Jeden z pierwszych znanych przypadków emisji akcji, miał miejsce w 1250 roku we Francji.  Firma młynarska Bazacle wyemitowała ich zaledwie 96, a umowa sprzedaży została zawarta przez uścisk dłoni i przekazanie papierów nowemu właścicielowi. Wraz z rozwojem handlu i przemysłu wzrosła liczba spółek emitujących swoje akcje, co wymagało usprawnienia handlu papierami wartościowymi. Ostatecznie w XVII wieku w Amsterdamie pojawiła się pierwsza giełda.


Źródło: wikipedia.com

Możliwość szybkiego i wygodnego wykorzystania kapitału finansowego, a także ludzka chciwość, dały początek pierwszej bańce spekulacyjnej w historii, która ostatecznie pękła i przyniosła ogromne straty wielu osobom. Mowa o tzw. Tulipanomanii.

Jeszcze przed dotarciem do Holandii tulipany zaczęto uprawiać w niemieckim Augsburgu, belgijskiej Antwerpii, Francji i wielu innych krajach Europy. Początki datowano mniej więcej na 1560 rok. Sami Holendrzy zaczęli uprawiać tulipany na początku XVII wieku, a począwszy od drugiej dekady handel cebulami stał się dochodowym zajęciem.

Proste odmiany tulipanów były niedrogie, na przykład 57 guldenów za 200 cebul. Po przeliczeniu wychodziło niecałe 0,3 guldena za 1 cebulę. Najbardziej cenione były jednak odmiany, które jeszcze się nie rozprzestrzeniły. Przykładem niech będzie odmiana Semper Augustus, która została wyhodowana we Francji, a następnie sprzedana do Holandii bogatemu szczęściarzowi, w liczbie dziesięciu takich cebul. W 1623 roku oferowano mu za nie 20 tys. guldenów, a rok później – aż 30 tysięcy guldenów. Aby mieć pewien punkt odniesienia, warto wspomnieć, że w tamtych czasach roczne wynagrodzenie wykwalifikowanego rzemieślnika wynosiło 300 guldenów. To znaczy, że wspomniane 10 cebulek wyceniano na 100 lat pracy wykwalifikowanego rzemieślnika!


Źródło: elevate.in

Według danych historycznych pierwsze oznaki manii pojawiły się w 1633 r., kiedy jeden z obywateli oddał swój dom za 3 cebule, a drugi za podobną ilość oddał swoją farmę. Tulipany zaczęły być postrzegane jako dobry sposób na przechowanie i pomnażanie kapitału.

W 1634 r. hodowcy wyprodukowali wiele nowych odmian, zmniejszając w ten sposób wartość starszych tulipanów. Dzięki temu tymczasowemu spadkowi cen, mniej zamożni ludzie mogli również brać udział w handlu modnym towarem.

Wraz z dalszym wzrostem zainteresowania w 1635 r. pojawiły się pierwsze kontrakty na cebulki tulipanów(!). Wprowadzenie kontraktów sprawiło, że sprzedawcy mogli otrzymać część środków bez czekania na środek sezonu, kiedy to można było wykopać cebule. Z drugiej strony transakcja mogła być sfinalizowana dopiero następnego lata — jeśli cebula zapuści korzenie i żaden z uczestników nie zrezygnuje. Jako zabezpieczenie całej operacji służyły notarialne poświadczenie pokwitowania i poręczenie jakiegoś szanowanego obywatela.


Źródło: gallerix.com

W grudniu 1634 r. nastąpiła kolejna innowacja — tulipany zaczęły być sprzedawane nie pojedynczo, ale na wagę. Wymyślono specjalną jednostkę masy - 1 as (około 0,05 grama). Jesienią 1635 r. prawie wszystkie transakcje były przeprowadzane z użyciem tej miary.

Latem 1636 r.w różnych miastach Holandii pojawiły się targowiska "ludowe" – prymitywne odpowiedniki giełdy w Amsterdamie, na której biedni handlowali tańszymi odmianami tulipanów. Początkowo obrady trwały kilka godzin dziennie, a od grudnia 1636 – całą dobę! Handlowi towarzyszyły krzyki, było to szaleństwo tłumu, w którym nikt nie był zainteresowany ani wypłacalnością kupującego, ani tym czy sprzedawca faktycznie posiada towar.

Pierwszy negatywny wpływ na ceny wywarły wiadomości z frontu. Po październikowej bitwie pod Wittstock, Holendrzy stracili jeden ze swoich rynków zbytu, a ceny tulipanów spadły. Tłum potraktował to jednak jako okazję i dosłownie rzucił się do ponownych zakupów.

Już pod koniec listopada ceny zdołały przebić październikowe maksimum. Szaleństwo dalej przebierało na sile i w samym tylko grudniu ceny wzrosły o kolejne kilkaset procent.


Źródło: zazzle.com

Był to czas kiedy ta sama cebulka mogła zostać odsprzedana dziesiątki razy podczas jednej sesji handlowej, za każdym razem przynosząc właścicielowi znaczny zysk. Na rynku pojawiła się wyjątkowo dziwna sytuacja: niezabezpieczone kontrakty na cebule sprzedawano w ilościach 20-krotnie większych niż faktyczna produkcja w tamtym okresie. Swoją drogą, dziś na takiej samej zasadzie handluje się chociażby złotem i na tej podstawie określa rynkową cenę kruszcu.

Wracając do manii wokół tulipanów – doszła do tak absurdalnych poziomów, że jej pęknięcie było nieukniknione. Finalnie stało się to w 1637 roku. Na początku lutego ceny kontraktów spadły o 95%! Większość kupujących odmówiła zapłaty. Niezadowoleni sprzedawcy 7 lutego zwrócili się do rządu, aby nałożyć na kupujących obowiązek zapłaty co najmniej 10% wartości transakcji. Rządzący nie zdecydowali się na taki ruch.

W tamtych czasach w Holandii istniały silne więzi społeczne. Początkowo kupujący i sprzedający próbowali prywatnie dojść do porozumienia, ale nikt nie miał wystarczająco dużo pieniędzy, aby zapłacić za kontrakty. Zaufanie zostało zniszczone, a sprzedawcy zaczęli ścigać i grozić kupującym.

Dopiero w maju 1638 roku doszło do procesu w Haarlemie, który nakazał nabywcom zapłacić 3,5% wartości kontraktu. Takie rozwiązanie nie było w pełni korzystne dla żadnej ze stron, jednak liczba sporów spadła.


Źródło: printerest.com

Przebieg tzw. tulipanomanii to jednocześnie zapis pierwszej udokumentowanej bańki spekulacyjnej. Tłum ludzi szukających łatwego zysku kupował dane aktywo tylko z jednego powodu – dlatego, że jego cena rosła. Każdy liczył na to, że za chwilę będzie mógł pozbyć się towaru po wyższej cenie.

Kiedy cena cebulek spadła po raz pierwszy, było to postrzegane jako okazja – odpowiednik współczesnego "buy the dip". Zupełnie tak samo jak podczas pękania bańki technologicznej w 2001 roku czy podczas spadków na rynku kryptowalut w 2018 roku.

Widzimy więc, że pomimo upływu niemal 400 lat, zachowania ludzi poddających się manii pozostają niezmienne. Zarówno chciwość, jak i strach, wciąż potrafią całkowicie przejąć kontrolę nad naszymi działaniami.


Źródło: gulf-insider.com

Na zakończenie dodajmy, że mimo iż sporo osób straciło oszczędności swojego życia, tulipanomania nie zniszczyła holenderskiej gospodarki. Na szczęście dla kraju, rynek kwiatów nie miał znaczącego udziału w ogólnej produkcji. W całej historii uczestniczyło ok. 3 tysiące osób. Skala rażenia była zatem dość mała, a przemysł mógł nadal rozwijać się w dotychczasowym tempie.


Źródło: 123rf.com

 

Independent Trader Team