Wskaźnik P/E w USA. To jeszcze nie bańka? 


Poniższy wykres przedstawia wskaźnik P/E (cena do zysku) indeksu S&P500 w ujęciu długoterminowym. Cyfry na niebieskim tle przedstawiają okresy, gdy ten wskaźnik osiągał szczyty, co oznaczało, że ceny akcji z indeksu S&P500 były nadzwyczaj wysokie w stosunku do generowanych przez firmy zysków. Szczyty te miały miejsce:

  • w 2001 roku, po pęknięciu bańki internetowej,
  • w 2009 roku, pod koniec globalnego kryzysu finansowego,
  • w 2020 roku, po zamknięciu gospodarki w wyniku covidu.


źródło: X.com

Wysokie wartości P/E w tych okresach było spowodowane znacznym spadkiem zysków przedsiębiorstw w okresie recesji, a nie wysokimi cenami akcji. Oznacza to, że szczyty na giełdzie miały miejsce tuż przed nagłym wzrostem wskaźnika P/E.

Obecne poziomy P/E jeszcze nie wskazują na bańkę. Warto jednak pamiętać, że mamy do czynienia z odwróconą krzywą dochodowości, która od dekad sygnalizuje nadejście recesji. Jeśli koniunktura w gospodarce USA faktycznie się pogorszy to zyski spółek z pewnością spadną i wskaźnik P/E wystrzeli podobnie jak w latach 2001, 2009, 2020.

Jeżeli jednak zaczniemy obserwować prawie pionowe wzrosty powinniśmy pamiętać, że w przeszłości wiązało się to z wchodzeniem gospodarki w recesję.


Wspaniała Siódemka vs spółki Granolas


Na poniższym wykresie możecie zobaczyć zwrot z inwestycji w dwie grupy spółek od 2021 roku. Pierwszą grupę stanowią spółki Magnificent 7 (jasny kolor), czyli największe firmy z USA: Microsoft, Apple, Alphabet, Amazon, Nvidia, Meta i Tesla.  Drugą grupę tworzą Granolas, czyli najlepiej radzące sobie duże spółki z Europy: GSK, Roche, ASML, Nestle, Novartis, Novo Nordisk, L’Oreal, LVMH, Astrazeneca, SAP i Sanofi.

W ciągu ostatnich 3 lat obie grupy spółek osiągnęły podobny zwrot z inwestycji.

źródło: marketwatch.com

Inwestorzy chętnie kupują akcje firm z USA ze względu na wzrost ich notowań z ostatnich dziesięciu lat. Warto jednak również zwracać uwagę na przedsiębiorstwa spoza USA, które w ostatnich latach dorównywały tempem wzrostu grupie Magnificent 7 i nie doświadczyły aż takich spadków w 2022 roku.

Od niektórych spółek Granolas staramy trzymać się z daleka, ponieważ nie pochwalamy sposobu działania „Big Pharmy”. Nie zawsze jest to jednak możliwe, ponieważ te przedsiębiorstwa ze względu na swoją wielkość znajdują się w wielu ETF-ach dających ekspozycję na spółki z Europy.

 

Stany Zjednoczone to ponad 2/3 światowego rynku akcji


Giełda w USA obecnie ma kapitalizację 51 bln dolarów i jest to największa giełda na świecie. Z tego powodu akcje ze Stanów Zjednoczonych stanowią największy udział w globalnym indeksie akcji MSCI World. Poniższy wykres pokazuje jaką część globalnego indeksu stanowią akcje z USA.

źródło: X.com

Spółki ze Stanów Zjednoczonych prawie zawsze miały największy udział w światowym indeksie, jednak nigdy nie było to aż 69%. Świadczy to o szczególnie wysokiej kapitalizacji akcji z USA w porównaniu do innych rynków. Obecnie obserwujemy słabość giełd europejskich, gdzie możemy znaleźć duże i stabilne przedsiębiorstwa z atrakcyjnymi wycenami jak np. Roche, Zurich Insurance, Diageo czy Pernod Ricard. Dodatkowo mamy do czynienia z długotrwałą bessą na rynku akcji w Chinach. Gdzie już nawet rząd zaczął się angażować w podbijanie cen akcji


Ogromny wzrost produktywności firm z USA


Wykres przedstawia liczbę pracowników w firmach z indeksu S&P500, niezbędnych do osiągnięcia 1 miliona dolarów rocznego przychodu.

źródło: X.com

Od końca lat 80-tych obserwujemy znaczny spadek tej liczby. Obecnie przeciętna spółka z indeksu S&P500 potrzebuje tylko 2 pracowników, aby generować milionowy przychód.

Głównym czynnikiem odpowiedzialnym za ten trend jest automatyzacja pracy. Sztuczna inteligencja i coraz bardziej zaawansowane roboty będą nadal prowadzić do redukcji liczby pracowników. Część branż przestanie istnieć, a w ich miejsce powstaną nowe. W przyszłości cenione będą stanowiska wymagające kontaktu z klientami, np. w szeroko pojętym doradztwie. Osoby, które nie odnajdą się w bardziej technologicznym świecie, będą prawdopodobnie otrzymywać bezwarunkowy dochód gwarantowany (nie popieramy tego rozwiązania, ale jego wprowadzenie jest realne).

Nawet firmy zajmujące się przygotowywaniem posiłków automatyzują swoją pracę. Przykładem jest Chipotle, gdzie posiłki są prawie całkowicie przygotowywane przez maszyny. Począwszy od przygotowania guacamole, aż do odpowiedniego ułożenia składników burrito. Pracownik jedynie zwija naleśnik i wydaje go klientowi.

Warto jednak pamiętać, że osiągnięcie miliona przychodu dzisiaj jest nieporównywalnie łatwiejsze niż osiągnięcie tego w latach 90-tych, a zatem również z tego powodu (za sprawą inflacji oraz globalizacji) obserwujemy tak szybki spadek na wykresie.

W indeksie S&P500 rośnie również liczba spółek technologicznych, które wykorzystują efekt skali i oferują swoje produkty w formie subskrypcyjnej. Nie wymaga to zatrudniania dużej ilości pracowników. Więcej o takich przedsiębiorstwach możecie przeczytać w naszym raporcie o spółkach SaaS, dostępnym dla subskrybentów Portfela Tradera.

 

Gdzie przybędzie najwięcej konsumentów


Poniższa grafika przedstawia jak mocno wzrośnie liczba konsumentów na rynku wewnętrznym w poszczególnych gospodarkach do 2030 roku. Przykład Chin pokazuje, że w 2030 roku będzie tam 1,1 mld konsumentów, czyli osób wydających minimum 12 dolarów dziennie. To wzrost o 15% w stosunku do obecnej liczby.

Kraje takie jak Indie, Bangladesz czy ASEAN mają rosnąć w bardzo szybkim tempie, co powinno sprzyjać wzrostom na lokalnych giełdach. Przychody tamtejszych firm mogą znacząco wzrosnąć dzięki zwiększeniu liczby konsumentów.

Grafika sugeruje również duży wzrost konsumpcji w Indiach, związany ze wzrostem zamożności społeczeństwa. Może to skłaniać do inwestowania w ten rynek, ale należy zachować ostrożność, ponieważ jest on obecnie drogi w porównaniu do innych giełd z gospodarek rozwijających się.

 

Które gospodarki zyskają najwięcej w 2024 roku?


Grafika poniżej przedstawia przewidywany przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy wzrost PKB poszczególnych krajów na świecie w 2024 roku.

Największy wzrost PKB prognozuje się dla Makau, miasta-państwa w Azji Wschodniej, co wiąże się z dużym napływem turystów. Kraj ten funkcjonuje na podobnej zasadzie jak Hongkong, a oba państwa są mocno powiązane z Chinami.

Kraje europejskie mają rozwijać się w powolnym tempie, z kilkoma wyjątkami.

Prognozowany wzrost PKB Polski w 2024 wynosi 2,3%, co jest dobrym wynikiem jak na kraj rozwinięty i w porównaniu z państwami ościennymi.

Jeśli szacowany 2,1% rozwój gospodarczy w Stanach Zjednoczonych okaże się trafny, największa gospodarka świata uniknęłaby recesji, a odwrócenie krzywej dochodowości po raz pierwszy od 80 lat nie sprawdzi się jako wskaźnik wyprzedzający recesję. Duże gospodarki ze wschodniej części Azji mają w bieżącym roku zwiększyć swoje PKB o ponad 4%.

Tamtejsze rynki kapitałowe są stosunkowo rozwinięte, co może spowodować napływ kapitału do tego regionu.

Takie szacunki należy jednak traktować z przymrużeniem oka. W 2007 roku w przededniu globalnego kryzysu finansowego przewidywany wzrost PKB USA był ponad pięcioprocentowy i okazał się nietrafiony.

 

Protesty rolników w Polsce


Od 9 lutego trwa w Polsce strajk rolników. Poniżej przedstawiamy mapę, na której można zobaczyć, w jakich miejscach miały miejsce blokady dróg.

źródło: maps.google.com

Rolnicy protestują przeciwko unijnym dyrektywom, które od lat niszczą ich biznesy. Unia Europejska nakłada na tą grupę znaczne restrykcje, co powoduje, że ich gospodarstwa są mniej rentowne niż te spoza wspólnoty.

Warto zaznaczyć, że rolnictwo jest branżą strategiczną, a samowystarczalność w zapewnianiu żywności państwa jest kluczowa na wypadek wojny lub innych zdarzeń. Lokalna produkcja żywności ma wpływ na bezpieczeństwo Polski.

Duża część Polaków jest świadoma tej zależności i popiera strajki rolników. Problemem dla wielu osób jest ich forma, czyli blokowanie dróg, które utrudnia życie zwykłym obywatelom. Protestujący powinni przede wszystkim skupić się na politykach, którzy popierają unijne reformy.

 

Independent Trader Team