W trakcie ostatnich kilkunastu miesięcy działo się naprawdę dużo. Gigantyczne zmiany objęły zarówno życie społeczne, jak i świat finansów. Rozwiązania, które w 2019 roku określano „teoriami spiskowymi”, dziś są wprowadzane lub przynajmniej rozważane na poważnie. Najlepszym przykładem są zapowiedzi ze strony Chin. Zakładają one wprowadzenie cyfrowej waluty z datą ważności.

 

Problem z cyrkulacją


Zanim przejdziemy do planów Pekinu, należy wyjaśnić jak dużą rolę w obecnym systemie odgrywa cyrkulacja waluty.

System pustego pieniądza w którym funkcjonujemy uzależniony jest od ciągłego przyrostu waluty w obiegu. W dużym uproszczeniu możemy porównać go do piramidy finansowej, która działa dopóki pojawiają się kolejni chętni by dorzucić trochę pieniędzy. I dokładnie tak samo wygląda to w obecnym systemie - wszystko jest dobrze dopóki pojawiają się kolejni chętni do tego by wziąć kredyt (bank kreuje wtedy walutę z powietrza) i wydać np. na rynku nieruchomości. Ceny idą w górę i pozornie wszystko jest ok.

W pewnym momencie jednak popyt na kredyt spada. Dzieje się tak kiedy społeczeństwo jest już mocno zadłużone i dochodzi do wniosku, że pora nieco „zacisnąć pasa”. Inflacja zaczyna spadać, gdyż nie przybywa waluty w obiegu. Taka sytuacja to prawdziwy koszmar dla bankierów i polityków (możecie przeczytać o tym więcej w tym artykule).

Wtedy przychodzi pora na odgórne rozwiązania. Najpierw do akcji wchodzi bank centralny, który obniża stopy procentowe do absurdalnie niskich poziomów przez co kredyt jest jeszcze tańszy. W ten sposób zachęca ludzi do zadłużania się. Dodatkowo bank centralny może też skupować obligacje rządowe (standardowa praktyka w głównych gospodarkach od 2008 roku). Dzięki temu rządy mogą zadłużać się po niskim koszcie i rozdawać środki np. w ramach programów socjalnych. To wszystko może na jakiś czas przynosić efekt i zachęcać ludzi do wydawania pieniędzy. Czasem jednak dochodzi do tak skrajnej sytuacji, że rządzący dosłownie „rozdają” walutę, a obywatele albo odkładają ją na kontach albo przeznaczają na spłatę długu. A to oznacza, że waluta nie cyrkuluje, czytaj: nie krąży w gospodarce, nie podnosi popytu na dobra i usługi.

Wniosek: do wywołania inflacji potrzebny jest nie tylko wzrost waluty w obiegu, ale także jej odpowiednia cyrkulacja. A z tą ostatnią jest problem, na potwierdzenie zamieszczamy tempo cyrkulacji waluty w USA.

Jak widać, wskaźnik znajduje się na najniższym poziomie od momentu kiedy zaczęto go śledzić.

Teraz spójrzmy na to wszystko od strony rządzących. Jeśli waluta nie będzie krążyć, to będziemy mieć spadający popyt na dobra i usługi, obniżki cen, masowe zwolnienia i ostatecznie miliony ludzi na ulicach. Jeśli jednak w jakiś sposób doprowadzimy do tego, by waluta ponownie szybko krążyła, to cała ta piramida finansowa jeszcze przez jakiś czas będzie funkcjonować.

Jak myślicie, które rozwiązanie wybiorą politycy i bankierzy? Dla nas już jakiś czas temu jasne było, że zrobią wszystko co będzie konieczne, by napędzić wydatki obywateli. Dlatego też w artykule z sierpnia 2020 roku zatytułowanym „Wielki Reset = Wielka Inflacja” Trader21 pisał:

Moim zdaniem bankierzy odrobili lekcję z przeszłości i tym razem postawią nacisk na wzrost tempa w jakim waluta zmienia właściciela. Aby zmusić ludzi do szybkiego pozbywania się gotówki kolejne zasiłki zapewne przybiorą formę „waluty o określonym terminie ważności”. Proszę, oto twój zasiłek ale masz 30 dni na jego wydatkowanie. Po tym czasie środki przepadają. W tym momencie nie wiem jeszcze jaką technicznie formę wybiorą bankierzy oraz politycy, ale w tym kierunku moim zdaniem pójdziemy. Chodzi o to aby jednocześnie zwiększyć ilość waluty w obiegu oraz tempo cyrkulacji.

To, co w sierpniu zeszłego roku było określane kolejną teorią spiskową ze strony foliarzy/szurów, dzisiaj jest już oficjalnie planowane przez Chiny.

 

Juan z datą ważności


O tym, że Chiny przygotowują się do wprowadzenia cyfrowej waluty, informowaliśmy już jakiś czas temu. Z najnowszych doniesień m.in. The Wall Street Journal wynika jednak, że cyfrowe juany będą miały określoną datę ważności. W takiej sytuacji przykładowy Chińczyk otrzymywałby na swoje konto cyfrowe juany, które musiałby wydać chociażby w ciągu 30 dni. Jeśli w tym czasie nie przeznaczyłby ich na jedzenie czy opłacenie mieszkania, środki byłyby usuwane z jego konta.

Taka sytuacja mogłaby dotyczyć zarówno środków wypłacanych przez pracodawcę, jak również specjalnych zasiłków wypłacanych przez państwo.

W przypadku realizacji tego scenariusza Ludowy Bank Chin zyskałby istotne narzędzie - rozsyłając dodatkowe juany z określoną datą ważności mógłby stymulować popyt w gospodarce. W teorii brzmi to wspaniale, w praktyce jednak takie rozwiązanie byłoby prawdziwym dramatem dla osób, które oszczędzają środki np. pod kątem spokojnej emerytury. Ostatecznie więcej waluty w obiegu, to wyższa inflacja, która pożera siłę nabywczą oszczędności.

Cyfrowa waluta z datą ważności znacząco zwiększa kontrolę polityków i bankierów nad naszymi działaniami. Pozostałe znaczące kraje z pewnością chcą pójść tą samą drogą, bo niesie ona za sobą same korzyści (oczywiście tylko dla rządzących oraz kręgów z nimi powiązanych). Dla przypomnienia, obecnie około 85% państw na całym świecie jest zainteresowane wprowadzeniem CBDC (cyfrowe waluty banków centralnych).

Jeśli chodzi o Chiny to kraj ten charakteryzuje się stosunkowo szeroko rozwiniętą siecią kontroli obywateli. W takim państwie wprowadzenie cyfrowej waluty jest łatwiejsze.

Źródło: twitter.com

Jeśli chodzi o nasz kraj, to prezes NBP jest sceptyczny wobec wprowadzania cyfrowej waluty. Adam Glapiński deklaruje, że gotówka jest dla niego najważniejszą częścią obecnego systemu. NBP chce sprawić, by wszystkie sklepy i lokale miały obowiązek przyjmowania płatności w gotówce. Niestety, nie zmienia to faktu, że inflacja w Polsce stale się rozpędza i już wkrótce konieczne będzie używanie banknotu o nominale 1000 PLN (jego wprowadzenie to także jeden z planów NBP).

 

Wnioski


Nie mamy wątpliwości, że cyfrowe waluty z datą ważności zostaną wprowadzone - jest to tylko kwestia czasu.

Zgodnie z założeniami, tego typu środki miałyby być używane wyłącznie w konkretnych momentach, kiedy potrzebne będzie stymulowanie popytu w gospodarce. Już to kiedyś słyszeliśmy. Skup aktywów przez banki centralne także miał być chwilowy, a jednak stał się standardowym narzędziem używanym cały czas (kiedy FED przestawał drukować, zajmował się tym EBC i tak w kółko). Waluta z datą ważności również będzie używana na znacznie większą skalę niż wynika to z zapowiedzi.

Warto w tym miejscu wrócić do planów globalistów, które znamy pod hasłem „Wielki Reset". Zgodnie z ich zapowiedziami, mamy odejść od gospodarki opartej na własności prywatnej, a przejść do gospodarki współdzielenia. Czy da się to połączyć z wprowadzeniem cyfrowej waluty z datą ważności? Naszym zdaniem tak i zdecydowanie najłatwiej będzie to zrobić w momencie kiedy zwykli ludzie będą wystraszeni. Przykład: po napompowaniu rynku nieruchomości dojdzie do pęknięcia bańki. Miliony ludzi zapakowanych w kredyty hipoteczne nie będą mogły dalej spłacać rat i stracą swoje domy. Rządzący zapewnią im jednak bezpieczne lądowanie - gwarantowany zasiłek, środki które trzeba wydać w ciągu 30 dni (idealne na opłacenie czynszu, jedzenia i rachunków). Za jednym zamachem dojdzie do skupienia majątku w rękach rządzących, z kolei wystraszonym tłumom zaoferowana zostanie pomoc.

Oczywiście taki stały dopływ środków od państwa może brzmieć nieźle, ale tylko do czasu. Zwłaszcza w sytuacji w której inwigilacja obywateli wejdzie na jeszcze wyższy poziom niż jest to obecnie. W którymś momencie okaże się, że gwarantowany dochód przysługuje Ci pod warunkiem, że zachowujesz się w odpowiedni sposób. Jeśli nie organizujesz protestów i nie wrzucasz niepoprawnych politycznie haseł na Facebooku - wszystko jest okej. Jeśli jednak nagle zaczniesz się buntować, to Twoje prawo do otrzymywania cyfrowych juanów czy dolarów może zostać Ci odebrane. A wtedy pozostaje życie na marginesie, wśród nielicznych buntowników. Większość wybierze bezpieczeństwo, a nie wolność.

Inna sprawa, że ostatecznie ta większość nie będzie mieć ani bezpieczeństwa, ani wolności.

 

P.S. Na koniec bardzo miło jest nam poinformować, że książka Inteligentny Inwestor XXI wieku otrzymała nagrodę „Publikacja Roku 2020” podczas konferencji Invest Cuffs.

Independent Trader Team