Jeszcze do niedawna Chiny były stosunkowo biednym krajem, który nie mógł równać się ze Stanami Zjednoczonymi. W trakcie ostatnich dwóch dekad doszło jednak do wielu zmian. Chiny postawiły wszystko na budowę infrastruktury i rozwój technologii. Dzięki taniej sile roboczej firmy z całego świata zaczęły przenosić swoją produkcję do Chin jednocześnie napędzając tamtejszy eksport i zmniejszając bezrobocie. Dzięki temu sytuacja chińskiej gospodarki stawała się z roku na rok coraz lepsza. Na poniższej grafice możecie zauważyć jak PKB Chin (pomarańczowa linia) zaczęło w bardzo szybkim tempie doganiać PKB Stanów (niebieska linia).

Źrodło: slideshare.net

W rzeczywistości szybki rozwój Chiny zawdzięczają właśnie Stanom Zjednoczonym. Wszystko dlatego, że amerykańskie firmy w Chinach mogły produkować towary po bardzo niskim koszcie. Według szacunków w latach 1999-2010 USA straciły około 6 milionów miejsc pracy na rzecz Państwa Środka.

Sprawiło to, że Stany Zjednoczone zaczęły postrzegać Chiny jako potencjalnego konkurenta. Władze USA zaczęły nakładać liczne sankcje na Pekin. Z biegiem czasu taka polityka przeobraziła się w wojnę handlową, która trwa do dziś.

 

Obecne stosunki polityczne


Nie zanosi się na to, aby polityka obu państw wobec siebie miała zostać złagodzona. Wskazuje na to m.in. fakt, że nowy prezydent USA Joe Biden nie chce zdjąć ceł nałożonych na Chiny przez Donalda Trumpa.

Na dzień dzisiejszy oba kraje są od siebie uzależnione. To właśnie na Stanach Zjednoczonych opiera się obecny system, który pozwala na szybki rozwój Chin. Z drugiej strony spora część amerykańskiego długu jest w rękach Chińczyków. Obligacje USA tracą na wartości w szybkim tempie, jednak Pekin nie decyduje się na ich wyprzedaż. Trader21 w jednym ze swoich nagrań wspominał o tym, że oba kraje prawdopodobnie poszły na układ, który polega na tym, że Chiny mogą po cichu kumulować złoto, ale w zamian nie pozbywają się długu USA. Mówiąc wprost: to, co stracą trzymając amerykański dług, zrekompensuje im wzrost wartości posiadanego złota.

Stany Zjednoczone korzystają na tym, że dolar jest globalną walutą rezerwową. Dzięki temu mają różne przywileje i mogą emitować ogromne ilości pieniądza. Dalsze funkcjonowanie obecnego systemu jest jednak zależne od tego czy znajdą się kraje, które będą w stanie podtrzymywać gospodarczą koniunkturę. Dzisiaj państwem, które w głównej mierze odpowiada za jej napędzanie są Chiny. Oznacza to, że upadek koniunktury w Państwie Środka, uderzyłby także w Stany Zjednoczone. W takiej sytuacji konieczny byłby masowy dodruk dolara, o wiele większy niż to co widzieliśmy w trakcie ostatniego roku. Warto też wspomnieć, że w takiej sytuacji kapitał zacząłby uciekać z rynków wschodzących do tzw. bezpiecznych przystani, czyli m.in. dolara. Przy okazji spadłyby ceny surowców, ponieważ to właśnie Chiny konsumują ich najwięcej. Potwierdza to poniższa grafika przedstawiająca udział Chin w światowej konsumpcji poszczególnych surowców.

Źródło: twitter.com

Gdyby kapitał faktycznie zaczął przenosić się w szybkim tempie do dolara, wywołałoby to spore problemy na rynkach rozwijających się, które muszą spłacać długi w tej walucie. Z kolejnym problemem zmierzyłyby się amerykańskie spółki, których rozwój mógłby zostać ograniczony ze względu na trudności związane z eksportem (zbyt mocna waluta to problem dla eksporterów).

Jeśli nie potraficie wyobrazić sobie takiej sytuacji, to wróćcie do wydarzeń z lutego i marca 2020 roku. Chiny zostały odcięte, globalny handel zamarł, a kapitał zaczął uciekać do dolara. Sytuację uratował dopiero gigantyczny dodruk FEDu oraz ustanowienie specjalnych linii swapowych dzięki którym 16 banków centralnych z całego świata uzyskało szybki dostęp do nieograniczonej ilości dolarów.

 

Jak wygląda sytuacja handlowa w obu krajach?


Import i eksport

Chiny przede wszystkim skupiają się na eksporcie sprzętu elektronicznego. Wartość chińskiego eksportu w skali roku wynosi 2,6 bln USD, a towary trafiają głównie do Unii Europejskiej, USA oraz krajów azjatyckich. Import natomiast opiera się na zakupach podzespołów elektronicznych, surowców oraz produktów rolnych, a jego całkowita wartość w skali roku to 2 bln USD. Nadwyżka handlowa Chin wynosi zatem 600 miliardów dolarów.

Ważnym aspektem chińskiego eksportu jest koszt wysyłki towarów. W ostatnim czasie koszty wodnego frachtu (bo tak najczęściej towar jest eksportowany z Chin) wzrosły o około 40%. Warto wspomnieć też o braku wolnych miejsc w chińskich portach. W efekcie tego Chińczykom po dostarczeniu towaru do docelowego kraju bardziej opłaca się zlecić natychmiastowy powrót pustych kontenerów i wziąć koszt na siebie, niż czekać na załadowany statek opłacony przez inny kraj.

Jeśli chodzi o USA, to roczna wartość eksportu jest niemal dwukrotnie mniejsza – około 1,4 bilionów USD. Najczęściej eksportowanymi towarami są żywność, sprzęt medyczny, pojazdy oraz części samochodowe. Największymi partnerami handlowymi USA jest Unia Europejska, Kanada oraz Meksyk. Jeśli chodzi o import, to jego wartość wynosi 2,3 biliona USD. Największą część zakupów stanowią surowce, leki i wyroby medyczne oraz urządzenia elektroniczne.

Trzeba mieć na uwadze, że USA jako emitent waluty rezerwowej importuje znacznie więcej niż eksportuje (patrz: grafika). To naturalne zjawisko wynikające z tzw. dylematu Triffina.

 

Dwaj handlowi giganci - Amazon vs. Alibaba

Oba kraje rywalizują także w branży e-commerce. Mowa tutaj o walce dwóch światowych gigantów pod względem sprzedaży internetowej – Amazon i Alibaba. W tym miejscu warto zaznaczyć, że na obecną chwilę Amazon jest bardziej zdywersyfikowany. Poza internetową sprzedażą oferuje także magazyny dla sprzedawców oraz usługi streamingowe tj. Amazon Prime. Przychody Amazona pod koniec 2020 roku wyniosły 125 miliardów USD, niemalże 2 razy więcej niż chińskiego konkurenta. Zyski wyniosły odpowiednio 21,3 mld w przypadku Amazona i 12 mld w przypadku Alibaby.

Jak widać na powyższym wykresie w ciągu ostatnich lat spółka Jeffa Bezosa radziła sobie zdecydowanie lepiej, także dzięki dywersyfikacji działań. W ciągu ostatnich 5 lat notowania Amazona, wzrosły niemal 5-krotnie, a Alibaby niemal 2-krotnie. Warto jednak zaznaczyć, że duży wpływ na takie a nie inne wyniki miała również popularność amerykańskich spółek wśród inwestorów. Amazon był w pewnym sensie „modniejszy” niż Alibaba.

 

Sytuacja demograficzna w obu krajach


Populacja Chin jest prawie 5-krotnie wyższa niż USA. Pod koniec 2020 roku w Chinach oficjalnie zatrudnione było ponad 770 milionów osób. Dla porównania w tym samym czasie siła robocza w USA stanowiła zaledwie 160 milionów osób. Duży wpływ na wzrost bezrobocia w Stanach miało ubiegłoroczne zamknięcie gospodarki, jak również wprowadzenie dodatkowych zasiłków, które zniechęciły część Amerykanów do powrotu do pracy.

Demografia to jednak nie tylko liczby same w sobie. Liczy się także struktura populacji, bo to ona pokazuje nam perspektywy dla danego kraju. Im większą część społeczeństwa stanowią osoby młode, tym lepiej dla rozwoju gospodarki.

Poniższe grafiki pokazują struktury populacji w Chinach oraz USA.

Źródło: populationpyramid.net

Struktura populacji w obu krajach wygląda stosunkowo podobnie. Różnica polega na tym, że społeczeństwo chińskie dopiero wchodzi w etap bogacenia się, a to oznacza, że popyt wewnętrzny (wydatki samych Chińczyków na dobra i usługi) będzie znacząco rósł. Diametralnie inaczej wygląda to w USA, gdzie znaczna część społeczeństwa jest już mocno zadłużona i musi ograniczać wydatki.

 

Przyszłość obu gospodarek


Perspektywy rynku pracy

O perspektywach obu gospodarek wiele może powiedzieć nam nastawienie do pracy wśród najmłodszych pokoleń. Z ostatniego badania firmy Snapchat wynika, że prawie połowa młodych Amerykanek chce w przyszłości zostać influencerką czy youtuberką. Żaden z tych „zawodów” nie będzie skutkował znaczącym rozwojem gospodarki Stanów Zjednoczonych. Zupełnie inaczej wygląda to w Chinach, gdzie młodzi ludzie przyzwyczajeni są do podejmowania produktywnej pracy.

Wracając do Stanów Zjednoczonych w niedawnym artykule „Komunizm 2.0, czyli nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy” na naszym blogu opisywaliśmy, że młodzi Amerykanie są coraz przychylniej nastawieni do socjalizmu. Obecnie w Stanach rozdaje się pieniądze na ogromną skalę, co zniechęca ludzi do pracy. Wartość ostatniego pakietu stymulacyjnego wyniosła niemal 2 biliony dolarów. Prawdopodobnie w kolejnych miesiącach doczekamy się następnych tego typu programów, które będą obniżać siłę nabywczą amerykańskiej waluty.

W tym samym czasie w Chinach na dobrobyt i swoją przyszłość trzeba zapracować samemu. Oba społeczeństwa znajdują się obecnie na innym etapie rozwoju, co idealnie obrazuje poniższa grafika.

Oznacza to, że Chiny w najbliższym czasie prawdopodobnie będą sobie lepiej radzić gospodarczo.

Ktoś mógłby się zastanawiać czy rozwój Chin nie zostanie w jakiś sposób przyblokowany. Śledząc wypowiedzi globalistów można odnieść wrażenie, że rosnące wpływy Chin są im na rękę. To właśnie w Państwie Środka kontroluje się obywateli na gigantyczną skalę. Tego typu model państwa z pewnością podoba się wielu wpływowym bankierom i politykom.

 

Giełda chińska vs. amerykańska

Ostatnia dekada stała pod znakiem silnych wzrostów na rynku w USA. Tamtejsi giganci technologiczni zyskiwali na wartości w zawrotnym tempie, co potwierdza poniższa grafika. Podstawowe wskaźniki analizy fundamentalnej dość jasno wskazują, że rynek amerykański jest dziś przewartościowany. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja na rynkach wschodzących, w tym w Chinach.

Parę słów o wielkości giełd w obu krajach. Jeśli weźmiemy pod uwagę giełdy NYSE i NASDAQ po stronie amerykańskiej oraz giełdy w Szanghaju, Shenzhen oraz Hong Kongu po stronie chińskiej, to okaże się, że liczba notowanych spółek jest podobna (5600 vs 6200). Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę wartość tych firm, to w przypadku chińskich giełd łączna kapitalizacja pod koniec 2020 roku wynosiła około 12 bilionów USD. W tym samym czasie amerykańskie giełdy były warte ponad 45 bilionów USD.

Mimo, że oba kraje są dość podobne pod kątem potencjału gospodarczego, amerykańska giełda jest nieporównywalnie większa od chińskiej. Wraz ze wzrostem znaczenia Chin na międzynarodowej arenie, dystans pomiędzy obiema giełdami będzie się zmniejszał. Może się to dokonać na dwa sposoby:

1) Amerykańskie spółki doświadczą dużo większych spadków niż spółki chińskie (mniej prawdopodobny scenariusz).

2) Duże wzrosty chińskich spółek i marazm na giełdzie w USA (bardziej prawdopodobny scenariusz).

Jeśli relacje pomiędzy dwoma krajami będą się pogarszać, to administracja Bidena może wrócić do rozwiązań proponowanych przez Trumpa. Mamy tu na myśli uniemożliwienie Amerykanom inwestowania w niektóre chińskie spółki. Być może część obywateli USA po takiej decyzji faktycznie odpuściłaby sobie spółki z Chin, ale reszta świata po prostu kupi wtedy akcje w Hong Kongu, a nie w Nowym Jorku.

 

Co gdyby doszło do starć militarnych?


Co może wywołać konflikt zbrojny między USA i Chinami?

Konflikt zbrojny może napędzić przede wszystkim sytuacja wokół Tajwanu. Na ten temat pisaliśmy szerzej w artykule „Co pokazały pierwszy tygodnie prezydentury Bidena?”. Nie ma wątpliwości, że rejon Morza Południowochińskiego jest tutaj kluczowy. Im bardziej Amerykanie będą chcieli utrzymać swoją pozycję w tym regionie, tym większe są szanse na otwarty konflikt.

Ciężko jest nam oszacować, co wydarzyłoby się, gdyby faktycznie doszło do starć pomiędzy mocarstwami. Tak naprawdę możliwości jest nieskończenie wiele, a oficjalne dane o ilości posiadanych wojsk czy budżecie przeznaczanym na armie nie mówią wszystkiego. Ostatecznie do walki mogliby wkroczyć także sojusznicy.

 

Co jeśli nie dojdzie do konfliktu zbrojnego miedzy USA i Chinami?

Chiny z pewnością będą kontynuować dotychczasowe działania mające na celu umocnienie pozycji na międzynarodowej arenie. Jednym z przykładów jest Azjatycki Bank Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB), który wspiera rozwój gospodarczy, inwestując w infrastrukturę i sektory produkcyjne. W ubiegłym roku mogliśmy usłyszeć także o powstaniu największej na świecie strefy wolnego handlu (RCEP), której inicjatorem były Chiny. W jej skład wchodzi aż 15 państw odpowiadających za ok. 30% światowej populacji, są to m.in. Singapur, Japonia, Korea Południowa oraz Australia. Warto podkreślić, że wśród członków znajdują się sojusznicy USA. Kraje te są powoli przeciągane na stronę Chin.

Warto zwrócić także uwagę na mapę chińskich inwestycji. Jak możecie zauważyć na poniższej grafice (czerwone kropki) spora część z nich znajduje się w Afryce.

Źródlo: aiddata.org

Jest to nic innego jak budowanie kolejnej grupy sprzymierzeńców, czy też państw uzależnionych od Chin.

W odpowiedzi na liczne partnerstwa Pekinu, Biden będzie starał się uniezależnić USA od Chin. Być może w przyszłych miesiącach będziemy mogli usłyszeć o ponownym przystąpieniu Stanów Zjednoczonych do organizacji takich jak Trans-Pacific Partnership.

W warunkach pokoju Stany Zjednoczone będą doświadczać wielu problemów na własnym podwórku związanych m.in. z podziałami społeczeństwa, całkowitą demoralizacją młodego pokolenia, odzwyczajeniem od pracy oraz popularyzacją socjalizmu.

W pokojowych warunkach Chiny będą mogły kontynuować swój rozwój. Jednocześnie obserwować będziemy powolny upadek Stanów Zjednoczonych na skutek zepsucia i zidiocenia społeczeństwa. Jeśli ktoś myśli, że takie procesy odbywają się całkowicie przypadkowo, to polecamy przesłuchać wykład Jurija Bezmienowa (byłego agenta KGB), który w 1970 roku uciekł do USA.

Gdybyśmy mieli wybierać, który model funkcjonowania państwa bardziej nam odpowiada, to pewnie wybralibyśmy USA, gdzie wciąż istnieją takie ostoje wolności jak Teksas. Niestety, pomimo że w Ameryce jest kilka przyjaznych stanów, to kraj jako całość zależny jest od decyzji władz federalnych. Tymczasem w zeszłym roku prezydentem Stanów Zjednoczonych został socjalista, który według nas poprowadzi gospodarkę USA do upadku.

Innymi słowy: jeśli mamy szukać miejsca pod inwestycję naszego kapitału, to zdecydowanie uważamy, że powinny to być Chiny, a nie USA.

 

Independent Trader Team