Trwa burza wokół wyborów w USA. Teksas na drodze do secesji?


Prokurator Teksasu kilka dni temu złożył do Sądu Najwyższego wniosek o unieważnienie wyniku wyborów prezydenckich w Georgii, Michigan, Pensylwanii i Wisconsin. Wniosek złożony przez Kena Paxtona ma na celu uniemożliwienie oddania głosu przez elektorów reprezentujących te 4 stany w najbliższy poniedziałek (14 grudnia).

O co chodzi autorom pozwu? Problemem jest fakt, że wyżej wymienione stany zmieniły proces głosowania w sposób niezgodny z konstytucją, tak aby umożliwić głosowanie korespondencyjne.

Do wniosku Kena Paxtona do tej pory dołączyło aż 18 stanów, w tym również legislatura Pensylwanii (a przecież jest to jeden z oskarżonych stanów). Dodatkowo pozew poparło 106 członków Kongresu USA.

Lista stanów, które dołączyły do wniosku Kena Paxtona:
Missouri, Alabama, Arkansas, Floryda, Indiana, Kansas, Luizjana, Mississippi, Montana, Nebraska, Dakota Północna, Oklahoma, Karolina Południowa, Dakota Południowa, Tennessee, Utah i Wirginia Zachodnia oraz Arizona.

Nie obyło się także bez głosów sprzeciwu. Po drugiej stronie stanęły 23 stany, składając wniosek mający na celu obalenie pozwu Kena Paxtona. Wśród nich znajdują się stany takie jak m.in. Nowy Jork, California, czy Colorado.

Do wniosku popierającego oskarżenia Teksasu dołączył także Donald Trump i nic w tym dziwnego, ponieważ może to być już jego ostatnia deska ratunku w sprawie wyniku wyborów. Teraz całą sprawą najprawdopodobniej zajmie się Sąd Najwyższy, w którym sporą część stanowią sędziowie przychylni Trumpowi. Można więc powiedzieć, że wciąż nie ma 100% pewności, czy Joe Biden zostanie nowym prezydentem w USA.

To, co dzieje się obecnie w Stanach Zjednoczonych wokół wyborów świadczy o gigantycznych podziałach wewnątrz tego kraju. W skrajnym scenariuszu ta sytuacja może skończyć się nawet secesją Teksasu. W tym momencie oczywiście wydaje się to absurdalne, ale w 1988 roku także mało kto wierzył w zjednoczenie Niemiec czy rozpad ZSRR.

 

EBC będzie dalej drukował


Wraz z końcem 2020 roku Europejski Bank Centralny miał zakończyć dodruk, polegający głównie na skupowaniu obligacji rządowych i korporacyjnych. Uznano jednak, że europejska gospodarka nie odbudowuje się wystarczająco szybko i potrzebna będzie kontynuacja dotychczasowych działań. Ogłoszono więc kolejny skup aktywów o wartości 500 miliardów euro (605 miliardów dolarów), który ma potrwać do marca 2022 roku.

Warto zwrócić uwagę na fakt, że kiedy ogłaszano poprzedni tzw. pakiet stymulacyjny, to jego wartość miała wynosić maksymalnie 750 miliardów euro (908 miliardów dolarów). Skończyło się na tym, że EBC wykreował 1,85 bilionów euro (2,24 bilionów dolarów). Można zatem oczekiwać, że w przypadku programu na 2021 rok zakupy również okażą się większe niż pierwotnie zapowiadano.

Poza zapowiedzią wydrukowania kolejnych 500 miliardów euro bank:

- będzie reinwestował wykreowane z powietrza środki przez długi czas po pierwszej podwyżce stóp procentowych,

- przedłużył warunki udzielania kredytów w ramach programu TLTRO III do czerwca 2022 roku,

- ogłosił też dodatkowe „pandemiczne” programy pożyczkowe dla banków (PELTRO),

- przedłuża okres zmniejszonych zabezpieczeń dla programów długoterminowych pożyczek do czerwca 2022 roku,

- utrzyma stopy procentowe na bieżącym lub niższym poziomie przez długi czas, dopóki inflacja nie będzie blisko zakładanego celu, (nie podano jaki jest cel inflacyjny).


Warto dodać, że w międzyczasie w Stanach Zjednoczonych toczy się dyskusja w sprawie kolejnego pakietu stymulacyjnego.

Jak to skomentować? Cóż, Japonia chcąc pobudzić gospodarkę zaczęła drukować 20 lat temu i robi to do dziś. USA i Europa idą tą samą ścieżką od 10 lat. We wszystkich tych przypadkach efekty są marne.

"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów" - Albert Einstein

 

Masowe protesty we Francji


Rząd Francji w zeszłym tygodniu zaproponował ustawę, która zabraniałaby dziennikarzom publikowania zdjęć lub nagrań policjantów. Ustawa popierana również przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona zakładała karę 1 roku więzienia oraz 45 tys. euro grzywny. Nie musiało minąć dużo czasu, aby informacja wywołała masowe protesty w całym kraju. Dziesiątki tysięcy obywateli wyszło na ulice miast, aby zaprotestować przeciwko planowanym zmianom.

Oburzenie było tym większe, że ostatnio w sieci pojawiły się nagrania przedstawiające francuskich funkcjonariuszy, którzy bili i traktowali gazem łzawiącym czarnoskórego obywatela.

Według mediów demonstracje w całym kraju doprowadziły do około 80 aresztowań oraz 98 rannych funkcjonariuszy. W marszu uczestniczył także tzw. paryski “Czarny Blok” (grupa zamaskowanych i agresywnych demonstrantów, którzy m.in. podpalali pojazdy).

Źródło: twitter.com

Po publicznych marszach francuski rząd wycofał się z kontrowersyjnej propozycji. Całe szczęście. Naszym zdaniem taki przepis sprzyjałby wprowadzeniu jeszcze większego zamordyzmu we Francji i pozwalałby policjantom na nadużywanie władzy, zwłaszcza w trakcie demonstracji. Niezmiernie cieszy nas fakt, że tak wielu Francuzów zaprotestowało przeciwko pomysłom rządzących. Z drugiej strony nie popieramy i nigdy nie będziemy popierać niszczenia prywatnej własności podczas protestów (niestety jest to dość typowe dla protestujących we Francji).

 

Silne wzrosty na spółkach uranowych


Jak wiecie, rynkiem uranu interesujemy się już od kilku lat. Przesłanki przemawiające za inwestycją w ten surowiec omawialiśmy wielokrotnie. Zainteresowanych odsyłamy m.in. do artykułu pod tytułem „Jakie perspektywy dla uranu?”.

Ostatnie tygodnie przyniosły znaczący przełom dla notowań spółek z branży uranowej. Od początku listopada wiele z nich zdołało podrożeć nawet o ponad 100%. Przykładem jest choćby największy producent uranu ze Stanów Zjednoczonych, czyli Energy Fuels (ticker: UUUU).

Źródło: stockcharts.com

Jak widać, spółka zaliczyła we wspomnianym okresie wzrost rzędu 110%. Dlaczego wspominamy akurat o Energy Fuels?

Od dłuższego czasu amerykańskie przedsiębiorstwa wydobywające uran starały się o wsparcie rządu. Chodziło o pomoc w odbudowie branży zniszczonej wieloletnią bessą. Lobby spółek uranowych nasiliło się w ostatnich dwóch latach. Na czele tego ruchu stoi właśnie Energy Fuels.

W efekcie współpracy z branżą uranową, senat podpisał ustawę, która przewiduję m.in. utworzenie strategicznych rezerw uranu. W nowym roku fiskalnym (1 października 2020 – 30 września 2021 roku) władze amerykańskie przeznaczą na ten cel 150 mln USD. Surowiec będzie kupowany bezpośrednio od rodzimych dostawców. Największym beneficjentem będzie zapewne Energy Fuels.

Zdajemy sobie sprawę, że 150 mln USD na nikim wrażenia nie robi, ale w przypadku tej konkretnej branży w USA są to spore pieniądze. Najlepszym dowodem niech będzie poniższa tabela, która prezentuje wydobycie uranu w Stanach Zjednoczonych kwartał po kwartale.

Jak widać, wydobycie w I kwartale 2020 roku było bardzo niskie, a w II kwartale niemal zamarło (były to pomijalne ilości wydobytego surowca).

Do silnych wzrostów na spółkach uranowych przyczyniły się także inne czynniki. Po pierwsze, cena surowca powróciła w okolicę 30 USD za funt. Przypomnijmy, że ten okrągły poziom został pokonany w kwietniu, kiedy to w wyniku zamknięcia gospodarek cena uranu wystrzeliła.

Źródło: tradingeconomics.com

Z perspektywy analizy technicznej cena uranu zachęciła zatem wiele osób do inwestycji. Potwierdza to fakt, że tylko w ciągu ostatniego tygodnia aktywa w zarządzaniu największego ETF-u na uran (URA) zwiększyły się o ok. 25%.

W tym miejscu musimy jednak zaznaczyć, że URA może pełnić pewien punkt odniesienia, ale nie jest to idealne aktywo pod kątem inwestycji w uran. W jego portfelu znajduje się wiele spółek, które nie wydobywają surowca.

Wracając do perspektyw uranu - zauważalna jest poprawa sentymentu w stosunku do uranu. Przykładem niech będzie wypowiedź przedstawiciela Partii Demokratycznej Johna Kerry’ego, który w niedawnej debacie przychylnie odniósł się do energii z atomu. Co ważne, w poprzedniej tego typu debacie był przeciwnikiem energetyki jądrowej.

Innym wyznacznikiem tego, że uran powoli wraca do łask jest stwierdzenie Elona Muska.  Przewiduje on, że do 2040 roku popyt na energię elektryczną podwoi się. Według CEO Tesli, aby sprostać zapotrzebowaniu niezbędne będzie zwiększenie produkcji prądu z wiatru, słońca oraz z reaktorów.

 

Premiera „Cyberpunk 2077” za nami, CD Projekt tanieje


W tym tygodniu światło dzienne ujrzała długo wyczekiwana gra autorstwa CD Projekt. Mowa oczywiście o Cyberpunk 2077.

Spółka poinformowała, że sprzedaż gry przed premierą wyniosła 8 mln egzemplarzy. Abyście mogli zyskać pewien punkt odniesienia niżej wklejamy grafikę pokazującą jak sprzedawały się najpopularniejsze gry oraz jakiej sprzedaży Cyberpunka oczekuje rynek.

Jak widać szacuje się, że nowe dzieło CD Projekt zakupi prawie 30 mln osób.

Pomimo, że dotychczasowa sprzedaż jest niezła (koszty już się zwróciły), akcje CD Projekt mocno spadają. W ciągu kilku dni straciły aż 30%! Dlaczego tak się dzieje?

Gigantyczny sukces „Wiedźmina” oraz ogromne oczekiwania co do „Cyberpunka” sprawiły, że spółka zaliczyła niesamowicie silne wzrosty - w ciągu ostatnich 10 lat skumulowany zysk wyniósł ponad 10 000% (ponad 100-krotny wzrost ceny). Im lepsze notowania, tym częściej mówiło się o bańce na akcjach CD Projekt (także na tym blogu). Mimo to notowania szły w górę aż do premiery. Z kolei w momencie wprowadzenia gry zaczęły się silne spadki.

Póki co wygląda to na klasyczną realizację hasła „kupuj plotki, sprzedawaj fakty”. Inwestorzy już w poprzednich latach zakładali, że nowa gra będzie się świetnie sprzedawać, a kiedy doszło do premiery - postanowili zrealizować zyski. Dlatego też teraz cena z dużym prawdopodobieństwem będzie spadać, niezależnie od tego jak oceniona zostanie sama gra.

 

Independent Trader Team