Kilka tygodni temu jedna z osób, z którymi współpracuje, poprosiła o opinię odnośnie funduszu inwestycyjnego, w którym posiadała sporo udziałów. Fundusz w teorii był bezpieczny, gdyż w razie krachu gwarantował inwestorom zwrot zainwestowanych środków po okresie 5 lat.

Czytając prospekt okazało się, że fundusz działający od ponad roku ma z założenia inwestować środki w akcje w USA, UK oraz UE. Po uśrednieniu rynki te wzrosły o 6% w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Fundusz dla odmiany wygenerował sporą stratę. Dlaczego?

Okazało się, że fundusz pobiera jednorazową opłatę w wysokości 4% od powierzonego kapitału. Opłaty roczne z tytułu zarządzanych środków wynoszą prawie 3,5%. Fundusz może także pobrać opłatę dodatkową w wysokości 20% wypracowanych zysków, jeżeli przekroczą one 7% rocznie (Wibor 12M +5%).

Nawet po pobraniu w/w opłat wyniki funduszu odbiegają od założeń prezentowanych w prospekcie. Grzebiąc głębiej wyszło na jaw, że fundusz znalazł dodatkowe źródło zarobku na nieświadomych klientach.

Chcąc naśladować określone rynki akcji fundusz powinien kupić akcje, notowane na wskazanych giełdach lub kupić najtańsze ETF’y, odwzorowujące zachowanie szerokiego rynku akcji. Zamiast tego, fundusz kupował indeksy, co doprowadziło do drastycznego wzrostu kosztów.

Kupując indeks kupujemy go z lewarem. Oznacza to, że chcąc kupić jednostki indeksu za powiedzmy 100 tys. potrzebujemy wyłącznie 10 tys. Te środki zblokuje nam broker. Pozostałe 90 tys. pożyczamy. Koszty kredytu są oczywiście ukryte w cenie kontraktu. Dysponując zatem wolnymi środkami pożyczamy je dodatkowo od brokera płacąc odsetki. Przypomina to sytuację, w której bierzemy kredyt, mimo iż mamy mnóstwo wolnych środków ulokowanych na koncie.

Na takim ruchu dodatkowo zarabia broker, należący zresztą do tej samej grupy kapitałowej, co emitent funduszu, który z założenia ma dla nas zarabiać.

Opisywany przykład, w którym fundusz inwestycyjny ukrywa koszty funkcjonowania na kilku poziomach, zainspirował mnie do dokonania krótkiej analizy porównującej wyniki funduszy inwestycyjnych do średnich wyników rynków, na których operują.

Przenalizowałem 115 funduszy w okresie roku oraz 3 lat. Indeksy, do których porównywałem wyniki funduszy skorygowałem o współczynnik wypłaty dywidendy. Ostatecznie fundusze posiadające akcje przedsiębiorstw otrzymują dywidendę, za którą kupowane są kolejne akcje, co z kolei podnosi wyceny funduszy. Dla odróżnienia indeksy naśladują wyłącznie zmianę cen akcji.

W wyliczeniach pominąłem natomiast koszty związane z nabyciem jednostek funduszy inwestycyjnych, gdyż za bardzo różnią się między sobą. Nie zmienia to jednak faktu, że koszt nabycia akcji jest dużo niższy niż koszt nabycia jednostek funduszu.

Wyniki za ostatnie 12 miesięcy:

W każdym analizowanym przypadku wyniki funduszy inwestycyjnych były gorsze od średnich rynkowych. Najmniejsza różnica była w przypadku funduszy inwestujących w małe i średnie spółki.

Największa, aż 7% dysproporcja wystąpiła w przypadku funduszy inwestujących w akcje notowane w USA.

Aby jednak mieć bardziej przejrzysty obraz powinniśmy wziąć pod uwagę trochę dłuższy okres.

Wyniki za ostatnie 3 lata:

Tu dysproporcja pomiędzy średnimi wynikami giełdy, a wynikami funduszy inwestycyjnych jest już spora i waha się od 20% do 33% dla rynku akcji oraz 6% w przypadku obligacji.

Czemu wyniki funduszy wypadają tak słabo?

Powodów jest kilka:

1. System oceny pracy doradców inwestycyjnych.

W zdecydowanej większości praca doradców, analityków jest oceniana w perspektywie 3-miesięcznej. Brakuje, więc długofalowego planowania. Zarządzający za bardzo skupiają się na krótkoterminowych wahaniach, tracąc z oczu dłuższy horyzont.

2. Skoki z waloru na walor.

W rozumieniu, tzw. doradców inwestycyjnych, inwestowanie polega na skakaniu z jednych akcji na drugie. Raporty coś sugerują, więc musimy szybko sprzedać jeden walor i kupić inny, nim wyprzedzi nas konkurencja. Takie podejście z jednej strony, utwierdza przeciętnego odbiorcę w micie, iż inwestowanie wymaga poufnych danych, skomplikowanych analiz oraz narzędzi wspomagających proces podejmowania decyzji.

Z drugiej strony, decyzje w stylu kup to, sprzedaj tamto są dla maklerów uzasadnieniem ich istnienia. Czemu ktoś miałby zatrudniać doradcę inwestycyjnego, który by stwierdził kupujemy walor X, ponieważ jest bardzo niedowartościowany, trzymamy go, przez co najmniej 3 lata czekajac, aż masy go dostrzegą i jego cena znacznie wzrośnie.

3. Koszty transakcyjne.

Fundusze inwestycyjne kupując, czy sprzedając akcje / obligacje płacą prowizję od transakcji dużo mniejsze niż przeciętny inwestor. Nie zmienia to faktu, że prowizje istnieją i przy dużej ilości transakcji mogą znacznie obniżyć wyniki funduszu. Nie bez znaczenia jest także spred, czyli różnica po jakiej możemy dane akcje kupić lub sprzedać. O ile w przypadku akcji spółek o dużej płynności jest on minimalny, o tyle w przypadku małych spółek może być sporym kosztem.


Wnioski

Nie jest żadną tajemnicą, że 70-80% funduszy inwestycyjnych wypada gorzej niż rynek. Ostatecznie, nawet, gdyby pominąć koszty funduszy, to statystycznie 50% funduszy wypadałoby gorzej niż rynek.

Koszty generowane przez fundusze sprawiają, że większą szansę na zysk mamy kupując pakiet różnych akcji, czy obligacji na chybił trafił, niż powierzając nasze środki instytucjom, które starają się przechytrzyć rynek.

Są oczywiście na rynku fundusze, które w długim terminie odnoszą ponadprzeciętne zwroty, ale do absolutnej rzadkości należą instytucje, którym udaje się to kilka lat pod rząd.

Żebyście mnie dobrze zrozumieli. Absolutnie nie jestem przeciwnikiem funduszy inwestycyjnych. Wręcz przeciwnie. Często korzystam z różnych ETF’ów. Bazuje jednak na funduszach, których koszty zarządzania są na poziomie 0,5% rocznie i które nie mają ukrytych kosztów dodatkowych. Z mojej perspektywy, dużo łatwiej i taniej jest kupić jakiś ETF, niż bawić się z 30 akcjami pojedynczych przedsiębiorstw często notowanych na różnych giełdach.

Różnica między funduszami aktywnie zarządzanymi, a ETF’ami jest taka, że te pierwsze próbują być sprytniejsze od rynku, co im nie wychodzi, a do tego są drogie w zakupie i utrzymaniu. Co gorsza, czasami możemy natrafić na fundusze, jak np. ten opisywany na początku artykułu, który z założenia ma zarobić wyłącznie dla instytucji finansowej stojącej za funduszem.

Trader21