Drodzy Czytelnicy,

inflacja w naszym kraju rośnie praktycznie nieprzerwanie od 2016 roku. Ostatnie 2 lata były jednak wyjątkowe. Oficjalna inflacja przekroczyła 5% i jest najwyższa od 2011 roku oraz wyższa niż w latach 2007/2008 gdy mieliśmy do czynienia z bańką na rynku nieruchomości. Różnica polega na tym, że 10 czy 20 lat temu w ślad za wzrostem cen podążało podnoszenie stóp procentowych. Obecnie pomimo rekordowej inflacji NBP nadal utrzymuje zerowe stopy. Dzięki temu mamy wyjątkowo tanie kredyty, ale zostaliśmy kompletnie pozbawieni możliwości oszczędzania.

Czy jednak oficjalna inflacja odzwierciedla realny wzrost cen? Przecież każdy z nas jest inny i ma inną strukturę wydatków. O ile więcej tak naprawdę zapłacimy za m2 mieszkania dziś niż jeszcze 10 lat temu? O ile wzrosły ceny żywności i energii? Czy benzyna przez ostatnią dekadę podrożała czy potaniała? I najważniejsze, o ile rosną nasze płace? Na te pytania starałem się odpowiedzieć przygotowując to nagranie. Wnioski do których doszedłem są zaskakujące i budzą niepokój.

Inną kwestią jest reakcja polityków i państwowych mediów. Zdają się kompletnie nie zauważać, w jakim tempie Polacy biednieją. Propaganda TVP osiągnęła granice absurdu, a premier ma wyraźne problemy z matematyką na poziomie szkoły podstawowej. Trudno się temu dziwić, w końcu inflacja służy jedynie rządzącym. Inflacja to okradanie obywateli w białych rękawiczkach i znakomity sposób na dewaluowanie państwowego zadłużenia. A długu nam nie brakuje.

Ostatnią kwestią, którą poruszyłem w nagraniu jest pułapka na kredytobiorców. Wysoka inflacja i niskie stopy procentowe skłaniają do wzięcia kredytu. Pozostaje jednak pytanie: "Jak długo WIBOR będzie szorował po dnie?" Jeśli inflacja wymknie się rządzącym spod kontroli, podwyżki stóp procentowych mogą być bardzo gwałtowne, a to bezpośrednio przełoży się na ratę kredytu. Być może więc w obecnych czasach kredyt o stałym oprocentowaniu, gwarantowanym choćby przez 5 lat jest lepszym rozwiązaniem.

Trader21