Najbliższy piątek będzie ostatnim dniem konkursu Futures Masters organizowanego przez GPW. Wielu z Was zapewne spróbowało swoich sił,  pewnie z różnym efektem. 

Na tablicy konkursowej co tydzień publikowana jest lista uczestników, którzy osiągnęli najwyższe stopy zwrotu w ciągu danego tygodnia. Nie rzadko zdarzają się przypadki, w których najlepsi uczestnicy wypracowują zysk rzędu 60%!!!. Gdyby taki wynik udało się utrzymać przez rok, to po 50 tygodniach z hipotetycznego tysiąca PLN mielibyśmy kapitał rzędu 16 bln PLN (6 % globalnego PKB).

W zachwytach nad wartością wirtualnych portfeli nie możemy jednak zapominać, że w konkursie bierze udział kilka tysięcy osób, podczas gdy prezentowane są wyłącznie wyniki 20 osób z najlepszymi wynikami inwestycyjnymi. Organizatorzy konkursu niestety nie dzielą się informacjami, jaki zysk / strata uzyskali uczestnicy po uśrednieniu wyników.

Dla normalnego inwestora roczny zysk rzędu 15-18 % jest bardzo przyzwoitym wynikiem. Wyniki powyżej 20%, owszem zdarzają się, ale wymagają podejmowania sporego ryzyka. Wyniki rzędu 60% tygodniowo są dla mnie czystą abstrakcją, a ich wypracowanie możliwe jest raczej jednorazowo i tylko w efekcie zastosowania ogromnego lewaru.

Najważniejsze dla mnie, jako osoby zachęcającej Was do wzięcia udziału w konkursie, było pokazanie czym jest lewar i jaki groźny jest on dla nieświadomego inwestora. Większość osób, która zaczyna zabawę z kontraktami terminowymi oczekuje szybkiego zysku, podobnie jak w przypadku kupna losu na loterii.  Statystyki są jednak nieubłagane. Absolutna większość inwestorów szybko traci cały kapitał.

Część osób twierdzi, że oczywiście może zabezpieczyć się przed stratami ustawiając stop lossy na odpowiednich poziomach. Jak to działa w praktyce widzieliśmy 15- stycznia, kiedy to Szwajcarski Bank Narodowy jedną decyzją doprowadził do skokowego wzrostu wartości franka.

Inwestorzy, którzy shortowali CHF w ciągu kilku sekund doznali druzgocących strat. Stop lossy nie zamknęły transakcji na ustawionych poziomach, gdyż mieliśmy do czynienia ze zbyt gwałtownym ruchem. Dla największych pechowców transakcje zamknęły się sporo powyżej 4,5 PLN (do takiego poziomu na moment skoczył frank) i teraz spory z brokerami będą rozwiązywane zapewne na drodze sądowej.

Tak się niestety kończy zabawa ze zbyt dużym lewarem. Powtarzałem to wielokrotnie i zrobię to jeszcze raz. Największa dźwignia finansowa, z jakiej kiedykolwiek korzystałem wyniosła 3. Od ponad dwóch lata nie korzystam z większego lewaru niż 2, a mam chyba dosyć duże doświadczenie.

Największy problem kontraktów terminowych polega na tym, że z narzędzia pozwalającego na na zabezpieczenie transakcji, przeistoczyły się w narzędzie do spekulacji.

Kontrakty na waluty są fantastycznym narzędziem dla firm zajmujących się eksportem czy importem. W łatwy i tani sposób firmy te mogą wyeliminować ryzyko kursowe.

Załóżmy, że firma X produkuje towary w Polsce z polskich materiałów. 100 % produkcji idzie na eksport. Wszystkie kontrakty denominowane są w USD czy EUR. Nagłe wzmocnienie się polskiej waluty mogłoby być dla firmy zabójcze.
Wykupując zatem kontrakt terminowy zyskujący w sytuacji wzmocnienia się PLN względem USD, czy EUR, firma X łatwo zabezpiecza się przed ryzykiem kursowym.  Straty na sprzedaży towarów zostałyby skompensowane zyskami na kontraktach terminowych i firma mogłaby kontynuować działalność.

W podobny sposób zabezpieczają się firmy produkujące ropę, czy surowce rolne. Aby wyeliminować ryzyko nagłego załamania się cen surowców, wystarczy, że wykupią one kontrakty zyskujące w sytuacji spadku cen surowca będącego przedmiotem transakcji. Dla przykładu wiele firm wydobywających ropę zabezpieczyło się w przeszłości tego typu kontraktami, w efekcie czego ich przychody kształtują się na poziomach sprzed załamania się cen.

Pierwotną idea stojącą za kontraktami terminowymi była niezwykle pozytywna. Producenci zyskiwali stabilizację, podczas gdy ryzyko przechodziło (za opłatą) na sektor finansowy.

Problem w tym, że większość osób, czy instytucji wykorzystuje kontrakty terminowe wyłącznie do spekulacji. Dobrym przykładem były sławne opcje walutowe z 2008 roku, w które angażowały się firmy, które nigdy nie miały nic wspólnego z eksportem czy importem. Jak to się skończyło, wiedzą wszyscy.

Zdobywając doświadczenie w tego typu konkursach widzicie, jak działa lewar oraz stajecie się bardziej świadomi, dzięki czemu może w przyszłości nie będziecie postrzegani przez instytucje finansowe, jako „dostarczyciele kapitału”.

Pamiętajcie jednak, że biorąc udział w takich konkursach obracacie wirtualnymi pieniędzmi na wirtualnym rynku. Podejmujecie zatem większość decyzji bez emocji.

Prawdziwy rynek to jednak coś zupełnie innego. Dochodzą emocje, które są najgorszym doradcą. Na prawdziwym rynku gramy przeciwko zdecydowanie silniejszym przeciwnikom. Większość transakcji podejmują roboty działające w oparciu o algorytmy stworzone przez najwybitniejszych matematyków czy statystyków. Co więcej, automaty mają dostęp online do milionów informacji (w tym poziomy stop lossów), o czym przeciętny inwestor może zapomnieć. Pamiętajcie o tym, nim zaczniecie operować rzeczywistymi środkami.

Chciałem serdecznie podziękować wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie klikając w banery na blogu. Dzięki Wam, mój blog stał się najlepiej konwertującym blogiem w konkursie.

Na koniec chciałbym pogratulować zwycięzcom, zwłaszcza że wielu z nich osiągnęło wyniki naprawdę imponujące. Oby jak najwięcej równie zyskownych transakcji udało się Wam zrealizować w przyszłości.

Trader21