W 1971 roku Prezydent Stanów Zjednoczonych Richard Nixon zerwał ostatni link pomiędzy złotem, a dolarem. Od tego czasu przeszliśmy do systemu płynnych kursów walutowych. Znacząco wzrosła rola banków centralnych, które zyskały możliwość ustanawiania stóp procentowych przez co mogły wpływać na cykle koniunkturalne. Największe instytucje finansowe i najbardziej wpływowi ludzie mogli dzięki temu z wyprzedzeniem wiedzieć czy stopy procentowe zostaną obniżone, czy podniesione oraz jak będą zachowywać się poszczególne waluty. W latach 70 stopy procentowe były podwyższane przez większość czasu, ponieważ wymuszała to inflacja. Po 1980 roku rozpoczął się okres, w którym banki centralne niemal nieustanie obniżały stopy procentowe, co oznaczało coraz tańszy kredyt i formowanie się coraz większych baniek na rynkach akcji, obligacji i nieruchomości. Najbardziej zyskiwały na tym osoby posiadające wyżej wymienione aktywa. W ten sposób odbywał się transfer kapitału od najbiedniejszego 90% społeczeństwa, które generalnie nie inwestuje do najbogatszego 0,1%. Na grafice przedstawiono udział poszczególnych grup w strukturze majątkowej USA na przestrzeni 100 lat.

Tzw. Top 0.1% (linia niebieska) posiadał najmniejszy udział w ogólnym majątku społeczeństwa w 1977 roku i od tego czasu udział ten nieustanie rośnie. W dodatku od 1985 roku spada udział pozostałej reszty populacji. Dziś po masowych dodrukach i wzroście cen aktywów finansowych sytuacja przypomina tą z 1929 roku, gdzie najbogatszy promil posiadał większy udział w majątku niż zdecydowana większość populacji.

Od 40 lat możemy zaobserwować szybki przyrost biurokracji, której głównym celem jest stawianie barier wejścia dla małych firm. Międzynarodowe korporacje lobbują za komplikowaniem prawa, z którym same mogą sobie poradzić zatrudniając prawników i doradców podatkowych. Większe spółki w naturalny sposób rozwijają się dużo wolniej od swoich mniejszych konkurentów. Jeśli jednak małym firmom zacznie się rzucać kłody pod nogi w postaci biurokracji lub wywołując kryzysy to zaczną one bankrutować lub zostaną przejęte. Aby mieć wpływ na decyzje podejmowane przez polityków, najwięksi gracze zaczęli sponsorować ich kampanie wyborcze. Na grafice poniżej widać wykaz firm, które przekazują największe datki na kampanie zarówno demokratów (kolor niebieski) jak i republikanów (kolor różowy).

Jak widać, nieważne kto wygra wybory, największe korporacje zawsze będą wpływać na decyzje podejmowane przez rządzących. Korporacje nie ograniczają się jednak tylko do finansowania kampanii. Jak pokazały ostatnie wybory prezydenckie w USA mass media potrafią wywierać bezpośredni wpływ na decyzje wyborców. Za przykład może tu posłużyć zablokowanie Donalda Trumpa w wszystkich ważniejszych mediach społecznościowych podczas kampanii wyborczej w 2020 roku i tym samym odcięcie go od jego wyborców.

W Europie sytuacja wydaje się jeszcze gorsza. Prawie 3,2 tys. lobbystów ma ułatwiony dostęp do osób zasiadających w Parlamencie Europejskim oraz Komisji Europejskiej. To właśnie 15 komisarzy Komisji Europejskiej (a nie Parlament) ma największy wpływ na losy Unii. Wpływając lub przekupując zaledwie 8 osób, korporacje mogą przepchnąć każde prawo. Nowy podatek, który nie będzie ich dotyczył lub dopuszczenie do użycia silnie toksycznego produktu nie jest żadnym problemem. Wydaje się to niemożliwe? W 2018 roku udowodniono, że Roundup (środek na chwasty) ma silnie toksyczne i rakotwórcze działanie, oraz (wbrew etykiecie) pozostaje w ziemi i przenika do żywności. W Stanach ruszyło śledztwo, którego skutkiem było wypłacenie olbrzymich odszkodowań oraz nałożenie milionowych kar na producenta - Monsanto. Mimo to w Komisji Europejskiej przegłosowano dopuszczenie stosowania Roundupu na kolejne 5 lat. Można się łatwo domyślić co było powodem takiej decyzji.

 Kolejnym problemem jest opresyjne prawo podatkowe. W krajach Europy zachodniej firma, która nie stosuje optymalizacji podatkowej może płacić 50% skumulowanego podatku. W skrajnym przypadku we Francji możemy zapłacić nawet 70% podatek!  Jednocześnie koncerny takie jak FedEx czy Amazon optują za dalszym podniesieniem podatków dla najbogatszych, samemu nie płacąc nawet centa.

Największe instytucje mogą liczyć na pomoc od rządu i banków centralnych. W 2008 roku na ratunek korporacji w USA przeznaczono 800 mld dolarów. Spora cześć z tej kwoty została przeznaczona na przejęcie mniejszych banków. W 2006 roku, 5 największych banków posiadało 60% udziałów w rynku. Po kryzysie z 2008 roku było to już 90%. Presja na bank centralny była tak duża, że FED po cichu uruchomił linie kredytową dla największych banków o wartości 16 bln. dolarów. Pieniądze o równowartości PKB Stanów Zjednoczonych zostały przeznaczone na przetrwanie największych instytucji i wykupienie bankrutujących konkurentów. Wtedy również stworzono pojęcie „Zbyt duże by upaść” (ang. „Too big to fail”). Dwa lata później, gdy utworzono SIFI (Instytucje Ważne Systemowo) przemianowano to pojęcie na „Too big to jail”. Banki stały się na tyle potężne, że skazanie któregokolwiek z pracowników (również byłych) stało się de facto niemożliwe. Więcej o Instytucjach Ważnych Systemowo możecie znaleźć w artykule pt. "Jak bankierzy zapewnili sobie bezkarność". Na liście banków ważnych systemowo znajduje się m.in HSBC. Pod koniec 2012 roku po bardzo długim śledztwie Departament Sprawiedliwości nałożył na bank karę w wysokości 1,9 mld dolarów za pranie brudnych pieniędzy dla karteli narkotykowych i łamanie sankcji nałożonych na Iran i Libię. Taka kwota może wydawać się duża dopóki nie zauważymy że:

1. Jest to zaledwie 10% rocznych zysków banku

2. Nikt nie poszedł do więzienia

3. Chwile wcześniej do podobnych banków trafiła kwota 800 mld. dolarów.                          

W dodatku w USA i Europie za manipulowanie stopami procentowymi, kursami walutowymi i wskaźnikiem LIBOR (który odpowiada za koszt, po jakim banki pożyczają sobie pieniądze) ukarano 7 banków na łączną kwotę 10 mld dolarów. Manipulując LIBOR-em, manipulujecie kosztem pieniądza, a to z kolei ma wpływ na cenę wszystkich aktywów, od surowców po akcje. Banki zarobiły na fortelu setki miliardów dolarów, a poniosły marginalne konsekwencje w porównaniu do osiągniętych zysków. Dlaczego więc miałyby przestać skoro i tak są bezkarne?

Problemy oligopolu nie dotyczą tylko sektora finansowego. To samo dzieje się w sektorze elektronicznym, motoryzacyjnym, chemicznym, spożywczym czy medycznym. Jak widać na grafice poniżej, 14 firm motoryzacyjnych kontroluje 54 marki samochodowe.

Innym przykładem mogą być firmy farmaceutyczne, które stworzyły prawdziwy oligopol na rynku medycznym. Farmie zależy przede wszystkim na tym, aby ludzie byli przewlekle chorzy i przyjmowali jak najwięcej leków. W Stanach Zjednoczonych na leczenie i leki przeznacza się najwięcej środków w przeliczeniu na obywatela, a mimo to USA ma najbardziej schorowaną populację. Przez śmieciowe jedzenie, wodę, która jest niezdatna do picia i fatalną kondycje fizyczną przeciętnego Amerykanina, na tamtejszym rynku stworzył się olbrzymi popyt na różnego rodzaju lekarstwa. W dodatku koncerny farmaceutyczne podczas epidemii świńskiej grypy w 2009 roku zapewniły sobie bezkarność, najpierw sprzedając wątpliwej jakości szczepionki, a następnie zmieniając prawo tak, aby producenci nie ponosili żadnych konsekwencji za skutki uboczne preparatu. Od tego czasu odszkodowania w większości przypadków wypłacane są z budżetów poszczególnych państw (czyli de facto z pieniędzy podatników).

Ostatni kryzys COVID-19 tylko umocnił pozycje korporacji. Dodruk, za który skupowane są obligacje korporacyjne, obostrzenia i zakazy, które uderzają w małe przedsiębiorstwa oraz widmo kolejnego lockdownu, doprowadziły do bankructwa lub przejęcia wielu firm. Dziś większość marek produktów pierwszej potrzeby (żywność, środki czystości) są w rękach zaledwie 10 koncernów.

Iluzje konkurencji widać także w amerykańskich mediach, które w 90% są kontrolowane przez 6 największych korporacji.

Już w 2008 roku Uniwersytet w Zurychu przeprowadził badania, mające na celu przeanalizowanie powiązań na szczeblu kapitałowym i zarządczym największych firm. Okazało się, że 147 największych korporacji kontroluje 40% globalnego rynku, a 700 już 80%. Przez to, że powiązania są na najwyższym szczeblu, przeciętny konsument ma wrażenie różnorodności i konkurencji w różnych sektorach. Tymczasem firmy ustalają pomiędzy sobą kto będzie dominował na danym rynku.

 

Podsumowanie 


Największe instytucje dążą do stworzenia monopolu lub oligopolu na całym rynku i tym samym zniszczenie małych i średnich przedsiębiorstw. Już dziś ceny niektórych dóbr i usług są ustalane przez największe koncerny. Korporacje takie jak Google, Twitter czy Facebook bezpośrednio wpływają na wyniki wyborów poprzez pozycjonowanie wybranych polityków, a Banki Centralne zasilają wybrane przedsiębiorstwa darmowym kredytem, w momencie, gdy ich konkurenci muszą płacić 10% odsetek. Jeśli największe firmy nie zostaną rozbite na mniejsze podmioty, przejmą swoich rywali, zabijając resztki konkurencji. Oby widmo przyszłości, w której jedynymi pracodawcami będą największe korporacje i Państwo nigdy nie nadeszło. W przeciwnym wypadku będziemy mieć na świecie powrót do niewolnictwa, tym razem w wersji 2.0.

 

Independent Trader Team