnie tylko, że w tej sytuacji jest jeszcze ktoś, kto deklaruje, że wie o co chodzi i, być może, jeszcze wierzy w te bzdury.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
City of London
Najlepszy sposob zeby kogos strollowac to zarzucic mu brak argumentow i nakleic jakas latke zarzucajac, ze jest kims kim nie jest. Takze, brawo!!!
Widac, ze trollowanie to dla ciebie chleb powszedni. Zero argumentow tylko jakies wyssane z palca zarzuty.
Jak ktos podaje definicje zeby poprzec swoje twierdzenia, to tez zle bo komus sie definicja nie podoba. Bo to definicja starych zlych banknierow ktorzy tylko czekaja zeby was oszukac. Paranoja wszedzie widziec spiski.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
City of London
"W Polsce bank bzwbk wprowadził kredyt na stałą stopę procentową zamrożoną na 5 lat. Jestem ciekaw jak jest w UK, czy też jest stała stopa procentowa na 5 lat czy na dłużej?. Są też inne sposoby zabezpieczenia się przed wzrostem stóp procentowych np kontrakty na wibor, Zastanawiam się nad użyciem tego. Po prostu nabywam kontrakty na wzrost wiboru.Jeśli wibor wzrośnie to tracę na kredycie (moja rata kredytu jest wyższa), ale zyskuję na kontraktach. Suma, sumarum wychodzę na zero. To jest tzw hedging, nie mylić ze spekulacją jak to robicie tutaj na forum kupując gaz, czy waluty nie dające dywidendy. Tak ja to widzę, tak widzę prowadzenie biznesu opartego na nieruchomościach w Polsce."
Argen, w Anglii na dzien dzisiejszy mozesz sie fixowac nawet po 3.04% na 10 lat.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
kiela
Jako, że nie zgadzam się z Twoimi poglądami, chciałbym skonfrontować je z moimi. Może czegoś nowe się dowiem lub nauczę.
Odnośnie ilości pieniądza w obiegu:
"Nie mozna jednak zapominac, ze pieniadz reprezentuje sile nabywcza wiec wieksza ilosc pieniadza dostarczona do gospodarki to wiecej tej sily (po prostu mozesz za ten pieniadz cos kupic)."
Powtarzasz to stwierdzenie kilka razy. Nowy pieniądz dostarcza mu siły nabywczej. Przeanalizujmy sytuację w której dzisiaj mam 100PLN za które mogę kupic X bochenek chleba. NBP odpala polską wersję QE i w obiegu pojawia się nowe 100 mld PLN więcej. Nowy pieniądz dostarczył siły nabywczej więc czy to oznacza, że za moje stare 100PLN mogę teraz kupic X+Y bochenków chleba?
Osobiście uważam, że w tym momencie wejdzie do gry inflacja i za moje 100PLN będę mógł kupic X-Y bochenków chleba. W tym przypadku nowy pieniądz nie ma pokrycia w żadnej pracy lub dobru trwałym jak złoto, ziemia czy mieszkanie. Tak więc, aby nowy pieniądz miał jakąkolwiek siłę nabywczą, zabierze ją ze starych pieniędzy.
Odnośnie zadłużania się i spłacania kredytów:
"Problem z zadluzeniem jest taki, ze gdy oddajemy dlugi nie zaciagajac nowych to ilosc pieniedzy w gospodarce sie zmniejsza co niesie ze soba bardzo negatywne konsekwencje. Dlatego swiat coraz bardziej sie zadluza."
Powiedzmy, że firma którą prowadzę wygrała przetarg. Aby zrealizować przetarg potrzebuję 100 nowych pracowników i muszę stworzyć 100 nowych stanowisk pracy do których potrzebuję sprzętu (komputerów, maszyn, telefonów itp.). Nie stać mojej firmy aby wyłożyć pieniądze na stworzenie ich od ręki, więc zaciągam kredyt. Po pewnym czasie zamówienie zostało zrealizowane, firma zarobiła krocie a w między czasie wygrywam kolejny przetarg. Niestety, nie potrzebuje tworzyć kolejnych 100 nowych stanowisk pracy gdyż siła przerobowa mojej firmy na tym etapie sprosta nowemu zamówienie. Tak więc spłacam kredyt i nie zaciągam nowego. Czy to oznacza, że szkodzę gospodarce? Idąc dalej, nadwyżka budżetowa firmy rośnie i przychodzi nowe zamówienie. Tworzę nowych 50 miejsc pracy z nadwyżki pieniędzy w firmie - bez potrzeby zaciągania kredytu. Czy nadal szkodzę gospodarce?
Osobiście uważam, że wcale nie działam na szkodę gospodarki. Wziąłem kredyt aby zrealizować zamówienie, stworzyłem 100 nowych miejsc pracy które zostały utrzymane po zrealizowaniu pierwszego zlecenia. W momencie kiedy potrzebuję nowych pracowników, firma ma nadwyżkę budżetową, więc mogę stworzyć nowych 50 miejsc pracy bez potrzeby zaciągania kredytu. W ten sposób w gospodarce zostało stworzonych nowych 50 miejsc bez żadnego kredytu. W momencie kiedy inna firma wygrywa drugi przetarg mogę być zmuszony do zwolnienia owych 100 pracowników i nie mam możliwości stworzenia nowych 50. Firma, która wygrała drugi przetarg może chcieć zatrudnić moich byłych 100 pracowników. Jednak wcale nie widzę jak to się przekłada na polepszenie stanu gospodarki jako, że miejsca pracy zmigrowały jedynie pomiędzy firmami.
Odnośnie pieniędzy w walucie PLN:
Kilka razy wspominasz, że to NBP ma monopol na tworzenie banknotów i monet w walucie PLN. Jednak są to fizyczne pieniądze. Co się dzieje gdy zaciągam kredyt w Niemczech, przelewam EUR do Polski i przewalutowuje na PLN a wszystko tylko i wyłącznie realizowane jest na rachunkach bankowych? Nie wyprodukowałem żadnych nowych banknotów lub monet a pomimo wszystko wprowadziłem do obiegu nowe złotówki?
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
kikisek
@All - ktoś napisał, że kredyt umożliwia przesuniecie w czasie konsumpcji, z przyszłości w teraźniejszość. To tylko część prawdy. Z kredytu po X latach drugie tyle co wzięty kredyt dostaje bank jako odsetki i najczęściej wyprowadza je jako swój zysk poza granicę kraju, do siedziby banku, ewentualnie pozostawia cześć do dalszej kreacji pieniądza na kolejne kredyty. A bank nie wydaje tych pieniędzy jak gospodarstwo domowe, na jedzenie, ubrania, na masę innych rzeczy, pieniędzy w obiegu danego kraju ubywa. Nie napędzają gospodarki. Społeczeństwo nie mając gotówki bierze kredyty, banki "tworzą środki" na nowe kredyty i kolejne osoby się zadłużają. Po wielu latach "dzięki" bankom przykładowo tysiące osób kupiło sobie na kredyt działki pod budowę i w formie odsetek oddali drugie tyle co pożyczyli. Ci którzy dywersyfikowali środki, oszczędzali, ewentualnie część inwestowali kupili sobie za gotówkę działki i wybudowali domy. Ktoś ze sprzedaży działki kupił sobie auto i urządził dom, murarz za wybudowanie domu dołożył i kupił nowsze auto. Pieniądze krążą z rożną częstotliwością, ale pozostają w kraju i w formie podatków wpływają do budżetu.
Gdyby gospodarstwa domowe rządziły się jak państwa, po kilku latach wszyscy wylądowaliby pod mostem. Jak można planować wydatki większe niż przychody, po prostu rezygnuje się z czegoś lub ogranicza wydatki. Jak długo można pożyczkę spłacać kolejna jeszcze większą pożyczką na jeszcze bardziej lichwiarski procent. Jak długo takie gospodarstwo domowe cieszyłoby się ze spokoju, poczucia bezpieczeństwa, odpoczynku, opieki medycznej i ogólnego dobrobytu gdyby głowa takiego gospodarstwa/rodziny coraz więcej wydawał na siebie, na przyjemności, ubrania, auta, wycieczki, imprezy a reszcie domowników zabierał coraz więcej i jeszcze pośrednio wpływał na sposób wydatkowania pozostawionej reszty.
Do momentu, kiedy nie będzie zakazu deficytu, nie zniesione zostaną immunitety, nie rozliczy się "elyt" za niegospodarność, nie zmniejszy się obciążeń podatkowych (likwidując np. podatek dochodowy), nie zrówna się płacy minimalnej ze średnią unijną i nie ograniczy wydatków państwa i liczby urzędników/urzędów do góra 1/10 tego co obecnie ... będzie tylko malała liczba dzieci, będzie rosła emigracja, rosła przestępczość i szara sfera i państwo zacznie się "zwijać" błyskawicznie. To dotknie nawet tzw. "elyty" i obecnych przedsiębiorców/pijawki bo będzie totalny brak rąk do pracy, a emerytów i ludzi w wieku przedemerytalnym 3/4 społeczeństwa. Imigranci z Afryki czy Ukrainy tego nie zmienią, a wręcz jeszcze bardziej pogrążą gospodarkę i zaostrzą podziały już silnie rozbitego społeczeństwa.
Tego jak masowo ludzie emigrują, jak pozostaje wiele pustych domów po emerytach, jak nie można prawie zaobserwować młodzieży, a apteki i przychodnie oblegają emeryci, jak kraj się zwija, nie widać z perspektywy kogoś kto mieszka w większym mieście, wystarczy ruszyć się na prowincję, do małych miasteczek, na niektórych wioskach za 10-20 lat praktycznie już będą jedynie puste, popadające w ruinę domy.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
matimateo89
To że zagraniczne korporacje wyprowadzają zyski za granicę to nic dziwnego. Po to otwierały swoje biznesy tutaj, żeby wypracować zysk. Część z tego zysku jest reinwestowana w Polsce (nowe oddziały firmy etc.), a część wraca do siedziby za granicą. Co Twoim zdaniem powinni zrobić politycy, bo nie rozumiem? Zabronić zagranicznym koncernom inwestować w Polsce? Zabronić Polakom wyjeżdżania na wakacje za granicę (bo będą tam wydawać pieniądze, zamiast w kraju)? Natomiast co do budżetówki - zgadza się, oni żyją z podatków, ale nie umnijesza to w niczym wartości ich pracy. Oczywiście mam na myśli lekarzy, nauczycieli etc., a nie urzędasów-darmozjadów.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Bagracz
Ja prosiłem o uzasadnienie. Definicje to są definicje. Niczego nie uzasadniają a tylko precyzują pojęcia. Jeśli zatem podajesz definicję to łaskawie napisz dlaczego ją podajesz i dlaczego ma ona wyjaśnić niby Twoje stanowisko. Jeśli tego nie robisz, zakładając, że masz rację, lekceważysz czytelnika. Czyli brak kultury dyskusji.
Ale Ty racji nie masz. Nie potrafisz napisać jasno tego uzasadnienia. Pewnie dlatego, że nigdzie takiego nie ma.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Arcadio
Liczy się wpływ per saldo danego przedsiębiorstwa na gospodarkę kraju.
Wartościowe są zagraniczne inwestycje nastawione na export, kiedy przychody są czerpane z zagranicy, zaś lokalna gospodarka zyskuje spadek bezrobocia, podatki. Wówczas wyprowadzony zysk jest pokryty przez przychody. Poza tym cenne są inwestycje wnoszące know-how jak np. produkcja mikroprocesorów. Jakoś nie słyszałem, żeby jakiś inwestor zagraniczny takie know-how wnosił. Za to polskie firmy elektroniczne zostały wycięte w pień już w roku 90-91.
Politycy mogą wprowadzać odpowiednie regulacje prawne patrz Orban na Węgrzech, np. podatek bankowy lub od supermarketów. Dodatkowo państwo może wycinać zagraniczną konkurencję obniżając ceny np. taki PKO BP mógłby oferować tańsze kredyty i lepsze lokaty - wyciąłby w ten sposób większość zachodniej konkurencji ale oni wolą strzyc owieczki wspólnie z zagranicą. Efektem jest tylko 1 mld dywidendy rocznie do SP, a straty Polaków to 15 mld zysku rocznie wyprowadzonego za granicę. Podobnie najpierw państwo zniszczyło/sprzedało całą branżę budowlaną a później rozpoczęło wielkie inwestycje infrastrukturalne.
Inna metodą regulacji niepożądanych zjawisk jest wprowadzanie konieczności uzyskiwania specjalnych certyfikatów bądź lokalnych wymogów niemożliwych do uzyskania przez zagranicznych inwestorów. Metod jest wiele, gorzej z chęciami.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Andreas
"Gdyby gospodarstwa domowe rządziły się jak państwa, po kilku latach wszyscy wylądowaliby pod mostem. "
Kiedyś myślałem, że rządzący z prostej nieudolności tworzą budżet przekraczający wpływy z podatków - przyjdzie nowy rząd zorientuje się, że błądzi i uchwali budżet na miarę wpływów podatkowych.
Dzisiaj jestem przekonany, że budżet zadłużający kraj tworzony jest z premedytacją.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
kikisek
Też jestem tego zdania, ba większość prywatyzacji majątku państwowego nie powinno mieć miejsca, gdyż stanowią dobro narodowe wypracowane niekiedy kilkoma pokoleniami. Co więcej prywatyzacje te były robione z premedytacją na szkodę kraju. Dotyczy to też wielu ustaw, przepisów, które pod pozorem zmian na lepsze są rakiem na organizmie państwa.
Mam tylko nadzieję, że znajdą się mądrzy politycy, którzy będą w stanie "zadziałać" w drugą stronę i poklepując się po plecach z bankierami i lobbystami, czarując ich wprowadzaniem zmian ustawowych rzekomo dla ich dobra zadziałają w drugą stronę ... ku dobru społeczeństwa. Ale to ciężka praca, wieloletnia, potrzebująca "prawdziwych patriotów" wśród polityków, którzy drążąc stopniowo obecny system, bez głośnego przeciwstawiania się bankierom, politykom unijnym i innym "wpływom" zrobią ten kraj przyjaznym dla ich mieszkańców.
Metod jest wiele, wspieranie w przetargach Polskich firm, spychanie na margines innych, wspieranie każdej formy rodzimej przedsiębiorczości. Ciche wymuszanie na państwowych instytucjach wybieranie Polskich firm do obsługi, poczty, kolei, banków (np. wymuszenie na Skokach, bankach spółdzielczych, PKO BP, itp. mniejszego zysku, kosztem tańszych kont aby ograniczyć transfer zysków poza granice kraju), aut z naszych montowni, zbrojeniówki nawet starszej technologicznie, ale rodzimej, itd. Czy nie inaczej robią Niemcy, Francuzi czy Włosi ... czy ich policja, administracja jeździ koreańskimi czy japońskimi autami, nie w przetargach wygrywają produkty z ich krajów, skoro oni mogą nie budząc sprzeciwu reszty unijnych krajów, to dlaczego nie można tego zrobić w tym kraju.
Sam nie wiem dlaczego, ale bardzo podobają mi się niektóre wypowiedzi brytyjskiego polityka - Nigel Farage - nie wiem tylko czy to wypowiedzi ku poklaskowi czy rzeczywista polityka i słowa poparte działaniami.
Jeśli w PKB nie ujęto by szarej strefy i przepływu pieniędzy bez powiązania z jakąś wykonaną usługą, pracą, transportem czy innym rzeczywistym działaniem, gdyby uwzględniono jedynie środki finansowe zagranicznych firm które pozostają w kraju - to śmiem twierdzić, że gospodarka Polski się kurczy i to bardzo.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
gruby
"Natomiast patrząc na to pod kątem prawa, to mam nadzieję, że jakaś kancelaria prawna kiedyś wytoczy proces rządowi o pozbawienie części praw do wchodzenia w posiadanie dóbr i usług przez dodruk pieniądza. Co ważne te prawa zostały już nabyte, a rząd je odbiera i przydziela innym. To sie nazywa łamaniem prawa."
Nie, to się nazywa polityka.
Po pierwsze chińczycy mawiają, że tygrys który kradnie nie jest złodziejem.
Po drugie jak wyobrażasz sobie niezawisłość sądów od polityków w kraju, w którym niezgodny z konstytucją bankowy tytuł egzekucyjny pozostaje w mocy przez najbliższy rok ?
Po trzecie: prawo jest dla looserów. Prawdziwi władcy kupują sobie ustawy których im potrzeba albo wprost wymuszają uchwalenie potrzebnych im przepisów na politykach, w których wcześniej zainwestowali. Nie masz szans w starciu z systemem tak długo, jak długo używasz stworzonych przez niego narzędzi. System rozumie tylko czystą przemoc.
I niestety nie jest to tylko cecha naszej, polskiej wersji systemu. Przykład pierwszy z brzegu:
Sąd Najwyższy USA nigdy jeszcze nie wypowiedział się na temat istnienia prywatnego banku centralnego FED oraz jego monopolu na drukowanie waluty obowiązującej w USA pomimo tego, że zgodnie z konstytucją USA tylko kongres ma prawo drukowania pieniądza
"The Congress shall have power to ...
- coin money, regulate the value thereof, and of foreign coin, and fix the standard of weights and measures" - Art. 1, Sekcja 8 konstytucji USA
Sąd Najwyższy USA toleruje również drukowanie pustego pieniądza, nie mającego pokrycia w srebrze i złocie pomimo tego, że pieniądzem w USA nie może być nic innego poza złotem i srebrem
("make anything but gold and silver coin a tender in payment of debts") - art. 1 Sekcja 10 konstytucji USA)
Dwa zapisy konstytucji są przez FED od 100 lat łamane i wszystko jest w porządku. Skoro nie przeszkadza to ani prezydentom, ani sędziom we wzorcowym państwie prawa jakim jest USA to jak chcesz zmienić system w Polsce, biednym kraju w którym sędziowie są mianowani i awansowani przez polityków ?
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Lore Seeker
Zrozumiałem. Sęk w tym, że pieniądz fiat nie sprawdza się w tej funkcji w dłuższym okresie. Stąd regularne upadki walut fiat co ok. 30 lat. Co mi po twojej definicji, skoro nijak ma się do rzeczywistości? Nie powiesz mi przecież, że banknot z Kopernikiem ma wartość nabywczą dziesięciu współczesnych banknotów z Władysławem II Jagiełło?
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
nivol
"System monetarny jest skonstruowany w taki sposób, że z każdym rokiem wzrasta ilość pieniądza w obiegu, w efekcie czego mamy inflację, czyli rosnące ceny".
Nie mozna pomijac faktu iz zwiekszenie ilosci pieniadza to rowniez zwiekszenie sily nabywczej ktorej przeciez ten nowy pieniadz na rynek dostarcza.''
tym komentarzem sprawiles, ze nie czytam dalej twoich postow, w sumie dzieki, zaoszczedziles mi troche czasu :P
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
supermario
Tak czy owak cała kasa zostanie prędzej czy później zassana przez banksterski odkurzacz.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
quidditch2
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
gruby
"Jedynie mogą mu się przeciwstawić świadome masy , ale jak z tą świadomością jest sami wiecie."
Scenka:
Jadą sobie dwa berety z antenkami w autobusie i rozmawiają o polityce. "Bo widzisz ten (tu pada nazwisko znanego polskiego polityka) to ustawę uchwalił że teraz to wolno im hiv-em zarażać."
Rzecz wbrew pozorom nie działa się gdzieś na ścianie wschodniej, te dwa berety mocno śmierdziały niemytym cielskiem no i oczywiście wysiadły przed kościołem. Przy takim poziomie świadomości natury otaczającego ich świata wątpię czy ktokolwiek z księdzem dobrodziejem na czele byłby w stanie wyjaśnić tym beretom zanik funkcji tezauryzacyjnej waluty w funkcji czasu na skutek z premedytacją dokonywanego wzrostu jej podaży.
Nawet światły komentator "City of London" umiejący czytać po angielsku nie jest w stanie wznieść się na wyższy poziom zrozumienia litery słowa pisanego niż rozbrajające stwierdzenie "bo tak skonstruowany jest system". Nie zadaje sobie pytania "kto ten system tak skonstruował", "kiedy" oraz "po co ?".
"Bo tak już jest" - jakież to wygodne ...
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
rav148
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Lore Seeker
Mając 100m² mieszkania mam 100m² mieszkania i upływ czasu nie zmieni jego metrażu. Mając równowartość mieszkania w walucie fiat za 10 lat będę mógł kupić 50m² podobnego mieszkania. Widzisz różnicę? Podobnie z samochodem średniej klasy. Jeśli odłożę dziś 100 000 na taki samochód to za 10 lat za te pieniądze będę mógł (jeśli nie dopadnie nas hiperinflacja) kupić samochód klasy popularnej, a nie ze średniej półki. W tym czasie na wartość mieszkania i samochodu będą wpływać ich zużycie, postęp technologii, podaż nowych mieszkań i samochodów. Gotówka, choćby w stanie idealnym (banknoty nieobiegowe), będzie traciła na wartości szybciej (pieniądz fiat można kreować "z niczego"), więc jedyną jej praktyczną funkcją (dla zwykłego obywatela) jest przeniesienie wartości w krótkim terminie. W długim przydatna jest tylko dla rządu, żeby mógł nas okradać "podatkiem inflacyjnym".
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
maras
- dawno temu osoba o której mówiło się, że ma pieniądze, to był najczęściej przedsiębiorca posiadający jakiś interes lub np kamienicznik - ktoś kto posiada aktywa, które generują zysk (często pasywny)
- później, terminem "bogaty", czy raczej "majętny" określało się osobę, która miała grube konto w banku i tyle
- dzisiaj coraz częściej słychać, że ktoś "ma kasę" lub "jest przy kasie", bo ma (na daną, obecną chwilę) solidną zdolność kredytową, buduje dom na kredyt, auto na kredyt, wakacje z karty kredytowej, itp. Nie ma znaczenia ile ma na koncie i co posiada na własność, ważne jest to, że bank dał mu 0,5M kredytu - to znaczy że jest "kimś".
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
ArtWW
"@City of London
"System monetarny jest skonstruowany w taki sposób, że z każdym rokiem wzrasta ilość pieniądza w obiegu, w efekcie czego mamy inflację, czyli rosnące ceny".
Nie mozna pomijac faktu iz zwiekszenie ilosci pieniadza to rowniez zwiekszenie sily nabywczej ktorej przeciez ten nowy pieniadz na rynek dostarcza.''
tym komentarzem sprawiles, ze nie czytam dalej twoich postow, w sumie dzieki, zaoszczedziles mi troche czasu :P"
U mnie wystąpiła analogiczna sytuacja.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
gasch
Cytujesz angielskie definicje, w których możemy wyczytać, że pieniądz można wykorzystać do użycia w przyszłości i z tego wyciągasz wniosek na jego tezauryzacyjną funkcję.
Po pierwsze to definicja, czyli "myślenie życzeniowe" a nie opis faktu.
Po drugie, po chwili piszesz, że oczywistym jest, że pieniądze tracą na wartości. Gdzie tu logika? To zachowują wartość w czasie, czy w średnio 30 lat tracą ją całkowiecie?
Pytanie drugie. Dlaczego nie mogę w sklepie zapłacić wydrukowanym w PRLu banknotem o nominale 1000 zł? NBP gwarantuje mi, że ten "bilet narodowego banku polskiego jest prawnym środkiem płatniczym w Polsce"?
Pytanie trzecie. Gdzie jest błąd w cytacie z konstytucji USA mówiącym o tym, że pieniądz tworzyć może tylko Kongres? Zawsze myślałem, że konstytucja jest najwyższym prawem i nie wolno nikomu jej łamać. Jest inaczej?
Uwaga ogólna. Jeśli z kimś rozmawiasz i on Cię nie rozumie, mamy dwie możliwości. Albo źle tłumaczysz albo rozmawiasz z mało rozumną osobą. Jeśli piszesz do kilkudziesięciu osób i większość z nich nie rozumie co piszesz to realna jest tylko możliwość numer jeden.
@Trader - artykuł. Jeśli płacę komuś 2800 netto to koszt dla mnie jako pracodawcy to nie "około 4000 zł" ale 4730 (3920 "brutto"). Czyli nie 1200 odbiera na starcie US i ZUS ale prawie 2000 zł. Tu mamy clue problemu z niskimi zarobkami w PL. Opodatkowanie wynosi grubo powyżej 50%.
@all
cieszy, że chociaż tutaj zdecydowana większość widzi, że problemem jest wielkość aparatu państwa, skutkująca biedą i brakiem podstawowej wolności. Szkoda, że sondaże pokazują, że oświeconych w społeczeństwie jest niewielki ułamek. A może jest ich więcej, ale wielu z nich nie udziela się w życiu społecznym (wybory).
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
deltor
od wielu lat drukują drukują i drukują puszczając papierki w świat ściągając za nie realne dobra
nawet teraz dolar umacnia się i mimo ciągłego druku jego siła nabywcza rośnie
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
gasch
Zgoda, stany jako jedyny (lub jeden z niewielu) eksportują inflację. Dlatego tak walczą o dalsze utrzymanie statusu USD jako glownej waluty rezerwowej.
Aktulanie wychodza na tym dobrze, ale do czasu. Darmowy pieniadz i sztuczne bogactwo zawsze prowadza do katastrofy. Juz widac jak Amerykanie sie rozleniwili w porownaniu z chociazby polowa XX w.
W koncu przyjdzie czas rewizji. Bogaci beda ci co wydajnie pracuja, a nie ci co wydajnie drukuja.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
deltor
podobnie japonia
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
gasch
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
deltor
a jak się ostro przesadzi to wtedy jest to zimbabwe
pieniędzy musi być w sam raz
nie za dużo i nie za mało
czasem może zaistnieć potrzeba dodruku a czasem trzeba część pieniędzy wycofać z obiegu
wydaje mi się że w teorii miał to poprzez kredyt regulować rynek
jak wyszło każdy widzi
niedawno napisałem tu kilka zdań na temat mojego postrzegania pieniądza za co zostałem nazwany trolem a nawet chwastem
tych ludzi proszę o nie czytanie moich wpisów i nie komentowani ich
do pozostałych mam pytanie
ponieważ uważam że pieniądz nie powinien mieć jakiejkolwiek wartości wewnętrznej i w długim terminie niekoniecznie musi przenosić wartość pytam więc dlaczego według was powinien?
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Jot
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
deltor
tak jak pisałem wyżej uważam że pieniądza powinno być tyle ile potrzeba a że rozwijamy się wszyscy to i pieniądza powinno być więcej
powinniśmy mieć zdrową inflację zgodną z rozwojem
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
kikisek
Pieniądza nie powinno przybywać w systemie, bo pomimo rozwoju coś jest drogie jakaś nowa technologia, a coś innego tanieje, zostaje zachowana pewnego rodzaju równowaga.
Obecnym problemem jest lichwiarskie oprocentowanie i inflacja (zadłużonych krajów), które prowadzą do wysysania pieniędzy z rynku na skutek spłaty zobowiązań. W efekcie banki gromadzą pieniądze z odsetek, pieniędzy w obiegu ubywa, a dostępne dla ludzi i rządów krajów są, ale w formie głównie kredytów. To prowadzi do spirali zadłużenia, a tzw. dodruk nie wędruje na ulicę ale na ratowanie banków, które z kolei mają masy spadających na wartości obligacji, itp. zabezpieczeń. Taki dodruk więc praktycznie nic nie zmienia (a na pewno nie u statystycznego Kowalskiego), poza upływem czasu i dopisaniem kolejnych zer do ogólnoświatowego długu.
Poprawcie mnie jeśli się mylę ...
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
deltor
gdyby pieniądza było cały czas tyle samo to na pewno wystąpiłyby procesy deflacyjne
napędzaliby je ludzie oszczędni chowający pieniądze w sejfach (mniejsza ilość pieniędzy w obiegu) oraz ludzie pracowici zwiększający wydajność pracy a co za tym idzie ilość towarów
motorem napędowym deflacji byłby także ogólnie rozumiany postęp
niestety długotrwała silna deflacja jest tak samo destrukcyjna jak długotrwała silna inflacja
w pewnym sensie inflacja i deflacja to dwa różne oblicza tego samego procesu
silna deflacja wcześniej czy później skończy się inflacją a silna inflacja w końcu powoduje deflację z czym mamy obecnie do czynienia na całym świecie
dobrze jest jak inflacja i deflacja lekko sobie falują cyklicznie łagodnie przechodząc jedna w drugą
niestety obecnie mamy bardzo mocno rozchwiany system i prawdopodobnie nie da rady go już uspokoić i niedługo czaka nas wielka światowa hiperinflacja i być może całkowite rozłożenie systemu (niektórzy na to właśnie czekają)
aby system był stabilny trzeba go kontrolować a najłatwiej robić to przy pomocy kontroli ilości pieniądza
niestety chyba nikt tego nie kontroluje a banki skoro mogą to "drukują" ile się da
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Andreas
"System monetarny jest skonstruowany w taki sposób, że z każdym rokiem wzrasta ilość pieniądza w obiegu, w efekcie czego mamy inflację, czyli rosnące ceny".
Nie mozna pomijac faktu iz zwiekszenie ilosci pieniadza to rowniez zwiekszenie sily nabywczej ktorej przeciez ten nowy pieniadz na rynek dostarcza."
Jeżeli przychody pieniężne społeczności to A, a oszczędności tejże ludności to B, to jeżeli przyjmiemy, że zwiększanie ilości pieniądza w obiegu daje w efekcie inflację, ale jednocześnie zwiększa przychody bieżące społeczności (dla uproszczenia - w takiej samej mierze) to i tak suma A + B (siła nabywcza sumaryczna) jest mniejsza niż przed dodrukiem.
Mam jeszcze jedno pytanie - dlaczego wy wszyscy - DarSow, adam44 i ty - musicie być tacy sami i ciągle obrażać ludzi?
Czy to ta sama szkoła?
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Andreas
Łatwo zauważyć, że spadek dochodów w takim ujęciu, jak przedstawiłem wyżej dotyczy jedynie tej części społeczeństwa, które dysponuje elementem B, czyli oszczędnościami.
Oznacza to nic innego, niż to że spadają jedynie dochody tych, którzy mają oszczędności, a nie spadają tych, którzy tych oszczędności nie mają.
Jest to niszczenie klasy średniej. O zjawisku tym pisze się ostatnio dużo. Pozostanie zatem jedynie warstwa społeczna zależna bezpośrednio i wprost od warstwy rządzącej. Zlikwidowana zaś zostanie samodzielna i częściowo niezależna oraz aktywna i samodzielna jego część.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
dyszel
http://analizy-rynkowe.pl/nadzieja-dla-wig-u-plynie-z-wlochtamtejszy-mibtel-20-lipca-przebil-swe-52-tygodniowe-maksimum-moze-pomoze-to-wig-owi-uwaga-nie-tylko-tego-nie-wykluczam-ale-uwazam-to/
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
papilla
Koszt pracodawcy to 4730, ale pracodawca zatrudniając takiego pracownika wrzuci go w koszty firmy i zapłaci o 899 mniejszy podatek.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
moonwalker
„Dlaczego Polacy nie odczuwają na własnej skórze wzrostu gospodarczego, mimo iż Polska zalicza się do krajów z najszybciej rosnąca gospodarką?” Moim zadaniem ta teza jest niecelna. Wierniej oddałyby rzeczywistość stwierdzenie „„Dlaczego W WIĘKSZOŚCI Polacy nie odczuwają na własnej skórze wzrostu gospodarczego, mimo iż Polska zalicza się do krajów z najszybciej rosnąca gospodarką?”
Odpowiedź jest częściowo geograficzna. W naszym kraju rozłożenie zamożności jest bardzo nierównomiernie. Dużo bardziej równomiernie jest rozłożona bieda. Polska wygląda jak może czerwone z 8 obszarami (wyspami) względnej zamożności i potencjału rozwojowego w których mieszka ok. 9 mln ludzi. Te obszary to oczywiście Warszawa i 8 przyległych powiatów, następnie Śląsk (Katowice, Gliwice, Tychy, B.Biała, Jastrzębie), Kraków i Wieliczka, Trójmiasto + 3 powiaty, Poznań, Wrocław i 3 powiaty, Bydgoszcz i Toruń oraz Police i Szczecin. W tej 9mln grupie mieści się również ok. 2 mln ludzi (ok 5% populacji, głównie w Warszawie), zarabiających wyraźnie powyżej 1,000 EUR miesięcznie, cieszących się niskim bezrobociem.
Co ciekawe, ten geograficzny podział nie zmienił się od co najmniej 2 dekad. W latach 90-tych mapa wyglądała bardzo podobnie, obecnie te skrajności się jedynie nasiliły. Historycznie rozwinięte regiony przyciągały kapitał oraz ludzi obrotnych i/lub wykształconych. Nie zanosi się również na to, by aspirujące regiony np. Podkarpacie szybko nadrobiły dzielący je dystans.
To mieszkańcy tych kilku regionów stanowią „elitarną” grupę, która odczuwa, że wzrost PKB przekłada się na ich osobiste bogactwo, inwestycje i konsumpcję. Natomiast pozostałe ¾ mieszkańców Polski zarabia – jeżeli ma pracę- bliżej mediany niż średniej (poniżej 3,000 PLN), oznacza to poniżej 700 PLN na członka rodziny. To jest bieda i trudno z tak niskich dochodów rozbudzić inwestycje lub konsumpcję usług.
Jeżeli do tej pory, biedniejsze regiony były napędzane funduszami unijnymi, to perspektywa roku 2020+ kiedy skończą się fundusze, dla polskiego PKB wygląda nieciekawie. Nie zmienią tego żadne czary mary nad Excelem i sposobami obliczania PKB bo od tego bieda nie zniknie.
Pozdrawiam
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
TBTFail
To oni rządzą światem. Każdy jest groźny i niebezpieczny. Ich decyzje odbijają się czkawką na blogu a gdzie indziej katastrofą, nędzą, wojną, agresją i totalną propagandą kłamstwa.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
trader21
Jest powien wskaźnik, który ostatnio nie pojawia się w wypowiedziach. Chodzi o backwardation na złocie. Zdaje się, że ostatnio ma ciekawe wartości. Trader nie wiesz czegoś konkretnego?"
Marek ekstremalnie negatywne GOFO w przeszłości zwiastowało odwrócenie się trendu. Od 2013 jednak dawne zasady już nie działają.
Mnie natomiast zastanawia ekstremalnie negatywny sentyment do metali. Do dilerów zgłaszają się osoby, które pozbywają się metalu tracąc w niego wiarę. Co ciekawe gdy w zeszłym tygodniu kupowałem metal sami dilerzy pytali mnie czy nie wolę poczekać na kolejne spadki. Z takim poziomem pesymizmu spotkałem się tylko raz. Był to marze 2009 sentyment dotyczył rynku polskich akcji.
Nie zmienia to jednak faktu, że z po analizie technicznej możemy spodziewać się dalszych spadków.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
oldmike
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
trader21
"Czy w bessach które były dało się grać na krótko przez całą bessę? Chodzi mi o to czy były zawieszenia notowań, niewypłacalność, likwidacje brokerów i strata środków tam zgromadzonych itp. Czy jak przyjdzie krach lepiej się skupić na twardych aktywach zamiast na akcjach shortowanych i innych instrumentach."
Po atakach na WTC spadki były tak gwałtowne, że giełda była zamknięta na 2 tygodnie o ile dobrze pamiętam. Po jej otwarciu chyba powróciły wzrosty na fali oczekiwanych wzrostu wydatków związanych z inwazją na Afganistan.
Po tym jak Chińska giełda straciła 30% rząd zakazał instytucją rządowym wyprzedaży akcji oraz ich shortowania. Dodatkowo banki państwowe dostały przykaz zakupów. Gdy rynek porusza się w kierunku przeciwnym niż oczekiwania rządowych zmieniają oni reguły gry.
Ja sam czasami shortuje rynek (nawet metale) ale są to pozycje stricte spekulacyjne i obarczone bardzo dużym ryzykiem.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
damian
Tego jak masowo ludzie emigrują, jak pozostaje wiele pustych domów po emerytach, jak nie można prawie zaobserwować młodzieży, a apteki i przychodnie oblegają emeryci, jak kraj się zwija, nie widać z perspektywy kogoś kto mieszka w większym mieście, wystarczy ruszyć się na prowincję, do małych miasteczek, na niektórych wioskach za 10-20 lat praktycznie już będą jedynie puste, popadające w ruinę domy."
podpisuje sie nogami i rekami. a wystarczy zrobic to co robi usa.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Deckard
"To mieszkańcy tych kilku regionów stanowią „elitarną” grupę, która odczuwa, że wzrost PKB przekłada się na ich osobiste bogactwo, inwestycje i konsumpcję. Natomiast pozostałe ¾ mieszkańców Polski zarabia – jeżeli ma pracę- bliżej mediany niż średniej (poniżej 3,000 PLN), oznacza to poniżej 700 PLN na członka rodziny. To jest bieda i trudno z tak niskich dochodów rozbudzić inwestycje lub konsumpcję usług."
Podpowiem, masz na myśli dominantę, bankier.pl podaję ją w wysokości 2189,11 zł brutto za ubiegły rok.
GUS w lutym opublikował taki raporcik (link niżej) i w jego świetle sytuacja jest zła:
http://stat.gov.pl/download/gfx/portalinformacyjny/pl/defaultaktualnosci/5486/3/14/1/sytuacja_gospodarstw_domowych_w_2014.pdf
Tu masz dane z Eurostatu za 2013 rok (zabawne, wersja polska zawiera trochę inne dane ;)
http://ec.europa.eu/eurostat/statistics-explained/index.php/Income_distribution_statistics
Powiem tak, nie nalezy patrzeć na metropolie tylko 50 km od ich centrów i dalej - pojedyńcze gminy zarabiają na siebie, większość leci na dno albo jest w tym samym miejscu co 15 lat temu.
Zmiana tematu:
@trader21
Jakieś szanse na aktualizację w kwestii portfela walut dla zainteresowanych ulokowaniem oszczędności w kilka z nich? Czytałem archiwalia, zrobiłem selekcję ale z względnie pewnych pozycji widzę tylko jedną europejską (popartą surowcami i dywersyfikacją środków), dwa znaki zapytania dla pozaeuropejskich (prognozy i dosyć specyficzne decyzje albo pewne związanie ze skażonymi gospodarkami).
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
uajka
"Wyobraź sobie prosty eksperyment ekonomiczny:
mała wyspa, trzech mieszkańców. Jeden łowi trzy ryby dziennie, drugi z gór znosi trzy litry słodkiej wody dziennie, trzeci łazi po lesie i zbiera..."
To historia nie do końca odzwierciedla rzeczywistość, nie bierze pod uwagę, że nasi bohaterowie pracują tylko jakiś skromny procent swojego wolnego czasu.
Moim zdaniem dodruk pieniądza i obecny system faktycznie zwiększa tempo przyrostu gospodarczego. Zauważ że dzisiaj ludzie pracują najdłużej w historii, dodatkowo kobiety też od jakiegoś czasu pracują, to przekłada się na to że produkujemy coraz więcej. Niestety wraz z tym rozwojem niestety zdecydowana większość ludzi nie staje się jakoś bardziej bogata i to jest zdecydowana wada tego systemu, który w moich oczach go przekreśla.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Deckard
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
adam44
"Po atakach na WTC spadki były tak gwałtowne, że giełda była zamknięta na 2 tygodnie o ile dobrze pamiętam. Po jej otwarciu chyba powróciły wzrosty na fali oczekiwanych wzrostu wydatków związanych z inwazją na Afganistan. "
Ataki nastąpiły po godzinie 16 więc rynku były już zamknięte.
- Giełda została zamknięta na 3 dni. Spadały ale tak mało ,że media nie mogły się nadziwić dlaczego spadki są tak skromne.
SP 500
10 Wrz 2001 1084.00
17 Wrz 2001 1035.75
Minima zaliczyła
21 Wrz 2001 982.50 991.50
i to by było tyle wielkiej paniki...
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
sebo
Wiele wyjaśnia i daje do zrozumienia.
Mam prośbę czy może pisać dłuższe artykuły tego typu i podawanie więcej danych?
Dzięki
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Deckard
Poza tym OK, jeszcze tego samego dnia Bush dał pierwsze sygnały, że US jadą na wojnę z Afganistanem (wzrost wydatków na zbrojenia itd -> napływ kapitału do sektorów), więc inwestorzy zaczęli się ładować a goldman nie shortował ;-)
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
gruby
"Mnie natomiast zastanawia ekstremalnie negatywny sentyment do metali. Do dilerów zgłaszają się osoby, które pozbywają się metalu tracąc w niego wiarę."
Czy to nie są ci goście, którzy na gwałt kupowali podczas ostatniej górki po 1900 dolców za uncję złota i 50 dolców za uncję srebra ?
Z perspektywy czterech lat to rzeczywiście "inwestując" w metale można było nieźle wtopić.
Nawet tutaj na tym blogu jest masa ludzików, którzy uważają metale szlachetne za inwestycję i nawet Ty nie jesteś im w stanie uświadomić że metal fizyczny to ubezpieczenie.
W kategoriach w których mierzymy inwestycje metale w ostatnich czterech latach rzeczywiście wtopiły. Ludziom się wydaje, że złoto powinno dawać zarobek jak nie przymierzając akcje apple'a.
Moim skromnym zdaniem wysyp sprzedających metale akurat teraz bierze się z niezrozumienia przez nich sposobu działania instrumentu, który kupili.
Nie można również nie brać pod uwagę roli propagandy w kształtowaniu poglądów t.z.w. ulicy.
QE stworzył przecież perpetuum mobile dla zachowania naszego dobrobytu więc wszystkie rządy odtrąbiły koniec kryzysu. Grecja, Cypr, polskie OFE, Detroit i Puerto Rico to nieliczące się szczegóły a banki centralne uratowały nasz świat (to nie moje zdanie - tak uważa prof. Marek Belka, prezes NBP).
Ludzie wierzą autorytetom. A dziś autorytet to ten, którego pokazują w telewizorze.
Wreszcie na koniec spostrzeżenie z warstwy psychologicznej na problem patrząc:
Dawno, dawno temu uwaga społeczeństw koncentrowała się na pracy, oszczędnościach, awansach, skromności. Dziś te wartości odeszły w niebyt. Zostały zastąpione przez czystą chciwość a giełda została awansowana do roli gwaranta tłustych zysków dla wszystkich. Dobrobyt w mniemaniu ulicy zawdzięcza ona dziś kredytowi oraz mnożeniu pieniędzy na giełdzie.
Ludzie chcą, żeby było dobrze, więc wybierają sobie polityków którzy mówią im, że jest dobrze.
Gdyby wybrali polityków mówiących że jest źle, to wyborcom byłoby źle.
Dzisiejsza polityka to placebo a politycy to szamani którzy dymem z ziołami halucynogennymi utrzymują rządzonych na haju i to na własne życzenie rządzonych.
Odstaw ulicy te narkotyki, to zlinczują Cię z wściekłością narkomana na głodzie. Wyłącz narodowi telewizję a nie dożyjesz następnego weekendu.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
gruby
"Ataki nastąpiły po godzinie 16 więc rynku były już zamknięte."
Ataki nastąpiły przed południem amerykańskiego czasu wschodniego, ja sam dowiedziałem się o nich od mojego kolegi będąc jeszcze w firmie. Na fajrant (w letniej strefie czasowej środkowej Europy) cała firma zebrała się, żeby wysłuchać najnowszych wieści na naprędce zorganizowanym spotkaniu. Więc nie mów proszę, że rynki były już zamknięte. Zarówno w Europie jak i w Ameryce handel szedł pełną parą, kiedy pierwsze odrzutowce zaczęły uderzać w cele.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
adam44
Ataki były we wtorek a w poniedziałek następnego tygodnia już normalnie pracowały. Jak panicznie zareagowały można sprawdzić na wykresach.
Media nie mogły się nadziwić ,że skala spadków jest tak mała. Są o wiele ciekawsze wydarzenia z jankeskiej giełdy gdzie indeksy gruchnęły praktycznie bez powodu.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Keradk
Ataki byly kolo 10 NYT. Bylem wtedy w usa (mid west). DJI w tydzien stracil 20% (z 10tys na 8tys). Jesli to jest mala skala spadku...
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
adam44
Spadło 9 % Łącznie przez wiele dni
DJ
16 %
Później jeszcze szybciej wróciły. DJ w listopadzie już był na zero.
Pod względem dynamiki spadków to były marności. Są o wiele ciekawsze przypadki do analizy.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Rubin
Tam tylko psychologia zadziałała przed nieznanym. To nie jakiś
był strukturalny problem, szczególnie jak się okazało kim jest wróg.
Mam przemyślenie jak na pewnym koszyku spółek mocno zarobić na GPW
w nadchodzącym czasie, ale jednak trochę szkoda ( subiektywnie )
że blog nie ma już tak kameralnego grona jak z początków. Teraz
to już podzielenie się konkretną inwestycją z "połową Polski".
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
mily24
Czytam to forum od paru miesięcy i muszę przyznać, że jest bardzo ciekawe dla takiego "leminga" ekonomicznego jakim jestem choć ostatnio dużo tu pyskówek i to zarówno z obydwu stron "frakcji politycznych"- Panowie trzymajcie klase bo szkoda by było żeby zaczęto Was porównywać do onetowych pismaków.
Pozwolę sobie skrobnąć parę rzeczy ode mnie. Jak wspomniałem nie znam się całkowicie na makroekonomii ale z moich obserwacji i wniosków wynika, że dzisiejsza tzw ekonomia ma się nijak do jakichkolwiek nauk pochodnych od matematyki gdzie 2+2=4. W dzisiejszej makroekonomii najprostsze rachunki przestają nimi być a wszelkie prawa generowane są na potrzeby bieżące i tworzone pod dyktando i pod potrzeby aktualnie występujacych zjawisk na rynkach. Takie przynajmniej odnosze wrażenie czytając m.in. to forum.
Dużo pisze sie o nadchodzącym kryzysie na rynku długu i obligacji.
Mam parę swoich teorii, którymi spróbuję się podzielić i jestem ciekawy jaki będzie odzew.
Dużo pisze się o nadchodzącym kryzysie i resecie długów oraz o tym co potem ? Rolę pieniadza w jakims stopniu ma przejąć np. złoto.
A co jeśli załozymy nastepującą hipotetyczną sytuację:
1. Pewnego pięknego dnia spotyka się "grupa trzymająca władzę" - wszyscy możni tego świata i czołowi liderzy państw i mówią - "No dobra Panowie - trzeba zrobić coś z tym długiem - bo albo zrobimy wojnę i zaczniemy obrzucać się atomówkami po czym w najlepszym wypadku wracamy do epoki kamienia łupanego albo jakoś spróbujemy rozwiązać problem. Po czy wydadzą następny "zestaw praw" niezrozumiałych dla przeciętnego zjadacza chleba np. jakichś "przeciwstawnych" do QE - nastąpi odpisanie iluś tam zer na kontach bankowych - ktoś dostanie po dupie (może i banki i społeczeństwo) - no w każdym tam razie nastąpi bezkrwawa próba rozbrojenia bomby jakim jest dług i próba przywrócenia ekonomii do zdrowych reguł. Scenariusz piękny nieprawdaż.
2. Co będzie pieniądzem po ewentualnym resecie ? Moim zdaniem prawdopodobieństwo, że rolę pieniadza będzie pełniła waluta powiazana ze złotem albo całkowicie waluta wirtualna typu BTC zabezpieczona przed "dodrukiem" poprzez swoiste algorytmy matematyczne i kod open source dla transparentności, wynosi pół na pół. Chociaz moim zdaniem ze wskazaniem na BTC. Dlaczego ?
Załóżmy, że jakis kraj postanawia związać swą walutę ze złotem. Przykładowo Chiny ogłaszają, że od dziś wymieniaja każde np 1000 yuanów na 1 oz złota. i na odwrót. Abstrachując od tego, że w dzisiejszej globalnej wiosce - Ziemi - nie da się handlowac bezposrednio złotem bo jak - dziś potrzebne są przelewy natychmiastowe, to jak by wyglądał audyt takich zasobów złota banku centralnego Chin. Chinczycy zapraszaja do siebie przedstawicieli róznych państw i mówią - patrzcie mamy tyle tysięcy ton w sztabach złota i nie jest to wolfram pomalowany na żółto ? Kto dzisiaj wie de facto ile jest złota w fort Knox ? nawet Niemcy chyba zażądali inspekcji własnego złota w USA (o ile się nie myle) bo nikt juz nikomu nie wierzy. Czy tzw waluta oparta na złocie jest rzeczywiście rowiązaniem problemu ?
Sam ostatnio zakupiłem pierwszą uncje Au - żeby się przyzwyczaić ;-) co traktuje oczywiście jako ubezpieczenie a nie inwestycje i rozwazam co najmniej wejście 10% portfela, ale wcale nie jestem
przekonany, że po ewentualnym resecie złoto nie będzie rzeczywiście "reliktem" przeszłości. Pamiętajmy, że ludzkość idzie jednak cały czas do przodu...
Co do samego forum i Tradera21. Uważam je za bardzo pożyteczne, które pewnie wielu osobom otworzyło oczy na wiele spraw choć oczywiscie zapala mi się "czerwone" światełko kiedy widzę reklamy handlarzy złotem i sam Trader nie kryje sie nawet, że bierze od nich prowizje oraz prowadzi płatne konsultacje. Każdemu w takim przypadku powinno się zapalić światełko czy nie mamy tu do czynienia po prostu z "naganieniem" na złoto - broń Boże nie chcę nikogo obrazić.
Pozdrawiam All (tych z lewa i prawa ;)
mily24
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
papilla
Powiązania waluty ze złotem nie będzie. To się nie opłaci żadnemu emitentowi. Takie powiązanie jeśli się zdarzy, to będzie chwilowe. Złoto jest tylko po to, żeby przetrwać reset i nie zostać z pustymi rękami. Oprócz złota można też rozważyć nieruchomości (to zależy od tego na ile reset wywróci aktualny porządek). Co do BTC jestem sceptyczny - brak możliwości jego drukowania - to będzie jego największa wada w oczach rządzących i banksterki. Dlaczego mieliby zatem promować to rozwiązanie?
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
mily24
"Powiązania waluty ze złotem nie będzie. To się nie opłaci żadnemu emitentowi. Takie powiązanie jeśli się zdarzy, to będzie chwilowe. Złoto jest tylko po to, żeby przetrwać reset i nie zostać z pustymi rękami"
W takim razie reset niczego nie zmieni. Po ewentualnej zadymie nastapią nowe waluty fiat i cyrk się zacznie od nowa. Jeżeli zadyma bedzie konkretna z krwią na ulicach i ewentualną wojną to bedzie musiał być stworzony mechanizm który uniemożliwi zaisnienie podobnej sytuacji w przyszłości...
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
deltor
mała wyspa, trzech mieszkańców. Jeden łowi trzy ryby dziennie, drugi z gór znosi trzy litry słodkiej wody dziennie, trzeci łazi po lesie i zbiera w ciągu jednego dnia owoce w ilości akurat pokrywające zapotrzebowanie na witaminy trzech dorosłych ludzi. Gospodarka opiera się na sześciu srebrnych monetach znajdujących się w obiegu, którymi płaci się za wodę, ryby i owoce.
A teraz zrzuć z helikoptera nad tą wyspą następne sześć srebrnych monet i zastanów się o ile wzrośnie przez to siła nabywcza mieszkańców. Bo moim skromnym zdaniem efektem wybicia nowych sześciu monet będzie 100% inflacja, czyli cała para pójdzie w gwizdek."
a ty wyobraź sobie że te dodatkowe 3 monety spadają wprost do rąk jednego z tych kolesi... czy jego siła nabywcza wzrosła, zmalała czy jest taka sama?
gość może odłożyć je na półeczkę w swoim szałasie (oszczędności) i nadal posługiwać się tylko jedną z monet nie ma wtedy żadnej zmiany.
może też je wpuścić do obiegu i skumulować dobra odbierając je na jeden dzień innym destabilizując całkowicie gospodarkę wyspy. aby wrócił stan równowagi pozostali muszą czasowo zwiększyć produktywność.
może też zrobić sobie wolne i jeśli np. łowił ryby to pozostali nie będą mogli przez 2 dni ich kupić a później wszystko wraca do normy tyle że do wymiany zamiast 3 monet używają teraz 6.
a co by było gdyby ze śmigłowca wysiadł jakiś bandzior i ukradł im 2 monety? czy przy pomocy jednej monety dali by sobie radę? oczywiście że tak wystarczy że wzrośnie cyrkulacja pieniądza i wszystko będzie grało.
a jakby bandzior ukradł im wszystkie monety? nic by to nie zmieniło bo w tak małej gospodarce pieniądz w niczym nie jest potrzebny a całość wymiany to zwykły barter.
nie można sprowadzać pieniądza i gospodarki do bajeczek bo to zbyt zawiłe systemy aby tak prosto je tłumaczyć.
przy okazji warto aby każdy się zastanowił czy w tej historyjce istotne jest z czego są wykonane te monety? czy coś by zmieniło jakby były złote zamiast srebrnych? a jakby je zastąpić papierowymi banknotami, muszelkami czy czymkolwiek innym?
moim zdaniem pieniądz to tylko narzędzie ułatwiające wymianę towarową... nic więcej.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
oldmike
O to w tym wszystkim chodzi. Nie wzrosła jego siła nabywcza bo zabrakło towaru. Ten co złapał 3 monety jest pierwszym beneficjentem i kupił zapas od pozostałych. Co robią pozostali? W przypadku braku towaru bo jest na niego popyt podnoszą ceny. I wszystko dalej jest w stanie równowagi i inflacja wynosi 100%. Tylko deficyt podnosi cenę towaru.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
deltor
a jak nie ma to muszą go wyprodukować czyli muszą zwiększyć czasowo swoją produktywność
w takim okresie jest właśnie świat
pieniądza przybywa więc i towaru musi przybyć cały świat produkuje wiec jak głupi i bez opamiętania
co najciekawsze to produkuje już tak szybko i tak dużo że tempo produkcji jest większe niż przyrost ilości pieniądza
świat choruje więc na nadprodukcje i stąd deflacja
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
gruby
"Co do BTC jestem sceptyczny - brak możliwości jego drukowania - to będzie jego największa wada w oczach rządzących i banksterki. Dlaczego mieliby zatem promować to rozwiązanie?"
Ze względu na całkowity i kompletny, centralnie dostępny rejestr wszystkich transakcji. BTC właśnie dlatego jest tak z punktu widzenia urzędu skarbowego wspaniały, bo umożliwia totalną inwigilację społeczeństwa oraz totalne opodatkowanie wszystkich transakcji. Ba, blockchain daje również techniczną możliwość opodatkowywania transakcji wstecz. Wszystkich transakcji, aż do momentu wydobycia danego bitcoina.
To jeszcze nie wszystko. Korzystając z bitcoina można będzie kiedyś wymierzać sprawiedliwość wstecz, na przykład jednego dnia zdelegalizować papierosy aby już następnego dnia nałożyć mandaty na wszystkich, którzy kiedykolwiek zapłacili za papierosy bitcoinami.
Bitcoin moim zdaniem jest genialnym wynalazkiem urzędników skarbowych marzących o obywatelu bez tajemnic. Blockchain to kompletny protokół służący do archiwizowania wszelkich transakcji kiedykolwiek dokonanych. Wiem, że parkę kluczy każdy sobie może stworzyć sam ale wiem również, że już dziś każdy wybierający się do USA lub UK może zostać na granicy zmuszony do ujawnienia wszystkich kluczy które posiada, pod karą więzienia. Ten przepis prędzej czy później zostanie wprowadzony do ustawodawstwa wszystkich krajów. Obywatel nie będzie miał prawa posiadania jakichkolwiek tajemnic przed państwem i będzie zobowiązany przekazać mu hasła do wszystkich zaszyfrowanych nośników danych.
W przyszłości zatem najpierw odbędzie się prewencyjne przeszukanie Twojego Peceta czy innego laptopa chociażby za pomocą trojana zainstalowanego przez państwo po czym wszystkie znalezione portfele (albo namiary na portfele które pochowałeś w chmurze) zostaną automatycznie wysłane do najbliższego urzędu skarbowego, który przypisze je do konkretnego podatnika i obliczy sumaryczną wartość transakcji wraz z zaległym należnym podatkiem oraz należnymi odsetkami karnymi.
A potem wyśle (e-mailem, oczywiście) wezwanie do zapłaty w terminie 7 dni.
Tak będą postępować tylko urzędy podatkowe krajów cywilizowanych. Kraje mniej cywilizowane będą od razu, decyzją administracyjną, wykonywać przelewy z portfeli nad którymi przejęły kontrolę, czyli włamią się i ukradną ile będą uważali za stosowne. Oczywiście wszystko to będzie wtedy legalne, bo podparte ustawami.
Może będzie to zwane walką z terroryzmem, a może walką z szarą strefą.
Bicz na pewno się znajdzie.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Cygan
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
frytek
https://www.youtube.com/watch?v=vy3LqWe9HRM
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
deltor
upały nie słabną susza szaleje nie wiem czy na całym świecie jest podobnie jeśli jest to co myślicie o spekulacji na płodach rolnych?
moim zdaniem jeśli nie zacznie niebawem padać to płody rolne mogą mocno zdrożeć przynajmniej u nas
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Deckard
W Stanach zdaje się nie poszły w górę a masz tam drugi sezon suszy (po drugiej wielkiej zimie), w Kalifornii nadal malejące rezerwy wody i coś w rodzaju pamiętnego dust bowl.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
gruby
"a ty wyobraź sobie że te dodatkowe 3 monety spadają wprost do rąk jednego z tych kolesi... czy jego siła nabywcza wzrosła, zmalała czy jest taka sama?
gość może odłożyć je na półeczkę w swoim szałasie (oszczędności) i nadal posługiwać się tylko jedną z monet nie ma wtedy żadnej zmiany."
To zależy od zachowania pozostałych uczestników rynku. Na początku nie podniosą cen, co pozwoli znalazcy nabyć więcej. Ale wkrótce zorientują się, że waluty przybyło na rynku, więc podniosą ceny.
Dlatego im bliżej jesteś źródła świeżo wydrukowanego pieniądza tym więcej na nim zarabiasz. Im dłużej świeżo wydrukowany pieniądz krąży, tym więcej uczestników obrotu gospodarczego orientuje się, że klienci się coś forsiaści nagle zrobili i momentalnie podnoszą ceny.
"może też je wpuścić do obiegu i skumulować dobra odbierając je na jeden dzień innym destabilizując całkowicie gospodarkę wyspy.
... po czym inni zorientują się, że pieniądza w obiegu jest więcej i podniosą ceny.
"aby wrócił stan równowagi pozostali muszą czasowo zwiększyć produktywność."
... albo podnieść ceny.
Ale: przeoczyłeś jedną ważną implikację:
rozwój gospodarczy nie jest zależny od zwiększenia bazy monetarnej. Jeden z tych trzech gości najpierw musi coś zaoszczędzić (ma do wyboru: mniej ryb, wody lub warzyw w ciągu dnia) a zaoszczędzony czas zużyć na skonstruowanie sieci, wozu do wożenia wody albo plecaka, w którym zmieści się więcej warzyw.
Dopiero wtedy, kiedy jego produktywność wzrośnie wzrośnie jednocześnie gospodarka.
I dopiero wtedy będą mogły spaść ceny. Deflacja czyli skutek wzrostu produktywności spowoduje, że każdy z nich na przykład będzie wydawał połowę dotychczasowej ceny na taką samą jak wcześniej ilość wody, bo wynaleziony wózek spowoduje, że zamiast trzech litrów wody gość będzie w stanie dostarczyć do wioski sześć litrów dziennie. Dwa dla siebie, cztery na sprzedaż i to po połowie starej ceny. Monetarnie wszystko pozostanie po staremu, ale od tego momentu każdy z mieszkańców wyspy będzie w stanie rozpocząć magazynowanie jednego litra wody dziennie albo podlewanie tym dodatkowym litrem przydomowego ogródka, rzecz wcześniej nie do pomyślenia. Co oznacza, że nosiwoda od tej pory będzie mógł pracować na pół etatu zachowując te same dochody co wcześniej.
Skoro jest taki dobry (wózek to skomplikowana konstrukcja) to w wolnym czasie może zacząć konstruować sieci do połowu ryb. Z trzech ryb dziennie może zrobi się sześć, a cena ryby spadnie o połowę. Wtedy i rybak będzie mógł przejść na pół etatu przy zachowanych wcześniejszych dochodach, dzięki oszczędnościom, inwestycjom i deflacji !
Skoro dwóch gości będzie pracowało na pół etatu każdy przy zachowaniu dotychczasowego poziomu życia, to mogą zająć się pielęgnowaniem wspólnego ogródka i mogą poświęcić na to w sumie jeden cały etat. W efekcie odpadnie łażenie po lesie, rzecz generalnie niebezpieczna. Wtedy ten zbieracz warzyw zostanie bezrobotnym. A może politykiem ?
Dwóch gości, którzy oszczędności zainwestowali nagle mogą sobie pozwolić na utrzymanie jednego bezrobotnego ! Mogą zrobić z niego policjanta, radnego, mogą zrobić z niego zamiatacza własnych obejść albo mogą kazać opróżniać własne latryny - mogą z nim zrobić co chcą, bo to oni wypłacają mu jego pensję. Nie mogą sobie tylko pozwolić na to, żeby pozostawał bez roboty, bo to psuje morale pracującej społeczności.
Jak zatem naprawdę działa gospodarka ?
Najpierw są oszczędności, potem oszczędności te są inwestowane w zwiększenie wydajności. Udane inwestycje przynoszą zwiększenie produkcji, zmniejszenie cen jednostkowych czyli deflację, która z kolei przynosi dobrobyt rozumiany jako zmniejszenie obciążeń pracą i więcej wolnego czasu, który to z kolei może (ale nie musi) być mądrze reinwestowany.
Drukowanie pieniędzy nie pomaga gospodarce; gdyby tak było, to już dawno (od 2008 roku) nie istniałoby bezrobocie ani bieda na zachodzie a Zimbabwe byłoby najbogatszym państwem świata.
Co do srebra: rzeczywiście, pieniądzem wyspy nie musi być srebrna moneta. Może to być cokolwiek innego, co występuje wystarczająco rzadko aby być pożądane. Barter to nie jest jednak dobre wyjście, wystarczy że wyobrazisz sobie jak pachnieć będzie "zaoszczędzona" ryba na drugi dzień po złowieniu, zanim na wyspie ktoś skonstruuje lodówkę.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
damian
ale bzdura. Najpierw wypadalo by poczytac o btc i zasadach dzialania sieci. Albo przynajmniej napisac 'moim zdaniem...', lub 'uwazam ze...'.
NASA nie bierze sie z powietrza i tworzy sie jej struktury bo rzad NIE MOGL zlamac zabezpieczen zwyklych userow - dlatego powstala. W swiecie politykow i pieniedzy na wszystkich trzeba miec haka, stad policja i skarbowka i szpiegostwo sieciowe.
BTC jest tak samo bezpieczny i anonimowy jak twoja wiedza o programach ktore uzytkujesz. Niektorzy sa anonimowi w sieci, niektorzy nie, tak samo bedzie z btc. Jak kladziesz taki nacisk na anonimowosc a sie na niej nie znasz to zainteresuj sie drk.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
deltor
przestań pisać w ten sposób takie generalizowanie na jednym przykładzie nie ma żadnego sensu
są sytuacje kiedy dodruk pieniądza jest potrzebny i sytuacje kiedy jest szkodliwy
zimbabwe to skrajny przykład ostrej przesady
jeśli pieniądza jest za mało to także jest źle bo utrudnia nam wymianę towarową
pieniądza powinno być zawsze w sam raz powinny nad tym czuwać banki centralne i czasami to robią
niestety nie tylko one mają możliwość kreacji pieniądza
pieniądz a właściwie jego zwyrodniałą formę czyli dług mogą kreować banki komercyjne i to jest główny problem obecnego systemu
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Bagracz
Jeśli ktoś dalej w to nie wierzy, to niech się zastanowi dlaczego rep. Weimarska albo Zimbabwe musiało drukować coraz więcej i coraz wyższe nominały. I co potem stało się z taką walutą. A przede wszystkim z gospodarką.
Dodruk pieniądza jest korzystny TYLKO dla drukujących. I dlatego sprzedają takie bajki społeczeństwu. Jakie to korzyści niesamowite przynosi dodruk. Ale chyba mam już dość tłumaczenia tego. Szkoda klawiatury
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Andreas
Joseph Goebbels
Pamiętacie na forum „ekonomistów”, którzy szeroko rozpisywali się na temat sposobu liczenia inflacji – stara metoda używana nadal przez np. shadowstats. Stara metoda jest zła, bo pojawiają się nowe nawyki, nowe produkty, itp. Itd.
Czyli inflacja jest 2%, a nie 7 lub 10% jak podaje shadowstats i autor bloga.
No to teraz:
„In 1994 the Clinton regime stopped counting long-term discouraged workers as unemployed. Clinton wanted his economy to look better than Reagan’s, so he ceased counting the long-term discouraged workers that were part of Reagan’s unemployment rate. John Williams (shadowstats.com) continues to measure the long-term discouraged with the official methodology of that time, and when these unemployed are included, the US rate of unemployment as of July 2015 is 23%, several times higher than during the recession with which Fed chairman Paul Volcker greeted the Reagan presidency.”
To już nie jest takie śmieszne – prawda?
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Deckard
Takich myków z metodologią jest więcej, patrz ten fragment Keiser Report:
https://youtu.be/7HSEiM3slXE?t=1m5s
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
gasch
Śmieszne nie jest ani trochę.
Przypomnijmy, że czasie Wielkiego Kryzysu bezrobocie w USA wynosiło 25%.
Teraz pomyślmy, czy aktualnie mamy czas prosperity (jak chciały by obecne "reżimy") czy jednak nie...
Takie dane tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że gdyby nie spółka bankstersko-socjalistyczna powinienem móc pracować tylko jeden dzień (może 2 dni) w tygodniu i żyć na nie niższym poziomie niż aktualnie.
PS. Na dyskusje z propagatorami dodruku i piewcami inflacji, nie mam już siły.
G
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
dukat
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Olo
Nie koniecznie od razu będzie skok na cenach płodów rolnych. Susza dotyka w pierwszej kolejności te płody rolne, które są na uprawiane na ziemi niższej kategorii np. rzepak. Sady owocowe pola warzywne mogą być nawadniane (oczywiście nawadnianie też kosztuje i wpływa na cenę). Generalnie część płodów rolnych już została w większości zebrana np. pszenica. Susza oraz przymrozki są szczególnie szkodliwe na początkowym etapie rozwoju owoców/rośliny czyli marzec/kwiecień. Należy uwzględnić też niższe koszty paliwa w wytworzeniu produkcji rolnej. Trzeba by wyliczyć szczegółowo taki bilans lub pójść na dożynki lub pod kościół w niedzielę i po prostu zapytać rolników.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
gruby
"Są sytuacje kiedy dodruk pieniądza jest potrzebny i sytuacje kiedy jest szkodliwy
zimbabwe to skrajny przykład ostrej przesady"
Dodruk nowego pieniądza zmniejsza wartość starego pieniądza znajdującego się w portfelach społeczeństwa i biznesu. To zwykła kradzież dokonywana przez bankierów i polityków. Skoro Zimbabwe jest przesadą to porozmawiajmy o kwitnącej gospodarce Argentyny, która z tego całego bogactwa wywołanego dodrukiem ostatnio przestała spłacać swoje kredyty.
Prezydent Argentyny, niejaka Cristina Kirchner osobiście zaczęła zatwierdzać raporty o stanie inflacji i myśli, że nikt się w tym oszustwie nie połapie.
deltor napisał również:
"Jeśli pieniądza jest za mało to także jest źle bo utrudnia nam wymianę towarową
pieniądza powinno być zawsze w sam raz powinny nad tym czuwać banki centralne i czasami to robią
niestety nie tylko one mają możliwość kreacji pieniądza
pieniądz a właściwie jego zwyrodniałą formę czyli dług mogą kreować banki komercyjne i to jest główny problem obecnego systemu"
Problem zbyt małej ilości pieniądza w gospodarce wolnorynkowej nie występuje. Nawet sztandarowy przykład kryzysu angielskich kolonii w Ameryce Północnej do którego angielscy bankierzy doprowadzili krótko przed wybuchem buntu kolonistów przeciwko koronie został stworzony poprzez prawny przymus, czyli system ceł i podatków który ogołocił angielskie kolonie po drugiej stronie oceanu ze srebra i złota. Bez finansowego ataku na kolonie dokonanego przez prywatną (wtedy) firmę Bank Of England nie byłoby dzisiejszych Stanów Zjednoczonych.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
hugo80
Domaganm sie przeprosin ,w zwiazku usuniecia mojego 3wyrazowego komentarza.
Przeciez ,nie obrazilem nikogo a to chyba najwazniejsze ,ja po prostu zapytalem.
Trader 21 prosze napisz stosowny argument dla czego zostalem tak potraktowany.
Po przez Moj szacunek do Ciebie ,uszanuj terazniejsza moja wypowiedz .
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
deltor
"Tak masz racje dodruk pieniedzy jest potrzebny gdy trzeba wymienić zużyte banknoty na nowe:-"
wiem że chciałeś zakpić przypadkiem trafiłeś jednak w sedno problemu
podświadomie wiesz że pieniądze są potrzebne (ułatwiają życie) i że musi być ich określona ilość w obiegu ale skąd wiesz że tyle ile jest ich teraz to właśnie ta odpowiednia ilość i te zużyte trzeba zastępować nowymi? co by było gdyby je usuwać z systemu nie zastępując nowymi? a może jest ich trochę za mało i powinno się wpuścić do systemu nowych?
@gruby
"Problem zbyt małej ilości pieniądza w gospodarce wolnorynkowej nie występuje."
w sumie fakt bo pieniądz to tylko ułatwienie wymiany towarowej
bez pieniądza mamy barter
tylko co się stanie jak popsuje ci się lodówka? a jak będziesz chciał kupić mieszkanie to jak zapłacisz tymi rybami?
do was należy ostatnie zdanie bo ja już na ten temat pisał nie będę
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
rav148
Ja właśnie tak rozumiem postęp; komputery, roboty różne maszyny wykonują za nas coraz więcej pracy, czyli wszystkich dóbr jest coraz więcej i nie zwiekszamy podaży pieniądza czyli będziemy mieć deflacje przez co będzie stać mnie na coraz więcej lub będę mógł pracować mniej na to samo no ale w świecie gdzie wiekszosc ludzi ma wyprane mózgi przez bankierska propagande w tv mój sposób rozumowania jest co najmniej dziwaczny
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
deltor
ja chciałbym intensywnie popracować z 10 lat i żyć za to do końca życia nie pracując więcej zarobkowo... tylko że to niestety utopia
ciągła deflacja doprowadziłaby do kolapsu gospodarki i zakończyła bardzo źle dla nas wszystkich
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Bagracz
I niepotrzebni są do tego żadni władcy, bankierzy, FED, BIS i inni geniusze Karpat. Wręcz przeciwnie nawet. To właśnie oni wszystko psują. Zawsze nadmar pieniądza wymuszają władze i banki centralne. Podobnie jak się to dzieje teraz.
Ja zupełnie nie mogę zrozumieć ldzi, którzy dalej wierzą, że geniusze z FED, czy innych BC, są w stanie sterować układem złożonym, i że zrobią to lepiej niż on sam.
To jest absolutnie i kategorycznie niemożliwe. Przyczyny tego są oczywiste dla każdego, kto zdaje sobie sprawę z tego, czym jest układ złożony. To w teorii, a w praktyce, nigdy i nigdzie się ta sztuka nie udała. A teraz właśnie, na naszych oczach,
rozwala się, kolejny ich sztuczny potworek. A oni oczywiście są tymi geniuszami, którzy ratują, chronią i dbają. Wiara ludzi w dobrodziejstwa i geniusz elit finansowych i politycznych, byłaby śmieszna, gdyby nie było straszna.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
kobyszcze
"Takie dane tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że gdyby nie spółka bankstersko-socjalistyczna powinienem móc pracować tylko jeden dzień (może 2 dni) w tygodniu i żyć na nie niższym poziomie niż aktualnie."
A ja myślałem że to socjaliści i związki od 100 czy więcej lat regularnie ograniczają tydzien pracy w dół.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Bagracz
Dużo się tu dyskutuje na temat złota. Że cena będzie spadać, że jest niepotrzebne a nawet szkodliwe.
Tymczasem, złoto jest dzisiaj bardziej potrzebne niż kiedykolwiek. Do przechowywania wartości. Cena złota, wyrażona w walutach fiat, nie jest istotna. Ważne jest backwardation. To właśnie backwardation pokazuje rozjazd między ceną papieru a ceną metalu. Sygnalizuje braki złota na rynku i brak zaufania do systemu. Nie dziwi, że GOFO, a wcześniej SIFO, przestali publikować. Widać backwardation osiągnęło, lub osiągnie, stany nie nadające się do upubliczniania.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Jot
A wracając do deflacji i oszczędności - ta deflacja nagrodzi emerytów którzy całe życie ciułali. To właśnie jest sprawiedliwe bo oszczędzając czegoś sobie musimy odmawiać więc deflacja będzie tą premią dla oszczędnych.
Tylko widzicie komu to przeszkadza - bankom bo wtedy obchodzimy się bez łaski z ich lokatami. Dlatego bankierzy nie lubią deflacji i będą ciemnotę ludziom wciskać że jest szkodliwa. Szkodliwa ale dla ich dominującej pozycji.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
rav148
dlaczego utopia? deflacja nie odzialywalaby na wszystko z taką samą siłą; nieruchomosci gruntowe, których nie można naprodukowac nie musialyby tanieć zależy to od liczby ludności jaka będzie w przyszłości, wyobraź sobie że za sto lat roboty do ktorych obslugi wystarczy 1 czlowiek wybuduja ci dom, inne materiały do niego potrzebne, robo farmerzy wyprodukuja ci żywność, będziemy mieć dostęp do wolnej energii (kwestie zagrożeń ze strony sztucznej inteligencji zostawmy w spokoju) wydaje mi sie że 10 lat twojej intensywnej pracy na to by wystarczylo, czy może wyobrażasz sobie że ludzie muszą po prostu pracować przez nastepne kilkaset lat po 40h tygodniowo bo inaczej po prostu się nie da.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Jot
Tu masz problem dlaczego będziesz musiał zasuwać 40 godzin zawsze. Bo są tacy co mają serce po lewej stronie ale nie za swoje pieniądze. Rozumiesz?
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
kikisek
Teraz mamy nadprodukcję, nowinek ale złomu ze względu na trwałość, żywności na chemii, itd. Ktoś mający spory domek, ze dwa auta nie nadąża z wymianami, naprawami, jak nie turbina w aucie, to lodówka, to hydromasaż, zmywarka, robot, to pompa ogrodowa, to niestety nie lata 70/80/90 kiedy produkowano zdrowszą żywność, a sprzęt i auta były na dziesięciolecia. Często wymieniano je z powodu znudzenia się danym modelem czy zewnętrznym zużyciem/brzydkim wyglądem. Teraz wiele osób nie stać na zmywarkę, bo co dwa, trzy lata muszą wymieniać lodówkę, TV, pralkę, itd.
Gospodarka, ekonomia upada przez oddanie zbyt dużej władzy nad narodem w ręce coraz większej armii polityków, a ci otoczyli się płaszczykami z immunitetów, ustawami kneblowymi, zezwoleniami na protesty i innymi, aby bezkarnie móc przyjmować łapówki i zezwalać na likwidację rodzimej gospodarki na rzecz ponadnarodowych koncernów i dając wolną rękę wszelkiej maści finansistom. Doszło do takiej patologii, że to elity finansowe i korporacje kreują/kształtują i finansują swoich ludzi na polityków w poszczególnych krajach. Ludzie, całe narody mają coraz mniej do powiedzenia, choć chcą, to są pętani przepisami, zmuszani to coraz cięższej i dłuższej pracy, skłócani miedzy sobą, wg. mnie przykładem jest nagła cudowna dbałość o uchodźców, im bardziej odmienni kulturowo i wyznaniowo tym lepiej. Jakby wcześniej nie było tego problemu. Ogłupianym przez media, podzielonym kulturowo, wyznaniowo, etnicznie, wiekowo, majątkowo, itp., zapracowanym społeczeństwem łatwiej rządzić, a im samym trudniej się buntować przeciw władzy, czy próbować ustanawiać własnych reprezentantów.
Ludzie do szczęścia obecnie potrzebują przede wszystkim WOLNOŚCI, rozumianej na wiele sposobów, czy to nie skrępowanej nadmiernymi ograniczeniami, czy prawem do godziwej starości np. przez zapewnienie sobie odpowiednich środków finansowych, do odpoczynku, prawem do posiadania dóbr bez ciągłego płacenia za ich posiadanie danin, do pracy na normalnych, a nie niewolniczych zasadach i wiele innych. Nie wszyscy chcą się poddać, być biernym, stąd popularność niezależnych portali o finansach, o samowystarczalności (częściowej) od dostawców energii, paliw, bez dotacji, które muszą się opierać o kredyt.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
matimateo89
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
kobyszcze
Ciągle i ciągle wałkujecie te same argumenty, nie wiedząc właściwie o co chodzi.
Deflacja nie musi być zła, ale może.
Jeżeli choćby nawet kruszcowy pieniądz zostałby skumulowany w rękach pokolenia majętnych przedsiębiorców, którzy na starość myśleliby jedynie o tym, żeby zachować swoje monety w skarbcach, to miałoby to idiotycznie wręcz taki sam efekt jak ostatnie dziesiąt lat przekrętu fundowanego nam przez 'zły kartel', w którym pozwolono niewyobrażalnym masom pieniędzy i długu mnożyć się 10% rocznie, na zasadzie ochydnego exploita, bug'a, króczka, niezrównoważonego systemu?
Deflacja powodowana tezauryzowaniem przez potentatów nadwyżek pieniądza pochodzących z nadprodukcji, spowodowałaby faktycznie zwiększenie siły nabywczej złota i srebra. Tylko nad tą deflacją na dole, na ulicy, wisiałby niewyobrażalny nawis gigantycznych gór gotówki, 100% płynnej, które w każdej chwili mogłyby się zwalić (potencjalnie) na jakiekolwiek dobro materialne bądź niematerialne, które w pewnej chwili stałoby się strategiczne.
W interesie kogoś kto faktycznie dzierży taką władzę, takie pieniądze, nie jest wypsztrykanie się z nich przy dobrej okazji, ale manipulowanie ich siłą tak, żeby samo ich posiadanie kupowało mu przewagę w każdej możliwej sytuacji.
Taki nawis powodowałby dokładnie to, co powoduje dzisiejsza sytuacja. Wielką możliwość manipulacji i śmierć wolnego rynku. Mogę otworzyć sklep sporzywczy, ale kogoś, kto ma połowę światowego złota stać na dumping cen przez rok, dziesięć, czy dziesięć tysięcy lat, żeby mnie wykurzyć z interesu. A świat działa tak, że nawet nie będzie musiał dumpingować cen. Wystarczy że rozumne jednostki będą o tym wiedzieć i nie podskoczą, a nierozumne i bez tego same się załatwią. Marginalnie farciarze jak i błyskotliwi przedsiębiorcy są jedyną lokalnością, na którą monopolista musi wyłożyć kasę, żeby przejąć / wykończyć ich biznes.
Ale nie o tym w sumie chciałem pisać.
@Jot:
Kwestia wydajności jest kwestią społeczną, kulturową, antropologiczną, nie tylko ekonomiczną.
Chyba każdy się zgodzi, że dzisiejsza struktura zatrudnienia, gospodarki, jest jak kadłub wiekowego statku, porośnięty warstwami materii, która nie stanowi treści czym jest statek ani nie pełni żadnej dla niego istotnej funkcji.
Mechanizmy, które mam na myśli, upraszczając, są wynikiem dwóch wektorów.
Z jednej strony znajduje się konkurencja po stronie produkcji. Kiedy konstruując, powiedzmy, samochód, w danym czasie, konkurencja na poziomie doskonałości konstrukcyjnej staje się niewyobrażalnie droga - ze względu choćby na dynamikę przepływów kapitałowych, przyzwyczajenia konsumentów, kwestie substytucyjności samochodów bardziej i mniej luksusowych - zaczynamy konkurować reklamą. Potem idzie product placement - badanie preferencji konsumentów, segmentacja rynku itd. Potem konkurencja odbywa się na coraz to nowych płaszczyznach - ideologicznej, narodowej, społecznej (BMW - samochód dynamiczny, ekstrawagancki, VW - solidny). Do tego przeprowadza się badania rynku, dba się o PR, wychowuje się pokolenia konsumentów.
Okazuje się, że siła woli zaangażowana po stronie produkcji jest wielokrotnie wyższa, niż koszt gdyby ograniczono go do projektantów, inżynierów, przemysłowców, organizatorów produkcji i kontrolerów jakości. Jestem przekonany, że niejeden z Was podzieli moje odczucie, że gdyby zrezygnować ze wszystkich badań marketingowych, ze wszystkich reklam, producentów aut stać by było na zaangażowanie tych środków w stworzenie linii produkcyjnych o daleko szerszym asortymencie, o jeszcze wyższej jakości i o wiele tańszych w efekcie samochodów.
Drugi wektor to zagospodarowanie tego, co określa się siłą roboczą, a tak na prawdę nie ma to już nic wspólnego z oświeceniowymi, prymitywnymi modelami rynku.
Siła robocza, to już nie jest nieskończenie wielu pracowników najemnych sprzedających roboczogodziny w różnych gałęziach przemysłu, gdzie każdą niewydajną inicjatywę niewidzialna ręka skazuje na porażkę. To działa w lokalnościach tego, co konstytuuje autentyczną makrogospodarkę. Jest to w biurach rachunkowych, agencjach pracy, w konkurencji sklepów osiedlowych z marketami jak i jednych sieci marketów z innymi. Na dobra sprawę można nawet użyć tego modelu do opisywania starć protekcjonistycznych polityk konkurujących ze sobą krajów.
To, czego ekonomia polityczna nigdy nie ujmowała, bo nie posługuje się wystarczającym aparatem pojęciowym, to to, że otaczający nas świat jest budowany w wielkiej mierze przez historię. Przez ewolucje ról jakie pełnione były w społeczeństwie przez pewne grupy ludzi, i ewolucję znaczeń przydawanych tym rolom.
Kto nigdy nie fantazjował o sytuacji, w której cały glob umawia się, że wyrzucamy do kosza na śmieci marketing i reklamę, w efekcie czego ceny wszystkich produktów lecą w dół o 30%.
Oczywiście natychmiast 30% zatrudnionych traci pracę, a ceny odbijają do poprzedniego stanu równowagi. Potem pozbywamy się niepotrzebnych polityków, samorządowców, nauczycieli (klasa wobec której, co do zasady żywię największą pogardę), finansistów liczących ryzyko ryzyka od ryzyka wielu różnych ryzyk, i przyznających sobie za to wielobilionowe wynagrodzenia.
Do czego dochodzimy? Do starej, dobrej, austriackiej koncepcji, że postęp techniczny tworzy nowe miejsca pracy. Owszem, tworzy, ale nie na zasadzie jednowymiarowej efektywności 'aby stworzyć doskonalszy produkt'.
Nie. Przedsiębiorcy są jak dzieci w ogrodzie, obdarzone pasją tworzenia. Łączenia, przeobrażania, organiozowania świata. To, że kojarzy ich się przede wszystkim z zaspokajajaniem materialnych potrzeb innych, w zamian za nadwyżkę roboczogodzin w barterze czasu z pozostałymi ludźmi, wynika wprost z tego, na czym skupia się nasz gatunek.
Ale nie zauważa się, zwłaszcza tworząc modele ekonomiczne, że ta ich zdolność organizacji, to jest swego rodzaju kołowrotek do sięgania po niezorganizowane włókna rzeczywistości o wiele szerszych kategorii niż 'rynek pracy, kapitał i ziemia', i łączenia je w coś o wiele bardziej złożonego niż produkt końcowy.
Przedsiębiorca tak na prawdę nie jest osobą, która mówi: zrobimy to a to, w taki to a taki sposób.
Przedsiębiorca mówi: ty będziesz robić to a to, a Józek będzie robił tamto. Tyle że zarówno Ty, jak i Józek są zastanymi danymi. Ograniczonymi zasobami. Tak jak glina, rudy miedzi, czarnoziem, bagno, niewykarczowany las, ropa naftowa pod powierzchnią morza. Jeżeli Józek bardzo lubi swoje hobby, i widzisz, że wokół Józka zbierają się ludzie, którzy są zainteresowani Józkiem ze względu na jego hobby, to czemu nie zatrudnić Józka, żeby pomnożyć, powielić ten subtelny stan, który wzbudza w innych, który powoduje, że ludzie przydają mu subiektywnie, każdy z osobna wartość.
Józek lubi wzbudzać zainteresowanie ludzi, opowiadając właściwie cokolwiek. Lubi być w centrum uwagi. Józek zostanie pierwszym na świecie szefem działu reklamy, choćby jednoosobowego. Prowadzisz przedsiębiorstwo zatrudniające tysiąc dwieście osób, a pensja Józka utonie w morzu wydatków.
Stasia lubi liczyć cyferki, a po drugiej wojnie światowej straciła pracę jako organizatorka pracy grupy rachmistrzów. Stasia oszacuje Ci jak zoptymalizować koszty reklamy.
Zatrudniając tych dwoje, kosztem śmiesznie niskich nakładów, możesz dobyć niesłychaną przewagę konkurencyjną. Po siedemdziesięciu latach, koszt departamentów od marketingu w Twojej firmie, wraz z kosztami większego departamentu HR, finansowania szkoleń wewnętrznych, zleceń zewnętrznych, bardziej złożonej księgowości, zatrudnionych prawników i firm consultingowych to 25% wszystkich kosztów prowadzenia działalności. Ale każda firma na świecie ponosi podobne koszty, więc jest OK, a Ty nie masz interesu w tym, żeby zaryzykować rezygnację z tej części działalności. Zwłaszcza, że nie jesteś właścicielem firmy, ale najemnym dyrektorem po jednym z uniwersytetów Ivy League, który nie będzie podkopywał fundamentów nowej struktury społeczeństwa. Jestem ustawiony w doskonałym miejscu. Politycy i bankierzy krajów w których masz filie, dostawców, fabryki i biura działają choć w pewnej mierze przewidywalnie i w ramach dobrze oszacowanego ryzyka. Masz dobry hedgeing, który nie opiera się na całkowitej odporności na wszystkie wstrząsy, ale wystarczy Ci stały monitoring sytuacji globalnej w kontekście pozycji względem głównych konkurentów. Żadni nowi nagle się nie pojawią. Owszem, powoli, w procesach tworzenia nowych jakościowo społeczeństw, takich jak chińskie.
Ekonomii, jaką wielu komentatorów tego bloga chce uprawiać, nie da się tłumaczyć językiem po prostu ekonomicznym. Nie ważne jak dobrze zrozumie się swapy, opcje, futures, podaż i popyt, trójkąty, RGRy, i trendy, spirale deflacyjne, wypłacalność i płynność finansową, korelacje stóp procentowych, akcji, cen i rentowności obligacji państwowych, relację inflacji i deflacji z różnych poziomów gospodarki, deficyty handlowi i deficyty budżetowe państw, eksport inflacji emitenta waluty rezerwowej świata, to wszystko są narzędzia niewystarczające do określenia problemów takich, ot, jak to, dlaczego tydzień pracy ma 40, albo 90 godzin w przypadku niektórych, dlaczego jedne wysokonieproduktywne albo wręcz antyproduktywne zawody mają się dobrze, zaś inne, historycznie wpływowe i doniosłe, jęczą i rzężą.
Ostatecznie to wartością jest to, co ludzie uważają za wartościowe. Obowiązuje to, co ludzie uważają za oczywiste. Rzeczywistą jest rzecz, którą - gdy znajdzie się sposób na zręczne jej ujęcie - da się wpływać na materię - więc także słowa, przekonania, idee, potencjały.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
rottor1
"rottor /2015-07-30 19:38:57
@trader21 - czemu CNY ? przeciez CNY jest przypiete do dolara a uwolnienie moze raczej zdeprecjonowac CNY niz umocnic ?"
na co trader21 odpowiada:
trader21 /2015-07-30 21:46:46:
"Myślę, że będzie odwrotnie."
... dzis chiny dewaluuja yuana
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
oldmike
Gdzieś wyczytałem, że w wyniku mocnego dolara straty firm z USA w I kwartale z tego wyniku były rzędu 240mld $.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Rubin
Korporacjami nikt w FED, w elitach Waszyngtonu się bardzo nie przejmuje.
Z jednego prostego powodu. USA może stracić światowe przywództwo.
Chiny są olbrzymim zagrożeniem. Tymczasem kraje azjatyckie, afrykańskie
i am. płd. mają masę długów denominowanych w USD. Wzrost kursu to możliwość
wpływania na nie poprzez naciski, wymuszenia, zachęty itd. Chiny są już na
crash kursie z USA. Będzie trzęsło w najbliższym czasie.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
zenon
Moim zdaniem będzie, a potem wymiana na elektroniczne, przez co uwalenie bilionów szarej strefy, które nigdy wymienione nie zostaną. Tak też, część, jeżeli nie całość pieniędzy z QE bezpowrotnie wyparuje.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
oldmike
Tak nie do końca się z Tobą zgadzam.
To właśnie korporacje są najbardziej powiązane z banksterką. Po drugie budżet. Cięcie wydatków czy podwyżka podatków? Nie jestem specjalistą od makroekonomii i wskaźników ale na moje oko w chwili obecnej USA się zadłuża wewnętrznie. Nikt nie chce rolować już obligacji bo kraje azjatyckie już same mają kłopoty. Żądają bonusa od USA w postaci większego %.
Będzie trzęsło w najbliższym czasie.
Z tym się zgadzam absolutnie. Jesteś w stanie przewidzieć co dalej? Spokojnie nie będę Cię z tego rozliczać w przyszłości gdybyś miał mało trafną wizję. :-)
Moim zdaniem tworzy się koalicja eksporterów typu Azja + Niemcy. Tylko co USA zrobi?
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Andreas
Wybrażasz sobie wprowadzenie waluty elektronicznej? Od pieniądza odciętych zostanie 10-20% ludzi – większość emerytów, znaczna część ludności wsi, a i miast również. Upadnie szara strefa, która istnieje tylko dlatego, że funkcjonujący w niej ludzie nie są w stanie fiskalnie założyć legalnego interesu – czyli nie otworzą legalnych firm i pozostaną bez środków do życia.
To będzie MASOWA EKSTERMINACJA dużej części społeczeństwa.
Czy pozostała część społeczności jest na to gotowa?
Czy władcy świata zaryzykują bunt na skalę planety?
Wątpię. Muszą WYCHOWAĆ sobie pokolenie ludzi, które obojętnie przyjmie eksterminację na skalę globalną.
Pierwszym tego warunkiem jest zniszczenie ludzi będących wprost lub pośrednio pod wpływem Chrześcijaństwa i całej jego moralności.
Czyli pierwszym warunkiem jest zniszczenie Chrześcijaństwa, drugim zaś wychowanie pokolenia, które nie będzie miało związku z ludźmi w Chrześcijaństwie wychowanych – czyli dwa pokolenia.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
AlanBS
Te dwa pokolenia już minęły - cały świat "zachodni" i USA już są pozbawieni żywej wiary i są wychowani do posłuszeństwa.
U nas jest to przesunięte ale nie koniecznie będą na nas czekać - można te oporne narody po prostu eksterminować.
Wielka wojna która nas niedługo czeka w połączeniu z kolapsem finansowym ma właśnie zredukować głównie te oporne narody do nieznaczącego marginesu.
Po wojnie, głodzie i katastrofie nawet te oporne narody przyjdą do władców tego świata po nowe rozwiązania w zamian za chleb i szanse nowego życia.
Natomiast te wychowane już narody będą to wzorowo wprowadzać w życie bo będzie potrzebna wielka ilość kapo i posłusznych mas.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
zenon
Pewnie, że sobie wyobrażam. Nie twierdzę, że stanie się to jutro, ale myślę bardziej o jednym pokoleniu niż dwóch. Wbrew pozorom wcale nie jest to tak karkołomne jak piszesz. Człowiek to taka istota, która bardzo szybko się przyzwyczaja, a elektroniczna waluta nie jest jednoznaczna z utratą anonimowości. Wszystko zależy od intencji wprowadzającego. W tym przypadku zapewne z uwagi na protesty o jakich piszesz pierwszą fazą wycofania gotówki z obiegu będzie anonimowy pieniądz elektroniczny.
Pisząc o nie wymienionych bilionach szarej strefy miałem na myśli pieniądze zgromadzone przez ostatnie sto lat i ukryte w rajach, szafach i materacach.
Osobiście uważam, że z religią ma to niewiele wspólnego.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Rubin
USA przeboleje mniejsze zyski korporacji, po to aby stłamsić
gospodarkę Chin, bo jeśli to się uda to zyski po spadkach o
kilka % poprawią się o kilkadziesiąt. Kiedyś była mowa o tym,
że do oddziałów FED rozsyłane były zestawy przetrwania itd.
Może źle to odczytujemy. Może do sprowokowania konfliktu
służby USA upozorują atak na giełdę, internet itd. i zwalą na
Chiny ? Jakie czasy takie prowokacje. Coś się musi wydarzyć.
Te rewolucje na Ukrainie, ISIS, Kurdowie - to wszystko opóźnienie
szlaku jedwabnego. Zobacz egipcjanie niedawno oddali drugą nitkę
kanału sueskiego. Nie mogli na to wpaść od 1869 roku ? Przecie
to żyła złota - 5 mld $ rocznie. Koszt 8 mld. Zwraca się w 2 lata.
Moim zdaniem USA kazały to budować, obniża to czas, a więc koszty.
Odwodzi od handlu lądowego na rzecz morskiego. Tam USA króluje.
Tak samo rosnący $. Chiny chcąc się go pozbyć wydają jak szaleni
na ten szlak. Jednak gdy się stale umacnia ? Może zwolnią, bo za rok
więcej szyn położą. USA potrzebuje czasu na przebudowę armii z lądowej
na marynarkę, lotnictwo i rakiety. Powyższe to działania opóźniające.
Co do AU. Sentyment skrajnie pesymistyczny. To lubię. Rynek jest
obecnie zwariowany i podwyżka stóp % może zachęcić do uwaga - wzrostu AU.
Dlaczego ? Bo teraz było spokojnie. AU nie potrzebne. Ale podwyżka to
ryzyko. A na wypadek ryzyka lepiej się ubezpieczyć. Może podwyżka
wygeneruje takie konsekwencje, że niektóre rzeczy zaczną się wykolejać.
Nikt nie wie. Dlatego wcale bym się nie zdziwił gdyby było mocne odbicie.
Dolar dalej powinien być w cenie. Ale będzie moment na wyjście.
Inne waluty to póki co kicha. Tak jak pisałem już wcześniej w opozycji do
gospodarza bloga. Surowce dalej lecą i chyba jeszcze polecą. Chińczycy powoli
dochodzą do ściany inwestycji. Tych z gatunku szalonych, tj. nowe puste miasta.
Podaż wzrasta, popyt spada. Wchodzimy w erę surowcowej taniochy.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Andreas
Mam jednak wrażenie, że na to za wcześnie, świadczy o tym chociażby krygowanie się z wszelkiego rodzaju „komisjami etycznymi” powoływanymi dla bieżących kwestii budzących, szeroki, odzew i niepokój społeczny.
Myślę, że musi nastąpić większe jeszcze znikczemnienie społeczeństwa, a symbolicznym tego przypieczętowaniem będzie publiczna i świadoma akceptacja osoby Adolfa Hitlera przez gremia oficjalne.
Tak znikczemniałe społeczeństwo podda się całkowicie temu, co nieuniknione, a co już jest widoczne dla co bystrzejszych („kto ma oczy do patrzenia i uszy do słuchania” – a nie oczy do malowania i uszy do zawieszania kolczyków).
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
oldmike
Sentyment do złota wcale nie jest tak tragiczny. Patrz przez pryzmat dzisiejszego dnia. Gdy coś się dzieje jest ucieczka w złoto. To samo zauważyłem po kiepskich danych z gospodarki Niemiec. Szybki ruch na złocie w gorę a potem powolne spadki. Dlatego nie boję się o siłę złota w przypadku poważniejszego kryzysu.
Jedwabny szlak? Tak, w dłuższym terminie postawiłbym na to. Chiny i Europa leżą na jednym kontynencie. Chiny chcą partnerstwa z Europą ale czy taki sojusz się stworzy? Na to również bym postawił. USA miesza w geopolityce (np. Ukraina) a Niemcy głównie na tym tracą. Niemcy to przede wszystkim eksport. Już niemieccy przedsiębiorcy ostrzegają redukcjami zatrudnienia w przypadku przedłużania embarga na Rosję.
Przy kończącej się ropie (długoterminowo) kolej to przyszłość na długich odcinkach. Potem można sobie elektrycznymi samochodzikami pojeździć po małym obszarze. Ale jak się ułoży geopolityka to trudno przewidzieć.
Moim zdaniem i ja to obstawiam, że rajd na surowcach zakończy definitywnie "hossy" na giełdach a potem wszystko "sruuuu".
Kto po krachu przejmie surowce wygrywa. Mogę się mylić w ocenie bo nie jestem w stanie przewidzieć jakie sojusze po tym powstaną.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Andreas
Ty zakładasz, że to nie kwestia religii i poniekąd masz rację, bo jest to ostatecznie kwestia postaw ludzkich.
Ja zaś twierdzę, że postawy ludzkie wynikają przede wszystkim z ich przekonań bardziej fundamentalnych przez nich wyznawanych, czy uznawanych. Czyli religia – taka czy inna.
Możesz się ze mną nie zgodzić, ale ateizm też uważam za religię.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
oldmike
Tylko dopiszę. Rajd na surowcach będzie czysto spekulacyjny a nie faktycznie związany z popytem-podażą. Ta zasada już w świecie derywatów nie istnieje.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
AlanBS
Obyś miał rację że to jeszcze nie teraz ale Fatima, La Salette, Garabandal, Akita wszystkie to objawienia mówią o tym samym - oczywiście większość nie bierze tego pod uwagę i ja to szanuję i mam nadzieję że nikt nie odbierze mi prawa brać tego pod uwagę.
Czas przyspieszył w stronę rozpadu - zwróć uwagę czym zajmuje się cały świat - mamy mnóstwo problemów a także u nas najważniejsze ustawy to pro gejowskie, pro aborcyjne, pro in vitro - świat zajmuje się głównie zniszczeniem każdej jednostki społecznej - od rodziny przez lokalne wspólnoty i całe państwa - planktonem jest łatwiej sterować.
Legalizacja małżeństw homoseksualnych w USA ponad miesiąc temu przez Sąd Najwyższy tylko utwierdza ten trend.
Jesteśmy drenowani z wszystkich wartości na wielu płaszczyznach - i to nie dziej się przypadkowo - finanse to tylko jedna z płaszczyzn
W październiku w Watykanie jest synod a po nim rok miłosierdzia ogłoszony przez Franciszka - jeśli przejdą tam pro gejowskie paragrafy które już rok temu się pojawiły to mamy schizmę w kościele i jedna z ostatnich kart się dokona.
Wtedy rok na adhortację Papieża i wprowadzenie tego w życie -i mamy game over
Zacytuję teraz Ciebie - bo zgadzam się z Tobą co do treści ale inaczej oceniam czas wykonania:
"Czyli pierwszym warunkiem jest zniszczenie Chrześcijaństwa, drugim zaś wychowanie pokolenia, które nie będzie miało związku z ludźmi w Chrześcijaństwie wychowanych – czyli dwa pokolenia."
Po Synodzie i schizmie a być może także po finansowym kolapsie to o czym piszesz dokona się nie w czasie dwóch pokoleń tylko w ciągu dwóch lat.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Rubin
Nowe rozdanie to będzie nowy prezydent USA. Obama buduje fundamenty.
Następny wódz będzie realizował nakreślony plan. Zresztą najniebezpieczniej
jest i będzie gdy stara gwardia tj. Merkel, Putin, Obama, itd. będzie odchodziła
z polityki. Nowi ludzie - wielka niewiadoma - wielkie ryzyko. U nas też.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
dukat
http://biznes.interia.pl/makroekonomia/news/nowy-jedwabny-szlak-chinczycy-dolaczaja-do-elity,2143149,2156
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Deckard
Coś w temacie derivatives i BNP Paribas: http://www.bloomberg.com/news/articles/2015-08-11/bnp-paribas-credit-derivatives-structurer-hammond-leaves-lender
I myślę, że to jest bardzo ciekawe o ile ktoś kojarzy: główny norweski sovereign fund dotychczas nie mógł inwestować na własnym rynku, to może się zmienić:
http://www.bloomberg.com/news/articles/2015-08-10/with-oil-below-50-norway-s-pm-pledges-stimulus-to-limit-shock
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
rottor1
http://i.imgur.com/Y9No8eJ.png
czerwona linia to CDS Deutsche Bank, zolta to BNP, to juz bardziej ryzykowne sa Santander (fioletowa) i Unicredit (jasnoniebieska)
nawet jak maja duzo derywatow to one sa z reguly pohedgowane
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
gruby
"w sumie fakt bo pieniądz to tylko ułatwienie wymiany towarowej
bez pieniądza mamy barter
tylko co się stanie jak popsuje ci się lodówka? a jak będziesz chciał kupić mieszkanie to jak zapłacisz tymi rybami?"
Kiedy gospodarce zaczyna brakować pieniądza to automatycznie obniża ona ceny, co powoduje wzrost popytu z zagranicy, co z kolei powoduje napływ pieniądza do kraju. Ten system wspaniale funkcjonował w latach 1870-1914, kiedy to samoregulacja rynków opartych o standard złota powodowała, że nie istniało pojęcie ryzyka kursowego w handlu światowym.
Ten okres to okres permanentnej deflacji połączonej z trzykrotnym wzrostem siły gospodarczej USA, przekształceniem Wielkiej Brytanii w mocarstwo przemysłowe, ewolucją Prus z kraju rolniczego w kraj węglem, stalą, koleją i przysłowiową już pruską infrastrukturą stojący. Ponieważ amerykanie wtedy jeszcze oszczędzali i inwestowali USA w 40 lat przekształciły się z kraju rolniczego w największą gospodarkę świata.
Mechanizm ten obserwujemy również dziś w Chinach: 40 lat temu towarzysz Deng Xiaoping stwierdził, że "nieważne, jaki kot ma kolor - ważne aby łapał myszy" i zezwolił na własność prywatną środków produkcji. Chińczycy od 40 lat oszczędzają średnio połowę swoich dochodów, reinwestują je i ciągłym procesem zwiększają swoją wydajność. Yuan nie jest oparty na długu a inflacja bierze się z ciągle rosnącej prędkości z którą pieniądz krąży w chińskiej gospodarce.
Efekt: z kraju rolniczego w 40 lat chińczycy się gigantem przemysłu z drugą gospodarką planety.
Ile jeszcze przykładów trzeba podać, żeby dyplomowani debile z zakonu brata Keynesa wreszcie zrozumieli, że uprawiają alchemię a ich opisy stanu gospodarki i procesów nią rządzących można o kant tyłka potłuc ?
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Andreas
"na forach spiskowych trwa jakas dziwna nagonka na Deutsche Bank"
No, ale spodziewam się, że dla odmiany me(n)dia głównego nurtu dzielnie zachwalają sytuację finansową DB,a ponieważ tych drugich jest zdecydowana przewaga więc z pewnością jesteś usatysfakcjonowany.
Nie ma to bowiem jak dobre samopoczucie.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
adam44
Gratuluję ci trzeźwego spojrzenia na sytuację. Jak widać zakup Juana to kolejny strzał w stopę. Jednak nikt tutaj ci nie przyzna ,że miałeś rację.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
frytek
przed chwilą widziałem w tv info sama końcówke jak pokazywali bankructwo jednego banku w portugali ,i zamieszki ludzi którzy stracili swoje pieniądze czy cos wiecie na ten temat bo nic nie mogę znaleźć w necie
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
quidditch2
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Nasfer
http://www.euronews.com/2015/08/10/bes-angry-savers-clamour-for-their-cash-in-portugal/
Pytanie brzmi czy będzie z tego coś większego?
Panowie jak oceniacie wydolność Santandera w Polsce?
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
quidditch2
- będzie to naturalne zjawisko spowodowane tym że jakiś element tego całego systemu przestanie działać jak należy i spowoduje awarię całego mechanizmu
- czy też będzie to świadome działanie jakiejś "grupy trzymającej władzę" ....
W obydwu przypadkach nie jest dobrze, że tak to ujmę :) W obydwu przypadkach jesteśmy bez szans bo ani nie mamy wiedzy/możliwości wykrycia wadliwego elementu mechanizmu, ani nie mamy szans wygrac z "grupą trzymającą władzę" ponieważ grupa ta nie jest grupą idiotów tylko grupą trzymającą włądzę i jeżeli mają robić cos to zrobią to tak, aby to im przedewszystkim było dobrze.
Jeżeli tak jest jak piszę lub cos koło tego to co zostaje nam zwykłym zjadaczom chelba ? Wybudować ziemiankę i czekać na armagedon ? Czy olać to wszystko i cieszyć się zyciem :)
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
frytek
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
trader21
Przyznaję miałeś rację. Po dzisiejszej interwencji zeszliśmy do poziomów z marca 2015.
http://stockcharts.com/h-sc/ui
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
rygar
bardzo ciekawy wpis
ale w pierwszej cześci popelniasz (imho) bład - jesli ktos gromadzi dużą ilosc gotówki (dajmy na to, złota) to ludzie zwyczajnie przerzucają się na muszelki/bitcoiny/srebro/cokolwiek. Przeciez to nie jest tak ze jest jeden genialny bankier chomikujący złoto a reszta to idioci ktorzy nie wiedza co sie dzieje.
System (spoleczno/ekonomiczny) jest w pewnym sensie 'żywy', reaguje na zmiany i stara się przetrwac, podobnie jak kazda inna złożona struktura. W podanym przez Ciebie przypadku, społeczeństwo dosrzegłoby zagrozenie plynące z dzialalosci osobnika i prawdopodobnie stracilby głowę. Popularnosc tego bloga to imho symptom takiego zjawiska 'samoobrony'. Ludzie szukaja informacji, co sie dzieje i czemu jest zle, i zawsze się trafi jakis Trader21 albo 23 ;D i rozjasni w głowach gawiedzi.
zgadzam sie ze deflacja wynikająca z tezauryzacji to zagrozenie, ale tak naprawde nie takie duze. Zobacz, do jakich srodków musieli uciec się Rotschildowie, aby nei dopuscic do 'rozcienczania' kapitalu zgromadonego przez rodzine - patologia polegająca na malzenstwach tylko w obrębie rodziny skutkująca oczywistymi konsekwencjami biologicznymi. Na tezauryzacje jest bat - dlugosc ludzkiego zycia. I historia swiata pokazuje, ze systemy oparte na twardych waluchach są po prostu stabilniejsze.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
Edi
DWP to jest dzień końca wydatków państwa a nie wolności podatkowej, podatki to jakieś 32% PKB a nie 45%. A do tego dochodzi szara strefa. W UE średnia to 40% PKB. Czemu nie rosną płace równo z oficjalnym PKB? Bo udział ich w PKB systematycznie spada. Nigdy niby o tym nie słyszałeś? A może myślisz, że statystyki oszukują. Dziś koszty pracy(pensje, podatki, zusy) to tylko 46% PKB. Tak, tak. Bdw, liberaliści z centrum A.Smitha, Realy? może jeszcze zaczniesz współpracę z JKM? I co to za usuwanie polemicznych komentarzy? W kwestii inflacji 7% w USA, bierz pożyczkę, głupi banksterzy biorą max 4% marży. Źródła danych tu: trylematagryppy.blogspot.com/2015/02/bardzo-wazne-infografiki-dla-kazdego.html?m=1
Liczę na odpowiedź.
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
PawelD1974
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
PawelD1974
Na koniec trzeba wspomnieć jeszcze jedną kwestię, to że działające na terenie Polski banki raportują stosunkowo niewiele zagrożonych kredytów to nie tyle zasługa ich polityki, czy dobrej sytuacji dłużników, ale prawa, które szybciej pozwoli człowieka zagłodzić, ewentualnie wtrącić do więzienia, lub przerzucić długi na jego dzieci, niż dopuści do tego, żeby bankster coś stracił, wciąż działa BTE, a coś takiego jak upadłość konsumencka to w Polsce fikcja, prawo zrobione pro forma dla picu, bo UE kazała żeby jakieś było. Dostępna upadłość konsumencka wymusiła by bardziej elastyczną i racjonalną politykę banków, musiałby doić tak, aby nie zarżnąć, bo wtedy nie dostałyby nic, również dla drobnych przedsiębiorców byłaby to jakaś szansa konkurowania z dużymi, dzięki zmniejszeniu ogromnego dzisiaj ryzyka związanego z działalnością gospodarczą osoby fizycznej.
A co do podatków które mamy w Polsce, one są w skali Europy średnie, w USA np. podatek dochodowy jest bardziej progresywny i prorodzinny niż w jakimkolwiek kraju UE, przede wszystkim polskie podatki są ludobójcze, niesprawiedliwe i antyrozwojowe, najwyżej opodatkowana jest praca, potem konsumpcja, później dochód, a najniżej renta kapitałowa, a powinno być odwrotnie, niski VAT i akcyza i albo wyższe i progresywne podatki dochodowe, albo jeszcze lepsze wyjście jednolity i progresywny podatek majątkowy (lub od przyrostu majątku).
Ostatnio modyfikowany: -0001-11-30 00:00
asq
3r3
Gospodarka to to, w czym bierze udział ogół społeczeństwa bez możliwości wykluczenia (nawet jak leży bykiem to je, pije).
W Polsce gospodarki nie ma.
Wynika to z prostego faktu spadku populacji. Jeśli populacja spada to nie ma gospodarowania, jest kanibalizacja zasobów.
Tak działa każde przedsiębiorstwo od momentu wstrzymania gospodarowania - kanibalizuje zasoby i uszczupla załogę.